29 kwietnia 2016

Zużycia w kwietniu


1. ANATOMICALS modnie owocowy żel pod prysznic (300 ml) - żel ten znalazłam w jednym ze ShinyBoxów. Kosmetyki tej marki od dawna mnie ciekawiły, ale jakoś żadnego nigdy nie kupiłam. Dlatego fajnie, że nadarzyła się okazja, aby coś z tej firmy wypróbować. Jednak kosmetyk ten nie powalił mnie swoim działaniem. Nie należy oceniać firmy po wypróbowaniu jednego kosmetyku, jednak miało być modnie i owocowo, a wyszło inaczej. Żel zapach ma mdły i nudny. Pieni się słabo. Trzeba go sporo używać na raz, aby się móc umyć - co wpływa na jego słabą wydajność. Jedynie jego opakowanie mi się podoba.

2. OCEANIA żel pod prysznic (500 ml) - lubię te żele dostępne w Biedronce. Może nie mają szałowych zapachów, ale za tą cenę, wydajność i skuteczność - lubię je używać. Tym razem miałam wersje mleko i miód.

3. AUSSIE Miracle Moist szampon (miniaturka 75 ml) - szampon ten jest dobry w działaniu, wydajny i ma przyjemny zapach. Do tego dobrze się pieni, łatwo spłukuje i nie plącze włosów. Ale przede wszystkim dobrze je oczyszcza. Jednak nie widzę różnicy między jego działaniem, a innymi tańszymi szamponami. Dlatego nie ma sensu, abym miała go jeszcze kupować.


4. NACOMI zimnotłoczony kosmetyczny olej z czarnuszki (30 ml) - dużo czytałam o tym oleju i bardzo chciałam go wypróbować. Niby znajdował się w malutkim opakowaniu, ale był bardzo wydajny. Wystarczył mi na ok. 3 miesiące regularnego stosowania. Lubiłam go za to, że nie był ciężki - jak na olej dość szybko się wchłaniał i nie zatykał porów. Ładnie nawilżał skórę. Jego stosowanie wpływało na poprawę stanu skóry, która stała się promienna i elastyczna. Jednak przede wszystkim przyspieszał gojenie wyprysków. Do tej pory z wypryskami walczyłam za pomocą Effaclar DUO - miałam nawet kupić następne jego opakowanie, jednak odkąd zaczęłam używać olej z czarnuszki ten krem z La Roche-Posay nie był mi już potrzebny. Nie zauważyłam, aby olej ten miał jakieś wady.

5. ORIENTAL SECRET antystresowa koreańska maseczka relaksująca i nawilżająca - saszetka zawiera jedną maseczkę. Jej cena to ok. 6 zł. Nakłada się ją na twarz na 20-30 minut. Z jej działania jestem zadowolona. Po jej użyciu skóra wygląda na promienną i jest dobrze nawilżona. Składniki aktywne w niej zawarte to: grzyby migdałowe (nawilżają i relaksują), soplówka jeżowata (ma właściwości antykancerogenne), lukrecja gładka (tonizuje, działa kojąco).

6. BANIA AGAFII pielęgnacyjny balsam do włosów ochrona koloru (100 ml) - przeznaczony jest do włosów farbowanych. Stosuje się go na umyte i wilgotne włosy, rozprowadzając na całej ich długości na 2-3 minuty. Lubię te maseczki w saszetkach Bani Agafii. Mają przyjemny zapach i fajną konsystencje (nie za gęste, nie za rzadkie). Maseczka ta nawilża włosy i wspomaga ich rozczesywanie po umyciu. Nie ma potrzeby stosowania jej w dużych ilościach. Taka saszetka wystarczyła mi na 10 użyć.

7. ZIAJA wazelina kosmetyczna (30 ml) - wazelinę kosmetyczną stosuję głównie zimą jako natłuszczacz. W chłodne dni dobrze chroni usta przed spierzchnięciem i pękaniem.


8. CATRICE Re-Touch Light-Reflecting concealer (1,5 ml) - był to korektor rozświetlający pod oczy. Miał on dość małą pojemność, dlatego szybko się skończył. Więcej na jego temat można przeczytać w recenzji TUTAJ.

9. GRASHKA korektor pod oczy - nie lubiłam używać go jako korektor pod oczy. Jak dla mnie był zbyt lepki i za bardzo zbierał się w załamaniach pod oczami. Jednak świetnie sprawdził się u mnie jako baza pod cienie. Dzięki temu, że miał beżowe zabarwienie, to ładnie wyrównywał koloryt powieki. Dzięki tej jego lepkości fajnie trzymały się go cienie. O dziwo nie zbierał się w załamaniach powieki, tylko utrzymywał cienie na swoim miejscu. Jednak nie zamierzam kupować kolejnego opakowania - jest on słabo dostępny, a poza tym teraz wolę stosować inne bazy.


10. Zużyłam też kilka próbek. Ogólnie nic ciekawego swoim działaniem nie reprezentowały te kosmetyki, z wyjątkiem jednego. Spodobało mi się działanie maści na spękane stopy marki GEHWOL med. Nie mam problemu ze skórą stóp: nie mam popękanych pięt, ani silnych zrogowaceń. Jednak maść ta działa bardzo nawilżająco i regenerująco na skórę. Żaden drogeryjny krem nie zapewniał tego moim stopom. Dlatego zastanawiam się nad zakupem pełnowymiarowego opakowania. Kosmetyki tej marki dostępne są w aptekach i dobrych gabinetach kosmetycznych. Producent pisze, że przy regularnym stosowaniu skóra jest elastyczna i odporna, maść przynosi ulgę przy pęknięciach i zaczerwienieniach skóry. Dla zainteresowanych podaję jeszcze dokładny skład: Petrolatum, Aqua, Panthenol, Zinc Oxide, Potassium Castorate, Propylene Glycol, Glycerin, Bisabolol, Eucalyptus Globulus (Eucalyptus) Leaf Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil, Menthol, Camphor, Cymbopogon Nardus (Citronella) Oil, Lavandula Hybrida (Lavandin) Oil, Thymus Vulgaris (Thyme) Flower/Leaf Oil, Parfum, Citral, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Limonene, Linalool, Alpha-Isomrthyl Ionone.


A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

25 kwietnia 2016

Ulubieńcy marca i kwietnia 2016 r.

Te miesiące obfitują w znaczną liczbę ulubieńców. Jest tutaj sporo kolorówki, ale również i z kosmetyków pielęgnacyjnych się coś znalazło. Zapraszam na moich ulubieńców :))



EVELINE
Extension Volume Professional make-up 4D FALSE DEFINITION 
extra volume and carbon black mascara 
-------------------------------------------------------------------------

Maskara o bardzo długiej nazwie - ciekawe czy ktoś ją w ogóle przeczyta? Jest to jedna z tych maskar, które dobre są dopiero po pewnym czasie, gdy się je używa i nieco przeschną. Ma fajną szczoteczkę. Jest ona silikonowa, dość mała i bardzo precyzyjna. Dobrze rozdziela rzęsy i nie powoduje ich sklejenia. Rzęsy są pogrubione, mają mocny czarny kolor i wyglądają bardzo naturalnie, nawet jak nałożę dwie warstwy maskary. W ciągu dnia nie osypuje się. Jest to maskara dobrej jakości za niewielką cenę. Kosztuje ok. 12 zł za pojemność 10 ml (często można ją też dostać na promocji za ok. 9 zł).


GOLDEN ROSE
Matte Lipstick Crayon
-------------------------------------------------------------------------

O tych matowych pomadkach w kredce chyba nie muszę się rozpisywać. Jest o nich dość głośno w blogosferze i na YT. Na kilka odcieni skusiłam się również i ja. Jestem nimi oczarowana. Mają bogatą gamę kolorystyczną, a do tego dobrą jakość za niewielką cenę. Są one matowe, ale konsystencję mają kremową. Dzięki temu łatwo aplikują się na usta i ich nie wysuszają. Dodatkowo łatwo jest nimi obrysować kontur ust bez użycia pędzelka czy konturówki. W ładny sposób ścierają się też z ust - robią to równomiernie bez żadnych plam. Jedyną ich wadą jest to, że trzeba je temperować. 


Mam je w 6 odcieniach. W wyborze kolorów kierowałam się tym, by były stonowane i nadawały się na co dzień do pracy. Moim ulubionym odcieniem jest ten o numerze 13. Natomiast poszalałam tylko z jednym (w nim nie czuję się dobrze i rzadko go używam), a jest to numer 2. Trochę za ciemny jak dla mnie. Taka pomadka w kredce ma pojemność 3,5 g, kosztuje 11,90 zł.


KOBO PROFESSIONAL
Matte Bronzing and Contouring Powder
-------------------------------------------------------------------------

Jest to matowy, brązujący puder w kamieniu. Występuje w dwóch odcieniach. Ja wybrałam ten, który jest jaśniejszy, czyli 308 Sahara Sand. Już od dawna szukałam bronzera, który nie będzie na skórze dawał odcienia ziemistości, ani sprawiał wrażenia, że skóra wygląda na brudną. Ten z Kobo spodobał mi się, ponieważ ma chłodny, delikatny odcień brązu, wpadający w szare tony. Nadaje skórze delikatny, naturalnie wyglądający odcień, dlatego świetnie sprawdza się w konturowaniu twarzy takiego bladziocha jak ja. Czegoś takiego właśnie szukałam. Bezproblemowo się go nakłada, jak i rozciera. Nie robi plam. Można go stopniować i wzmacniać efekt w razie potrzeby. Jest bardzo wydajny. Ma pojemność 10 g i kosztuje 19,99 zł.


EVREE
- DEEP MOISTURE głęboko nawilżający krem do rąk
- INSTANT HELP krem ratunek dla rąk
-------------------------------------------------------------------------

Kremy do rąk marki Evree są moimi ulubionymi. Miałam już kilka ich wariantów i wszystkie się u mnie świetnie sprawdzają. Zapewniają moim dłoniom wszystko to, czego oczekuję od kremu. Dają nawilżenie i działanie regenerujące. Po ich użyciu dłonie są gładkie i nie przesuszają się przez długi czas. Wchłaniają się dość szybko, pozostawiając na skórze delikatną powłoczkę, ale nie jest to nieprzyjemny, tłusty film. Mają przyjemne i delikatne zapachy, a co ważniejsze - bardzo fajne składy. A do tego wszystkiego nie są drogie. Opakowanie pojemności 100 zł kosztuje ok. 9 zł. Jednak często są na nie promocje - dzięki temu kupiłam dwa kremy po 5,94 zł za każdy. Ten w niebieskiej tubce mam przy sobie w torebce, a ten w biało-czerwonej lubię używać na noc.


ECOLAB
Spray wygładzający, wzmacniający włosy
-------------------------------------------------------------------------

Pisałam o nim już post w marcu, dlatego nie będę się o nim tutaj za dużo rozpisywać. Dalej dobrze mi się go używa. Ułatwia rozczesywanie włosów i późniejsze ich modelowanie na szczotce. Dzięki temu produktowi łatwiej mi nad włosami zapanować. A do tego jest bardzo wydajny. Opakowanie pojemności 200 ml kosztuje 21 zł.

A jak tam Wasi ulubieńcy ???
Mieliście któregoś z moich ulubieńców ???
Czytaj dalej »

20 kwietnia 2016

Co się u mnie ostatnio nie sprawdziło

Przeważnie piszę ten post, gdy nazbierają mi się jakieś trzy kosmetyki, z których nie jestem zadowolona. Ostatnio jednak trafiły mi się tylko dwa - i na razie nic więcej. Dlatego nie ma co na siłę szukać bubli tam, gdzie ich nie ma. W związku z tym pożalę się dziś tylko na te dwa kosmetyki.


Sylveco - lniana maska do włosów
--------------------------------------------


Bardzo lubię kosmetyki marki Sylveco. Te, które miałam do tej pory świetnie się u mnie sprawdzały i byłam z nich bardzo zadowolona. Ta maska do włosów to na razie jedyny ich produkt, który się u mnie nie sprawdził. Ma ona fajny skład, dlatego spodziewałam się po niej innego działania. Olej kokosowy moje włosy bardzo lubią. Niestety okazuje się (już po raz kolejny), że olej lniany się na moich włosach nie sprawdza. Nie działają u mnie też wszelkie robione domowo "glutki" z siemienia lnianego. Maska ta na moich włosach nie daje pożądanego efektu nawilżenia. Po jej użyciu włosy są suche na końcach, bardzo spuszone i strączkują się. Występuje ona w dość nietypowej jak na maskę pojemności, bo tylko 150 ml. W związku z tym szybko się zużywa. Dla mnie akurat dobrze, że tak się dzieje, bo szybko się skończy. Jej pełny skład INCI to: Woda,  Ekstrakt z nasion lnu,  Alkohol cetylowy,  Olej kokosowy,  Cukier,  Gliceryna,  Olej z pestek winogron,  Kwas stearynowy,  Panthenol,  Glukozyd decylowy,  Oleinian glicerolu,  Kwas mlekowy,  Guma guar,  Witamina E,  Benzoesan sodu,  Betaina kokamidopropylowa. 


Nivea Men - łagodzący balsam po goleniu
------------------------------------------------------
 

Można się bardzo zdziwić po co używam taki kosmetyk? Tak się składa, że chciałam wypróbować nowy trend ze świata kosmetycznego jakim jest stosowanie balsamu po goleniu dla mężczyzn jako bazy pod makijaż. Założenia są kuszące: ma on przedłużać trwałość makijażu, nawilżać skórę i łagodzić podrażnienia. Na początku ten pomysł wydał mi się dziwny, jednak nie jedną dziwną rzecz już testowałam. Dlatego na dziale z miniaturkami w Rossmannie zaopatrzyłam się w ten balsam. Na szczęście nie ma on zbyt intensywnego zapachu, konsystencje też ma fajną. Wchłania się dość szybko, ale pozostawia delikatną lepką warstewkę. Pokład dobrze się na taką bazę aplikuje (równomiernie i nie roluje się). Makijaż na koniec dnia wyglądał całkiem nieźle. Wiadomo, że była lekko przetłuszczona strefa T, podkład nieco starty z brody i nosa, ale tak ogólnie nie prezentowało się to wszystko źle. Dlaczego u mnie jednak ten produkt się nie sprawdził? Niestety po jego stosowaniu mam ogromny wysyp podskórnych, bolących gól. Nie wprowadzam kilku nowości w pielęgnacji na raz, dlatego domyślałam się, że to jego wina. Odstawiłam go, gule się wygoiły. Po pewnym czasie postanowiłam zrobić eksperyment i dalej go użyć. Niestety gule znów powróciły, dlatego nie zamierzam już katować nim mojej skóry. 

Mieliście któryś z tych kosmetyków ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

14 kwietnia 2016

BIOCHEMIA URODY - olejek myjący rumiankowy

Lubię stosować delikatne, a zarazem skuteczne produkty do oczyszczania skóry twarzy. Taki właśnie jest rumiankowy olejek myjący z Biochemii Urody. Przeznaczony jest on do każdego typu cery, a zwłaszcza do skóry wrażliwej, podrażnionej, przesuszonej, delikatnej. Stosuję go do zmywania i demakijażu twarzy - rano i wieczorem. Po zamówieniu, otrzymujemy zestaw, który zawiera wszystko co potrzebne do stworzenia olejku myjącego. Czyli plastikową przyciemnianą buteleczkę, w  której znajduje się olej z rumianku (zimno-tłoczony macerat z kwiatów rumianku) z dodatkiem witaminy E. W osobnej fiolce jest emulgator, który należy przelać do butelki z olejem, a następnie mocno wstrząsnąć przez ok. 10 sekund. Potem już tylko przykleić dołączoną w zestawie etykietę. 


Trwałość gotowego produktu wynosi 6 miesięcy. Mieszankę przechowuje się w szczelnie zamkniętym, oryginalnym opakowaniu w temperaturze pokojowej. Pojemność gotowego produktu to ok. 120 ml - cena 15,50 zł. Ta wersja olejku w sklepie Biochemii Urody jest edycją limitowaną.

Olejek ma delikatny rumiankowy zapach. Jest to już drugi tego typu olejek, który używam. Wcześniej miałam pochodzący również z BU - olejek drzewko herbaciane. Jego recenzje napisałam TUTAJ. Tamten ma charakterystyczny zapach olejku z drzewa herbacianego. Jeśli komuś to przeszkadza, to polecam wypróbować olejek rumiankowy. 

Jest to olejek hydrofilny, czyli lubiący wodę. Oznacza to, że mimo oleistej formuły, dzięki obecności odpowiedniego emulgatora, produkt ten miesza się z wodą i skutecznie zmywa zanieczyszczenia ze skóry. Ponieważ nie zawiera wody, jest on trwały i nie wymaga stosowania substancji konserwujących. Wbrew pozorom nie pozostawia uczucia tłustości na skórze, ani nie działa komedogennie (nie zatyka porów). Nie pieni się, co jest oznaką jego łagodności. Po zmieszaniu tego olejku z wodą tworzy się mleczno-biała emulsja micelarna, która naśladuje pienienie się i wiąże cząsteczki brudu i makijażu. Te zanieczyszczenia są następnie z łatwością spłukiwane z wodą.


Tak jak wspomniałam wyżej - olejek ten nie zawiera silnych detergentów. Dzięki temu działa łagodnie i nie wysusza skóry, a zarazem bardzo skutecznie zmywa wszelkie zanieczyszczenia takie jak na przykład: tłuszcz czy makijaż. Jest na tyle łagodny, że można nim zmywać okolice oczu i oczy, ponieważ nie powoduje szczypania. Po oczyszczeniu skóra jest czysta i lekko nawilżona, bez uczucia ściągnięcia czy wysuszenia. Gdy przecieram ją potem jeszcze wacikiem, to jest on czysty.

Jego kolejną zaletą jest dobra wydajność. Używam go codziennie do oczyszczania skóry twarzy rano i wieczorem. Stosuję go już od dwóch miesięcy i została mi jeszcze 1/3 opakowania. Powinno mi to wystarczyć jeszcze na miesiąc. Dodatkowo nie używa się go zbyt dużo na raz - wystarczy niewielka ilość.

Używacie olejki myjące ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

10 kwietnia 2016

Ulubiony kwartet do pielęgnacji włosów na wiosnę

Od paru tygodni najczęściej sięgam po zestawienie tych czterech kosmetyków w pielęgnacji włosów. Sprawdzają się u mnie bardzo dobrze.


1. Olej makadamia
 ---------------------------


Moje włosy uwielbiają ten olej. Używam go na różne sposoby: do olejowania włosów, na same końcówki po umyciu, dodaję do gotowych masek. Najczęściej jednak sięgam po niego nakładając go na suche włosy przed ich myciem. Tak na 30-60 minut. W zależności ile mam czasu. Nie zostawiam oleju na całą noc. U mnie ten sposób się nie sprawdza. Moje włosy należą do tego gatunku, który zaraz po umyciu nie wygląda dobrze. Potrzebują parę godzin, aby "dojść do siebie". Dlatego włosy myję na noc, nigdy rano. Olej makadamia bardzo łatwo się zmywa. Używam do tego delikatny szampon. Ostatnio zmywałam go nawet samą odżywką i włosy nie były przetłuszczone. Olej ten świetnie nawilża włosy. A moje potrzebują dużej dawki nawilżenia, ponieważ są często farbowane przez co bardzo suche.


2. Biolaven szampon wzmacniająco-wygładzający
------------------------------------------------------------------


Z całej tej linii kosmetyków Biolaven mam tylko szampon. Przeznaczony jest on do każdego rodzaju włosów. Nie zmywam oleju mocno oczyszczającymi szamponami z SLS, tylko takimi łagodniejszymi. Większość oleju moje włosy "wpijają", dlatego do zmycia pozostaje już niewiele. Łagodny szampon Biolaven sobie z tym dobrze radzi. Nie rozumiem czemu zbiera tyle negatywnych opinii. U mnie sprawdza się bardzo dobrze. Może dlatego, że najlepiej używać go do takich włosów jakie mam ja, czyli zniszczonych, suchych, o średniej porowatości, potrzebujących łagodnego szamponu i nie mających problemu z przetłuszczaniem.


3. Bania Agafii pielęgnacyjny balsam do włosów - ochrona koloru
-----------------------------------------------------------------------------


Przeznaczony jest do włosów farbowanych. Nakładam ten balsam na około 5 minut na umyte włosy. Znajduje się w małej saszetce, ale jest wydajny. Ma pojemność 100 ml, co wystarcza mi na około 10 aplikacji. Nie używam tego balsamu zbyt dużo na raz. Mała ilość w zupełności wystarcza. Zostało mi go jeszcze na dwa użycia, ale mam już następną saszetkę w zapasie. Powoduje, że włosy są bardzo miękkie w dotyku i łatwo się rozczesują. Ma fajną konsystencje - łatwo się ją rozprowadza i nie spływa z włosów.


4. Schwarskopf GlissKur serum olejowo-silikonowe Ultimate Color
-------------------------------------------------------------------------------

Można stosować je przed myciem. Ja używam po myciu na suche włosy tak od połowy ich długości aż po końce. Znajduje się w małej buteleczce, ale jest bardzo wydajne. Używam je od grudnia i nadal zostało mi jeszcze połowę opakowania. Na moje włosy wystarczą dwie pompki. Dobrze chroni włosy i zabezpiecza końcówki przed rozdwajaniem. Skład ma bardzo fajny. Na początku są dwa silikony, potem olej, filtr UV i jeszcze siedem kolejnych olejów. Zawiera: olej słonecznikowy, olej z pestek moreli, olej sezamowy, oliwę z oliwek, olej ze słodkich migdałów, olej makadamia, olej arganowy, olej z maruli. Dokładny skład jest taki: Cyclomethicone, Dimethiconol, Helianthus Annuus Seed Oil, Octocrylene, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Sclerocarya Birrea Seed Oil, Parfum, Linalool, Anise Alcohol, Cl 40800.

Mieliście któryś z tych produktów ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

5 kwietnia 2016

Moje zamówienie z Dresslink

Zamówiłam te rzeczy z ciekawości jaka będzie ich jakość. Jeśli chodzi o ubrania, to mam co do nich mieszane uczucia. Niby rozmiarowo trafiłam, ale nie wszystko jest dobrze. Jednak zacznę najpierw od rzeczy, które mi się podobają. Na początek kolczyki. Nie są one złe, chociaż spodziewałam się, że będą mniejsze. Zamówiłam je jako ostatnie, tak na szybko, nie czytając jakiej są wielkości. Ogólnie ładnie się prezentują. Ostatnio bardzo lubię taką prostą i delikatną biżuterię. Kosztują $1.68.


Rzeczą z tego zamówienia, z której jestem najbardziej zadowolona, to ten organizer-kosmetyczka. Jest on świetny do torebki. Teraz, zamiast w kilku kosmetyczkach, wszystko mam schowane w jednym organizerze. Jest on bardzo dobrze i starannie wykonany. Nie spodziewałam się po nim takiej jakości. Jest bardzo pojemny. Ma dwie kieszonki zamykane na suwak, środkowa jest otwarta, są też dodatkowe siateczkowe kieszonki. Jego pojemność można zwiększać i zmniejszać, ponieważ po bokach zapinany jest na zatrzaski. Dołączone ma dwa małe uszka, za które łatwo i wygodnie wyciąga się go z torebki. Nie mam się do czego przy nim przyczepić. Znacznie ułatwił moją organizację. Jest mi teraz prościej przekładać rzeczy z jednej torebki do innej. Ma on śliczny różowy kolor, ale dostępny jest jeszcze w innych - w sumie w ośmiu wariantach. Kosztuje $1.79.


Ta bluzka, o kroju wyglądającym jak bluza, na początku bardzo mnie rozczarowała. Materiał, z którego jest wykonana to nieco sztywna koronka - trochę przypomina firankę. Mam ją w rozmiarze L. Kosztuje $5.70. Ogólnie nie jest ani za mała, ani za duża. Tylko rękawy ma za krótkie. Dodatkowo zakończone wszytą gumką, która trochę za mocno ściska skórę. Aby koronka nie prześwitywała bluzka podszyta jest białą podszewką. Na zdjęciach wygląda to ładnie. Ale jak mam ją założoną, to nie czują się dobrze w tej bluzce.

Miałam ją komuś oddać lub wyrzucić. Jednak ostatnio przeszłam się po sklepach w galerii i "pomacałam" dostępne tam ubrania z koronką. I wicie co - wiele sieciówkowych ubrań wcale nie ma koronek lepszej jakości. Widziałam nawet kilka bardzo zbliżonych do tych z jakich uszyta jest ta bluzka. Dlatego postanowiłam dać jej jeszcze szansę, ale będzie trzeba ją przerobić. Przede wszystkim pozbyć się tej cisnącej ręce gumki. W tym celu najlepiej będzie skrócić rękawy. Modne są teraz takie podwinięte. Zastanawiam się też nad pozbyciem się jej podszewki, tak aby powstała z niej koronkowa narzutka. Jeszcze nad tym pomyślę.

Druga bluzka na zdjęciach wyglądała na wykonaną z cieniutkiego sweterkowego materiału. Bardzo chciałam mieć coś takiego. Niestety w rzeczywistości nie wygląda to ładnie. Uszyta jest z elastycznego materiału, który kojarzy mi się z piżamowym. Jego skład to: cotton, polyester, spandex, acrylic. Kosztuje $3.56.


Mam ją w rozmiare XL. Jest ona na mnie w sam raz. Nigdzie mnie nie obciska, rękawy są odpowiedniej długości. Koronka, która jest koło szyi wygląda ładnie. Na zdjęciach, które zamieszczone są w sklepie internetowym, jest ona bardziej doszyta - moja odstaje na wszystkie strony i odgina się. Bluzka też bardzo się mnie. Wystarczy ją chwilę krzywo położyć i już jest wymięta. Nie mówiąc już jak wygląda, gdy wyjmie się ją poskładaną z półki. Dlatego nie czuję się na silach, aby pokazywać się w niej publicznie. Zostanie mi jako taka do chodzenia po domu.


Jak widzicie z dwóch rzeczy z tego zamówienia jestem zadowolona. Cieszę się, że zdecydowałam się wziąć ten organizer i kolczyki. Ale jakbym jeszcze kiedyś miała coś zamawiać z tego sklepu, to raczej nie skuszę się już na ubrania.
Czytaj dalej »