31 maja 2015

Zakupy kosmetyczne w maju

W maju było sporo promocji w drogeriach. Oglądałam na blogach zakupy innych osób. Trochę mnie kusiły różne kosmetyki. Jednak starałam się kierować bardziej rozsądkiem niż emocjami. Dlatego moje zakupy są minimalistyczne. Tak właściwie w tym miesiącu nabyłam tylko kilka kosmetyków. Nie kupowałam żadnych ubrań, butów, dodatków. Nic mi więcej nie było potrzeba. 

W Rossmannie zaopatrzyłam się w dwa kosmetyki do pielęgnacji włosów:
- ISANA PROFESSIONAL kuracja do włosów z olejkiem arganowym za 4,99 zł,
- Schwarzkopf Schauma Beauty Oil za 16,99 zł.


W Drogerii Natura kupiłam trochę kolorówki:
- MySecret matowy puder brązujący do twarzy i ciała za 11,99 zł,
- MySecert wodoodporny eyeliner w pisaku  za 9,99 zł.
Zaciekawił mnie też żel micelarny do demakijażu marki AA. Zawiera on w składzie olejek babassu i olejek avocado. Był na promocji i dałam za niego ok. 10 zł.


A na koniec coś co zafundował mi mąż - urządzenie do peelingu kawitacyjnego, sonoforezy i mikro-masażu. Przeglądaliśmy różne modele i zdecydowaliśmy się na ten. Głównie z powodu korzystnej ceny (129 zł), a także dlatego, że jest on bezprzewodowy. Urządzenie wraz z ładowarką przechowuje się w plastikowym pudełeczku. Używałam go już klika razy i jesteśmy zadowoleni z zakupu.


A jak tam Wasze zakupy w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

28 maja 2015

Zużycia w maju

W tym miesiącu zużyć mam mało. Od początku roku zabrałam się za zużywanie zapasów i otwartych kosmetyków, które plątały się po półkach. Na ich miejsce wprowadziłam nowe kosmetyki, które aktualnie są w trakcie używania. Dlatego zużycia będę mieć przez pewien czas mniejsze.


1. SHEFOOT złuszczająca maska do stóp - produkt, który ledwo kupiłam zaraz następnego dnia użyłam. Dlatego nie zdążył pojawić się w poście zakupowym. O stopy staram się dbać przez cały rok, ale na wiosnę wprowadziłam mocniejsze złuszczanie. Kupiłam je na promocji w Drogerii Wispol. Ich cena standardowa to 15,99 zł, a ja zapłaciłam 9,99 zł. Skarpetki te użyłam w niedzielę, a w środę zaczęła się mi już złuszczać skóra. Dosyć szybki efekt - to bardzo dobrze.

2. LIRENE kremy do stóp - jeden z nich nosi nazwę "Stop szorstkości", drugi natomiast - "Stop pękającym piętom". Gdybym miała wybrać, który z nich bardziej lubiłam używać, to trudno byłoby mi się zdecydować, ponieważ oba sprawdziły się. Ich działanie było bardzo zbliżone. Więcej na ich temat napisałam TUTAJ.


3. Olej arganowy - co jakiś czas sobie taki olej kupuję. Nie lubię go stosować do twarzy, bo zbyt długo się wchłania. Ale za to chętnie sięgam po niego do pielęgnacji włosów. Akurat zużyłam kolejne opakowanie.

4. EVELINE ARGAN + KERATIN arganowy szampon do włosów 8 w 1 - nie lubiłam go używać. Długo się z nim męczyłam, ale ostatecznie go zużyłam. Nie oczekuję od szamponu żadnych cudów. Mógłby to być zwykły szampon dobrze oczyszczający włosy i to już by mi wystarczyło. Niestety on taki nie był. Po pierwsze miał bardzo gęstą konsystencje. Ciężko go było nałożyć na włosy i potem myć. Po drugie okropnie plątał włosy, mimo że ja zawsze czeszę je przed myciem. Nie pomagało nawet użycie odżywki. Po myciu włosy wcale nie wyglądały dobrze.

5. ALVA dezodorant z kryształu Intensive - był to produkt organiczny i naturalny, posiadający certyfikat Ecocert. Od pewnego czasu zainteresowałam się takimi dezodorantami. Jesli chodzi o ten z Alvy, to było moje drugie opakowanie. Na początku byłam z niego bardzo zadowolona, sprawdzał się u mnie skutecznie. Jednak, gdy już kończyło mi się to opakowanie, to nagle przestał działać. Zaczęłam czuć się niekomfortowo. Dlatego kupiłam potem całkiem inny. Tym razem postanowiłam wypróbować Etiaxil.


6. MEDBEAUTY ampułki z kwasami owocowymi AHA oraz maska algowa - z użyciem tych kosmetyków wykonałam kilka zabiegów pielęgnacji skóry w domu. Począwszy od demakijazu, poprzez nałożenie ampułki, a na koniec maska algowa. Wszystkie te etapy opisałam TUTAJ. Jak ma się możliwość, to fajnie jest wykonywać takie zabiegi.

7. DR IRENA ERIS dwufazowy płyn do demakijażu - tego typu płynów nie używam zbyt często. Na co dzień preferuję płyny micelarne. Jak się jednak nadarza okazja, to mogę je wypróbować. Ten okazał się całkiem niezły. Jego recenzja pojawiła się TUTAJ.

A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

24 maja 2015

Ulubieńcy maja 2015r.

W maju bardzo spodobało mi się działanie dwóch kosmetyków. Może nie jest to wiele ulubieńców, ale za to będą to same perełki. Od pewnego czasu próbuję kosmetyki firmy Sylveco. Z każdym kolejnym, który używam, chcę poznawać następne z ich oferty. W obecnych ulubieńcach chciałabym Wam zaprezentować hibiskusowy tonik oraz lekki krem nagietkowy do twarzy.


Hibiskusowy tonik do twarzy przeznaczony jest do każdego rodzaju cery. Swoim działaniem ma zapewnić skórze optymalne nawilżenie, nadawać świeżość i ukojenie, a także być jednym z produktów uzupełniających demakijaż. I tak właśnie on działa. Aplikuję go na czystą skórę po przeprowadzonym demakijażu. Bardzo fajnie nawilża - po jego użyciu nie mam potrzeby, aby od razu musieć posmarować twarz kremem. Bardzo dobrze łagodzi podrażnienia - gdy mam skórę lekko zaczerwienioną na przykład po peelingu, to lubię potem użyć ten tonik. Jest mega wydajny. A to wszystko dzięki jego ciekawej konsystencji, która jest lekko żelowa. Powoduje to, że nie używam płatka kosmetycznego do jego aplikacji na skórę. Po prostu wylewam jego niewielką ilość w zagłębienie dłoni, a opuszkami palców drugiej ręki rozprowadzam go po skórze. Główne składniki w nim zawarte to: ekstrakt z hibiskusa oraz aloesu. Tonik ten ma pojemność 150 ml i kosztuje ok. 16 zł.

Skład: Woda,  Ekstrakt z hibiskusa,  Gliceryna,  Ksylitol,  Panthenol,  Ekstrakt z aloesu,  Glukozyd kokosowy,  Alkohol benzylowy,  Guma ksantanowa,  Kwas fitowy,  Kwas dehydrooctowy.



Lekki krem nagietkowy przeznaczony jest do pielęgnacji skóry łuszczącej się, skłonnej do infekcji, zaczerwienionej, podrażnionej, szorstkiej. Dlatego sprawdzi się też u osób w przypadku trądziku pospolitego, trądziku różowatego, po przebytych oparzeniach i odmrożeniach. Krem ten bardzo dobrze nawilża skórę, a także przyspiesza jej regenerację. Wszystko to dzięki składnikom aktywnym w nim zawartych: ekstraktowi z nagietka lekarskiego, kory brzozy, aloesu. A także ekstraktowi z mydlnicy lekarskiej, zawierającemu saponiny, ułatwiające wnikanie składników aktywnych w głąb skóry. Krem ma treściwą, ale lekką formułę, delikatny i przyjemny zapach. Dzięki czemu łatwo się rozprowadza po skórze i szybko się wchłania. Nadaje się także do stosowania pod makijaż. Krem znajduje się w higienicznym opakowaniu z pompką. Jego pojemność to 50 ml, kosztuje ok. 29 zł. 

Skład: Woda,  Olej z pestek winogron,  Olej sojowy,  Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate,  Masło karite (Shea),  Stearynian glicerolu,  Olej arganowy,  Olej jojoba,  Kwas stearynowy,  Alkohol cetylostearylowy,  Alkohol benzylowy,  Betulina,  Witamina E,  Ekstrakt z aloesu,  Alantoina,  Guma ksantanowa,  Kwas dehydrooctowy,  Ekstrakt z nagietka lekarskiego,  Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej,  Lupeol,  Kwas oleanolowy,  Kwas betulinowy. 

 Używaliście któryś z tych kosmetyków ???
Czytaj dalej »

20 maja 2015

MARION - pianka do mycia twarzy

Piankę tą kupiłam przypadkowo. Skończyła mi się pianka z Pharmacerisu i  chciałam wypróbować jakąś inną. Udałam się do drogerii Sekrety Urody - tam poprosiłam panią ekspedientkę, aby pokazała mi dostępne pianki do mycia twarzy. Zaciekawiła mnie akurat ta firmy Marion. Wpisuje się ona w mój typ skóry, ponieważ przeznaczona jest do cery normalnej i mieszanej (ja mam mieszaną). Dodatkowo była bardzo tania - za 165 ml zapłaciłam 8,90 zł


Pierwsze wrażenia z używania tej pianki mam bardzo pozytywne. Ma bardzo przyjemną konsystencje. Dlatego lubię stosować pianki do mycia twarzy. W dotyku ze skórą daje uczucie takiej miękkości. Do tego dobrze się rozprowadza na skórze, a potem łatwo spłukuje. Podoba mi się jej zapach, bo jest przyjemny i delikatny. Nie podrażnia skóry. Nie pozostaje po niej też uczucie ściągnięcia. Nie używam jej do zmywania  makijażu, bo jest za bardzo delikatna na to. Stosuję ją do oczyszczania twarzy rano z sebum nagromadzonego po nocy. A także czasem w ciągu dnia, gdy potrzebuję odświeżyć twarz. Jest bardzo wydajna. Używam ją od lutego, a przez ten czas bardzo mało ubyło jej w opakowaniu.


W opisie jej działania producent trochę pofantazjował. Jest to produkt do delikatnego oczyszczania skóry. Dlatego nie rozumiem skąd się tam znalazła informacja, że pianka ta wygładza skórę i złuszcza martwy naskórek. Takie zadanie ma spełniać na przykład peeling czy kwasy owocowe. Jak taka pianka ma to robić - nie wiem. Ja tego na sobie nie zaobserwowałam. Dodatkowo zaciekawił mnie jeden z jej składników. A mianowicie ekstrakt z piany morskiej - ciekawe jak się go pozyskuje? Poza tym pierwszy raz o czymś takim słyszę. Pozostałe składniki zawarte w tej piance są już mi znane: ekstrakt z kawioru, prowitamina B5, gliceryna, allantoina czy też pantenol.


Po około miesiącu używania tej pianki zaczęły się problemy z dozownikiem. Pianka dozuje się dobrze, ale pompka po wciśnięciu pozostaje już w tej pozycji. Trzeba ją kilka razy docisnąć, aby w końcu odskoczyła. Jest to nieco upierdliwe, bo dopóki nie odskoczy, to nie da się zawartości ponownie wydobyć z opakowania. Produkty firmy Marion są słabo dostępne, a pianka ta chyba została już wycofana ze sprzedaży, bo nie znalazłam jej na stronie producenta. Jeśli miałabym podsumować tą piankę to mogę stwierdzić, że jest to dobry i delikatny produkt, który nie zaszkodził mojej skórze. Nie ma też niestety na nią żadnego dodatkowego pozytywnego wpływu poza oczyszczaniem.

Skład: Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Coco Glucoside, Laurerth-7 Citrate, Glycerin, Methyl Propanediol, Polyquaternium-7, Triethanolamine, Coceth-7 (and) PPG-1-PEG-9 Lauryl Glycol Ether (and) PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Citric Acid, Propylene Glycol (and) Caviar Extract, Sepiolite Extract, Panthenol, Allantoin, Tetrasodium EDTA, Benzyl Alcohol (and) Methylchloroisothiazolinne (and) Methylisothiazolinone, Parfum, CI 422090.

Stosujecie produkty w formie pianki do mycia twarzy ???
Czytaj dalej »

17 maja 2015

DOUGLAS - spotkanie i prezentacja nowości (dużo zdjęć)

Ostatnio nagromadziło mi się sporo zajęć, z tego powodu mam mniej czasu na blogowanie. Dlatego też długo zbierałam się do opisania spotkania w biurze Douglas, w którym miałam okazję uczestniczyć. Odbyło się ono 8 maja w Rzeszowie. Brało w nim udział kilka blogerek, a o kosmetykach opowiadały nam przedstawicielki marki Douglas. Na spotkanie zostałam zaproszona przez Anię z bloga Balbina Ogryzek. Bardzo chętnie wzięłam w nim udział.




Na początku pani Natalia (Regionalny Ekspert ds. Pielęgnacji) przedstawiła nam jedną z marek partnerskich Douglas - szwajcarską firmę ARTEMIS. Marka ta opatrzona jest "szwajcarskim krzyżem" co oznacza, że kosmetyki te w 100% opracowane i wyprodukowane są w Szwajcarii. Charakteryzuje je brak parabenów, olejów parafinowych, substancji zapachowych. Zawierają górską szwajcarską wodę źródlaną, wyciągi z naturalnych olejków oraz mają hipoalergiczne formuły. Główne składniki w nich zawarte to szarotka alpejska, lilia wodna i glukan (aminokwas pozyskiwany z owsa). 


Pani Natalia dawała nam te kosmetyki po kolei do "pomacania". Mnie najbardziej zaciekawiły kapsułki Wrinkle Lift Capsule, które mają w składzie mnóstwo odżywczych składników. Niestety trudno je kupić, ponieważ ledwo się pojawiają w sklepie, to się zaraz rozchodzą.


Następnie pani Natalia przeszła do pielęgnacyjnej marki własnej Douglas, czyli Douglas Home Spa. Wcześniej nie zrwacałam na te kosmetyki uwagi. Okazuje się jednak, że są bardzo ciekawe. W ofercie jest kilka linii zapachowych: 
- Harmony of Ayurveda - zapach kwiatowy-orientalny-zmysłowy z nutą: pomarańczy, brzoskwini, mango, nasion kakaowca.
- Spirit of Asia - zapach kwiatowy-cytrusowy-delikatnie świeży z nutą: zielonej herbaty, cytryny, jaśminu.
- Beauty of Hawaii - zapach kwiatowy-owocowy-pachnący latem z nutą: grapefruita, gorzkiej pomarańczy, mięty.
W skład kazdej linii wchpdzą kremy, balsamy, olejki do ciała, żele i pianki pod prysznic.


Miałam też okazje przyjrzeć się z słynnym szczoteczkom do czyszczenia twarzy Foreo oraz Philips Visa Pure. Najbardziej zaciekawiła mnie Foreo w wersji mini. 


Druga cześć dotyczyła kolorówki - Douglas Make-up. Opowiadała nam o nich pani Kinga (makijażysta regionalny marki). Kosmetyki te to nowość w ofercie marki. Ich oferta jest bardzo szeroka - jest w czym wybierać. Po kolei oglądałyśmy wszystkie te nowości.


Mnie bardzo zaciekawiło kilka z nich. Na początku fluid: Fluide Veloirs Supreme 12h Foundation. Ma on kremową konsystencje, daje w miarę dobre krycie, a przy tym jest bardzo lekki. Pierwsze wrażenie zrobił na mnie bardzo pozytywne.


Kolejny produkt to Aquarelle Powder, czyli połączenie pudru w trzech różnych tonacjach, które można stosować oddzielnie lub ze sobą mieszać. Tym ciemniejszym można zrobić cieniowanie twarzy, a dwoma jaśniejszymi rozświetlić skórę. Dodatkowo bardzo uroczo się on prezentuje. 


Uwagę wszystkich przykuły dość dziwnie wyglądające róże do policzków - Cream Blush. Ich opakowania mają bardzo futurystyczny wygląd. Ma to umożliwić precyzyjniejsze i łatwiejsze nakładanie. Mają kremową konsystencje. Można stosować je jako róż, ale także na usta jako pomadkę.


Na koniec miałyśmy możliwość dowiedzieć się więcej na temat innowacyjnej metody doboru podkładu - Douglas Color Expert. Usługa ta pozwala określić odcień naszej skóry oraz dobrać odpowiedni podkład. Dzięki mobilnemu urządzeniu pomiarowemu w kilka minut zostaje wygenerowany Color Code. Działa to bardzo prosto. Robi się trzy pomiary: na czole, policzku i szyi. Mój kod to W303. Urządzenie skonfigurowane jest z tabletem, który po wpisaniu kodu pokazuje dostępne w danej perfumerii produkty, które będą dla nas odpowiednie. Można też ściągnąć aplikację na telefon i sprawdzać dostępność kosmetyków online. Usługa ta jest darmowa.


Cały ten wieczór spędziłam bardzo miło w świetnym towarzystwie i atmosferze. Otrzymałyśmy też mały upominek ze spotkania.


Mieliście okazje używać kosmetyków marki własnej Douglas ???
Co o ich sądzicie ???
Czytaj dalej »

6 maja 2015

Pielęgnacja twarzy z kwasami AHA i maską algową

Od pewnego czasu uczę się robić maski algowe. Dlatego w moich ostatnich zakupach kosmetycznych pojawiła się miseczka i szpatułka do tego rodzaju masek. Otrzymałam też ofertę od przedstawicielki marki medbeauty, aby przetestować dwa kosmetyki z ich oferty:
- maskę algową nawilżającą: Chitosan Modeling Algae
Produkty, te służą do wykonywania zabiegów w gabinetach kosmetycznych. Ale można też kupić mniejsze pojemności na własny użytek. Chciałabym przedstawić Wam jak wyglądała pielęgnacja twarzy, którą przeprowadziłam w domu. Otrzymane ampułki wystarczyły mi na dwa użycia, a saszetki z maską algową na cztery.


Najpierw należy wykonać demakijaż, aby usunąć kolorowe kosmetyki (jeśli był wykonany makijaż) i inne zanieczyszczenia z twarzy. Następnie nanieść zawartość ampułki na skórę i przez chwilę delikatnie masować. Po upływie 2-5 minut zmyć dokładnie wodą. 

Efekty:
Ampułka z kwasami owocowymi ma za zadanie delikatnie złuścić naskórek, odświeżyć, nawilżyć, usuwać przebarwienia i rozjaśniać skórę. Przeznaczona jest do każdego rodzaju skóry, szczególnie dla skóry suchej i skłonnej do powstawania przebarwień.  

Przeciwwskazania do jej zastosowania to m.in. uczulenie na preparaty zawierające kwasy AHA, rozszerzone i popękane naczynka, stany zapalne skóry, łuszczyca. Nie aplikować na skórę, na której są skaleczenia oraz małe ranki, ponieważ będzie to bardzo piekło. 

Główne składniki zastosowane w tej ampułce to kwasy AHA (kwas mlekowy 8,5% oraz kwas cytrynowy 4% o pH około 3).


W gabinetach kosmetycznych stosuje się te ampułki:
* po/lub przed zabiegiem mikrodermabrazji
* do zabiegów pielęgnacyjnych:
- przed aplikacją masek algowych, biocelulozowych, shakerowych, hydrożelowych
- przed masażem twarzy, szyi i dekoltu
* jako delikatny peeling przed zabiegami pielęgnacyjnymi

INCI: Aqua, Glycerin, Lactic Acid, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Polysorbate 80, Parfum, CI 19140

Pojemność: 3 ml

Cena: 8,90 zł


Teraz można nałożyć maskę algową. Przygotowuje się ją w ten sposób, że około 15-30g (około 50 ml) preparatu wymieszać z 3-4 miarkami wody (miarka to 20 ml) w temperaturze pokojowej lub z aktywatorem do alg, do uzyskania gładkiej, jednolitej masy. Następnie nałożyć na całą twarz wraz z powiekami i ustami, pozostawiając wolne otwory nosowe. Po upływie 15-20 minut zdjąć maskę w całości. Na koniec zaaplikować odpowiedni tonik i krem pielęgnacyjny. Użycie toniku jest ważne, aby przywrócić skórze właściwy poziom pH. Kwasy obniżą go do około 3 pH, a skóra powinna powrócić do 5,5 pH.


Z nałożoną maska algową będziemy wyglądać tak jak ta pani  na zdjeciu. Jednak przyrządzić ją i nałożyć nie jest tak prosto. Po zmieszaniu proszku z wodą mikstura ta zaczyna zaraz zastygać. Trzeba ją szybko wymieszać i od razu nakładać na twarz. Jako że maskę nakładałam sobie sama, to ominęłam okolice oczu, bo potem miałabym problem, aby ją ściągnąć. Także osobom, które mają klaustrofobię nie nakłada się maski na oczy, bo będzie im ciężko wyleżeć te 20 minut. Pierwsze maski algowe, które robiłam zupełnie mi nie wyszły. Nakładałam je zbyt wolno i przed zaschnięciem zdołałam nałożyć tylko na pół twarzy. Na resztę twarzy i szyję musiałam dorobić kolejną porcję. Aktualnie wychodzą mi już całkiem nieźle. Dlatego najlepiej udać się do kosmetyczki, aby mieć dobrze wykonaną maskę algową. Samemu w domu można jej dużo zmarnować. Ale za to maskę taką bardzo fajnie się ściąga. Odchodzi w postaci wielkiego płatu, potem tylko trzeba domyć pozostałe resztki, które mogą osadzić się na skórze lub włosach.


 Główne składniki zawarte w masce Chitosan Medeling Algae:
- ziemia okrzemkowa (Diatomaceous Earth) - powstaje z pancerzyków obumarłych jednokomórkowych mikroalg (okrzemek). Dostarcza krzem o wysokim stopniu przyswajalności, który przeciwdziała wiotczeniu skóry, przyspiesza proces gojenia, zmniejsza przepuszczalność naczyń krwionośnych. W połączeniu z wodą daje reakcję cieplną, dzięki temu pod maską wytwarza się odpowiedni mikroklimat, zwiększający przenikalność pozostałych aktywnych składników.
- alginat - otrzymywany z alg morskich (głównie alg brązowych), posiada właściwości nawilżające i ochronne.
- chitosan - zmiękcza i wygładza, działa nawilżająco (tworzy na powierzchni naskórka hydrofilowy film, zatrzymujący wodę).

Efekty po zastosowaniu maski algowej:
- optymalne nawilżenie
- poprawa kondycji skóry
- wyciszenie skóry podrażnionej
- przywrócenie odpowiedniej elastycznosci i i sprężystości skórze

INCI: Diatomaceous Earth (Sodium Diatomeae), Calcium Sulfate, Algin, Tetrasodium Pyrophosphate, Chitosan, Magnesium Oxide.

Pojemność: 36 g (100 ml)

Cena: 11,99 zł


Dostępność:
- kosmetyki przeznaczone do gabinetów kosmetycznych na stronie: sklep.imagecentrum.pl
- mniejsze pojemności dla detalistów na stronie: detal.imagecentrum.pl

Byliście kiedyś na zabiegu z maską algową ???
Czytaj dalej »

3 maja 2015

BonyGirls - zestaw 12 błyszczyków

Born Pretty Store znów zaproponowało mi czy chciałabym przetestować kilka nowych produktów z ich oferty. Zaciekawiła mnie paleta 12 błyszczyków.


Przychodzą one zapakowane w plastikowe pudełko. Jest przezroczyste od wierzchu, więc doskonale widać zawartość. Każdy błyszczyk ma w nim miejsce w swojej przegródce. Dzięki temu znajdują się one w określonym miejscu, a nie porozrzucane luzem. Podoba mi się takie rozwiązanie, dlatego błyszczyki cały czas w nim trzymam.


W palecie tej znajdują się kolory od bardzo jasnych do ciemnych róży, a także kilka pojedynczych odcieni, jak czerwony, pomarańczowy, fioletowy. W większości odcienie te podobają mi się, ponieważ wpisują się w kolorystykę, którą lubię. Jedynie te najciemniejsze tylko próbowałam, ale nie używam, bo źle się czuję w takich kolorach na ustach. A jeśli chodzi o pomarańczowy, to nie używam go samego, bo to nie moja kolorystyka. Fajnie za to sprawdza się do mieszania z jasnym różowym. Powstaje wtedy ciekawy odcień różowo-pomarańczowy. Mój ulubiony błyszczyk z tej palety to numer 4. Po niego najczęściej sięgam. Odcienie numer 2, 5 oraz 8 są do siebie bardzo zbliżone. Są prawie identyczne, niewiele się od siebie różnią.

Błyszczyki są bardzo malutkie. Znajdują się w plastikowych opakowaniach z wygodnym aplikatorem. Nie jest nigdzie napisane ile mają pojemności. Ale to będzie około 2-3 ml. Natomiast cała taka paleta waży 210 g.


Jeśli chodzi o ich jakość, to jestem nimi bardzo pozytywnie zaskoczona. Dają na ustach mocny i intensywny kolor. Nie są to błyszczyki z rodzaju, że zostawiają tylko delikatną poświatę. Nie posiadają w sobie żadnych drobinek. Tworzą na ustach taką błyszczącą taflę. Mi ten efekt bardzo się podoba. Żaden z nich nie jest matowy. Ich trwałość nie jest jakaś powalająca - taka standardowa jak na błyszczyki. Gdy nic nie jem, ani nie piję, to wytrzymują na ustach do 3 godzin. Dobre w nich jest to, że równomiernie się ścierają. Nie zostają po nich resztki, np w kącikach ust.


Cena: $18.86

Dostępność: w sklepie Born Pretty Store

Kod rabatowy na zakupy: DTG10

Co sądzicie o takiej palecie błyszczyków ???
Który kolor Wam się najbardziej podoba ???
Czytaj dalej »