29 listopada 2013

Zakupy w listopadzie + paczka

W tym miesiącu nastąpił powrót do mikroskopijnych zakupów. Było kilka kuszących promocji m.in. w Rossmannie czy Hebe. Na początku zaczęłam wyszukiwać filmy i posty o kosmetykach, które warto kupić. Jednak potem przeglądnęłam moje zbiory kosmetyczne i stwierdziłam, że tak właściwie nie trzeba mi tego wszystkiego. Ostatecznie kupiłam tylko 3 rzeczy.


W Rossmannie korzystając z promocji -40% zaopatrzyłam się w bibułki matujące z Wibo za 3,99 zł. W Naturze kupiłam antyperspirant Garnier mineral za ok 15 zł / 250 ml. W moje ręce trafiła też ekspresowa odżywka Gliss Kur za 8 zł. Odkupiłam ją od znajomej.

Czytaj dalej »

28 listopada 2013

Kosmetyki zużyte w listopadzie

W tym miesiącu zużycia jakieś takie nie za wielkie mi wyszły. Dodatkowo nie są to kosmetyki zużyte w przeciągu jednego miesiąca - tylko zaczęte wcześniej. Na listopad przypadł moment ich zdenkowania. Bohaterami dzisiejszego posta są:


1. ADIDAS dezodorant antyperspirant w spray'u - powracam do niego raz na jakiś czas. Dobrze się u mnie sprawdza.

2. BOURJOIS Healthy Mix Serum - kupiłam go na jednej z promocji -40%, które były w Rossmannie. Od pewnego czasu bardzo chciałam go wypróbować, bo wiele recenzji na jego temat się naczytałam. Fajny jest na okres letnio-wiosenny. Ale na zimę rozglądam się za innym podkładem. Jego recenzja pojawiła się TUTAJ.

3. SENSIQUE cukrowy 2-fazowy peeling do rąk o zapachu pomarańczy- bardzo fajny peeling. więcej na jego temat napisałam TUTAJ.

4. CARMEX nawilżający balsam do ust klasyczny sztyft - w końcu wypróbowałam go i ja. Swoje wrażenia z jego używania opisałam TUTAJ.

Czytaj dalej »

26 listopada 2013

Olej z kiełków pszenicy

Olej ten zaciekawił mnie, gdy Alina Rose wymieniła go na swojej liście 7-miu najlepszych olejków do pielęgnacji twarzy. Teraz mam możliwość go wypróbować dzięki współpracy z BINGOSPA.


Jak powstaje ?
Olej ten jest otrzymywany przez wytłaczanie na zimno kiełków pszenicy.

Właściwości:
Działa ujędrniająco i opóźnia procesy starzenia się skóry. Spośród olejów roślinnych cechuje się największą zawartością witaminy E. Jest bogaty w Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe (NNKT), zawiera naturalne przeciwutleniacze neutralizujące działanie wolnych rodników. Zawiera lecytynę powstrzymującą utratę wody przez skórę, doskonale nawilża, zmiękcza i natłuszcza skórę. Substancje proestrogenne zawarte w oleju przyspieszają odbudowę zniszczonego naskórka. Poprawia ogólny wygląd skóry.
Konsystencja / zapach:
Jest to dość tłusty olej o kolorze lekko żółtym. Nie ma zapachu.

Opakowanie:
Olej znajduje się w szklanej przyciemnianej buteleczce. Niestety nie ma ona żadnego dozownika przez co dość ciężko wydobywa się go z niej. Można go wylać za dużo.

Jak go stosowałam:
- przede wszystkim aplikuję go na twarz i szyje - zupełności wystarczy już około 6-7 kropli. Jak na tłusty olej, to dość szybko się wchłania. Przeważnie około 40 minut, maksymalnie do godziny. Jednak jest to na tyle długo, że używam go głównie na wieczór. Nie dziwię się czemu Alina Rose go polecała. Olej ten przede wszystkim świetnie nawilża skórę. Nie zostawia przy tym żadnego tłustego filmu. Za to po wchłonięciu ten efekt nawilżenia utrzymuje się bardzo długo.
- olejuję nim też włosy - nakładam go na suche włosy, pozostawiam na godzinę lub nieco dłużej. Nie mam problemów z jego spłukiwaniem. Na włosach też się dobrze sprawdza. Odpowiednio je nawilżając sprawia, że są miękkie, odpowiednio dociążone i nie puszą się tak bardzo

Podsumowując: cieszę się, że mogłam wypróbować ten olej. Efekty jego działania zauważyłam dość szybko. W przypadku skóry twarzy już po 7 dniach, a na włosach już po drugim użyciu. Mimo że mam go małą butelkę (30 ml), to jest to olej bardzo wydajny. Do tej pory zużyłam jego połowę, a używam go od miesiąca.

Pojemność / Cena:
- 30 ml kosztuje 14,90 zł
- 100 ml kosztuje 29,90 zł

Dostępność: sklep internetowy firmy BINGOSPA

Skład: Triticum vulgare (Wheat) Germ Oil

Słyszałyście już o tym oleju ???
A może używałyście już go ???
Czytaj dalej »

24 listopada 2013

Recentury Babci Agafii - gęsty szampon wzmacniający

Producent pisze o nim, że:
Gęsty Szampon Agafii został stworzony na bazie żywicy sosnowej w wodzie z roztopionego lodu. Szampon zawiera 17 ziół syberyjskich, z dodatkiem białego miodu i olejku łopianowego. Połączenie aktywnych składników kompleksowo pielęgnuje włosy. Zawartość stopionej wody lodowej w szamponie zapewnia łagodne mycie. Napar z ziół, białego miodu i łopianu nawilża i odżywia osłabione włosy, wzmacnia i pobudza ich wzrost oraz dodaje im siły.


Opakowanie tego szamponu to plastikowa butelka zamykana na klips. Używa się go dobrze i wygodnie, dozując odpowiednią ilość produktu. Szampon pochodzi z Rosji, dlatego na opakowaniu doklejona jest naklejka w języku polskim z informacjami o nim. Niestety jest ona nietrwała w połączeniu z wodą (wystarczy dotknąć ją mokrą ręką, a zaraz odchodzi od opakowania). Obecnie został mi z niej tylko malutki fragment z nazwą szamponu.

Szampon jest lekko żółtego koloru i ma dość gęstą konsystencje. Dla mnie jest on wydajny, ponieważ biorę jego niedużą ilość i rozcieńczam nieco z wodą. Tak używa mi się go najlepiej. Pieni się dość średnio, ale da się go używać. Ma bardzo przyjemny, ziołowy zapach.


Co do jego działania to jestem z niego zadowolona, bo sprawdził się u mnie. Przede wszystkim dobrze oczyszcza włosy i jest bardzo delikatny dla skalpu. Nie spowodował u mnie żadnego podrażnienia czy uczulenia. Dodatkowo nie plącze włosów. Znalazłam recenzje na jego temat mówiące, że powoduje oklapnięcie i przetłuszczenie włosów. Ja u mnie tego nie zaobserwowałam. Zauważyłam natomiast, że włosy po jego użyciu robią się niezwykle miękkie i bardzo mile w dotyku. Ciężko mi stwierdzić czy wzmacnia i odżywia włosy, ponieważ równocześnie używam inne produkty mające w tym pomóc. 

Pojemność: 350 ml

Cena: od ok. 13 do 19 zł

Dostępność: sklepy internetowe (chociaż mi udało się go kupić w lokalnej aptece)

Skład: Aqua nivalis, Siberian Herbals Water Complex (Rhodo- dendron Dauricum, Inula Helenium, Atragene Sibirica, Helichrysum Arenarium, Solidago Dahurica, Erodium cicutarium, Pedicularis uralensis, Rubus saxatilis, Urtica Dioica, Saponaria Officinalis, Chamomilla Recutita, Silene Jenisseensis Willd, Rhodiola Rosea, Artemisia Mongolica, Scutellaria Baicalensis, Polygonatum odoratum, Lamium album), Magnesium Laureth Sulfate, Cocamide DEA, Co- camidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Sodium Chloride, Mel, Arctium Lappa Seed Oil, Pinus Palustris Wood Tar, Guar Gum, Panthenol, Citric Acid, Parfum, Kathon.
Czytaj dalej »

21 listopada 2013

UNDER TWENTY fluid matujący

W jednej z paczek od Pań Erisek znalazłam ten oto fluid. Na początku nie byłam chętna, aby go używać, bo jest to kosmetyk dla osób "under twenty'. Jednak zaciekawiły mnie pojawiające się jego recenzje, z których wyczytałam, że to jednak całkiem fajnie matujący fluid.

Od producenta:
Innowacyjna formuła fluidu aksamitnie otula cerę grapefruitową świeżością. Niedoskonałości przestają być widoczne, a skóra staje się naturalnie gładka i matowa.


Czytaj dalej »

19 listopada 2013

GARNIER OLIA farba do włosów

Kupiłam ją parę miesięcy temu. O farbach do włosów Garnier OLIA zrobiło się głośno, zaciekawiły mnie one, dlatego postanowiłam wypróbować je również i ja. Wybrałam odcień 6.0, czyli jasny brąz. Moja farba do włosów przeleżała sobie chwilkę, ale nadeszła pora wreszcie ją użyć. Producent pisze o niej, że:

Pierwsza trwała farba do włosów z zawartością 60% olejków
Maksymalnie nasycony kolor
Do 100% pokrycia siwych włosów
Zdrowiej wyglądające włosy
Optymalny komfort skóry głowy

Farby do włosów Garnier Olia to przełomowa linia, przy jej tworzeniu zastosowano 21 patentów. Olejki wnikają w głąb włosa a także pielęgnują na zewnątrz. Dzięki temu mamy maksymalnie nasycony kolor, a siwe włosy są pokryte w 100%.

Czytaj dalej »

18 listopada 2013

Listopadowa aktualizacja włosowa

Od ostatniej prezentacji moich włosów w sierpniu sporo się zmieniło. Przede wszystkim zdecydowałam się ściąć włosy. Fryzjerka trzy razy pytała się mnie czy jestem tego pewna. Byłam zdecydowana i nie żałuję. Lepiej się czuje z krótszymi włosami. Długie mi przeszkadzały, dlatego cały czas wiązałam je w kucyka. Do tej pory zostało mi po tym odciśnięcie na włosach, które nie chce się rozprostować. Włosy nabrały objętości i wyglądają dużo lepiej. Dodatkowo odświeżyłam też kolor. Tym razem wypróbowałam farbę Garnier Olia. Jednak o farbowaniu będzie następnym razem.


Czytaj dalej »

17 listopada 2013

HIMALAYA krem kojąco-osłaniający

Krem ten kupiłam po serii nieszczęśliwych wypadków, które mi się jakiś czas temu przytrafiły. Najpierw upadłam biegnąc na autobus (skończyło się to ubitym kolanem i pokaleczoną na betonie dłonią), potem zamykając drzwi uderzyłam ręką o ścianę (niby nie było to jakieś mocne uderzenie, ale skórę miałam rozciętą), a co by jeszcze nie było mało podrapał mnie na dodatek kot. Dlatego w moje ręce trafił krem kojąco-osłaniający z Himalaya Herbal Healthcare. Upatrzyłam go w SuperPharmie. Napisano na nim, że jest pomocny w leczeniu zranień, skaleczeń, drobnych oparzeń, dlatego postanowiłam go wypróbować. Zużyłam już jedno jego opakowania. Jestem w trakcie używania następnego.
 

Krem znajduje się w małej, zakręcanej tubce. Łatwo daje się go z niej wycisnąć. Pod względem konsystencji krem jest bardzo gęsty. Jednak nie ma żadnego problemu z jego aplikacją na skórę - dobrze i łatwo się daje rozprowadzić. Ma on jasno brązowy kolor i charakterystyczny zapach.
Zaczęłam go stosować na różne zadrapania, skaleczenia i zranienia na rękach. Znacznie przyspieszał ich gojenie. Potem rozszerzyłam jego zastosowanie również i na twarz. Krem ten aplikuję głównie punktowo. Jednak zdarza się, że wyprysków pojawi się więcej - wtedy smaruję nim np. całe czoło czy brodę.  Przyśpiesza wysuszanie zmian ropnych, a przy tym nie przesusza skóry. Pozostawia ją miękką w dotyku, a także uspokojoną i lekko matową. Bardzo szybko się wchłania - nie zostawia tłustego filmu na skórze. Mimo swojej małej objętości, jest bardzo wydajny.

Podsumowując: krem ten ma swoich zwolenników jak i osoby, u których nie działał dobrze. Można mieć zastrzeżenia co do jego składu, bo jest tu parafina, parabeny, itp. Dla mnie jest to krem pomocny w wielu sytuacjach. Jestem zadowolona z jego działania. Świetnie goi drobne skaleczenia, zranienia, zadrapania, wypryski. Najlepiej o jego działaniu przekonać się samemu. Jest on bardzo tani - nic na tym nie tracimy.

Cena: ok 5 zł (na promocji można go kupić za 3,99 zł)

Pojemność: 20g

Dostępność: jest dość dobrze dostępny. Ja jeden krem kupiłam w SuperPharmie, drugi w Naturze.

Skład: /składniki aktywne/ Indian Aloe (Aloe Vera), Five-leaved Chaste Tree (Vitex Negundo), Almond (Prunus Amygdalus), Indian Madder (Rubia Cordifolia), Borax Anhydrous (Tankana), Zinc Calx (Yashad Bhasma).
/składniki pozostałe/ Aqua, Propylene Glycol, Glyceryl Stearate SE, Cetyl Palmitate, Liquid Paraffin, Cetyl Alcohol, Stearic Acid, Polyoxylated Alcohol, Dimethicone, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Fragrance, Methylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Propylparaben.

Znacie ten krem ???
Próbowałyście go ???
Czytaj dalej »

14 listopada 2013

LIRENE Youngy 20+ kremo-żel z witaminowymi drobinkami

Niedawno Lirene wprowadziło na rynek nową serię Youngy 20+. Są to kosmetyki przeznaczone dla osób pomiędzy 20 a 30 rokiem życia, czyli odpowiednie dla mnie. Mam okazje używać kilka kosmetyków z tej linii. Do tej pory napisałam o płynie micelarnym z tańczącymi drobinkami, a także o żelu myjąco-peelingującym do twarzy. Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami wrażeniami na temat kremo-żelu z witaminowymi drobinkami, który używam już od pewnego czasu.

Od producenta:
Kremo-żel z witaminowymi drobinkami do twarzy i pod oczy zachwyca skutecznością działania i zaskakuje innowacyjną konsystencją. Wyselekcjonowane składniki stanowią niezwykłe połączenie egzotycznej dawki energii oraz owocowej uczty dla zmysłów. Unikalna formuła produktu: połączenie kremu i żelu sprawia, że jest on wyjątkowo lekki i delikatny. Idealnie się rozprowadza, uwalniając witaminę E, zamkniętą w zielonych drobinkach. Zawarty w produkcie wyciąg z bambusa, lotosu i lilii wodnej regeneruje skórę i długotrwale ją nawilża. Karoten pochłania promieniowanie UV, stanowiąc efektywną ochronę dla skóry. Gliceryna silnie nawilża, w wyraźny sposób poprawiając sprężystość naskórka, a mikrogąbeczki pozostawiają skórę matową.



Produkt znajduje się w plastikowym słoiczku. W środku zabezpieczony jest sreberkiem. Dodatkowo znajduje się w zafoliowanym kartoniku. Kolorystyka opakowania jest pomarańczowa ze złotymi akcentami. Pojawiają się tu tańczące postacie oraz orientalne ornamenty. Wszystko to zapewne zawiązuje do hasła jakim opisany jest ten krem: Indyjska harmonia dla zmysłów z mango. Dodatkowo wewnątrz kartonika znajduje się cytat z mądrości wschodu: Szczęście to nie to co posiadasz, lecz to czym potrafisz się cieszyć.


Konsystencje tego produktu określiłabym bardziej jako kremową niż żelową. Trochę dziwi mnie ta nazwa kremo-żel. Dla mnie prezentuje się on jak krem. Jest on koloru jasno żółtego. Ma lekką konsystencję, dlatego łatwo się rozsmarowuje na skórze i szybko wchłania. Pod tym względnem dobrze nadaje się pod makijaż. Zawarte są w nim zielone drobinki, które podczas aplikacji kremu rozcierają się na skórze. Producent podaje, że zawierają one witaminę E. Jest ich na tyle dużo, że właściwie za każdym użyciem kremu wydobywa się kilka z nich. Krem ma bardzo owocowo-słodki zapach. Mi się on podoba. Jest bardzo przyjemny dla nosa. Dodatkowo taki bardzo energetyzujący.

Krem spełnia swoje zadanie. Nadaje się do codziennego stosowania dla osób ze skórą bez problemów. Nie zrobił mi żadnej krzywdy, ani mnie nie rozczarował. Jednak nie widzę w jego działaniu żadnego efektu "wow", który skłoniłby mnie do zakupu kolejnego opakowania. Skóra po aplikacji tego kremu jest nawilżona, gładka i ładnie rozświetlona. Niestety ten efekt jest dla mnie nieco zbyt słaby i zbyt krótkotrwały jak na obecną porę roku. Lepiej sprawdzi się jako lekki krem na lato. Dla osób z suchą skórą może okazać się zbyt słabo nawilżający. Dlatego mój krem powędruje po rodzinie. Ja na teraz potrzebuję czegoś bardziej nawilżającego skórę. Dodatkowo jego skład jakoś specjalnie mnie nie zachwyca.

Pojemność: 50 ml

Cena: ok 20 zł

Dostepność: drogerie

Skład: Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Isopropyl Palmitate, Cyclopentasiloxane, PEG-20 Methyl Glucose Sesquistearate, Cyclohexasiloxane, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Dimethicone, PEG-70 Mango Glycerides, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Methyl Glucose Sesquistearate, acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Lactose, Tocopheryl Acetate, Glycine Soja (Soybean) Oil, Ethylhexylglycerin, Lonicera Caprifolium Flower Extract, Microcrystalline Cellulose, Propylene Glycol, Disodium EDTA, Lonicera Japonica Flower Extract, Sorbitol, Panthenol, Daucus Carota Sativa (Carrot) Extract, Beta - Carotene, Nymphea Alba (Water Lily) Root Extract, Nelumbium Speciosum Flower Extract, Bambusa Vulgaris (Bamboo) Leaf/ Steam Extract, Tocopherol, Phenoxyethanol, Parfum, Limonene, Cl77289


Używałyście ten krem lub inny produkt z serii Youngy20+ ???
Czytaj dalej »

10 listopada 2013

FARMONA Herbal Care - krem odżywczy do stóp Zielona Oliwka

W przypadku tego kremu obietnice producenta pięknie brzmią. Jednak niestety nie jestem zadowolona z jego działania. Nie sprawdził się u mnie do suchej skóry stóp.

Od producenta:
Krem odżywczy, idealny do suchej i szorstkiej skóry stóp, zawiera naturalne składniki aktywne, które wnikają głęboko w skórę przywracając stopom przyjemna miękkość i gładkość. Ekstrakt z liści oliwnych intensywnie i głęboko odżywia oraz poprawia elastyczność skory, pozostawiając ja aksamitnie gładką i miłą w dotyku. Biokompleks roślinny doskonale nawilża skórę, poprawiając jej sprężystość i chroniąc przed przesuszeniem. Alantoina regeneruje i przyspiesza gojenie mikrouszkodzeń naskórka oraz zapobiega powstawaniu podrażnień.


Czytaj dalej »

7 listopada 2013

FLOSLEK masło do ciała mango i marakuja

Masełko to trafiło do mnie na jednym ze spotkań blogerek. Różnego rodzaju balsamów i maseł do ciała mam wiele, dlatego musiało poczekać na swoją kolej. Inne wersje zapachowe tego produktu to:
- opuncja i biała herbata,
- liczi i arbuz,
- karite i olej babassu,
- acerola i cherry berry,
- truskawka i poziomka,
- wanilia i czekolada.


Od producenta:
Masło o bogatej konsystencji i przyjemnym intensywnym zapachu marakui polecane do codziennej pielęgnacji skory przesuszonej, odwodnionej oraz normalnej skłonnej do okresowego spadku nawilżenia. W skład preparatu wchodzą m.in.:
- ekstrakt z mango
- masło shea
- olej słonecznikowy
- olej z nasion babassu
- oliwa z oliwek.


Masło to znajduje się w dużym, plastikowym, zakręcanym słoiku. Jest on dość poręczny w użyciu. W jego wnętrzu znajduje się dodatkowe zabezpieczenie w postaci plastikowej wkładki. Design opakowania jest minimalistyczny, a zarazem bardzo ładny i przyjemny dla oka. Konsystencje tego produktu opisałabym jako treściwą i dość gęstą. Jednak mimo tego łatwo daje się wydobyć go z opakowania. Bez problemu też rozsmarowuje się go po skórze. Dość długo się wchłania, ale nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Jego właściwości pielęgnacyjne określiłabym jako dobre. Chociaż jak tak patrzę na jego skład, to niestety wszystkie wymienione przez producenta najlepsze składniki występują w połowie składu lub na jego końcu po substancjach zapachowych. 


Najbardziej spodobał mi się w tym kosmetyku jego zapach. Jest wprost niesamowity i obłędnie owocowy. Może nieco lekko słodkawy. Utrzymuje się dość długo na skórze. Fajnie używa mi się go w te jesienne, ponure, deszczowe wieczory.

Pojemność: 240 ml

Cena: ok. 23 zł

Skład: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Dimethicone, Cyclomethicone, Glycerin, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Octyldodecanol, Hydrogenated Polyisobutene, Lanolin Alcohol, Olea Europaea Fruit Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Parfum, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Propylene Glycol, Mangifera Indica Fruit Extract, Methylparaben, Propylparaben, CI 14720

Używałyście to masełko do ciała ???
A  może inne jego warianty zapachowe ???
Czytaj dalej »

5 listopada 2013

Aleppo - mydło perfumujące

To już ostatni kosmetyk, który otrzymałam od Pachnącej Krainy do przetestowania. Jest to mydło perfumujące Aleppo, które zawiera olej palmowy i piżmo. Sprzedawane jest ono w kartoniku. Potem należy trzymać je w mydelniczce. Mydło ma postać dość dużej kostki. Jest ona niewygodna w użyciu, dlatego podzieliłam ją na cztery mniejsze kawałki. Na razie używam jednego z nich - reszta czeka na swoją kolej. 


Mydło dość dobrze się pieni. Nie ma problemów, aby je spłukać. Ma ono dość mocny i intensywny zapach. Jest on cudowny, aromatyczny i bardzo orientalny. Mydło troszkę perfumuje skórę, ale u mnie jego zapach nie utrzymuje się długo. Ta wersja mydła powinna spodobać się osobom, którym nie pasuje zapach standardowego mydła Aleppo.


Używam go:
- do codziennego mycia twarzy - nic tak nie oczyszcza skóry jak mydło Aleppo. Po jego użyciu skóra jest tak czysta, że aż piszczy. Wcześniejsze mydło Aleppo, które kupiłam jakiś czas temu, miało za duży % oleju laurowego - co powodowało, że potrafiło mi przesuszyć skórę. Z tym mydłem nie ma już tego. Jednak niestety na pakowaniu nie jest podany jego skład i nie wiem jakie ma ono składniki i ich proporcje.
- do mycia ciała - też się dobrze sprawdza - podobnie jak w przypadku skóry twarzy.
- jako szampon do włosów - w ten sposób stosuję je dość rzadko. Głównie przez to, że trudno się je rozprowadza na włosach. A po wymyciu włosy robią się szorstkie i tępe w dotyku. Niezbędna jest jakaś odżywka - potem wszystko jest w porządku. 


Dostępność: moje mydło pochodzi ze sklepu internetowego Pachnąca Kraina. Aktualnie nie mogę tam wypatrzeć tej wersji mydła. Jest inne podobne - z piżmem, szafranem i olejem sandałowym.

Pojemność/cena: 160 +/- 5 g za ok 45 zł

Używałyście już mydło Aleppo ???
Czytaj dalej »

3 listopada 2013

Zakupy z października cz. II + paczka

Zapraszam na prezentację drugiej części zakupów, które poczyniłam w październiku. Tym razem będą to kosmetyki pielęgnacyjne.


Skończyły mi się chusteczki peelingujące Cleanic Professional. Spodobało mi się ich działanie, dlatego kupiłam kolejne opakowanie (6,99 zł). Będąc w Naturze zaciekawiły mnie dwa rodzaje plastrów. Jedne stosuje się na czoło i brodę, drugie natomiast na nos. Kosztowały 4,99 zł za sztukę. W SuperPharmie skusiłam się na serum  FLAVO-C. Zamierzałam się do jego zakupu już od dawna. Jako że skończyło mi się serum z Ava Labolatorium, a na dodatek to było na promocji więc je kupiłam. Kosztowało 60,89 zł.

Czytaj dalej »