24 lutego 2019

3 RAZY NIE #11 - czyli kosmetyki, które mnie rozczarowały

Ostatni tego typu post pojawił się na blogu w zeszłym roku w listopadzie. Teraz mamy luty, a ja mam kolejne kosmetyki, które mnie rozczarowały swoim działaniem. Przeważnie powracam do moich sprawdzonych pewników. Jednak ostatnio chciałam wypróbować trochę nowych kosmetyków. Znalazłam wśród nich kilka świetnych perełek, jednak na razie zacznę od rozczarowań.


ORIFLAME - COLOURBOX FAT LASH MASCARA

Mam tą maskarę w kolorze czarnym. Producent podaje, że należy do kategorii pogrubiających. Kupiłam ją, ponieważ wcześniejszy tusz z Oriflame, który miałam był świetny - a  mianowicie: The One Volume Blast. Tamten był w fioletowym opakowaniu, ale mają one ze sobą też trochę wspólnego. Oba mają silikonowe szczoteczki, a także są tej samej firmy, dlatego spodziewałam się uzyskać podobne rezultaty. Niestety bardzo się rozczarowałam. 


Tusz Colourbox Fat Lash jest po prostu kiepski. Ma zbyt rzadką formułę. Myślałam sobie, że potrzeba mu trochę czasu i zgęstnieje. Używam go już dwa miesiące i dalej jest taki sam. Jedna jego warstwa to za mało, bo rzęsy są słabo pomalowane. Niestety dołożenie drugiej warstwy nie pomaga, bo rzęsy robią się posklejane. Dodatkowo długo wysycha przez co często brudzę sobie nim powieki i psuję zrobiony makijaż.


Nie lubię go używać i Wam go nie polecam. Na szczęście nie kosztował mnie zbyt drogo. W styczniowym katalogu był na promocji za ok. 5 zł. Jego standardowa cena to 24,90 zł.


BE BEAUTY - ŁAGODZĄCY PŁYN MICELARNY DO DEMAKIJAŻU TWARZY I OCZU

Nie lubię płynów micelarnych marki Be Beauty. Naczytałam się wiele pozytywnych opinii o tych produktach, przez co kusi mnie co jakiś czas po nie sięgać. Jednak zawsze jestem rozczarowana ich działaniem. Próbowałam ich używać już od 2013 roku. Wtedy miały inne opakowanie. Skład też się nieco zmienił (klik). Jednak wciąż tak samo jestem niezadowolona z tego jak słabo radzą sobie z demakijażem. A właściwie sobie z tym całkowicie nie radzą. Skoro go kupiłam, to staram się zużyć, jednak jako tonik. 


Skład INCI: Aqua, Poloxamer 184, Disodium Cocoamphodiacetate, Propylene Glycol, Polysorbate 20, Sodium Hyaluronate, Viola Odorata Flower Extract, Jasminum Officinale Flower Extract, Sodium Chloride, Disodium EDTA, Sodium Citrate, Citric Acid, Parfum, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol.


L'BIOTICA BIOVAX - REGENERUJĄCY SZAMPON MICELARNY

Lubię tą markę kosmetyczną, jednak do tej pory kupowałam głównie ich maski do włosów. Chciałam wypróbować również i szampon. Zdecydowałam się na wersję do włosów suchych i zniszczonych.


Co prawda skutecznie oczyszcza skórę głowy. Jednak dla włosów nie jest taki fajny. Po umyciu są szorstkie, przez co bardzo się plączą podczas spłukiwania szamponu. Nawet jak używam po nim maskę, to są problemy z rozczesywaniem włosów. Więcej po niego nie sięgnę, a i Was ostrzegam przed tym szamponem. Czytałam jego opinie na wizaz.pl - było tam sporo osób, które miały z nim dokładnie tak samo jak ja.

A Wy mieliście któryś z tych kosmetyków? 
Co się u Was ostatnio  nie sprawdziło?
Czytaj dalej »

17 lutego 2019

ANWEN - kosmetyki do pielęgnacji włosów

Bloga Anwen czytałam prawie od samego początku jego powstania. Bardzo ucieszyłam się, gdy wprowadziła własne kosmetyki do pielęgnacji włosów. Zrobiło się o nich bardzo głośno w blogosferze, jednak ja poczekałam trochę z zakupem "anwenówek". Dopiero końcem zeszłego roku kupiłam pierwszy produkt. Na początek skusiłam się na maskę do włosów. Jej działanie spodobało mi się tak bardzo, że potem zaopatrzyłam się w kilka kolejnych produktów.


MASKA WINOGRONA I KREATYNA do włosów średnioporowatych

Od tej maski wszystko się zaczęło. Czytanie bloga Anven wniosło wiele pozytywnych zmian w moim podejściu do pielęgnacji włosów. Zaciekawiło mnie dostosowanie pielęgnacji do porowatości włosów. Z przeprowadzonych przeze mnie obserwacji wynika, że moje włosy są średnio porowate w kierunku do nisko porowatych, dlatego skusiłam się właśnie na tę maskę. To był strzał w dziesiątkę. Maska świetnie dociąża włosy, jednocześnie ich nie przeciążając. A także wygładza, sprawia, że mają więcej blasku i ładnie się układają. Stosuję ją raz na tydzień, a nawet i rzadziej. Użyta co dwa tygodnie również świetnie się sprawdza. Nie stosuje ją częściej, ponieważ można nią przeproteinować włosy. Jest to drugie opakowanie maski, które używam - zapewne nie ostatnie.


 SKŁAD INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Behentrimonium Chloride, Glycerin, Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Silk, Maris Sal, Silica, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Panthenol, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene.


NAWILŻAJĄCY BEZ odżywka do włosów o różnej porowatości 

Uwielbiam zapach bzu. Powoli zbliża się wiosna i już nie mogę się doczekać kiedy zacznie kwitnąć. Na razie jednak mogę delektować się tym zapachem dzięki odżywce do włosów. W opakowaniu jest on dość mocny, ale na włosach staje się słabszy. Co jest dobre, bo potem nie "gryzie się" z perfumami. Odżywkę stosuję na różne sposoby. Najczęściej jako podkład pod olejowanie, ale zdarza mi się używać jej też na sam koniec mycia włosów. Jej skład opiera się przede wszystkim na humektantach, czyli substancjach nawilżających. Moje włosy są po użyciu tej odżywki są miękkie, sprężyste, sypkie i nawilżone.


Skład INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Starch Hydroxypropyltrimonium Chloride, Solanum Tuberosum (Potato) Starch, Allium Cepa Extract, Saccharide Isomerate, Hydroxypropyltrimonium Hyaluronate, Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Leaf Juice Powder, Cetrimonium Chloride, Glycerin, Urea, Polysorbate 80, Hydroxypropyl Guar, Citric Acid, Sodium Citrate, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Caprylyl Glycol, Parfum, Amyl Cinnamal, Cinnamyl Alcohol, Hydroxycitronellal.


OLEJ MANGO do włosów średnioporowatych

Z innych kosmetyków Anven, które mam jestem bardzo zadowolona. Jednak z tym olejem moje włosy się nie polubiły, mimo że wybrałam wersję do włosów średnioporowatych. Stosowałam go na dwa sposoby i za każdym razem efekty były niezbyt dobre. Po pierwsze na suche lub wilgotne włosy, na  minimum 30 minut, a następnie zmywałam szamponem. Potem maska lub odżywka. Niestety efekt był taki, że moje włosy wyglądały jakbym miała "bad hair day". Za każdym razem, gdy używałam ten olej włosy były spuszone, strączkowały się i nie układały ładnie. Można też nałożyć kilka kropli na końcówki umytych włosów. Niestety u mnie wygląda to tak, jakby olej nie chciał się wchłaniać, nawet jak zaaplikowałam bardzo niewielkie jego ilości. Powoduje to efekt przetłuszczonych włosów. Zużyłam go połowę i na razie stoi na półce, bo nie wiem co z nim dalej zrobić.

 
Skład INCI: Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Prunus Domestica (Plum) Seed Oil, Camellia Kissi Seed Oil, Parfum, Tocopheryl Acetate, Hexyl Cinnamal, Linalool, Geraniol, Alpha Isomethyl Ionone, Limonene, Citral.


MINT IT UP szampon peelingujący

To jest pierwszy szampon z peelingiem, który używam. Musze przyznać, że do tej pory bałam się tego typu produktów. Mam włosy średniej długości - takie do ramion. Miałam obawy czy te drobinki peelingu da się wypłukać, aby nie zostały we włosach. Używałam ten szampon już kilka razy i jestem pozytywnie zaskoczona, że nie ma z nim większych problemów. Dobrze się pieni, skutecznie oczyszcza skórę głowy, a przy tym drobinki peelingu łatwo się wypłukują. Szampon zawiera też w składzie dodatek enzymu, który pomaga usunąć nadmiar zrogowaciałego naskórka. Zalecane jest, aby stosować go raz na tydzień, jednak ja sięgam po niego tak co półtora - dwa tygodnie. Jedynie przeszkadza mi w nim to, że włosy po jego użyciu są lekko szorstkie. Ale po zastosowaniu odżywki wszystko wraca do normy i nie ma problemów z ich rozczesaniem.


Skład INCI: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Urea, Prunus Armeniaca (Apricot) Seed Powder, Acrylates Copolymer, Propanediol, Polysorbate 20, Dipotassium Glycyrrhizate, Bacillus Ferment, Glycerin, Propylene Glycol, Cetrimonium Chloride, Polyquaternium-10, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Oil, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Parfum.

Mieliście już jakieś kosmetyki spośród oferty "Anwenówek"?
Co o nich myślicie?
Czytaj dalej »

10 lutego 2019

LAB THERAPY - nowa linia kosmetyków LIRENE

Wśród nowości w ofercie marki Lirene możemy znaleźć serię kosmetyków LAB THERAPY. Producent podaje, że jest to "linia zawierająca wysokie stężenia kompleksów aktywnych inspirowanych profesjonalnymi zabiegami w gabinetach kosmetycznych. Odpowiada za specyficzne potrzeby różnych typów cery i zawiera profesjonalne składniki aktywne:
- nawilżenie: kwas szikimowy,
- rewitalizacja: kwas rozmarynowy,
- odżywienie: kwas bursztynowy,
- anti-aging: ultrafiller".


W skład tej linii wchodzi sporo różnego rodzaju kremów. Dostępne jest też serum, maska do twarzy oraz krem pod oczy. Kupicie je w cenach wahających się między 30 a 65 zł. Byłam bardzo ciekawa tej serii kosmetyków. Ich opakowania prezentują się bardzo elegancko i profesjonalnie. Jednak wiadomo, że najważniejszy jest skład. Tak się złożyło, że otrzymałam do przetestowania dwa produkty z linii Lab Therapy, a mianowicie: Serum spektakularnie odmładzające oraz Miodową maskę do masażu twarzy. Przy analizie składu zwróćcie uwagę na pogrubione składniki, ponieważ to te, których według producenta ma być wysokie stężenie.

SERUM SPEKTAKULARNIE ODMŁADZAJĄCE z Ultrafillerem i FastLift Complex - NA NOC


Serum ma bardzo lekką, płynną konsystencję o nieco białym zabarwieniu. Wchłania się błyskawicznie. Właściwie już w trakcie aplikacji na skórę. Nie waży się, ani nie roluje. Przeznaczone jest do stosowania wieczorem na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu. Następnie pielęgnację należy dopełnić kremem. Oczywiście producent zaleca któryś z kremów z linii Lab Therapy. Ja żadnego nie mam, więc stosuję krem nawilżający innej marki. 


Zaraz po aplikacji skóra jest napięta i wygładzona. Jednak nie zaobserwowałam, aby to serum jakoś wpływało na polepszenie jej stanu. Stosuję je regularnie już przez miesiąc. Jest to czas po upływie którego spodziewałam się zaobserwować pierwsze efekty jego działania. Niestety moja skóra na razie nie wygląda na młodszą o 13 lat (serio podana jest taka opcja w widocznych rezultatach). Zużyję je pewnie do końca. Niestety nie wiem na ile mi wystarczy, ponieważ nie widać zawartości opakowania, a dodatkowo jest ono ciężkie już samo z siebie, więc trudno wyczuć czy serum się już kończy. Ale jeżeli wystarczy mi na kolejny miesiąc, to może siebie nie poznam tak odmłodnieję?


Przejdźmy teraz do składników aktywnych w nim zawartych:

ULTRAFILLER - to unikalny składnik stosowany w zabiegach estetycznych. Mikronizowany pod kontrolą laserów optycznych, wypełnia i koryguje zmarszczki oraz długofalowo pobudza skórę do produkcji kolagenu, sprzyjając jej głębokiej odbudowie,

FastLift Complex - bogaty w aminokwasy kompleks napinający, tworzy na powierzchni skóry wielowymiarowa mikro-sieć, dając natychmiastowo efekt liftingu. stymuluje produkcję naturalnego kolagenu,

PROTEINY ZE SŁODKICH MIGDAŁÓW - działanie wygładzająco-odżywcze,

EKSTRAKT Z BRĄZOWYCH ALG - zapobiega neurostarzeniu skóry.


SKŁAD INCI: Aqua (Water), Propanediol, Butylene Glycol, Hydroxypropyl Methylcellulose, PEG-10 Olive Glycerides, Pullulan, Sodium Polyacrylate, Dimethicone, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Isohexadecane, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Triisostearin, Cyclopentasiloxane, Trideceth-6, Hydrolyzed Algin, Polysorbate 80, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Porphyridium Cruentum Extract, Glyceryl Behenate, Glyceryl Stearate Citrate, Sorbitan Oleate, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Ethylhexylglycerin, Polycaprolactone, Methylparaben, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Limonene, Benzyl Salicylate, Linalool.

Skład długi, ale sprawdźmy czy imponujący. Nie umiem zlokalizować, które z tych składników to Ultrafiller oraz FastLift Complex. Za to rzuciły mi się w oczy te wyróżnione na czerwono: pochodna ropy, PEGi, patraben. Ekstrakt ze słodkich migdałów jest na dziesiątym miejscu w składzie. A za nim jeszcze kilka ekstraktów i olejów: olej makadamia, olej ze słodkich migdałów, ekstrakt z brązowych alg.

MIODOWA MASKA DO MASAŻU TWARZY z kwasem cytrynowym i Linoleique Exclusive - NA DZIEŃ i NA NOC

Maska ma postać gęstego, bezbarwnego żelu opalizującego na złoty kolor. Wygląda to bardzo ładnie. Zapach ma bardzo delikatny, mało wyczuwalny, ale przyjemny dla nosa. Aplikuje się ją na oczyszczoną i osuszoną skórę twarzy. Można tak pozostawić, ale producent zaleca, aby wykonać 3 minutowy masaż zgodnie z załączoną instrukcją. Dzięki masażowi składniki aktywne będą się lepiej wchłaniać. Następnie pozostawiamy maskę na 5-10 minut i spłukujemy wodą. 


Przy pierwszym użyciu tej maski trochę się przestraszyłam, ponieważ jest bardzo gęsta - taka jakby oleista. Martwiłam się, jak ona zmyje się z twarzy. Jednak nie ma z tym najmniejszego problemu. Przy kontakcie z wodą zaczyna emulgować i zmywa się błyskawicznie. Pozostawia skórę nawilżoną, jednak dla mnie nie jest to wystarczające i nie obejdzie się bez kremu.

Składniki aktywne w niej zawarte to:

EKSTRAKT Z MIODU - działa łagodząco i zmiękczająco na skórę,

KWAS CYTRYNOWY - wykazuje działanie antyoksydacyjne i rozświetlające, zapobiegając starzeniu się skóry,

KOMPLEKS LINOLEIQUE EXCLUSIVE - głęboko odżywia i regeneruje zwiotczałą skórę, dzięki czemu ma nabierać sprężystości i zdrowego kolorytu.


SKŁAD INCI: Glycine Soya (Soybean) Oil, Glycerin, Isopropyl Myristate, Polyglyceryl-10 Myristate, Aqua (Water), Parfum (Fragrance), Synthetic Fluorphlogopite, PEG-8, Mel (Honey Extract), Citric Acid, Tocopherol, Ascrobyl Palmitate, Tin Oxide, Ascrobic Acid, Benzyl Alcohol, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, CI 77891 (Titanium Dioxide)

Od razu rzuca się w oczy to, że skład jest krótki, a do tego jego początek zapowiada się dobrze. Jednak na szóstym miejscu znajdują się substancje zapachowe (Parfum). Składniki aktywne, wymienione przez producenta jako te, których mają być wysokie stężenia, znajdują się po nich. Oznaczać to może dwie rzeczy. Albo kosmetyk zawiera bardzo dużo sztucznych zapachów. Albo zapachu jest niewiele, a co za tym idzie również i składników aktywnych. Potem mamy syntetyczną mikę (ciekawe dlaczego nie naturalną?) oraz PEG-8. Nazwa tej maski wskazuje, że ma być ona miodowa, a miód w składzie znajduje się dopiero na 9 miejscu. Jest tutaj też witamina C w trzech postaciach: Citric Acid, Ascorbyl Patmitate oraz Ascorbic Acid.


Jak widzicie nie jest źle jak na kosmetyki drogeryjne. Jednak spodziewałam się po nich czegoś więcej.
Mieliście kosmetyki z linii Lab Therapy marki Lirene?
Co o nich sądzicie?
Czytaj dalej »

3 lutego 2019

BIELENDA TOTAL LOOK MAKE-UP NUDE MIST - utrwalacz makijażu

Obecnie nie wyobrażam sobie makijażu bez zastosowania mgiełki utrwalającej. Te, które używałam świetnie się u mnie sprawdzały. Bardzo lubiłam INGLOT Make-up Fixer oraz GOLDEN ROSE Make-up Fixing Spray. Nie tylko utrwalały makijaż, ale również niwelowały efekt pudrowości z twarzy. Jednak lubię też testować inne tego typu produkty. Do tej pory wydawało mi się, że każdy utrwalacz makijażu powinien zadziałać, więc mogę je dowolnie zmieniać. Aż do teraz - trafiłam na pierwszy, z którego działania nie jestem zadowolona. Jak się zapewne już domyślacie jest to Bielenda Total Look Make-up Nude Mist


Lubie kosmetyki z Bielendy - nie raz kupowałam ich kremy, maseczki czy serum. Dlatego, gdy zobaczyłam, że mają w ofercie również mgiełkę utrwalającą makijaż, to postanowiłam wypróbować ten produkt. Już od początku jej używania stwierdziłam, że coś z jej działaniem jest nie tak. Stosowałam ją z różnymi podkładami oraz pudrami, ale rezultaty wciąż były średnie. Niestety nie niweluje efektu pudrowości z twarzy. A ja lubię, gdy makijaż jest ładnie scalony. Występują również problemy z dozownikiem tej mgiełki - rozpyla ją plamami, a nie równomiernie. Trochę drażniący jest jej dość mocny zapach. Słabo też utrwala makijaż. Zauważyłam to na przykładzie podkładu Estee Lauder Double Wear. Bardzo go lubię i do tej pory przy stosowaniu go z innymi mgiełkami utrwalającymi uzyskiwałam fajny efekt. Z utrwalaczem Bielendy ten podkład ściera się szybciej z twarzy.


Po rozpyleniu na twarz mgiełka wysycha bardzo szybko - co jest na plus. Jest też bardzo wydajna. Opakowanie pojemności 75 ml przy codziennym używaniu przez dwa miesiące zostało zużyte tylko w 1/3. Niestety dopiero po zakupie sprawdziłam jej skład. Nie jestem z niego zbyt zadowolona, ponieważ występuje w nim alkohol na drugim miejscu.


SKŁAD INCI: Aqua, Alcohol Denat., PVP, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Friut Extract, Betaine, Sodium Polystyrene Sulfonate, Propylene Glycol, Rosa Damascena Flower Water, Citric Acid, Gluconolactone, Calcium Gluconate, Polysorbate 20, Deceth-7, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, PPG-26-Buteth-26, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool.

 Mieliście ten utrwalacz makijażu z Bielendy? 
Co o nim sądzicie?
Czytaj dalej »