29 września 2019

ORIENTANA - naturalny krem ze śluzem ślimaka

Jest to krem przeznaczony do pielęgnacji twarzy. Pamiętajmy jednak, aby przy okazji posmarować też szyję i dekolt, ponieważ miejsca te bardzo często są zapominane. Można go stosować zarówno rano jak i wieczorem. Ja używam go rano, bo jest lekki. Na wieczór wolę bardziej treściwe kremy. 


Krem znajduje się w zakręcanym, szklanym słoiczku. Opakowanie pojemności 50 ml, kosztuje ok. 65 zł. Lubię go najbardziej za to, że pomimo lekkiej konsystencji silnie nawilża skórę. Po rozsmarowaniu szybko się wchłania i nie zostawia tłustej warstwy. Nadaje się dzięki temu idealnie pod makijaż. Dobrze zgrywa się z wieloma podkładami. Do tego jest bardzo wydajny - wystarczy użyć jego niewielką ilość, dlatego wystarczył mi na trzy miesiące regularnego stosowania. Producent podaje, że jest on odpowiedni dla każdego rodzaju cery. Skóra po jego używaniu staje się gładka i miękka w dotyku. A dzięki temu, że utrzymuje optymalny poziom nawilżenia, skóra zachowuje swoją elastyczność i jędrność. 


Główny składnik, który ma być w nim zawarty - czyli śluz ślimaka, znajduje się dość wysoko w składzie, bo na czwartym miejscu. Przyspiesza on procesy odnowy komórek, uelastycznia i wygładza cerę. Pomaga w usuwaniu blizn i plam. A zaraz po nim znajduje się olej ze słodkich migdałów, który łatwo się wchłania, ma właściwości regenerujące i ochronne. W składzie znajduje się też:
- olej z kamelii japońskiej - przywraca skórze elastyczność, nawilża i regeneruje,
- ekstrakt z Punarnavy - pozyskiwany z hinduskiej rośliny Boerhaavia diffusa, która jest od lat stosowana w medycynie indyjskiej. Ma właściwości rozjaśniające, pozwala wyrównać koloryt skóry,
- masło shea - regeneruje, odnawia i wygładza skórę.
- witamina E - hamuje proces starzenia się skóry.


SKŁAD INCI: Aqua, Coco Caprylate/Caprate, Propanediol, Snail Secretion Filtrate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Sucrose Stearate, Polyglyceryl-4 Cocoate, Camellia Kissi Seed Oil, Tocopherol, Butyrospermum Parkii Butter, Cetearyl Alcohol, Boerhavia Diffusa Root Extract, Sodium Hyaluronate, Cetyl Alcohol, Sodium Ricinoleate, Xanthan Gum, Sodium Phytate Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Parfum (kompozycja zapachowa hypoalergiczna).

Stosujecie kremy ze śluzem ślimaka?
Mieliście może ten krem z Orientamy?
Co o nim sądzicie?
Czytaj dalej »

16 września 2019

3 RAZY NIE #12, czyli kosmetyki, które mnie rozczarowały


Natrafiam na mało kosmetyków, które mnie rozczarowują. Większość tych, które używam działa dobrze i jestem z nich zadowolona. W ciągu ostatnich  miesięcy jednak uzbierało mi się kilka takich produktów, na które muszę ponarzekać, a przed jednym to was nawet ostrzec. Nie przedłużając - zapraszam na post z trzema kosmetykami, które się u mnie nie sprawdziły.


EVELINE FACEMED+ oczyszczająca maseczka peel-off do twarzy ze spiruliną 3 w 1

Nie pamiętam już skąd ją mam. Raczej jej nie kupiłam. Pewnie dostałam. Jednak jak już się u mnie znalazła, to postanowiłam ją wypróbować. Maseczka ta zawiera spirulinę, dlatego ma kolor ciemno zielony. Producent podaje, że ma ona za zadanie dogłębnie oczyszczać skórę, a zarazem regulować wydzielanie sebum. Musze przyznać, że nie wiem czy tak działa, ponieważ użyłam ją tylko raz - i to było o ten jeden raz za dużo.


Problemem jest jej gęsta konsystencja. Aplikacja tej maski na skórę jest problematyczna, bo ciężko ją równomiernie rozłożyć, a do tego jeszcze cienko. Jednak to nic w porównaniu ze zmywaniem. Niby jest to maska typu peel-off, więc powinna zastygnąć i dać się ściągnąć. Tak jednak się nie stało. Nie chciała też spłukać się wodą. Musiałam ścierać ją po kawałku płatkami kosmetycznymi. To była męczarnia. Skończyłam z podrażnioną i zaczerwienioną skórą.


Nie zamierzam jej więcej używać. Opakowanie trzymałam tylko po to, aby zrobić zdjęcia do posta, a zaraz potem ląduje do kosza. Miałam już maseczki peel-off innych firm i jak dotąd nie miałam z nimi takich problemów. Nie polecam Wam jej. A jak zerkniecie na jej recenzje na wizaz.pl, to zobaczycie, że więcej osób miało z nią podobne problemy. Dodatkowo martwi mnie Alcohol Denat. już na drugim miejscu w składzie. Zresztą sami zobaczcie: 

SKŁAD INCI: Aqua, Alcohol Denat., Polyvinyl Alcohol, Glycerin, Sucrose, Propylene Glycol, Arctium Lappa Root Extract (korzeń łopianu większego), Calendula Officinalis Flower Extract (wyciąg z kwiatów nagietka lekarskiego), Citrus Limon Fruit Extract (wyciąg z cytryny), Humulus Lupulus Cone Extract (wyciąg z chmielu zwyczajnego), Hypericum Perforatum Flower/Leaf/Stem Extract (ekstrakt z dziurawca), Salvia Officinalis Leaf Extract (ekstrakt z szałwii), Saponaria Officinalis Root Extract (ekstrakt z mydlnicy lekarskiej), Spirulina Maxima Extract (ekstrakt ze spiruliny), Panthenol, Menthol, Charcoal Powder, Sodium Acetate, Parfum, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Mica, CI 77891, CI 19140, CI 74160.


BELL Multi Mineral Anti-Age Concealer

Korektor ten kupiłam będąc kiedyś w Biedronce. Przyglądnęłam się kosmetykom marki Bell, ponieważ wiele osób na YT chwaliło, że poprawiły swoją jakość i wiele z nich warto kopić. Ja akurat skusiłam się na ten korektor. Ma fajny, jasny kolor i nie ciemnieje - to tyle z jego zalet. Poza tym, to same wady.


Ma bardzo słabe krycie. Nie jestem w stanie zamaskować nim niedoskonałości, które przebijają jeszcze przez podkład. Nie nadaje się też pod oczy, ponieważ mocno zbiera się w załamaniach skóry. Opakowanie też jest kiepskie, gdyż w trakcie wyjmowania aplikatora wypada kółeczko (nie wiem jak się to fachowo nazywa), które ma zbierać jego nadmiar. Dlatego przeważnie wyjmuje mi się go za dużo. Mimo wszystko postanowiłam go zużyć, jednak nie jako korektor. Dzięki temu, że jest bardzo jasny, to mieszam go z nieco za ciemnymi podkładami. Nie zmienia ich konsystencji, ani właściwości. Fajnie spisuje się jako rozjaśniacz.


SLEEK SHINE gąbka do makijażu blender ścięty

Już od około roku nie używam pędzli do aplikacji podkładu, tylko gąbki. Moje ulubione to te z Blend it. Jednak lubię też testować inne. Gdy robiłam zamówienie w jednym ze sklepów internetowych, to brakowało mi kilku złotych do darmowej przesyłki. Dorzuciłam więc do zamówienia tą gąbeczkę. Kosztowała 5,99 zł, więc pomyślałam, że jak będzie dobra, to fajnie mieć taką tanią alternatywę. Dodatkowo zaciekawił mnie jej kształt, ponieważ jest ścięta z jednej strony.


Przez pierwsze dni używało mi się jej fajnie. Jednak bardzo szybko to się zmieniło. Zepsuła się w przeciągu miesiąca. Wiem, że takie gąbeczki należy często wymieniać ze względów higienicznych, jednak te, które miałam do tej pory spokojnie wystarczały mi na 3 miesiące codziennego używania.


Ta gąbeczka ma nieco inną powierzchnię - jest bardzo gładka. Gąbki przeważnie są porowate i lekko chropowate. Sleek Shine szybko zaczęła robić smugi z podkładu w trakcie aplikacji. Po koło trzech tygodniach nie dawała się już domyć z podkładu. Widać to na zdjęciach - nie da się jej bardziej domyć, chociaż próbowałam robić to na kilka sposobów. Ostatecznie w czwartym tygodniu mocno popękała. Nie używam jej już i nie zamierzam więcej gąbek tej marki kupować.

A Wy mieliście któryś z tych kosmetyków? 
Co się u Was ostatnio  nie sprawdziło?
Czytaj dalej »

8 września 2019

BIELENDA Botanic Formula - płyn micelarny: olej z konopi + szafran

Bielenda mnie coraz częściej zaskakuje - w pozytywnym sensie oczywiście. Trafiłam na kolejny bardzo dobry produkt tej marki. Kupiłam go przypadkiem. Wcześniejszy płyn micelarny miałam też z Bielendy, ale z ich linii Professional Micelles and Pearl. Pisałam o nim TUTAJ. Gdy już mi się zaczął kończyć, to wybrałam się do drogerii, bo zachciałam wypróbować coś nowego. Przeglądałam różne micele, aż w końcu moją uwagę przyciągnął ten z linii Botanic Formula wersja olej z konopi + szafran.


Używam go już od wakacji i jestem z niego zadowolona. W skład tej linii wchodzi jeszcze kilka kosmetyków, takich jak: krem nawilżający do twarzy, serum, maseczka, olejek nawilżający oraz żel do mycia twarzy. Dziś będzie jednak o płynie micelarnym, bo z tej linii mam tylko ten jeden produkt. Jednak te pozostałe mnie też zaciekawiły i kto wie - może skuszę się jeszcze na któryś z nich.

Producent podaje, że płyn ten przeznaczony jest do każdego rodzaju cery. Ja używam go przy skórze mieszanej. Produkt ten spełnia moje oczekiwania. Dobrze radzi sobie z demakijażem oraz oczyszczaniem skóry. Z tym, że ja nie używam kosmetyków wodoodpornych, ale czytałam na innych blogach, że też daje sobie z nimi radę. Jest przy tym delikatny. Nawet jak dostanie mi się czasem do oka, to nie piecze. Jest też zarazem bardzo łagodny dla skóry. Po przetarciu nim nie jest ściągnięta, ani podrażniona. Raczej tak leciutko nawilżona. Ale wiadomo, że nie jest to jego zadanie, dlatego zaraz po demakijażu sięgam po krem nawilżający. Opakowanie 500 ml pojemności kosztuje ok. 20 zł.


Starałam się kupić płyn micelarny taki, aby miał w miarę jak najlepszy skład. Tego produktu jest następujący:
SKŁAD INCI: Aqua, Rosa Damascena Flower Water (destylat z róży damasceńskiej), Glycerin, Trehalose, Sodium Lactate, Betaine, Sodium Cocoyl Alaninate, Sodium Cocoamphoacetate, Crocus Sativus (Saffron) Flower Extract (ekstrakt z szafranu), Cannabis Sativa (Hemp) Seed Extract (ekstrakt z nasion konopi siewnych), Sodium Hyaluronate, Lactic Acid, Disodium EDTA, Sodium Cloride, Sodium Glycolate, Gluconolactone, Calcium Gluconate, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Benzyl Alcohol, Sodium Dehydroacetate.

Nie wiem czy słyszeliście - a jest o tym mowa coraz częściej, że płynu micelarnego nie powinno się zostawiać na skórze, tylko spłukać. Usłyszałam nawet takie porównanie, że z płynem micelarnym jest jak z proszkiem do prania - nie zostawiamy go po praniu na ubraniach, tylko jest spłukiwany. A micele to też detergenty, które mogą podrażnić skórę, gdy na niej zostaną niespłukane. Jest to dla mnie coś nowego, bo jak z ciekawości przeglądnęłam opakowania płynów micelarnych, to producenci nigdzie o tym nie wspominają. Dodatkowo odkąd zaczęłam zmywać płyn micelarny ze skóry, to i tak nie widzę żadnej różnicy w jej kondycji. Nic się nie poprawiło, ani nie pogorszyło.

A Wy słyszeliście o zmywaniu płynu micelarnego?
Mieliście ten płyn micelarny Bielenda olej z konopi + szafran?
Co o nim sądzicie?
Czytaj dalej »

1 września 2019

TOP 3 - podkłady, które naljepiej sprawdziły się latem

Latem nie maluję się często. W te najgorętsze dni używam tylko krem z filtrem i to mi wystarczy. Często sięgam też po podkład mineralny. Ale w te mniej gorące letnie dni, gdy chciałam się pomalować, to najczęściej sięgałam to te trzy podkłady. Lubię używać je pojedynczo, jednak fajniejsze efekty otrzymywałam mieszając dwa lub trzy z nich razem.



MISSHA - PERFECT COVER BB CREAM

Post zatytułowałam, że będzie dotyczył podkładów, a już na początek prezentuję krem BB. Jednak ma on tak fajne krycie, że traktuję go jakby był podkładem. Chyba nie muszę się tutaj o nim wiele rozpisywać, ponieważ już sporo jego recenzji jest na internecie. Chociaż słyszałam o nim od dawna, to wypróbowałam go dopiero w tym roku. Lubię go za komfort noszenia, naturalny wygląd i trwałość. Sprzedawany jest w opakowaniach o dwóch pojemnościach: 20 i 50 ml. Ja kupiłam to mniejsze, bo potrzeba mi go tylko na okres lata i trochę jesieni. Zimą preferuję malować się podkładami. 


Perfect Cover mam w odcieniu numer 21 - Light Beige. Gdy popatrzycie na swatche, to odcień ten wydaje się być nieco ziemisty. Jednak fajnie dopasowuje się do koloru skóry. Za to go bardzo lubię, bo nie odznacza się, ani nie pomarańczowieje. Na skórze wygląda jak lekki podkład. Takie właśnie krycie latem mi wystarcza. Do tego ma filtr SPF 42 / PA +++. Jedyne co mi w nim nieco przeszkadza, to jego wykończenie, które jest satynowe i lekko rozświetlające. Ja wolę matowe. Dlatego ten krem BB tylko czasem stosuję sam. Najczęściej mieszam go z pozostałymi dwoma podkładami prezentowanymi w tym poście. 


L'OREAL - TRUE MATCH SUPER-BLENDABLE FOUNDATION

Jest to bardzo fajny podkład do stosowania latem. Ma lekką i dość rzadką konsystencję. Dzięki temu aplikuje się cienką warstwą. A w miejsca, które wymagają poprawek, łatwo można go jeszcze dołożyć. Krycie ma średnie w kierunku do lekkiego - takie latem jest dla mnie w sam raz. Gdy używam go w chłodniejsze miesiące, to po prostu aplikuje dwie cienkie warstwy, aby uzyskać mocniejsze krycie. A jeszcze lepszym rozwiązaniem jest pomieszać go z opisywaną wyżej Misshą. Powstaje wtedy bardziej kremowa mieszanina, która fajnie prezentuje się na skórze - takie lekko satynowe, a jednocześnie pudrowe wykończenie. 


Podkład L'Oreal mam w odcieniu 1N, który jest bardzo jasny. Ładnie dopasowuje się do mojej skóry, nie muszę go rozjaśniać przy mojej bladolicości. Jest to podkład trwały, jeśli nie podpieram twarzy rękami, to nie ściera się. Poza tym nie ciemnieje i znajduje się w wygodnym opakowaniu z pompką. Podoba mi się w nim też to, że szklane opakowanie jest przezroczyste - doskonale widać jak ubywa. Zużyłam go już połowę, ale na zdjęciach tego nie widać, bo go poruszałam. Musi chwilę odstać na spokojnie, aby znów było widać jego ubytek. Jest to podkład niedrogi - w sklepach internetowych można go dostać za około 25 zł. Mi udało się kupić go w bardzo fajnym zestawie z kremem Hydra Genius, Tuszem Volume Million Lashes i lusterkiem za 68 zł.


LUMENE - MATTE FOUNDATION

A oto mój najnowszy nabytek, a zarazem wielkie odkrycie. Wiele osób polecało ten podkład, długo się nad nim zastanawiałam. W końcu się skusiłam dzięki promocji w Drogerii Pigment, na której kupiłam go za 55,19 zł. Kupowałam go przez internet i nieco nie trafiłam z odcieniem, ponieważ numer 1 jest dla mnie troszkę za ciemny. Dlatego czasem używam go samego, jednak częściej mieszam z podkładem L'Oreal i wszystko jest w porządku z kolorem. Daje on fajne matowe, dość mocne krycie. Dlatego na zimę muszę się zaopatrzyć w jaśniejszy odcień, czyli 0, aby je mieszać razem. 


Podkład ten jest skierowany do cery tłustej i mieszanej, czyli dla mnie. Jest on świetny na co dzień, dla osób, które lubią mocne krycie i matowe wykończenie. Znajduje się w małej, wygodnej w użyciu tubce, mieszczącej 30 ml produktu. Mimo swojego dobrego krycia jest lekki i nie daje uczucia ciężkości na skórze w ciągu dnia. Do tego nie zbiera się nieestetycznie w załamaniach skóry, nie ściera się z twarzy, a jak już mu to się zdarzy, to robi to bardzo równomiernie. Aby uzyskać zadowalające mnie krycie wystarczy zaaplikować jedną jego warstwę. Wygląda na skórze naturalnie. Jestem kolejną osobą, która dołącza do grona jego wielbicieli.  

Na koniec jeszcze zestawienie odcieni tych trzech podkładów:

Znacie te produkty?
Używaliście któregoś z nich?
Jakie są Wasze ulubione letnie podkłady?
Czytaj dalej »