29 lutego 2016

Zakupy kosmetyczne w lutym

Ze strony SKIN79 kupiłam polecany przez Alinę Rose peeling gommage. Był akurat na przecenie za 49 zł. Nie używałam jeszcze takiego rodzaju peelingu, dlatego chętnie go wypróbuję. Dodatkowo skusiłam się też na żel oczyszczający z wyciągiem z  pereł AKOYA. Ten produkt również był na promocji i kosztował 99 zł. Bardzo pozytywnie jestem zaskoczona ilością próbek, które zostały dołączone do zamówienia. Jest ich sporo.

Do SuperPharm udałam się po krem do rąk marki Evree. Do tej pory kupowałam ten w czerwonym opakowaniu, jednak tym razem postanawiam wypróbować inne wersje. Tak się złożyło, że była promocja na kosmetyki tej marki, dlatego wzięłam dwa kremy. Ten w niebieskim opakowaniu to krem głęboko nawilżający, a w biało-czerwonym - krem ratunek dla rąk (po 5,94 zł za każdy). Wzięłam też wazelinę kosmetyczną marki Vaseline za 6,99 zł.

Wejście do SP nie zakończyło się tylko zakupem kremów do rąk. Zaciekawiły mnie:
- szampon O'Herbal wersja do włosów suchych i zniszczonych 19,99 zł
- Ziaja pasta stomatologiczna zmniejszająca nadwrażliwość 6,99 zł
- łagodząca i nawilżająca woda micelarna do demakijażu LE'MAADR dwa za 41,99 zł.


Było też zamówienie w MintiShop. Kuszą mnie pędzle M Brush by Maxineczka, jednak na razie kupiłam pędzle z Zoevy. Lubię ich produkty i nie zawiodłam się na nich. Potrzebowałam precyzyjnych pędzli do różu, bronzera, rozświetlacza. Ten czarny ma numer 105, różowy natomiast to 126. Dodatkowo kupiłam wreszcie coś, co mnie od dawna ciekawiło, czyli metaliczny cień z  Makeup Revolution Awesome Metals w kolorze Rose Gold. 


A jak tam Wasze zakupy w lutym ???
Czytaj dalej »

26 lutego 2016

Zużycia w lutym 2016 r.



1. BIOEARTH żel aloesowy - wiele osób chwali sobie efekty jakie daje im stosowanie żelu aloesowego. Ja jednak fanką tego żelu nie będę. Zużyłam całe opakowanie i nie uważam go za kosmetyk mi niezbędny. Nie widziałam efektów jego działania.

2. LIRENE Derma Matt krem na dzień, krem na noc oraz żel do mycia twarzy - jest to seria przeznaczona do skóry mieszanej i tłustej. Najbardziej z nich jestem zadowolona z kremu na dzień. Fajnie nawilżał i wygładzał skórę przed nałożeniem makijażu. Na razie stosuję inny, ale do tego chętnie jeszcze powrócę. Na zdjęciu brakuje kremu na noc, ponieważ wystarczy mi on jeszcze na dwa dni, ale zaliczam go już do zużyć. Więcej na ich temat napisałam TUTAJ.

3. URIAGE woda termalna - nie przepadam za wodami termalnymi. Jednak ta mi się bardzo przydała. Spryskiwałam nią skórę, gdy stosowałam tłusty, treściwy i mocno nawilżający krem. Dzięki temu zużywa się znacznie mniej kremu na raz, nie mam problemu z jego rozprowadzeniem, a dodatkowo bardzo szybko się wchłania. Krem wtedy nie obciąża nadmiernie skóry i nie pozostawia tłustej warstwy.  Miałam kupić następną wodę termalną, ale w moich zapasach kosmetycznych znalazłam jeszcze kwas hialuronowy i teraz z nim mieszam krem.

4.  BIODERMA Sensibio H2O płyn micelarny do demakijażu - jeden z moich ulubionych miceli. Chciałam kupić następny, ale akurat nie był na żadnej promocji. Postanowiłam wypróbować teraz inny, ale o tym będzie w poście z zakupami.


5. LIRENE peelingi do ciała - ich wydajność jest dobra (wystarczyły mi na dwa miesiące stosowania). Skutecznie złuszczały martwy naskórek i miały przyjemne zapachy. Na zdjęciu brakuje jeszcze jednego - wersji mango. Został w łazience, bo wystarczy jeszcze na około dwa mycia. Jednak też już go zaliczam do zużyć.

6. AVON Planet SPA czekoladowy eliksir do kąpieli - wlewałam jego 3-4 nakrętki pod bieżącą wodę. Tworzyła się duża piana, a także czuć było piękny i przyjemny zapach. Unosił się on potem po całej łazience. A pachniał on budyniem czekoladowym i tak też wyglądał. Miał ciemno brązowy kolor i dość gęstą konsystencje.


7. PANTHENOL 10% - był to produkt w formie pianki. Kupiłam go jeszcze na wakacjach, aby pielęgnować skórę podrażnioną słońcem. Działa łagodząco i utrzymuje właściwy poziom nawilżenia skóry. Może być też używany do codziennej pielęgnacji. Sprawdził się i gdy zajdzie taka potrzeba, to go kupię ponownie.

8. CZTERY PORY ROKU skoncentrowane serum do rąk i paznokci, kuracja nawilżająca - zadaniem tego serum jest długotrwale nawilżać nawet bardzo suchą skórę już po pierwszym użyciu. Pomocne mają być w tym użyte składniki: ekstrakt z mandarynki, kwasy owocowe AHA, gliceryna i D-panthenol. Zużyłam całe opakowanie, a obiecanych efektów nie zaobserwowałam. Miało ono lekką konsystencje i bardzo szybko się wchłaniało. Nie zostawiało tłustej warstwy. Niestety zaraz po wchłonięciu, skóra w dotyku była dalej taka jakby niczym nie posmarowana. Nie pomagało nakładanie większych jego ilości. Jego jedynym plusem był zapach - po prostu przepiękny. Nieco słodki, ale nie za bardzo. A na dodatek mocny i długo się utrzymywał na skórze. Używałam je głównie przez wzgląd na ten zapach, ale dobrze, że się już skończyło.

9. OCEANIC serum 4 Long Lashes - sprawdziło się u mnie to serum. Było to moje drugie opakowanie. Jednak nie stosowałam go zgodnie z przeznaczeniem, czyli do rzęs, ponieważ mam serum Bodetko. 4 Long Lashes stosowałam na brwi. Dzięki niemu zagęściłam je sobie i odrosły mi częściowo w tych miejscach, gdzie miałam za bardzo wyskubane.

10. BANIA AGAFII błyskawiczna maska do włosów - nakładało się ją na umyte, wilgotne włosy na 3-5 minut. Następnie spłukiwało. Nie używałam jej zbyt dużo na raz. Już mała ilość była wystarczająca. Taka saszetka pojemności 100 ml wystarczyła mi na około 10 użyć. Dobrze się sprawdziła. Po niej włosy były miękkie i lepiej się rozczesywały.

11. AVON Attraction - nowy zapach sygnowany przez Justynę Steczkowską. Kupiłam tą perfumę zaraz w pierwszym katalogu, w którym była dostępna. Jej zapach mi się podoba - jest taki typowo na jesień i zimę.

A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

24 lutego 2016

Ulubieńcy stycznia i lutego 2016 r.

The Balm, The Manizer Sisters
paleta do makijażu
-----------------------------------------


Z zakupu tej palety jestem bardzo zadowolona. Od dawna chciałam kupić rozświetlacz Mary-Lou, ale nie mogłam się za to zabrać. No i bardzo dobrze, ponieważ w międzyczasie The Balm wprowadziło świetne rozwiązanie - trzy produkty w jednej palecie. Znajduje się tam wspomniana Mary-Lou, ale też dwa inne rozświetlacze: Cindy-Lou oraz Betty-Lou. Dzięki takiemu rozwiązaniu mogę wykonać makijaż tylko przy użyciu jednej palety (ponieważ stosuję je na twarz i oczy). Nie lubię matowych, neutralnych cieni. Ja lubię mieć błysk na oku, dlatego w tych kolorach świetnie się czuję. Efekt jaki dają to taka delikatna poświata, a nie mocny brokat.


Mary-Lou ma kolor szampański - to śliczny rozświetlacz. Nie dziwię się, że jest taki popularny. Rozświetlacz używam w makijażu, ale nie zawsze chce mi się go nakładać. Za to często używam Mary-Lou do rozświetlania kącików oczu, a czasem nawet na całą ruchomą powiekę jako cień. Bardzo lubię takie makijaże rozświetlające oczy.

Cindy-Lou ma odcień brzoskwiniowo-różowy. Przy moim typie urody taki kolor nie pasuje jako rozświetlacz, nie wygląda na mnie dobrze. Jednak używam jej jako różu na policzki. Jest to taki róż z lekkim połyskiem, do którego nie używam już rozświetlacza. Czasem też zdarza mi się użyć jej na ruchomą powiekę w makijażu oczu. Bardzo ładnie i delikatnie się prezentuje.

Betty-Lou ma odcień złotego brązu. Jest to też rozświetlacz, ale do innego typu karnacji. U mnie świetnie sprawdza się do przybrązowienia skóry - taki efekt muśnięcia słońcem. A także do podkreślenia załamania powieki - pasuje do niebieskiej tęczówki oka.



Schmidt's
Dezodorant z bergamotką i limonką
-----------------------------------------------


Jakiś czas temu używałam dezodorantów opartych na ałunie, ale przestały na mnie działać. Nie chciałam wracać do używania tych opartych na aluminium. Dlatego postanowiłam wypróbować dezodorant polecany przez Agnieszkę z kanału nissiax83. Używam go od grudnia i jestem nim zachwycona. Jak na razie działa bez zarzutu. W słoiczku mieści się 56,7 g, kosztuje ok. 50 zł. Może to i drogo jak na dezodorant, ale wart jest tej ceny, przede wszystkim ze względu na swój skład, działanie, a także wydajność (na ostatnim jego zdjęciu widać, że zużyłam dopiero pół opakowania). Jest to produkt wegański i nietestowany na zwierzętach. Dostępna jest też mniejsza wersja do wypróbowania: 14,79 g za ok. 28 zł.


Na pierwszy rzut oka wygląda na krem. Jednak ma on twardą i zbitą konsystencje. Głównie dlatego, że jego skład oparty jest na maśle shea, a także sodzie oczyszczonej, marancie trzcinowej, maśle kakaowym i olejkach eterycznych. Znajduje się w słoiczku, z którego wydobywa się go za pomocą dołączonej szpatułki. Już niewielka jego ilość wystarczy do użycia na raz, ponieważ rozgrzany na palcach zaczyna się topić. Gdy przybiera bardziej płynną konsystencje - wcieram go w skórę pach. Jest to mało higieniczne i trzeba potem umyć ręce, ale najważniejsza jest skuteczność. A także to, że jest bardzo delikatny dla skóry i nie podrażnia (używam go nawet zaraz po depilacji). Dodatkowo pielęgnuje skórę i nawilża ją. Ważne jest też to, że nie brudzi ubrań. Jak do tej pory mnie nie zawiódł i mam nadzieje, że tak pozostanie. Niedawno pojawiła się jego nowa wersja w sztyfcie. Ciekawe czy będzie równie skuteczna, ponieważ była by lepsza w używaniu.
Skład (INCI): Butyrospermum parkii (shea butter), Sodium bicarbonate (baking soda), Maranta arundinacea (arrowroot) powder, Theobroma cacao (cocoa) seed butter, Citrus bergamia (bergamot) essential oil, Citrus aurantifolia (lime) essential oil, Tocopherol (vitamin E), Humulus lupulus (hop) extract.



Sigma 3DHD
kabuki pędzel wielozadaniowy
-----------------------------------------


Wykonany jest z wysokiej jakości włosia syntetycznego, dwukolorowego. Ma bardzo charakterystyczny kształt - jest przycięty po obu stronach po skosie. Firma posiada patent na produkcje pędzli o takim właśnie kształcie. Jego włosie jest delikatne i sprężyste. W zależności od ruchu lub nacisku układa się tak, jak tego chcemy. Jest bardzo starannie wykonany. Dobrze się go myje. Po wyschnięciu nie traci kształtu, nie gubi włosia.


Najbardziej lubię go za to, że bardzo dobrze rozprowadza podkład w trudnych miejscach, czyli na przykład okolice wokół nosa. Ale też świetnie aplikuje się nim podkład na większych partiach twarzy jak czoło, policzki czy szyja. Nie pozostawia smug i plam. Używałam go z podkładami różnych firm i każdy z nich dobrze rozprowadzał. Gdy muszę go odstawić, bo idzie do mycia, a przez ten czas używać inne pędzle, to mimo że do tej pory bardzo je lubiłam, to jednak czuje różnicę, że ten z Sigmy jest lepszy. Jest to drogi pędzel, ponieważ kosztuje 90 zł, ale jest wart tej ceny. 


A jak tam Wasi ulubieńcy ???
Mieliście któregoś z moich ulubieńców ???
Czytaj dalej »

22 lutego 2016

Demakijaż nowościami LIRENE - dlaczego tak słabo ?

Zdarzają się i takie kosmetyki, które nie sprawdzają się w pewnej części w swojej roli. Jednak nie można ich nazwać bublami, ponieważ mimo wszystko ich działanie w pewnym stopniu jest dobre. Podoba mi się użyte przez Maxineczkę określenie na takie kosmetyki. Nazywa je ona "Meh". Dziś właśnie o takich dwóch kosmetykach chamiałabym wspomnieć.

LIRENE Algae Pure Technology
PHYSIO-MICELARNY ŻEL do oczyszczania twarzy z błękitną algą
----------------------------------------------------------------------------------


Jest to produkt przeznaczony do demakijażu i oczyszczania twarzy. Może być stosowany do każdego typu cery, nawet wrażliwej. Ma on micelarną formułę żelu. Pierwszy raz mam do czynienia z takim produktem. Ale jak na moje oko - wygląda po prostu jak żel. W opakowaniu ma barwę lekko niebieską, ale po wyciśnięciu na dłoń jest bezbarwny. Zapach ma delikatny i przyjemny - z lekkimi nutami charakterystycznymi dla alg. Znajduje się w opakowaniu z pompą. Lubię produkty w takich opakowaniach. Niestety pompka ta wyciska bardzo mało żelu. Abym mogła porządnie umyć twarz, to potrzebuję wycisnąć 3-4 pompki. Wpływa to na zmniejszenie jego wydajności - w miesiąc zużyłam pół opakowania.

Można go stosować na dwa różne sposoby:

Sposób 1 jako micelarny żel do demakijażu bez spłukiwania:
Nanieść żel na wacik i rozprowadzić kolistymi ruchami na skórę twarzy, szyi i wokół oczu. W przypadku mocnego makijażu przytrzymać 5 sekund.

Sposób 2 jako żel myjący do użycia z wodą:
Nanieść żel na wilgotną skórę twarzy i szyi, lekko wmasować kolistymi ruchami, a następnie zmyć wodą.

Używałam go na oba te sposoby. Bardziej jednak preferuję ten drugi, czyli używać go z wodą. W obu tych przypadkach żel ten nie pieni się. Mi to nie przeszkadza, ale na pewno znajdą się osoby, które aby poczuć, że skóra jest czysta muszą zobaczyć pianę. Podoba mi się, że nie wysusza skóry. Nie nawilża jej też, ale zachowuje się bardzo neutralnie. Nie pozostawia po umyciu uczucia ściągnięcia skóry, ale posmarować kremem się trzeba. Co mnie w nim zawiodło, to fakt, że kompletnie nie radzi sobie z demakijażem. Nawet delikatnym, wykonanym bez kosmetyków wodoodpornych. Tylko lekko rozpuszcza makijaż. Gdy przeciera się potem twarz płatkiem kosmetycznym, to jest on dalej cały w resztkach makijażu.


Jednak nie jest to taki całkiem zły produkt, ponieważ świetnie sprawdza się do porannego odświeżenia skóry po całej nocy i przygotowania jej pod makijaż. Daje wtedy przyjemny komfort świeżości i uczucie czystości. A do tego jest bardzo lekki i nie podrażnia. Zostawia skórę gładką i przyjemną w dotyku. Dobry będzie też do przemywania twarzy już oczyszczonej z makijażu.

Pojemność: 200 ml
Cena: 14,99 zł
Skład: Aqua (Water), Polysorbate 20, Glycerin, Methyl Gluceth-20, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Betaine, PEG-70 Mango Glycerides, Hydroxyacetophenone, Panthenol, Hydroxyethylcellulose, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Cyclopentasiloxane, Sodium Carbonate, Allantoin, Ethylhexylglycerin, Cyclohexasiloxane, Disodium EDTA, Sorbitol, Algae Extract, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Parfum (Fragrance)


LIRENE Micel Pure Technology
Nawilżająco-rozświetlający płyn micelarny z witaminą C

--------------------------------------------------------------



Jest to kolejna nowość przeznaczona do demakijażu. Może być stosowany do każdego typu cery, rano i wieczorem. Ja swoich ulubieńców w tej dziedzinie już mam, ale zawsze chętnie testuję też i inne kosmetyki. Znajduje się w opakowaniu o kształcie i szacie graficznej charakterystycznej dla marki Lirene. Ładnie się ono prezentuje i jest funkcjonalne. Jeśli chodzi o konsystencje - jest to bezbarwny płyn o delikatnym, lekko słodkawym zapachu. Ten produkt również bardzo słabo radzi sobie z demakijażem. Nie używam kosmetyków wodoodpornych, a i tak ma problem z ich rozpuszczeniem. Namaczam nim wacik i trzymam chwile przyłożony do zamkniętej powieki. Po tym czasie makijaż powinien zejść w trakcie lekkiego przesunięcia wacikiem, ale tak nie jest. Owszem zmywa się cześć makijażu, ale reszta rozmazuje się po skórze, tworząc tzw. efekt pandy. Nawet jak wezmę nowy czysty wacik, to ciężko jest mi domyć to, co się porozcierało.
Ale nie jest to też do końca taki zły produkt. Dobrze sprawdza się jako tonik. Jest delikatny i nie podrażnia skóry. Dobry do odświeżenia i przywrócenia odpowiedniego pH skóry po jej umyciu. Daje wspomniane przez producenta delikatne rozświetlenie. Mi to jednak nie całkiem się podoba, ponieważ wystarczy mi już moja błyszcząca się strefa T. Nie wiem czym ten efekt jest spowodowany, ale przypuszczam, że są to maluteńkie drobinki rozświetlające, które znajdują się w tym micelu. Gołym okiem w butelce nie są widoczne. Uwidaczniają się dopiero na skórze. Ale jest to efekt na tyle delikatny, że nie każdy go zauważa. Czytałam kilka recenzji, gdzie osoby używające ten płyn micelarny żadnego efektu rozświetlenia nie zaobserwowały.

Pojemność: 200 ml
Cena: 13,99 zł
Skład: Aqua (Water), Glycerin, Propanediol, Poloxamer 188, Panthenol, PPG-26-Buteth-26, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Propylene Glycol, BHT, Mel (Honey) Extract, Malpighia Punicifolia (Acerola) Fruit Extract, Polyaminopropyl Biguanide, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance).

Mieliście któryś z tych kosmetyków do demakijażu ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

18 lutego 2016

LIRENE Beauty Collection - peelingi do ciała w pięciu wariantach

Od kiedy się pojawiły w ofercie, to chciałam je wypróbować. Fajnie się złożyło, że otrzymałam je do testów. Peelingi te występują w pięciu wariantach:

- żurawinowy peeling cukrowy
- kokosowy peeling solny
- mango peeling ujędrniający
- grejpfrutowy peeling antycellulitowy
- brzoskwiniowy peeling regenerujący

Ja mam trzy z nich.


Cena takiego peelingu to ok. 15 zł za 220 g. Znajdują się w plastikowych tubkach zamykanych na klips. Dobre jest w nich to, że da się je postawić na zamknięciu, dzięki czemu zawartość spływa na dół i nie ma problemu z ich wydobywaniem. Nawet jak już jest ich mniej niż połowa opakowania. Jednak na koniec i tak ich je rozetnę. Ich wydajność jest dobra. Patrząc na zużycie myślę, że taki peeling powinien wystarczyć na około dwa miesiące stosowania. Po użyciu peelingu skóra jest gładka i miękka. Dobrze przygotowana na posmarowanie jej balsamem - kosmetyki będą się znacznie lepiej wchłaniały.


żurawinowy peeling cukrowy
- jest to peeling cukrowy, gruboziarnisty
- w bezbarwnym żelu zatopione są czerwone i białe drobinki ścierające
- drobinki te są dość ostre
PLUSY
MINUSY
-        zapach ma dość świeży i wyrazisty
-        czuć w nim żurawinę
-        zapach nie jest słodki ani sztuczny
-        dobrze złuszcza martwy naskórek
-        jest to tak zwany „mocny zdzierak”

-    dla osób lubiących delikatne peelingi będzie zbyt mocny
-   bezbarwny żel w którym zanurzone są drobinki peelingujące trudno zmywa się ze skóry
Skład: Propylene Glycol, Glycerin, Sugar, Aqua (Water), Synthetic Wax, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamina, Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract, Vaccinum Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extact, Parfum (Fragrance), CI 16255:1.



mango peeling ujędrniający
- jest to peeling gruboziarnisty
- drobinki są dość ostre
- ma kolor żółto-pomarańczowy
- w działaniu podobny do peelingu żurawinowego
PLUSY
MINUSY
-        zapach ma słodki
-        jest on przyjemny, nie mdły ani chemiczny
-        jest to tak zwany „mocny zdzierak”
-        łatwo się spłukuje ze skóry
-        dobrze złuszcza martwy naskórek

-        dla osób lubiących delikatne peelingi będzie zbyt mocny
-        nie zauważyłam efektu ujędrnienia
Skład: Aqua (Water), Polyethylene, Sodium Laureth Sulfate, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Hydroxyethylcellulose, Sodium Salicylate, Disodium EDTA, PEG-70 Mango Glycerides, Glycerin, Disodium Adenosine Triphosphate, Carica Papaya (Papaya), Fruit Extract, Sodium Hydroxide, Algin, Methylisothiazolinone, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Limonene, CI 19140 (Yellow No. 5), CI 16035 (Red No. 4).



kokosowy peeling solny
- ma formę gęstej pasty o białym kolorze
- wygląda jak masa z wiórków kokosowych
- jest to peeling solny, drobnoziarnisty
- pod wpływem masowania po skórze sól rozpuszczają się
­- mimo że preferuje mocne zdzieraki, to spośród tych trzech peelingów ten lubię najbardziej
PLUSY
MINUSY
-        drobinki peelingujące są drobne, ale wyczuwalne
-        zapach ma kokosowy
-        nie jest on słodki, ani chemiczny
-        łatwo się spłukuje ze skóry
-    dobrze złuszcza martwy naskórek  
-        sprawdzi się u osób lubiących delikatniejsze peelingi

-        osoby lubiące mocne zdzieraki nie będą z niego zadowolone
Skład: Propylene Glycol, Glycerin, Sodium Chloride, Sugar, Silica Dimethyl Silylate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Sodium Laureth Sulfate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, Coumarin, Benzyl Benzoate.



Mieliście któryś z tych peelingów ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »