W październiku kupiłam trzy kosmetyki marki Phenome, aby wypróbować jak się u mnie sprawdzą. Do tej pory tylko o nich dużo czytałam. A teraz przekonałam się jak się one spisują. Nie tak dawno pojawiła się na blogu recenzja
cukrowego kremu do rąk z formułą anti-aging. Produkt ten rozczarował mnie dość mocno swoim działaniem (a właściwie brakiem działania). Dwa pozostałe kosmetyki, które zamierzam dziś opisać, nie są od niego o wiele lepsze. A będzie dziś mowa o:
- rozgrzewającym maśle do ciała z imbirem i olejkiem z mandarynki
- oraz
rozgrzewającym kremie do stóp z olejkiem z imbiru i mandarynki.
Oba te kosmetyki mają wiele cech wspólnych. Oba znajdują się w aluminiowych tubkach. Utrzymane są w charakterystycznych dla tej marki kolorach i designie. Prezentują się ładnie i estetycznie. Przeszkadza mi w nich zamykanie na zakręcany korek. Jest to rozwiązanie mało praktyczne i niewygodne w codziennym użytkowaniu. Nakrętki te często wypadają mi z rąk i muszę ich potem szukać. Skupmy się może jednak nad czymś co mi się w tych kremach podoba. A jest to ich konsystencja. Pod tym względem są fajniejsze niż opisywany przeze mnie
ostatnio krem do rąk. Te mają konsystencje kremową i lekką, ale jednocześnie są też bardziej treściwe. Określiłabym je jako takie średnio-gęste. W związku z tym
lepiej nawilżają i odżywiają skórę. Jednocześnie dobrze się je rozsmarowuje i szybko się wchłaniają.
Rozgrzewające masło do ciała
z imbirem i olejkiem z mandarynki
Efekty, które ma zapewnić: rozgrzana i delikatnie pobudzona skóra, optymalnie nawilżona i odżywiona, elastyczna i miękka w dotyku.
Składniki aktywne w nim zawarte to: wody roślinne (z zielonej herbaty, migdałowa), masło shorea z pestek owoców indyjskiego drzewka, masło shea, oleje makadamia, arganowy, ze słodkich migdałów, wyciąg z kłączy imbiru, olejek z mandarynki, ekstrakty (ze skórki cytryny i skórki pomarańczy), oleje buriti i jojoba, naturalna kompozycja zapachowa.

Niestety masło to uważam za wielki niewypał. Właściwie to nie ma w nim nic, co by mi się podobało. Począwszy od zapachu, który ciężko jednoznacznie określić. Jest jakby nieco mandarynkowy, ale ja bym go raczej zaklasyfikowała jako korzenny. Nie podoba mi się ten zapach, ponieważ jest dziwny. Nie jest on przyjemny dla mojego nosa. Dodatkowo,
jak na złość, po posmarowaniu utrzymuje się długo na skórze. Dlatego
używam go do smarowania nóg. Jego wydajność jest też słaba. Używam go półtora miesiąca, a już mi go niewiele pozostało. Jego szybkie znikanie z tubki nie wynika wcale z tego, że go stosuję w dużych ilościach czy też często. Przeznaczone jest do każdego rodzaju skóry. Aktualnie dla mnie zbyt słabo nawilżające. Lepiej sprawdziło by się to masło latem.
Występuje w dwóch pojemnościach:
- 200 ml za 155 zł (jest to butelka z pompką - co uważam za dobre rozwiązanie)
- 50 ml za 52 zł (ja mam tą pojemność kupioną na promocji -30%, czyli za 36 zł)
Skład: Camellia Sinensis Leaf Water**,
Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Fruit Water**,
Dicaprylyl Carbonate**,
Glycerin**,
Caprylic/Capric Triglyceride**,
Isopropyl Palmitate**,
Cetearyl Alcohol**,
Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*,
Shorea Stenoptera Seed Butter*,
Glyceryl Stearate**,
Glyceryl Stearate Citrate**,
Argania Spinosa Kernel Oil*,
Macadamia Ternifolia Seed Oil / Macadamia Integrifolia Seed Oil*,
Trihydroxystearin**,
Parfum*,
Aqua**,
Steralkonium Hectorite**,
Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*,
Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*,
Sodium Stearoyl Glutamate**,
Dehydroacetic Acid,
Mauritia Flexuosa (Buriti) Fruit Oil**,
Tocopherols**,
Xanthan Gum**,
Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract*,
Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Extract*,
Titanium Dioxide*,
Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract*,
Litchi Chinensis Fruit Extract**,
Mica*,
Citrus Dulcis***,
Propylene Carbonate,
Vanillyl Butyl Ether**,
Sodium Phytate**,
Citrus Reticulata (Tangerine) Leaf Oil***,
Castanea Sativa (Chestnut Tree) Seed Extract**,
Avena Sativa (Oats) Kernel Extract**,
Triticum Vulgare (Wheat) Germ Extract**,
Iron Oxide*,
Benzyl Alcohol,
Citral***,
Limonene***,
Linalool***
Rozgrzewający krem do stóp
z olejkiem z imbiru i mandarynki
Efekty, które ma zapewnić: rozgrzane i odprężone stopy, optymalnie nawilżone i zregenerowane, zabezpieczone przed stanami zapalnymi oraz negatywnym wpływem czynników zewnętrznych na skórę.
Składniki aktywne w nim zawarte to: wody roślinne (migdałowa, cytrynowa), olej z imbiru, olejek z mandarynki, ekstrakty (ze skórki cytryny i skórki
pomarańczy), masło
shea, oleje migdałowy i makadamia, wyciąg z liści tymianku, olej buriti naturalna kompozycja zapachowa.
Jest to
jedyny z tych trzech kosmetyków, który wywarł na mnie w miarę dobre wrażenie. Co mnie w nim urzekło to jego zapach. Niby pochodzi z tej samej serii co wyżej opisywany przeze mnie krem, ale ich zapachy diametralnie różnią się od siebie.
Zapach tego kremu jest cudowny. Jest on cytrusowy, ale zarazem jakby nieco słodki. Wyczuwalny jest też delikatny akcent ziołowy. Szkoda mi go zużywać na stopy. Stosuje go jako krem do rąk, bo uwielbiam czuć jego zapach. Mógłby lepiej nawilżać i odżywiać skórę, zwłaszcza, że jest to krem dość drogi.
Dostępny jest on tylko w jednej pojemności: 100 ml, która kosztuje 79 zł. Ja kupiłam go z 30% zniżką za 55 zł.
Skład: Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Fruit Water**,
Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Water**,
Dicaprylyl Carbonate**,
Glycerin**,
Caprylic/Capric Triglyceride**,
Isopropyl Palmitate**,
Cetearyl Alcohol**,
Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*,
Orbingnya Oleifera Seed Oil*,
Glyceryl Stearate Citrate**,
Glyceryl Stearate**,
Macadamia Ternifolia Seed Oil / Macadamia Integrifolia Seed Oil*,
Trihydroxystearin**,
Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*,
Steralkonium Hectorite**,
Parfum**,
Sodium Stearoyl Glutamate**,
Dehydroacetic Acid,
Vanillyl Butyl Ether**,
Aqua**,
Mauritia Flexuosa (Buriti) Fruit Oil**,
Titanium Dioxide*,
Mica*,
Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract*,
Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Extract*,
Thymus Vulgaris Flower/Leaf Extract*,
Citrus Reticulata (Tangerine) Leaf Oil***,
Zingiber Officinale Root Oil***,
Xanthan Gum**,
Iron Oxide*,
Propylene Carbonate,
Sodium Phytate**,
Benzyl Alcohol,
Leptospermum Scoparium (Manuka) Oil***,
Salvia Sclarea Oil***,
Citral***,
Geraniol***,
Limonene***,
Linalool***

Na koniec pozostawiłam najważniejsze. Kremy te mają dawać efekt rozgrzanej skóry. Takiej jakby otulonej ciepłem. Znalazłam recenzje osób, które je używały i opisywały, że poczuły to. Ja jednak jestem strasznym zmarzluchem. Może nawet aż za wielkim, bo nie poczułam tego efektu rozgrzania. Po kilku minutach od posmarowania zaczyna się coś dziać na skórze i już mam wrażenie, że to będzie ten efekt, ale nie dzieje się nic. Szkoda, bo mogłyby to być fajne kosmetyki do używania w okresie jesienno-zimowym.
Używałyście któregoś z tych kremów ???
Co o nich sądzicie ???