29 maja 2016

Zużycia w maju 2016 r.


1. OCEANIA żel pod prysznic - lubię te żele, bo dobrze działają i są tanie. Ostatnio miałam żel o zapachu lawendowym.

2. ON LINE mydło w płynie - miałam wersję wzbogaconą olejkiem makadamia. Ogólnie dobrze się sprawdziło. Fajnie, że miało opakowanie z pompką.

3. BIOCHEMIA URODY olejek myjący - tym razem miałam rumiankową wersję tego olejku. Był to produkt dobrze oczyszczający skórę, a do tego wydajny. Jego pełna recenzja znajduje się TUTAJ.


4. STARA MYDLARNIA olej makadamia - moje włosy uwielbiają ten olej. Najczęściej sięgałam po niego nakładając go na suche włosy przed ich myciem - tak na 30-60 minut. W zależności ile miałam czasu. Nie zostawiałam oleju na całą noc. U mnie ten sposób się nie sprawdza. Moje włosy należą do tego gatunku, który zaraz po umyciu nie wygląda dobrze. Potrzebują parę godzin, aby "dojść do siebie". Dlatego włosy myję na noc, nigdy rano. Olej makadamia bardzo łatwo się zmywa. Używałam do tego delikatnego szamponu. Świetnie nawilża włosy. A moje potrzebują dużej dawki nawilżenia, ponieważ są często farbowane przez co bardzo suche.

5. NOREL peeling enzymatyczny - moja skóra od pewnego czasu zrobiła się bardzo wrażliwa, dlatego nie mogę za bardzo stosować peelingów ziarnistych. Przerzuciłam się więc na enzymatyczne. Ten z Norela był bardzo dobry. Miał postać kremu zawierającego złuszczające enzymy z ananasa i papai. Można go stosować do każdego rodzaju cery, zwłaszcza wrażliwej i z problemami naczyniowymi. Skutecznie oczyszczał skórę z martwych komórek naskórka, pozostawiając ją czystą i wygładzoną.

6. SHEFOOT krem odżywczy do paznokci i suchej skóry stóp - krem ten zawiera w składzie masło shea, olej arganowy, witaminę E, alantoinę i glicerynę. Czyli składniki, które dobrze sprawdzą się w pielęgnacji stóp. Miałam go z jednego ze Shiny Boxów. Doczekał się w końcu na swoją kolej. Był dobry - nawilżał i uelastyczniał skórę.


7. PERFECTA koktajlowa maseczka SOS na twarz i pod oczy - przeznaczona jest do cery zmęczonej i niedotlenionej. Jest to maseczka, którą nakłada się i nie zmywa. Po pewnym czasie wchłania się w skórę. Nie jestem z niej zadowolona. Niestety słabo nawilża. Dodatkowo ma zawierać w składzie 24-karatowe złoto, które ma świetnie działać na skórę. Jedyny jego efekt działania jaki zauważyłam to, że skóra była cała obklejona czymś przypominającym złoty brokat. Bardzo trudno było go zmyć, tak mocno trzymał się skóry. Pewnie te drobinki miały dawać efekt rozświetlenia, ale mi się on nie podobał. Więcej po tą maseczkę nie sięgnę.


8. AVON woda perfumowana Cherish - bardzo ładny zapach. Lubiłam go używać zimą.

9. EVELINE Extension Volume Professional make-up 4D FALSE DEFINITION extra volume and carbon black mascara - maskara o bardzo długiej nazwie. Jest to jedna z tych maskar, które dobre są dopiero po pewnym czasie, gdy się je używa i nieco przeschną. Miała fajną szczoteczkę - silikonową, dość małą i bardzo precyzyjną. Dobrze rozdzielała rzęsy i nie powodowała ich sklejenia. Rzęsy były pogrubione, miały mocny czarny kolor i wyglądały bardzo naturalnie, nawet jak nałożyłam dwie warstwy maskary. W ciągu dnia nie osypywała się. Była to maskara dobrej jakości za niewielką cenę. Kosztuje ok. 12 zł za pojemność 10 ml (często można ją też dostać na promocji za ok. 9 zł).

Zużyłam też trochę próbek.


Bardzo fajny okazał się żel oczyszczający z pereł AKOYA Pearl Luminate Brilliant Deep Cleanser marki Skin79. Zużyłam jego próbkę, a teraz mam pełnowymiarowe opakowanie. Miałam możliwość wypróbować też oczyszczającą piankę do twarzy z mikrocząsteczkami tlenu marki Skin79. Dobrze oczyszcza skórę, ale trochę ją wysusza i nie bardzo przypadła mi do gustu.


Swoim działaniem zachwyciła mnie maseczka łagodząca Dr. Hauschka. Przeznaczona jest dla cery wrażliwej. Wystarczyła mi na dwa użycia, ale jej działanie zachęciło mnie do rozważeń nad zakupem pełnowymiarowego opakowania. Podoba mi się jak fajnie reguluje poziom nawilżenia skóry i pomaga wrócić ją do stanu równowagi. Gdy użyłam tą maseczkę na noc, rano nie miałam nadprodukcji sebum na skórze. Skóra mniej się też przetłuszczała w ciągu dnia. Jest to maseczka bez spłukiwania. Zostawia się ją na noc na skórze.

Druga próbka, której działanie bardzo mi się spodobało to peeling Kukui i Jojoba nieznanej mi wcześniej marki pai. Nie spodziewałam się, że peeling drobnoziarnisty może być tak delikatny dla skóry, a zarazem tak skuteczny. W jego opisie producent podaje, że można go stosować przy skórze wrażliwej i problematycznej. Jest bogaty w olejki, które nawilżają i odżywiają skórę. Zastanawiam się nad zakupem pełnowymiarowego opakowania, jednak jest to dość drogi produkt. Opakowanie pojemności 75 ml kosztuje ok. 150 zł.


A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

25 maja 2016

THE SECRET SOAP STORE - mus pielęgnacyjny pod prysznic Pastel Love

Produkt ten nosi nazwę "mus", ja jednak będę go określać żelem pod prysznic. Tak będzie prościej i bardziej zrozumiale, a poza tym do takiej kategorii jest on zaklasyfikowany na stronie internatowej producenta. Trafił do mnie już jakiś czas temu. Z uwagi na to, że miałam dość sporą liczbę tego typu kosmetyków do zużycia, trochę poczekał na swoją kolej. Jednak wyszło to na dobre, ponieważ jego zapach wpisuje się w moje aktualne gusta, jeśli chodzi o kosmetyki do mycia ciała.


Żel dostępny jest w trzech wariantach: arbuz, melon i grejpfrut. Ja mam ten ostatni. Niestety nie wiem jak pachną dwa pozostałe, ale ten, który posiadam ma wspaniały zapach. Jest on faktycznie grejpfrutowy. A do tego mocno owocowy i taki energetyzujący - w sam raz do stosowania wiosną i latem. Nie ma w nim żadnych nieprzyjemnych chemicznych zapaszków. Mi jego zapach bardzo się podoba. Jednak jest on dość mocny i wyraźny, przez co dla niektórych osób może okazać się zbyt męczący.

Znajduje się w butelce z pompką, co dobrze wpływa na łatwość jego wydobycia. Opakowanie to jest przezroczyste, dzięki czemu widać ile zwartości jeszcze pozostało. Jeśli chodzi o żel, to ma on bardzo ciekawą konsystencje. Wygląda jak świeżo wyciśnięty mus owocowy. Fajnie się go używa, bo dzięki temu wyróżnia się od innchy niż zwykłe żele pod prysznic. Konsystencje ma też dobrą, ponieważ nie jest za rzadki, ani za gęsty.


Najważniejsze jest jednak, aby spełniał swoją podstawową rolę, czyli oczyszczał skórę. W tej kwestii nie mam mu nic do zarzucenia - robi to. A do tego dobrze się pieni, łatwo rozprowadza, a także spłukuje. Nie wysusza skóry, ale jej też nie nawilża. Po umyciu nie mam uczucia, że od razu trzeba posmarować się balsamem. Jednak jest to nieuniknione. 
Podsumowując - jest to fajny żel do mycia ciała. Podoba mi się jego grejpfrutowy zapach, działanie i ciekawa konsystencja. Jakby był trochę tańszy, to chętnie zaopatrzyłabym się w następny, a także wypróbowała pozostałe warianty zapachowe.


Pojemność: 250 ml
Cena: 34,90 zł
Skład: Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Acrylates Copolymer, Betaine, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Cocamide DEA, Parfum, Triethanoloamine, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Oil, Citrus Paradisi (Grapefruit) Fruit Juice, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Limonene, Citral, Citronellol, Geraniol, Linalool, Cl14720, Cl14700.

Mieliście ten mus pielęgnacyjny pod prysznic ???
Co o nim sądzicie ???
Czytaj dalej »

23 maja 2016

MAYBELLINE Face Studio róż do policzków numer 60 i 100

Już od ich wprowadzenia do oferty spodobało mi się kilka kolorów róży Maybelline z serii Face Studio. Jednak uważałam, że są one trochę zbyt drogie. Opakowanie pojemności 5 g kosztuje ok. 26 zł. Na szczęście w SuperPharm trafiłam na promocję -50% na kosmetyki kolorowe, więc kupiłam sobie dwa takie róże. Wyszły wtedy dwa w cenie jednego.


Przy ich opisywaniu zacznę może od tego, co mi się w nich nie podoba - a jest to opakowanie. Róże znajdują się w opakowaniach wykonanych ze słabej jakości plastiku, który się bardzo rysuje. Trzymam je w domu w organizerach. Nie noszę ich ze sobą w torebce, więc nie powinny być zniszczone. A one mimo to wyglądają już bardzo nieestetycznie. Poza tym jak je kupiłam, to były zabezpieczone przed otwarciem bezbarwną taśmą. Jest to dobre rozwiązanie, ponieważ mam pewność, że nikt ich przede mną nie otwierał. Jednak klej z tej taśmy pozostał na plastiku. Przeszkadzało mi to, ponieważ opakowania były lepkie w tych miejscach. Po usunięciu kleju okazało się, że razem z nim zmyła się też częściowo czarna farba. Wpłynęło to na jeszcze brzydszy wygląd opakowań.


Jak widzicie - opakowania te są dość nietypowe. Aby je otworzyć należy górną klapkę przesunąć w lewą stronę. Niestety w trakcie poruszania nią powstają rysy. Na szczęście działa ona na tyle sprawnie, że nie zahacza o róż. To byłoby straszne, gdyby jeszcze za każdym razem ścierała trochę produktu, przez co róże wykruszałyby się. Pozostawmy jednak temat opakowań i przejdźmy do ich zawartości - do róży.


Jeśli chodzi o róże, to jestem z nich bardzo zadowolona. Mam je w dwóch odcieniach:

60 COSMOPOLITAN - to śliczny cukierkowy róż. Jest on bardzo słodki i uroczy. To taki pastelowy i dziewczęcy kolor. Wygląda bardzo świeżo na skórze.

100 PEACH POP - to intensywna brzoskwinka, która w opakowaniu wygląda na nieco jaskrawą. Jednak na skórze prezentuje się świetnie. Nie jest zbyt intensywna. Nadaje skórze wyglądu bardzo świeżej, ze zdrowym rumieńcem. 


Róże mają formę prasowaną, ale są bardzo pudrowe. Co mi się w nich podoba to, że nie pylą w opakowaniu i nie osypują się. Dzięki temu nie nabiera się ich za dużo na pędzel. Jest to dobre, ponieważ nie narobimy sobie nimi plam. Równomiernie się rozprowadzają. A dodatkowo można stopniować ich intensywność na skórze. Całkiem nieźle też utrzymują się - nie znikają i nie tworzą brzydkich plam. Najbardziej lubię aplikować je pędzlem numer 126 z Zoevy.


Mieliście te róże ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

18 maja 2016

LE'MAADR - łagodząca i nawilżająca woda micelarna do demakijażu

Płyn micelarny musi znajdować się u mnie na półce w łazience, bo to podstawa mojego demakijażu. Używam go do rozpuszczenia kosmetyków kolorowych z oczu (usunięcia tuszu z rzęs, kreski, cieni) oraz z twarzy (podkładu, różu, bronzera i rozświetlacza). Aby płyn micelarny spełnił moje oczekiwania musi być delikatny, ale zarazem skuteczny. Chcę, aby rozpuszczał makijaż bez konieczności mocnego pocierania po skórze, bez podrażnień. Moim ulubieńcem do demakijażu jest płyn micelarny z Biodermy. Zużyłam już wiele jego opakowań. Dalej zamierzam go używać. Jednak w międzyczasie chciałam wypróbować jeszcze jakiś inny. Mój wybór padł na łagodzącą i nawilżającą wodę micelarną do demakijażu marki LE'MAADR.


Przeznaczona jest do wszystkich rodzajów skóry. Wygląda typowo jak płyn micelarny, czyli bezbarwna ciecz. Jest też bezzapachowa, co dla mnie jest na plus. Znajduje się w butelce o pojemności 500 ml. Posiada dozownik, który wydobywa jej tyle ile potrzeba - nie za dużo i nie rozchlapuje. Jeśli chodzi o jej działanie, to podoba mi się to jak łagodząco działa na skórę. Przynosi ulgę podrażnionej skórze, np. po peelingu czy też innych zabiegach kosmetycznych. Daje ukojenie i wyciszenie skórze. Ma też delikatne właściwości nawilżające - nie ma po jej użyciu uczucia ściągnięcia czy suchości skóry. Nie pozostawia zarazem też na skórze lepkiej warstwy. Nie szczypie w oczy. Pod tym, opisanym tutaj względem sprawdza się wspaniale jako tonik.


Jednak ja kupiłam ten produkt, ponieważ potrzebuję kosmetyku do demakijażu. Na opakowaniu znajduje się informacja, że jest też do tego przeznaczony. Niestety nie radzi sobie z oczyszczaniem skóry z makijażu i kompletnie się do tego nie nadaje. Aby zmyć tusz do rzęs czy czarną kredkę z użyciem tej wody micelarnej trzeba zużyć dużo wacików - dwa a nawet trzy razy przykładać czyste waciki do oczu. Niestety nie obejdzie się bez pocierania. Sytuację tej wody micelarnej pogarsza jeszcze fakt, że ja nie używam kosmetyków wodoodpornych. Gdyby miała z nimi do czynienia, to pewnie byłaby już totalna porażka na całej linii. Nie chcę kończyć z niedomytym makijażem, dlatego używam jej po prostu jako toniku do przecierania twarzy.


Aby ta woda micelarna usunęła makijaż, należy go już wstępnie zmyć, na przykład mleczkiem czy preparatem dwufazowym. A dopiero potem jego resztki usunąć za jej pomocą. Dlatego jeżeli szukacie delikatnej wody do odświeżenia czy wyciszenia skóry, to kosmetyk ten sprawdzi się. Jednak jeśli - tak jak ja - szukacie produktu do demakijażu, to będziecie nim zawiedzione. Zużyję tę wodę micelarną do końca, ale nie kupię jej ponownie. Mam wystarczająco dużo toników i nie potrzebuję kolejnego.

Skład: Aqua, Barbadensis Leaf Juice, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Glycerin, Panthenol, Poloxamer 184, Allantoin, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Iodopropynyl Butylcarbamate.
Pojemność: 500 ml
Cena: ok. 30 zł

Mieliście tą wodę micelarną ???
Co o niej sądzicie ???
Czytaj dalej »

13 maja 2016

ORIENTANA - olejek do twarzy drzewo sandałowe i kurkuma

Przeznaczony jest do cery problematycznej, zanieczyszczonej i zmęczonej. Ja stosuję go do smarowania twarzy i szyi tak jak krem. Czyli rozprowadzam na skórze kilka jego kropli. Jest bardzo wydajny, ponieważ 3-4 krople w zupełności wystarczają. W opisie producenta znalazłam informacje, że może być stosowany również jako kosmetyk do demakijażu, ponieważ ma właściwości oczyszczające. Ja jednak go tak nie używałam.


Olejek znajduje się w plastikowej butelce o pojemności 55 ml. Ma on lekko żółtawe zabarwienie. W opakowaniu bardzo dobrze widać, że jest przejrzysty i klarowny - nie powstaje żaden osad na dnie butelki. Jak na mieszankę olejową, jest to produkt, który określiłabym jako lekki. Po rozprowadzeniu na skórze wchłania się nawet dość szybko. Nie lubię długo chodzić z tłustą od oleju skórą. Tutaj nie występuje ten problem. Ma śliczny zapach - taki orientalno-cytrusowy. Jednak nie jest on za mocny i nie drażni nosa. Czasem tego typu zapachy są zbyt duszące. Mi nic w nim nie przeszkadza i bardzo lubię rozkoszować się tym zapachem w trakcie smarowania skóry. Olejek ten kosztuje 21 zł.


Jego skład jest bardzo dobry: olej z ziaren słonecznika, olej sezamowy, olej z oliwek, olej migdałowy, olej jojoba, olej z pestek moreli, olej z kiełków pszenicy, olejek z drzewa sandałowego, ekstrakt z kurkumy, witamina E

Jak widać jest to produkt dla osób lubiących olejową pielęgnację. Mieszanina kilku olejów wzbogacona ekstraktem z kurkumy i witaminą E. Na stronie internetowej producenta rozpisane jest dokładnie jakie właściwości daje dany składnik. Nie będę tutaj tego przepisywać. Kto jest tym zainteresowany może sam sprawdzić. Ja wolę skupić się na tym, co zaserwowałam podczas stosowania go. Myślę, że najlepiej będzie, gdy odniosę się do obietnic producenta:

- nawilża i chroni skórę: zgadzam się z tym całkowicie. Mieszanka tych olejków bardzo dobrze nawilża skórę, zwłaszcza suche jej partie.

- spowalnia proces starczenia: nie da się tego tak od razu zaobserwować. Jednak produkt ten zawiera składniki, które na to wpływają jak na przykład ekstrakt z kurkumy, który jest przecież znanym nie od dziś antyoksydantem.

- działa przeciwzapalnie: w tradycyjnej medycynie indyjskiej wykorzystuje się właściwości antyseptyczne i przeciwzapalne kurkumy. Ja również zauważyłam, że skóra ładnie się oczyszcza, a wyskakujące sporadycznie niespodzianki szybko się goją. Polubiłam używać ten olejek nawet bardziej niż posiadany przeze mnie wcześniej olejek z czarnuszki.

- wzmacnia skórę: olejek ten wycisza i łagodzi skórę, dzięki temu ją wzmacnia. Nie powoduje zwiększenia przetłuszczania się skóry.


Mieliście ten olejek z Orientany ???
Co o nim sądzicie ???
Czytaj dalej »

10 maja 2016

Negative space - pierwsze podejście

Trend na zdobienie paznokci w stylu Negative Space bardzo mi się podoba. Polega on na tym, że pozostawia się miejsca niezamalowane kolorem. Jednak, aby nie było dziur, wypełnia się je bezbarwnym topem. Lakiery hybrydowe świetnie nadają się do wykonania takiego mani. Mój pierwszy raz wyszedł w ten sposób.


Wszystkie użyte lakiery są marki Semilac:
baza i top
098 Elegant Cherry - podoba mi się ten odcień bordo
094 Pink Gold - uwielbiam ten różowy brokacik
001 Strong White - no i wreszcie biały, aby nie było tak za bordowo


Wyszło mi trochę krzywo. Jedak o dziwo lewą ręką na prawej malowało mi się znacznie łatwiej. Nie zwracajcie uwagi, że na zdjęciach widać już tygodniowy odrost. Tyle zajęło mi zanim zabrałam się za zrobienie zdjęć. W międzyczasie w jednym miejscu lakier odprysnął. Ale nic więcej poza tym się nie uszkodziło i noszę te paznokcie już dwa tygodnie. Nadeszła pora na zmianę. 

Czytaj dalej »

5 maja 2016

Zakupy kosmetyczne w kwietniu

Tegoroczny długi weekend majowy raczej nie zaliczę do udanych. Niestety dopadło mnie choróbsko - przez co cały czas leżałam i kurowałam się. Chciałam napisać post zakupowy już wcześniej, ale nie miałam siły. Dopiero dziś czuję się znacznie lepiej i mogę zaprezentować moje zakupy kosmetyczne popełnione w kwietniu. Nie ma ich wiele. Zaledwie kilka kosmetyków - tak się jakoś złożyło, że głównie do pielęgnacji włosów. 


Zrobiłam zamówienie na stronie triny.pl, gdzie zaopatrzyłam się w trzy maski do włosów:
- Natura Siberica Maska Rokitnikowa dla poważnie zniszczonych włosów Głęboka Regeneracja - 34,96 zł;
- Planeta Organica Marokańska maska do włosów - 23,80 zł;
- Planeta Organica Toskańska maska do włosów - 28,99 zł.
Dodatkowo skorzystałam z rabatu BlondHairCare, czyli od tych cen zostało mi jeszcze odjęte 10%.


Tak się złożyło, że został mi tylko jeden róż do policzków, dlatego będąc w SuperPharm kupiłam dwa nowe. Są to Maybelline Facestudio w odcieniu numer 60 oraz 100. Wyszło po 12,99 zł za każdy, czyli dwa w cenie jednego, bo była promocja -50%. A do tego Eliksir odżywczy L'Oreal Elseve Magiczna Moc Olejków wygładzenie i blask też w promocji za 21,99 zł. 

Tak wyglądały całe moje kosmetyczne zakupy w kwietniu. Jak na razie nie skusiło mnie nic na obecnej promocji, która trwa w Rossmannie. Na razie wszystko wskazuje na to, że dalej tak pozostanie 

A jak tam Wasze zakupy z kwietnia ???
Czytaj dalej »