23 lutego 2020

ORIFLAME - kojący krem do rąk z olejkiem z arniki

Kupiłam go już chwilę temu - jak był nowością w ofercie marki Oriflame. Jego zapowiedzi były bardzo ciekawe. Miał to być "kojący krem do rąk z olejkiem z arniki i mieszanką składników nawilżających". Nie spodziewałam się po nim nie wiadomo jakich efektów, jednak liczyłam na to, że okaże się całkiem przyzwoity. Czy tak się stało - zapraszam do dalszej części posta. 


Krem znajduje się w wygodnej do wyciskania, miękkiej tubce. Opakowanie wizualnie prezentuje się ładnie. Utrzymane jest w żółto zielonej kolorystyce z widniejącymi na tubce kwiatami arniki górskiej. Produkt ma lekką konsystencję i nieco żółte zabarwienie. Jego zapach właściwie jest prawie wcale niewyczuwalny.


Jeśli chodzi o działanie - jest to taki typowy, lekki krem. Jego cechą charakterystyczną jest to, że szybko się wchłania i nie zostawia tłustej warstwy. Gdy ktoś szuka treściwego i mocno nawilżającego kremu, to z tego nie będzie zadowolony. Produkt marki Oriflame to taki typowy do stosowania, gdy po posmarowaniu rąk chcemy, aby szybko się wchłonął i nie był wyczuwalny na skórze. Nie jest zbyt regenerujący, daje tylko chwilowy efekt ukojenia - można by go używać nawet i co pół godziny, a i tak skóra bardziej nawilżona nie będzie. Dlatego ja noszę go ze sobą w torebce, bo świetnie sprawdza się do biura, gdy potrzebuję, aby krem szybko się wchłaniał w skórę i nie był tłusty. W domu mam inny krem - taki typowy mocno nawilżający na noc. 


Niestety jego skład jest średni. Wymieniony w nazwie ekstrakt z arniki jest na samym końcu (Arnica Montana Flower Extract), czyli nie ma żadnych szans, aby zadziałać. A szkoda, ponieważ jest to bardzo fajny składnik. Inne substancje nawilżające są wyżej, ale też nie za wysoko. Krem w cenie standardowej kosztuje ok. 17 zł. Uważam, że nie jest wart tej ceny. Gdyby ktoś chciał go kupić, to najlepiej czekać na promocje. 

Skład INCI: AQUA, GLYCERIN, ETHYLHEXYL PALMITATE, STEARYL ALCOHOL, CETYL ALCOHOL, GLYCERYL STEARATE, PEG-100 STEARATE, BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER, DIMETHICONE, CARBOMER, IMIDAZOLIDINYL UREA, METHYLPARABEN, CETEARETH-20, PRUNUS AMYGDALUS DULCIS OIL, PARFUM, PROPYLPARABEN, STEARIC ACID, PALMITIC ACID, SODIUM HYDROXIDE, SODIUM CETEARYL SULFATE, TOCOPHERYL ACETATE, GLYCINE SOJA OIL, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, COUMARIN, LINALOOL, ARACHIDIC ACID, LAURIC ACID, MYRISTIC ACID, ALPHA-ISOMETHYL IONONE, PHENOXYETHANOL, ARNICA MONTANA FLOWER EXTRACT, TOCOPHEROL, CI 15510, CI 19140.

Mieliście ten krem?
Co o nim sądzicie?
Czytaj dalej »

16 lutego 2020

ORIENTANA - bio kosmetyki do demakijażu twarzy i oczu: olejek i pianka

W poszukiwaniu kosmetyków do demakijażu z fajnym składem sięgnęłam po dwa produkty marki Orientana: odżywczy bio olejek do demakijażu twarzy i oczu oraz nawilżającą bio piankę do mycia twarzy. Producent zaleca stosować je w duecie - tak też uczyniłam. Kosmetyki te już zużyłam, obecnie mam inne, jednak myślę, że warto poświęcić im chwilę czasu. Są to kosmetyki wegańskie i nietestowane na zwierzętach.


Krok pierwszy to: odżywczy bio olejek do demakijażu twarzy i oczu MIODLA INDYJSKA. Ma on pojemność 150 ml i kosztuje ok. 60 zł. Stosuje się go w bardzo prosty sposób - nanosi na dłonie, a potem kolistymi ruchami masuje skórę. Następnie zmywa ciepłą wodą. Przeznaczony jest do każdego typu cery. Moja mieszana skóra dobrze go znosiła. Skutecznie zmywa makijaż i oczyszcza skórę będąc przy tym bardzo łagodny. Odpowiednio dobrany skład sprawia, że stosując ten produkt nie naruszamy bariery hydrolipidowej skóry. Ma przyjemny, lekko ziołowy zapach. Jego skład to w większości olejki takie jak: olej neem, olej ryżowy, olej sezamowy, olej słonecznikowy, olej ze słodkich migdałów. Dodatkowo jest też witamina E.

Skład INCI: Helianthus Annuus Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Oryza Sativa Bran Oil, Azadirachta Indica Seed Oil, Tocopherol, Parfum, Hexyl Cinnamal, Limonene, Coumarin, Linalool.


Pomimo tych wszystkich zalet, niestety miał on dla mnie jedną wadę, która spowodowała, że po pewnym czasie przestałam lubić go używać i wypatrywałam tylko jego końca. A skubaniec jest bardzo wydajny. Ten minus to trudność z usunięciem tego olejku z twarzy po demakijażu. Nie łączy się on z wodą i nie tworzy emulsji, którą jest łatwo zmyć. Przez co na skórze pozostaje uczucie tłustości. Konieczne jest użycie dodatkowego produktu myjącego, którym w moim przypadku była nawilżająca bio pianka do mycia twarzy GURDLINA JAPOŃSKA. Zresztą nawet producent zaleca użycie tych dwóch kosmetyków razem.


Pianka ta przeznaczona jest do codziennego oczyszczania twarzy. Myjemy nią skórę delikatnymi, kolistymi ruchami. Potem spłukujemy wodą. Jest ona bardzo delikatna, ale skuteczna. Dzięki niej zmywałam ze skóry tą tłustą warstwę pozostawioną przez olejek. Po takim demakijażu skóra była miękka i nawilżona. Kosmetyki te pozytywnie na nią wpływały również dzięki temu, że koiły i łagodziły podrażnienia. Przez cały okres jesienno-zimowy stosuję kwasy, dlatego potrzebny jest demakijaż, który nie podrażnia skóry. Niestety pianka ta jest mało wydajna. Mimo pojemności 150 ml, to zużyłam jej dwa opakowania na jedno opakowanie olejku. Może przez to, że ten olejek jest trudno zmyć i musiałam skórę przemywać po kilka razy pianką. A jej cena to ok. 55 zł. Skład ma całkiem przyjemny. Znajduje się tu gliceryna, panthenol, olej babassu, a także wcześniej nieznany mi ekstrakt z gurdliny japońskiej, który działa nawilżająco i kojąco.

Skład INCI: Aqua, Glycerin, Propanediol, Polyglyceryl-10 Laurate, Caprylyl/Capryl Glucoside, Panthenol, Babassu Oil Polyglyceryl-4 Esters, Trichosanthes Kirilowii Fruit Extract, Biosaccharide Gum-1, Polyglyceryl-5 Oleate, Sodium Cocoyl Glutamate, Glyceryl Caprylate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Citric Acid, Parfum, Hexyl Cinnamal, Limonene.


Mieliście kosmetyki do demakijażu marki Orientana?
Co o nich sądzicie?
Czytaj dalej »

9 lutego 2020

LIRENE - miętowy żel peelingujący z węglem z bambusa

Witam wszystkich po dłuższej przerwie. Nie spodziewałam się, że aż tyle czasu ona zajmie. Inaczej miało to wyglądać. Jednak sprawy związane ze zmianą pracy trochę się przeciągnęły. A potem jak wypadłam z rytmu regularnego pisania, to nie mogłam znów się w niego wbić. Dziś powracam z nową energią twórczą. Jest taki piękny i słoneczny dzień - aż chce się pisać :)) Na początek zacznę od postów, które miałam zaplanowane już dawno, jednym z nich jest ten o miętowym żelu peelingującym marki Lirene.


Znajduje się on w plastikowym opakowaniu w formie tubki. Wygodnie się je wyciska, bo jest bardzo miękkie. A dzięki temu, że stoi na otworze dozującym, to peeling cały czas spływa w dół i jesteśmy w stanie sprawnie go wycisnąć. Opakowanie ma ładny miętowy kolor - to pewnie nawiązanie do tego, że w składzie znajduje się ekstrakt z mięty. Produkt ma pojemność 150 ml, kosztuje ok. 17 zł.


Producent przeznaczył ten peeling do każdego typu cery - o czym jest wspomniane na opakowaniu. Ma on żelową, przezroczystą konsystencję z zawieszonymi w niej drobinkami peelingujacymi. Nie są one bardzo ostre, dlatego przy mojej naczynkowej i wrażliwej skórze nie robią krzywdy. Jednak ja jestem ostrożna w jego używaniu, ponieważ sądzę, że powinien on być skierowany raczej dla osób ze skórą mieszaną i tłustą. Produkt spełnia swoją funkcję, czyli oczyszcza skórę, przy tym lekko ją peelinguje. Producent napisał, że jest przeznaczony "do stosowania rano i wieczorem w codziennej pielęgnacji oczyszczającej". Mimo że nie jest zbyt mocny, jednak jest to peeling mechaniczny. Nasza skóra nie potrzebuje codziennego złuszczania. Ja stosuję ten produkt co 3 - 4 dni. To jest wystarczające. 


Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to mam problem z domyciem tych drobinek peelingujących ze skóry w miejscu gdzie zaczynają się włosy. Niby myję skórę staranie i dokładnie. Jednak po jej wysuszeniu zawsze znajduję we włosach jakieś resztki tych drobinek. Byłby to znacznie fajniejszy produkt, gdyby producent nie zepsuł jego składu. Główne składniki aktywne w nim zawarte, czyli węgiel z bambusa, wyciąg z bambusa, lotosu i lilii wodnej oraz ekstrakt z mięty, znajdują się daleko na końcu w składnie nie mając szansy zadziałać. Ja wiem, że żel styka się ze skórą krótko (tylko tyle ile zajmuje mycie), jednak od pewnego czasu staram się szukać kosmetyków o lepszym składzie. Jest to ciekawy produkt, który zbiera sporo pozytywnych opinii. Jednak ja nie zamierzam już kupować kolejnego opakowania.

Skład INCI: Aqua (Water), Synthetic Wax, Cocamidopropyl Betaine, Butylene Glycol, Coco-Glucoside, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Parfum (Fragrance), PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Sodium Cocoamphoacetate, Glycerin, Hydroxyacetophenone, Lauryl Glucoside, Disodium EDTA, Microcrystalline Cellulose, Cellulose, Sodium Cocoyl Glutamate, Sodium Lauryl Glucose Carboxylate, Buteth-3, Menthyl Lactate, Propylene Glycol, Sodium Benzotriazolyl Butylphenol Sulfonate, Laureth-2, PEG/PPG-120/10 Trimethylolpropane Trioleate, Charcoal Powder, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Pentylene Glycol, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Extract, Tributyl Citrate, Panthenol, Bambusa Vulgaris (Bamboo) Shoot Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Nymphaea Alba (Water Lily) Root Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Hexyl Cinnamal, Linalool, Geraniol, Alpha-Isomethyl Ionone, CI 19140 (FD&C Yellow No. 5), CI 42090 (FD&C Blue No. 1).


Mieliście miętowy żel peelingujący z węglem z bambusa marki Lirene?
Co o nim sądzicie? 

Nie ma to jak robić zdjęcia z małymi przeszkadzaczami. Koty uwielbiają być w centrum zainteresowania. Najlepiej przyjść i położyć się na środku kadru :)

Czytaj dalej »