30 stycznia 2014

Zakupy ze stycznia

Od pewnego czasu nie szaleję na zakupach, dlatego nie ma tego dużo.


Potrzebny mi był krem, który mogłabym stosować miejscowo na wypryski. Wyskoczyło mi kilka takich bolących na brodzie. Próbowałam na nie używać Vichy Normaderm HYALUSPOT, ale nie działał. Dlatego postanowiłam wypróbować Effaclar Duo. Akurat był na promocji w SuperPharmie i kosztował 43,19 zł. Przy okazji kupiłam tran w kapsułkach za 9,99 zł. W Douglasie nabyłam bazę pod cienie marki ARTDECO za 36,90 zł. A w Biedronce zaopatrzyłam się w chusteczki do demakijażu z płynem micelarnym (ok. 5 zł). Oprócz tego kupiłam jeszcze dwa mydła w płynie do rąk Vivian Gray, które prezentowałam Wam już TUTAJ.


Z niekosmetycznymi rzeczami właściwie też nie poszalałam. Nie kupiłam nic na wyprzedażach. Poza wyprzedażami też nie. Ostatnio zrobiłam się bardzo krytyczna w stosunku do tych wszystkich ubrań i butów. Albo uważam, że dana rzecz była za droga lub złej jakości. Skusiłam się za to na dwie bransoletki od Goti z walentynkowej edycji.
Czytaj dalej »

28 stycznia 2014

Zużycia grudzień/styczeń

W grudniu nie pojawił się post ze zużyciami, ponieważ uzbierało mi się ich zbyt mało. Poza tym końcem roku nie miałam na to czasu. Uznałam, że lepiej będzie połączyć zużycia z tych dwóch miesięcy razem. Okazało się, że nowy rok rozpoczęłam chęcią zrobienia przeglądu w kosmetykach. Zabrałam się za dokończenie tych rozpoczętych, a strojących gdzieś po kątach. Dokładając do tego bieżące zużycie uzbierało się tego całkiem sporo.


1. ZIAJA MED kuracja dermatologiczna AZS natłuszczająca emulsja do ciała i krem kojąco nawilżający do twarzy - bardzo fajnie używało mi się tych kosmetyków. Jeśli miałabym któryś z nich jeszcze kiedyś kupić to byłaby to ta emulsja do ciała. Krem do twarzy nie był zły, ale aktualnie używam taki, który okazuje się być lepszy. Recenzja obu tych kosmetyków znajduje się TUTAJ.

2. Zużyłam dwa szampony:
- GARNIER Goodbye Damage - sprawdził się u mnie, ale nie do codziennej pielęgnacji. Musiałam robić przerwy w jego używaniu. Pisałam o nim TUTAJ.
- BINGOSPA szampon borowinowy i 7 ziół - myłam nim pędzle. Nie polubiłam myć nim włosów - opisałam to TUTAJ.
A także jeden produkt, którym myłam włosy, mimo że ma inne przeznaczenie. Jest to FACELLE płyn do higieny intymnej, o którym pisałam TUTAJ.

3.  ORIGINAL SOURCE żel pod prysznic - lubię żele tej firmy i od czasu do czasu jakiś kupuję. Nie pisałam jego recenzji, ponieważ pojawiło się ich wiele. A poza tym od żelu oczekuję, że będzie oczyszczał skórę i nie podrażniał jej. Ten to robi, więc co tu więcej pisać.

4. OLEJ LNIANY - to mój wielki wyczyn - wypiłam butlę oleju lnianego. Zajęło mi to 3 miesiące. Akurat wyrobiłam się na styk z jego terminem ważności. Zamierzam kupić kolejny, ale czekam na dostawę, bo wszystkie były wykupione.


Czytaj dalej »

26 stycznia 2014

BIOELIXIRE - Argan Oil Serum

Gdy pojawiły się pierwsze wzmianki o tym serum zaciekawiło mnie ono. Producent obiecująco rozpisuje się o nim, że: "Olejek Arganowy jest produktem regeneracyjnym, nawilżającym, chroniącym włosy przed czynnikami zewnętrznymi. Nadaje połysk, likwiduje matowość. Zapobiega rozdwajaniu się włosów i nadaje im miękkość. Wzbogacony o lejek jojoba i słonecznikowy".


Nie rozumiem tylko czemu produkt przeznaczony do pielęgnacji włosów (z każdej strony opakowania widnieje napis FOR HAIR) zawiera informację, że: "Działa przeciwstarzeniowo, powstrzymuje wolne rodniki, nawilża i napina skórę". Dlatego zaczęłam się zastanawiać czy tak ma działać na skórę głowy ??? Jednak w opisie sposobu jego użycia znajduje się informacja, że należy go nakładać szczególnie na końce włosów.

Produkt znajduje się w małej buteleczce. Jest ona przezroczysta i widać ile jej zawartości jeszcze zostało. Przeszkadza mi w niej brak dozownika. Przez to ciężko jest wydobyć odpowiednią ilość produktu, bo wylewa się je dość sporym jak na tak małą buteleczkę otworem. Wydobywa mi się go się za dużo, albo za mało. Serum ma złocisto-brązowy kolor. Jego zapach jest przyjemny, dość słodki.


Serum to najlepiej się u mnie sprawdza na wilgotne włosy (chociaż można je też stosować na suche włosy).  Nie nakładam go przy skórze głowy, tylko tak od połowy długości włosów lub tylko na same ich końce. Sprawia, że włosy są śliskie gładkie, nie plączą się i dobrze się je rozczesuje. Jednak nie jest to działanie zapewniane przez wychwalany wcześniej olej arganowy, tylko przez silikony. Owszem oleje znajdują się w składzie, ale nie na jego początku, tylko pod koniec i to w dodatku po substancjach zapachowych.


Podsumowując: Lubię je stosować do stylizacji włosów, ponieważ nie obciąża ich, nie wpływa na przyśpieszenie ich przetłuszczania i ogranicza puszenie się. Jest bardzo wydajne i niedrogie. Jednak nie jest to produkt, który będzie działał odżywczo i regenerująco.

Pojemność: 20 ml

Cena: ok 9 zł

Dostępność: stacjonarnie można je dostać np. w SuperPharm.

Skład: Cyclopentasiloxane (silikon), Dimethicone (silikon), Dimethiconol (silikon), Caprylic/Capric Triglyceride, Parfum (Fragrance), Linalool, Limonene, Argania Spinosa Kernel Oil (Olej Arganowy), Benzophenone 3, Simmondsia Chinensis Oil (olej z jojoby), C.I. 26100 (Red n°17), C.I. 47000 (Yellow n°11), Butylene Glycol, Heliantus Annuus Seed Extract (ekstrakt z nasion słonecznika), C.I. 61565 (GREEN 6).

Używałyście to serum ???
Jak się u Was sprawdziło ???
Czytaj dalej »

23 stycznia 2014

LILY LOLO korektor i puder mineralny

Bardzo chciałam wypróbować korektor mineralny, ponieważ zawsze ciekawiło mnie jak to jest możliwe, że produkt w formie sypkiej może być stosowany jako korektor. Jak to się dzieje, że taki proszek może cokolwiek zakryć? Okazuje się, że może, a na dodatek mogłam przekonać się o tym na własnej skórze.


Mam odcień BLONDIE, ponieważ jest on dedykowany do podkładu China Doll. Jednak uważam, że jest on do tego podkładu nieco za jasny. Pod podkład mogę go używać. Jest wtedy jego fajnym dopełnieniem. Jednak jak chcę użyć go na podkład, to w miejscu użycia tego korektora widać jaśniejszą plamę. Ja używam go na sucho. Jednak można aplikować go też na mokro
Korektor mimo że ma formę sypką, to nie jest ona sucha. W trakcie wysypywania go na wieczko nie pyli, tylko wypada w takich jakby małych grudkach. Dobrze nabiera się go na pędzel. Bez problemów i równomiernie rozprowadza się po skórze.


Jest to całkiem niezły produkt. Ma dobre krycie, jest trwały. A przede wszystkim nadaje się na różne partie twarzy. Nie tyko na zakrycie wyprysków, ale można aplikować go też pod oczy. Chociaż ja pod oczy używam go rzadko, bo lepiej sprawdza się u mnie w tej roli cielisty cień mineralny. Korektor ten znajduje się w opakowaniu, które jest miniaturką opakowania podkładu czy pudru. Jego pojemność nie jest wielka, ale jak na korektor to bardzo dużo. Jest też wydajny. Używam go do codziennego makijażu i jak na razie nie widać żadnego zużycia.

Pojemność: 5g

Cena: 42,90 zł

Dostępność: sklep internetowy polskiego dystrybutora kosmetyków Lily Lolo: costasy.pl

Skład: Kaolin, Zinc Oxide, Titanium Dioxide CI77891, CI77491, CI77492, CI77499.


Stosuję też mineralny puder sypki. Mam wersję FLAWLESS MATTE, ponieważ ma on właściwości absorbujące sebum. W połączeniu z podkładem mineralnym powoduje, że upływa więcej czasu zanim moja skóra zacznie się świecić. W przypadku poprawek wystarczy użyć bibułkę matującą, zaaplikować nieco tego pudru i już jest od nowa bardzo ładny mat na twarzy. Jest to przydatna właściwość przy mojej przetłuszczającej się strefie T. Dodatkowo to w jaki sposób zaprojektowane jest opakowanie sprzyja temu, aby nosić je ze sobą w torebce. Sitko nie ma dziurek na całej powierzchni, tylko na połowie. Obracana nakładka umożliwia jego zasunięcie tak, że puder nie będzie się wysypywał, nawet jak pudełko obróci się do góry dnem.


Jest on koloru białego, ale po nałożeniu na twarz staje się niewidoczny. Nie bieli skóry. A efekt matu, który daje wygląda bardzo naturalnie. Próbowałam go też używać na podkłady w płynie. W tym przypadku też całkiem nieźle się spisuje. Producent pisze, że można nim przypudrować bazę pod cienie (zwłaszcza przy przetłuszczających się powiekach). Próbowałam tak robić, ale nie odpowiadał mi efekt jaki uzyskałam, ponieważ cienie nałożone na ten puder tracą na swojej pigmentacji.
Jest to bardzo dobry i wydajny produkt. Cieszę się, że mogłam go wypróbować. Jednak jak mi się skończy, to raczej nie kupię następnego opakowania. Jego koszt jest zbyt drogi, a w dużo tańszej cenie można mieć np. puder bambusowy, który też dobrze działa (a nawet można powiedzieć, że bardzo podobnie).

Pojemność: 7 g

Cena: 72,90 zł

Dostępność: sklep internetowy polskiego dystrybutora kosmetyków Lily Lolo: costasy.pl

Skład: Kaolin, Mica, CI77019.
Czytaj dalej »

21 stycznia 2014

LILY LOLO podkład mineralny i pędzel Baby Buki

W dzisiejszym poście chciałabym zaprezentować Wam jak sprawdziły się u mnie podkład mineralny oraz pędzel mini kabuki. Jestem posiadaczką cery mieszanej skłonnej do świecenia, zaskórników, nieraz też zaczerwienionej. Przyzwyczaiłam się już do tego stanu rzeczy i myślałam, że nic nie da się zrobić, aby było nieco lepiej. Od kiedy stosuję kosmetyki mineralne zauważyłam znaczną poprawę stanu mojej cery. Oczywiście nie stało się to od pierwszego użycia, tylko z czasem.


Na początek zacznę może od podkładu mineralnego. Z podkładami drogeryjnymi miałam tak, że ten najjaśniejszy z dostępnej gamy przeważnie był dla mnie za ciemny. Dlatego też nie wiedziałam na jaki odcień podkładu mineralnego się zdecydować. Z pomocą przyszła mi Pani Aleksandra (przedstawicielka marki), której opisałam mailowo moją cerę. Doradziła mi odcień China Doll - dedokowany dla jasnych i bardzo jasnych karnacji o neutralnym tonie. To był strzał w dziesiątkę. Tak dobrze dobranego podkładu jeszcze nie miałam.


Podkład znajduje się w opakowaniu z sitkiem. Jest ono charakterystyczne dla tego typu produktów. Dodatkowo sitko schowane jest pod obracaną przykrywką. Ma sypką konsystencje i jest to produkt bezzapachowy. Posiada średnie krycie: ujednolica kolor skóry, ale do zakrycia większych niespodzianek trzeba użyć korektor. Mi najczęściej wystarczy zaaplikować jedną lub dwie cienkie warstwy tego podkładu. Zostawia na skórze takie aksamitne wykończenie. Gdy komuś to nie pasuje, to można go zmatowić dodatkowo pudrem. Zaraz na początku jego używania nie mogłam się przyzwyczaić, że zostawia takie pudrowe wykończenie. Dlatego dodatkowo używałam na niego wody termalnej, aby zniwelować ten efekt. Aktualnie przyzwyczaiłam się już do tego, dopracowałam też jego aplikację i nie potrzebuję już nakładać go na mokro. Coraz częściej nawet nie używam pudru matującego zaraz po aplikacji podkładu, tylko dopiero później przy dokonywaniu poprawek.


Jestem z tego podkładu bardzo zadowolona, ponieważ jest on lekki, pozwala skórze oddychać, nie obciąża jej, nie podkreśla suchych skórek. Dodatkowo wygląda naturalnie na skórze. Ma fajny skład. Bardzo dobrze wypływa na stan mojej skóry. Przede wszystkim da się zauważyć, że skóra nie męczy się już tak jak pod podkładem płynnym. Dłużej czasu zajmuje jej, aby zaczęła się przetłuszczać w strefie T. Pojawia się mniej zaskórników i pryszczy. Jest to produkt bardzo wydajny. Stosuję go w codziennym makijażu i nie używam go mało. Czytałam kiedyś, że podkładu mineralnego na całą twarz należy nakładać tyle co ziarenko groszku. Dla mnie to za mało i aplikuję go znacznie więcej. Mimo to po prawie dwumiesięcznym używaniu nie ubyło go zbyt wiele z opakowania.

Pojemność: 10g

Cena: 72,90 zł

Dostępność: sklep internetowy polskiego dystrybutora kosmetyków Lily Lolo: costasy.pl

Skład: Mica (CI77019), Zinc Oxide (CI77497), May Contain: Titanium Dioxide (CI77891), Iron Oxides (CI77491, CI77492, CI77499).


Do aplikacji kosmetyków mineralnych najlepiej sprawdzają się pędzle typu flat top lub kabuki. Pędzel typu flat top posiadam i z powodzeniem go używam. Jednak nie miałam jeszcze do tej pory pędzla kabuki. Razem z tymi kosmetykami zachciałam też takiego pędzla. Wybrałam młodszego brata pędzla Super Kabuki, czyli Baby Buki. Jest on bardzo malutki. Jego wysokość to 5 cm, a samo włosie ma 3 cm. Ale dzięki temu lepiej nim dotrzeć do trudno dostępnych obszarów twarzy, jak te wokół oczu i nosa. Pędzel ten zaskoczył mnie jakością wykonania. Jego włosie jest bardzo mięciutkie - jest on najmilszy w dotyku z wszystkich pędzli jakie posiadam. Wykonany jest z dobrego gatunkowo włosia syntetycznego. Kosztuje 48,90 zł.


Używałyście kosmetyków marki Lily Lolo ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

19 stycznia 2014

BELL Royal Glam trwały błyszczyk do ust z aloesem

Gdy zużyłam moją pomadkę ochronną, to na początku miałam zamiar kupić nową. W międzyczasie robiłam porządki w moich błyszczykach i dzięki temu przypomniałam sobie, że mam całkiem fajny błyszczyk, który dzięki swoim właściwościom mogę używać teraz zamiast pomadki. Jest to błyszczyk marki Bell z linii Royal Glam.

Błyszczyk znajduje się w ładnym opakowaniu. Mam go już dość sporo czasu. Na początku trzymałam go w domu z innymi błyszczykami i szminkami. Od dwóch miesięcy noszę go w kosmetyczce w torebce. Jak widać na zdjęciach z opakowania nie zeszła jeszcze farba od codziennego użytkowania. Dalej całkiem nieźle się prezentuje.

Błyszczyk posiada aplikator w formie gąbki - dobrze mi się go używa. Produkt ma dość gęstą konsystencję, ale mimo to łatwo daje się rozprowadzić po ustach i nie skleja ich. Jednak trzeba uważać, bo lubi zbierać się w załamaniach co niezbyt dobrze się prezentuje. Plus ma u mnie za to, że nie zawiera żadnych brokatowych drobinek. Błyszczyk ma delikatny kolor. Mi to pasuje, bo ja lubię takie kolory. Pod względem trwałości, to trzyma się tak około 3 godziny na ustach (pod warunkiem, że nic nie jem, ani nie piję).

W skład linii Royal Gram wchodzi 5 odcieni błyszczyków:

Ja mam kolor numer 063. Jest to taka urocza brzoskwinka. Chociaż na ustach wygląda na różowy.

Nie wspomniałam jeszcze o najważniejszym. A mianowicie błyszczyk ten dobrze pielęgnuje usta. Nawilża je i chroni przed spierzchnięciem. Dlatego używam go obecnie zamiast pomadki. Dodatkowo nadaje lekkiego koloru. Mój już się kończy i chętnie kupiłabym następny, ale najpierw muszę pozużywać te mazidła co mam.

Pojemność: 5,5 g

Cena: ok 14 zł

Dostępność: drogerie posiadające szafy Bell, m.in Natura, Hebe.

Miałyście ten błyszczyk ???
Czytaj dalej »

17 stycznia 2014

FARMONA piernikowy peeling cukrowy do ciała

Miałam już kilka kosmetyków z różnych linii zapachowych Farmony. Każda z nich ma ciekawe aromaty. Aktualnie używam cukrowego peelingu z serii korzenne pierniczki z lukrem. Dostałam go na spotkaniu blogerek jeszcze w miesiącach letnich. Trzymałam nieużywany aż do tej pory, ponieważ piernikowy zapach bardziej pasuje mi na zimę. 


Informacje od producenta:
Wyjątkowy kosmetyk o niezwykle gęstej, aksamitnej konsystencji i wspaniałym, korzennym zapachu został stworzony do mycia i pielęgnacji ciała, dla osób, które dbają o zdrowy wygląd skóry i lubią pozwalać sobie na chwile przyjemności. Specjalnie opracowana, bogata receptura na bazie ekstraktu z miodu i imbiru doskonale nawilża i wygładza ciało, a kryształki cukru trzcinowego usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, poprawiając dotlenienie i pobudzając skórę do odnowy.


Peeling znajduje się w plastikowym, zakręcanym słoiczku. Jest on odpowiedni do takiej formy produktu - pozwala bezproblemowo zużyć go w całości. Dodatkowo peeling jest chroniony wewnątrz sreberkiem. Już same etykiety opakowania zachęcają do wypróbowania tego peelingu. Znajduje się na nich wiele lukrowanych pierniczków - co nawiązuje do zapachu tego produktu. Już zaraz po odkręceniu wieczka możemy go wyczuć. Jest to korzenny, piernikowy aromat. W dodatku nie jest on jakiś sztuczny, ani chemiczny. Fajnie umila zimowe kąpiele, gdy unosi się on w całej łazience.


Swoim kolorem peeling ten też nawiązuje do pierników, ponieważ jest ciemno brązowy. Pod względem konsystencji jest taki w sam raz - ani nie za gęsty, ani za bardzo lejący. Z jego działania peelingującego jestem zadowolona, ponieważ dobrze złuszcza skórę. Nie podrażnia jej przy tym, ponieważ w trakcie rozcierania go cukier rozpuszcza się. Dodatkowo jest to produkt w miarę wydajny. Nieduża jego ilość wystarczy na dobrze wykonany peeling ciała. Nie podoba mi się w tym peelingu to, że po myciu z jego użyciem pozostaje na skórze tłusta warstewka. Ja za tym nie przepadam, bo przez to czuję się dalej brudna. Dodatkowo jego skład też za bardzo nie zachwyca.

Pojemność: 225g

Cena: ok 13 zł

Dostępność: większość drogerii i supermarketów, a także sklep internetowy producenta

Skład: Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Sucrose, Sodium Chloride, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Petrolatum, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Propylene Glycol, Zingiber Officinalis (Ginger) Root Extract, Mel Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane), Inulin Lauryl Carbamate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, BHA, Parfum (Fragrance), Benzyl Alcohol, Eugenol, Cinnamal, Caramel Colour E150d, CI 16255, CI 19140.

Miałyście już ten peeling ??
Co o nim sądzicie ??
Czytaj dalej »

15 stycznia 2014

SYNCHROVIT skoncentrowane serum liposomowe z witaminą C, SOD i cynkiem

Tym razem mój wybór padł na to serum. Chciałam mieć porównanie do Flavo-C. Zapewne wypróbuję też inne tego typu kosmetyki z witaminą C. Linia produktów Synchrovit jest mi nieznana. Wcześniej nie słyszałam o tym kosmetyku. Gdy zaczęło mi się już kończyć Flavo-C poszłam do apteki i zapytałam jakie serum z witaminą C mają w ofercie. Pani opowiedziała mi o tym produkcie. Zaciekawił mnie on na tyle, że postanowiłam go wypróbować.


Informacje od producenta:
W laboratoriach Synchroline, po dogłębnych i ukierunkowanych badaniach, powstało SYNCHROVIT C, serum przeciw zmarszczkom o natychmiastowym działaniu, które dzięki współdziałaniu witaminy C, cynku i SOD (enzymu dysmutazy ponadtlenkowej) jest w stanie dać rezultaty widoczne już po kilku zastosowaniach, nadając skórze promienistość, blask i godną pozazdroszczenia teksturę.

Źródło: ulotka dołączona do opakowania

Czytaj dalej »

13 stycznia 2014

By elegancko było w łazience

Bardzo lubię wszelkiego rodzaju błyskotki. Także te, które zdobią opakowania kosmetyków, dlatego będąc w Douglasie zawsze wypatruję czy mają akurat w ofercie nowe produkty Vivian Gray. Opakowania tych kosmetyków prezentują się bardzo elegancko i mają dodatkowo różne cekiny. Ostatnio natknęłam się na dwa fajne mydła w płynie do rąk: red crystals oraz black squares.

 
Opakowania tych kosmetyków są plastikowe, ale bardzo solidnie wykonane. Zaopatrzone są w pompkę i przyozdobione błyskotkami. Jedno jest w czerwonym opakowaniu, drugie w czarnym. Będą pasować do wystroju mojej łazienki, ponieważ utrzymana jest ona w neutralnych, beżowych kolorach. Można dobrać do niej różne dodatki.



Ich składy nie są jakieś powalające. Zawierają: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Sodium Chloride, Parfum, Tetrasodium EDTA, Polyquaternium-7, Citric Acid, Benzoic Acid, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Citronellol, Limonene, Linalool. Jednak jak zużyję ich zawartość to przeleję tam coś innego. Tak robię w przypadku innego opakowania Vivian Gray. Pochodzi ono z linii grey crystals. Jest koloru szarego. Oryginalnie był w nim balsam do ciała. Gdy się skończył zostawiłam to opakowanie i aktualnie stoi w łazience na umywalce, a ja przelewam do niego mydła w płynie. Mam go już od długiego czasu i zrobiło się nieco zbyt poniszczone. Najwyższy czas zastąpić je jakimś nowym.


Kosmetyki te to świetny łazienkowy gadżet. Są też fajne na prezent. W skład linii wchodzą mydła, balsamy i żele pod prysznic. Ceny wahają się od 19,90 zł do 39,90 zł. Te mydła w płynie do rąk kosztowały 34,90 zł, ale kupiłam je na promocji i zapłaciłam 29,90 zł za sztukę. Znalazłam też informację, że kosmetyki te dostępne są też w Drogeriach Hebe. Muszę kiedyś to sprawdzić. Od pewnego czasu mam Hebe w okolicy, ale na razie byłam tam tylko raz, bo nie jest mi do niej po drodze.


Co sądzicie o tych kosmetykach ???
Podobają Wam się takie opakowania ???
Czytaj dalej »

11 stycznia 2014

LILY LOLO - naturalna baza pod cienie

Moje powieki są dość wymagające. Jeszcze żaden cień nie utrzymał się na nich bez dobrej bazy. Jak otrzymałam propozycje przetestowania kosmetyków marki Lily Lolo i jeszcze na dodatek sama mogłam wybrać co chce wypróbować, to od razu wiedziałam, że będzie to ta baza pod cienie.


Od producenta:

Naturalna baza pod cienie o kremowej konsystencji, której główne zadania, oprócz przedłużenia trwałości cieni, to wyrównanie kolorytu skóry powiek oraz tuszowanie cieni pod oczami
    • stworzona z myślą o przedłużeniu trwałości cieni o sypkiej konsystencji; cienie się nie rolują i nie ważą
    • skóra powiek jest doskonale przygotowana pod makijaż
    • baza cielista wyrównuje koloryt skóry powiek i sprawia, że kolor nakładanych cieni jest ujednolicony
    • baza żółta tuszuje cienie wokół oczu i sprawa, że cienie trzymają się dłużej
    • obie bazy można ze sobą mieszać
    • odpowiednia dla wegan

Czytaj dalej »

8 stycznia 2014

KINETICS Professional w pielęgnacji moich paznokci

W listopadzie otrzymałam do przetestowania kilka kosmetyków. Znalazły się tam między innymi produkty do pielęgnacji paznokci, które wybrałam. Są to codzienna baza ochronna oraz migdałowy olejek do skórek. Chciałabym dziś opisać Wam moje wrażenia jak się sprawdziły te produkty.


Produkt znajduje się w małej, szklanej buteleczce. Zaopatrzona jest ona w nieduży i wygodny w użyciu pędzelek. Preparat wygląda na mętny, ale na paznokciach jest bezbarwny. Ma ona za zadanie tworzyć warstwę ochronną paznokci. A także utrzymywać je w dobrej kondycji poprzez hamowanie szkodliwego działania czynników zewnętrznych. I tak też działa, dlatego często maluję paznokcie tylko tym preparatem. Chroni je, a dodatkowo dodaje ładnego blasku. Jednak równie dobrze sprawdza się też jako baza pod lakier - przedłużając jego trwałość.


Jestem zadowolona z tego produktu. Dzięki niemu lakiery nie powodują pogorszenia stanu moich paznokci. Występuje on w kilku wersjach. Ja mam Turtle, czyli dla paznokci normalnych, ale do wyboru są jeszcze: Seal (dla paznokci suchych i łamliwych), Rhino (dla paznokci miękkich) oraz Shark (dla paznokci zniszczonych).

Pojemność: 15 ml

Cena: 19 zł

Dostępność: sklep internetowy Panakota, wybrane drogerie Hebe

Skład: Butyl Acetate, Ethyl Acetate, NitroEthyl Acetate, Butyl Acetate, Nitrocellulose, Adipic Acid/Neopentyl Glycol/Trimellitic Anhydride Copolymer, Acetyl Tributyl Citrate, Isopropyl Alcohol, Etocrylene, Alumina, Trimethylpentanediyl Dibenzoate, Polyvinyl Butyral, Silica, N-Butyl Alcohol, CI77120, CI26100, CI77891.


Olejek znajduje się w małej, szklanej buteleczce. Zaopatrzona jest ona w pipetę, która wbudowana jest w nakrętkę. Łatwo i sprawnie dozuje się nią olejek. Jest to bardzo ciekawe rozwiązanie. Olejek ten stosuję do pielęgnacji skórek. Ale też nieraz wmasowuję w paznokcie i palce zaraz po użyciu zmywacza, aby nie były takie suche. Dość szybko się wchłania i nie zostawia tłustej warstwy.


Olejek ma bardzo charakterystyczny zapach. Typowy jak ten, który mają aromaty do ciast. Na początku, zaraz po rozsmarowaniu na skórze, jest on bardzo mocny. Jednak z czasem łagodnieje i robi się bardziej przyjemny dla nosa. Dość długo utrzymuje się on na skórze. Jest to dość słodki zapach. Dostępne są też inne warianty zapachowe tego produktu: pomarańczowy i cytrynowy.

Pojemność: 15 ml

Cena: 19 zł

Dostępność: sklep internetowy Panakota, wybrane drogerie Hebe

Skład: Prunus Amygdalus dulcis Oil, Parfum,  Commiphora Myrra Oil, Tocopheryl Acetate, Glyceryl Linoleate (and) Glyceryl Linolenate, Citronellol, Cinnamyl Alcohol, Geraniol, Eugenol.
Czytaj dalej »

4 stycznia 2014

Mat zawsze pod ręką, czyli słowo o bibułkach matujących

Bibułki matujące to świetny wynalazek, z którego chętnie i często korzystam. Jestem posiadaczką cery mieszanej, która jak wiadomo przetłuszcza się w strefie T. Zebranie sebum w ciągu dnia to dla mnie podstawa, aby makijaż dobrze wyglądał. Mam je zawsze przy sobie w torebce, aby użyć, gdy zajdzie taka potrzeba. Obecnie używam bibułek matujących Beauty Formulas oraz Wibo.

Mają one formę prostokątną. Najczęściej stosuję je do zbierania nadmiaru sebum. Taki pojedynczy płatek należy przyłożyć do skóry i lekko docisnąć. Nie należy pocierać skóry, aby nie uszkodzić makijażu. Matowić skórę można dowolną ilość razy w ciągu dnia. Jednak należy pamiętać, że bibułka jest wyrobem jednorazowym - zużytą należy wyrzucić. Można je stosować też do zebrania nadmiaru kremu, czy też zaraz po nałożeniu podkładu, aby lepiej wyglądał i dłużej trzymał się na twarzy.


Bibułki matujące Wibo kosztują ok 5 zł za opakowanie, w którym znajduje się ich 40 sztuk. Przypominają mi trochę papier śniadaniowy tylko, że są jakby jego cieńszą wersją. Mają różowy kolor. Do zmatowienia strefy T wystarczają mi dwie takie bibułki. Nie są one złe, bo robią to co powinny, czyli zbierają nadmiar sebum ze skóry. 


Jednak ja jakoś bardziej lubię bibułki matujące Beauty Formulas. Niby i jedne i drugie to kawałek bibułki, jednak bibułka bibułce nierówna. Te z Beauty Formulas mają nieco inną strukturę. Są delikatniejsze, mniej śliskie i mniej błyszczące. Są nieco większe i mają kolor brązowy. Nieco lepiej wchłaniają sebum. Jednak mimo to tych bibułek również muszę użyć dwie. Kosztują ok. 12 zł za 50 sztuk. 


Chciałabym jeszcze kiedyś wypróbować bibułki matujące innych firm, jak np. te Inglota. 

A Wy używałyście bibułki matujące ??
Które się u Was najlepiej sprawdziły ??
Czytaj dalej »