31 grudnia 2015

Zakupy kosmetyczne w grudniu: Golden Rose, Sigma, The Balm

Kredki Golden Rose z serii Matte Lipstick Crayon cieszą się duża popularnością. Zajęło mi trochę czasu, aby móc kupić wybrane przeze mnie kolory, ponieważ przeważnie były wyprzedane. Dlatego jak już się pojawiły na stanie, to kupiłam od razu sześć. Wybrałam numery: 2, 8, 10, 11, 13, 17. Zaczęłam je już powoli używać i coś czuje, że się z nimi bardzo polubię. Koszt takiej kredki to 11,90 zł. 
Powiększyłam również ilość pędzli do podkładu, ale tylko o jedną sztukę. Te pędzle mają częsty kontakt ze skórą, im dłużej się je używa, tym potem trudniej domyć podkład, no i długo schną. Dlatego zaczęłam rozglądać się za jeszcze jednym. Od pewnego czasu marzył mi się model 3DHD z Sigmy. Wybrałam go w wersji różowej.


Ostatni zakup to trio kosmetyków matki The Balm - The Manizer Sisters: Mary-Lu, Cindy-Lu oraz Betty-Lu. Spodobało mi się to, że można je mieć w jednej paletce. Jest to świetne rozwiązanie. Jestem bardzo zadowolona z ich jakości, napigmentowania i kolorów. 


A jak tam Wasze zakupy w grudniu ???


Przy okazji chciałam życzyć Wam
 Szczęśliwego Nowego Roku
 i udanego Sylwestra!!!!
Czytaj dalej »

29 grudnia 2015

Zużycia w grudniu


1. NATURALISSA tonik PHA kwas laktobionowy i glukonolakton - zawiera też ekstrakt z lukrecji, witaminę B3, pantenol, alantoinę. Pomaga w uzyskaniu efektu rozświetlonej skóry z wyrównanym kolorytem. Delikatnie złuszcza skórę, bez nadmiernego podrażnienia. Aplikowałam go rano - przemywałam nasączonym wacikiem skórę twarzy. Potem po około 10 minutach nakładałam krem. Używałam go troszkę ponad dwa miesiące. Kupiłam go dzięki poleceniu tego typu produktów na swoim kanale przez Agnieszkę (nissiax83). U niej zawsze coś dobrego podpatrzę.

2. SYLVECO lipowy płyn micelarny - jest to mój wielki ulubieniec. Zużyłam już chyba czwarte opakowanie tego micela. Jego recenzja pojawiła się TUTAJ

3. BALNEOKOSMETYKI Malinowy Zdrój biosiarczkowy żel głęboko oczyszczający do mycia twarzy - jest bardzo wydajny - używałam go przez trzy miesiące. Ma przyjemny i delikatny zapach. Skutecznie oczyszcza skórę - nawet z azjatyckiego kremu BB, który przecież nie jest tak łatwo zmyć, aby go skutecznie usunąć, bez pozostawiania resztek. Wszelkie inne zanieczyszczenia skóry też usuwa. A przy tym jest bardzo delikatny - nie podrażnia, nie uczula, nie powoduje uczucia ściągnięcia. Zawiera w sobie delikatne, malutkie drobinki jojoba, które podczas mycia rozpuszczają się. Ma dobry skład.


4. FACELLE płyn do higieny intymnej - ja jednak używałam go do mycia włosów. Chyba nie muszę o nim za wiele pisać, ponieważ jakiś czas temu było o jego zastosowaniu do pielęgnacji włosów dość głośno i pojawiło się wtedy wiele postów na ten temat. Zużyłam 4 czy 5 jego opakowań. Na razie robię sobie od niego przerwę, ale pewnie jeszcze kiedyś do niego powrócę.

5. MARION serum chroniące włosy przed działaniem wysokiej temperatury - jego zadaniem jest termo-ochrona włosów. Okazało się jednak, że jest to świetny produkt, który ma działanie wygładzające i nabłyszczające. Poza tym sprawia, że włosy stają się bardzo miękkie i nie puszą się. Stosuję je na włosy mokre, na suche lub na same ich końcówki. Ma ono postać gęstego olejku i wystarczy rozprowadzić jego niewielką ilość, aby uzyskać zadowalający efekt. Jego pojemność to 30ml i kosztuje ok. 7 zł. To było już kolejne opakowanie tego serum, które zużyłam.


6. FARMONA Tutti Frutti peeling do ciała - dawno temu kupowałam te peelingi. Potem przestałam. Ten akurat mam z jednego ze ShinyBoxów. Trafiła mi się wersja zapachowa kiwi. Fajnie było sobie przypomnieć o tych peelingach. 

7. LIRENE żel ultra-łagodzący w stanach podrażnień - do higieny intymnej używałam produktów marki Lirene. Są dobre i delikatne zarazem. 

8. OCEANIA żel pod prysznic - przez ostatnie miesiące tych żeli dużo przewija się w moich zużyciach. Teraz miałam wersje drzewo sandałowe i imbir. Ostatnio w Biedronce, do której jeżdżę na zakupy, są żele tylko w tym zapachu i lawendowym. Mam nadzieje, że dadzą jeszcze inne. 


Zużyłam też zmywacz do paznokci i trochę kolorówki. Wśród tego całego zgromadzenia znajdują się:

  • trzy korektory: Eveline Art Scenic, L'Oreal Perfect Match i Sensique 2 w 1 - beżowy i zielony. Najlepiej się u mnie sprawdził ten z L'Oreal. Czytałam na jego temat też wiele negatywnych opinii. Mi jednak on przypasował. 
  • Lumene baza pod cienie - była to fajna baza, na której dobrze trzymały się cienie. Ładnie też podbijała ich kolor. Miała lekko beżowy kolor, wyrównywała więc trochę koloryt powieki. 
  • REVLON masełko do ust Colorbust w odcieniu 045 Cotton Candy - miało śliczny jasno różowy kolor. Jego dodatkowym plusem było też to, że nawilżało wargi. Niestety nie było zbyt trwałe, ale mimo to fajnie mi się je używało.


Zrobiłam też trochę porządki z kosmetykami, które mi się kończyły i ich resztki plątały mi się po kuferku. Na początku skupiłam się na częstszym używaniu różu z Sephory - tak, aby się zużył. Przeglądając YT natknęłam się na filmik Karoliny Zientek o jej sposobie na puder idealny, który zainspirował mnie do tego, co mam zrobić z resztą kosmetyków. Dosypuje ona do bezbarwnego, transparentnego pudru inne, które razem dają efekt taki jaki ona potrzebuje. Postanowiłam zrobić coś podobnego z tym, że ja do bezbarwnego pudru dosypałam kilka resztek kosmetyków, które chciałam już zużyć do końca. Puder bazowy, który miałam to kupiony niedawno puder bambusowy z Biochemii Urody. Dosypałam do niego pokruszony bronzer z MySecret, rozświetlacz z Essence, rozświetlacz z Lovely, cień do powiek z Catrice (taki złoty z limitowanej edycji). Wydawać by się mogło, że to za dużo rozświetlenia. Tych  kosmetyków było jednak w opakowaniach już niewiele, dlatego powstały puder nie jest za bardzo rozświetlający. Jest tylko leciutko beżowy z delikatnym połyskiem. A ja dzięki temu mam już kilka opakować w kuferku mniej.

A jak tam Wasze zużycia w grudniu ???
Czytaj dalej »

23 grudnia 2015

Wesołych Świąt !!!

Przygotowania przedświąteczne weszły już w najbardziej zaawansowaną fazę. Placki się pieką, sałatki się robią, trzeba jeszcze posprzątać. U mnie choinkę ubiera się dopiero w Wigilię. Korzystając z okazji, że mam wolną chwilkę chciałabym życzyć:

Niech urzeknie Was choinki cudny blask, 
Kolędujcie ile tchu w piersi,
Niech sąsiedzi wiedzą, że jesteście najgłośniejsi!
Radujmy się z momentów tych szczególnych, 
Życząc wszystkim wokół świąt wesołych, rodzinnych
i przede wszystkim wspólnych! 


Jeszcze taki miły świąteczny akcent. Ozdoby, które dostałam:

Czytaj dalej »

18 grudnia 2015

BINGOSPA - coś do włosów i do twarzy

Wśród kosmetyków BingoSpa, które do tej pory używałam znalazłam wiele bardzo dobrych i skutecznych, po które chętnie sięgam. Trafiają się też i koszmarki, do których wolę nie powracać. Od października używam trzy kosmetyki marki BingoSpa, których jeszcze nie miałam okazji wypróbować, a które wybrałam sobie do testów.

Maska do włosów z proteinami kaszmiru i kolagenem
----------------------------------------------------------------


Czytałam wiele opinii chwalących maski BingoSpa. Dlatego chciałam jakąś wypróbować. Mój wybór padł na tą z proteinami kaszmiru i kolagenem. Maska ta skład ma bardzo prosty.  Sama jest troszkę za słaba dla moich farbowanych i rozjaśnianych włosów. Jednak dodaję do niej trochę oleju makadamia. Stosowałam ją zarówno przed myciem włosów, jak i po. U mnie najlepiej sprawdza się przed myciem. A jak potem zaaplikuję jeszcze inną odżywkę - najlepiej emolientową (na przykład tą Isana Professional Oil Care), to uzyskuję następujący efekt: miękkie, lekkie i sypkie włosy, które są odpowiednio dociążone i ładnie się układają. Do stosowania po umyciu włosów nie sprawdza się u mnie. Włosy co prawda wyglądają dobrze, są miękkie i gładkie, ale z czasem zaczynają się puszyć, kołtunić i strączkować. Nawet jak użyję na nie serum olejowe, czy nawet silikonowe. Jak na maskę ma dość rzadką konsystencje, ale nie sprawia to żadnych problemów. Dobrze się ją nakłada na włosy i nie spływa z nich. Zapach ma delikatny, nieco słodki.

Pojemność: 500 ml
Cena: ok. 12 zł
Dostępność w sklepie internetowym BingoSpa
Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, Ceteareth-20 (and) Cetearyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Hydrolyzed Keratin (Cashmere)*, Collagen**, Parfum, Citric Acid, Methyl Paraben, Sodium Benzoate, Ethyl Paraben, DMD Hydantoin.

* antystatyk, subst. filmotwórcza, humektant, subst. kondycjonująca
** subst. kondycjonująca i nawilżająca


Serum-odżywka do włosów kolagen i komórki macierzyste cytrusów
----------------------------------------------------------------------------------

Skład tego serum-odżywki jest w miarę krótki. Na początku są alkohole tłuszczowe i substancje emulgujące. Kolagen jest na 6-tym miejscu. Potem w składzie są też proteiny kaszmiru i gliceryna. Na końcu konserwanty i parabeny. Tak ogólnie, to jest tutaj dużo protein, więc trzeba uważać, bo może puszyć włosy. U mnie wszystko zależy od tego z czym użyję ten produkt - najprostsze zestawienie jest najlepsze. Moje włosy najlepiej wyglądają, gdy stosuję je w metodzie MO, czyli umyję włosy płynem Facelle, a potem nałożę to serum-odżywkę. Wtedy są sypkie, gładkie i dobrze się układają. Gdy zaczynam kombinować i używać jeszcze odżywkę przed myciem włosów, czy dodawać oleje, to włosy mam spuszone i bardzo kołtuniące się.  
Konsystencje ma dość gęstą, ale łatwo daje się rozprowadzić na włosach. Nakładam je zawsze na mokre włosy. Zapach ma taki trochę sztuczny, ale na szczęście szybko się ulatnia. Tak właściwie, to nie wpływa ona za bardzo na kondycję moich włosów. Nie szkodzi im, ale też nie daje lepszych efektów, na przykład nie dociąża włosów, nie nawilża ich. Odżywka mieści się w wygodnym opakowaniu z pompką (takim samym zresztą jak maska do twarzy). Jednak pompka w tym opakowaniu nie działa. Muszę wytrząsać z niego zawartość. Zastanawiam się nad przesypaniem jej do innego opakowania, aby lepiej się ją używało.

Pojemność: 150 g
Cena: ok. 25 zł
Dostępność w sklepie internetowym BingoSpa
Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Cetereath-20, Cetearyl Alcohol, Soluble Colagen, Citrus Aurantium dulcis (Orange) Callus Culture Extract, Hydrolyzed Elastin, Yogurt Filtrate, Hydroyced Cashmere, Glycerin, Parfum, Xanthan Gum, Citric Acid, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Ethylparaben, Sodium Benzoate, Butylhydroxitoluen.


Drożdżowa maska do twarzy z wyciągiem z imbiru
---------------------------------------------------------------

Skład tej maski jest niby prosty i dość krótki. Jednak patrząc na niego dokładniej mam mieszane uczucia. Fajnie, że zawiera wyciąg z drożdży piwnych, ekstrakt z imbiru oraz kolagen. Jednak ten alkohol na trzecim miejscu, niezbyt mi się podoba. Może on prowadzić do przesuszenia skóry. Jak na maskę, to ma ona żelową konsystencje. Jest odpowiednia do tego, aby łatwo dało się ją zaaplikować i by nie spływała z twarzy. Zapach ma delikatny i nie drażniący. Należy ją: nanieść na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu - omijając okolice oczu. Pozostawić na ok. 15 minut, po czym zmyć letnią wodą. Stosować 2-3 razy w tygodniu. Przez pierwsze kilka minut po aplikacji tej maski na skórę czuję nieprzyjemne pieczenie. Co prawda mija to z czasem i mogę trzymać ją na skórze te zalecane 15 minut, ale nie jest to zbyt fajne. Po spłukaniu skóra nie jest podrażniona, ani zaczerwieniona. Buzia jest odświeżona i oczyszczona. Ogólnie nie jest to zły produkt. Jednak trudno mi zaobserwować efekty jej działania, ponieważ nie jest to jedyny kosmetyk, mający wpływać na poprawę stanu skóry, który w tym momencie używam. Stosuję też kwasy, które dobrze się u mnie sprawdzają. Maska ta pewnie też się do tego przyczynia. Dlatego używam ją do urozmaicenia pielęgnacji.

Pojemność: 150 g
Cena: ok. 15 zł
Dostępnośc w sklepie internetowym BingoSpa
Skład: Aqua, Faex Extract (wyciąg z drożdży leczniczych), Alcohol denat., Zingiber Officinale Root Extract (ekstrakt z korzenia imbiru), Soluble Collagen (roztwór hydrolizowanego kolagenu), Triethanoloamine, Acrylates/Steareth-20 Mathacrylate Copolymer (substancja żelująca), Carbomer (zagęstnik), Propylene Glycol (alkohol), Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Sodium Benzoate (eko konserwant), DMDM Hydantoin (substancja konserwująca).

Mieliście któryś z tych produktów ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

15 grudnia 2015

Taki sobie luksus, czyli EVELINE kosmetyki z linii Arnan & Vanilla

Z tej linii kosmetyków mam trzy produkty:
- balsam z peelingiem do ciała pod prysznic
- masło do ciała
- krem-maskę do rąk i paznokci


Dostałam je na spotkaniu blogerek jeszcze latem. Jednak kosmetyki te mają mocne, słodkie zapachy - w tamtym czasie nie pasowały mi one. Teraz, gdy nastała jesień, takie zapachy bardziej mi odpowiadają, dlatego sięgnęłam po te kosmetyki. Jednak jestem bardzo rozczarowana tą serią. Ich działania są bardzo słabe, zapachy niezbyt trafione, a składy pozostawiają wiele do życzenia. Na dodatek producent określa tą serię kosmetyków mianem "luksusowe". Faktycznie ich opakowania są dość ładne i utrzymane w takiej stylistyce, aby wyglądały luksusowo. Jednak opakowanie i obietnice na nim zawarte, to nie wszystko. Co z tego, że zawierają wiele ekstraktów i olejów roślinnych, jak na przykład: ekstrakt z miodu, ekstrakt z wanilii, kwas hialuronowy, masło shea, ekstrakt z dzikiej róży, olejek arganowy, ekstrakt z kakaowca, olejek sojowy, olejek ze słodkich migdałów, ekstrakt z aloesu, jak składniki te przeważnie są daleko w składzie i po substancjach zapachowych.

Balsam z peelingiem do ciała pod prysznic
-----------------------------------------------------


Z całej tej serii kosmetyków ten właśnie produkt jest najmniej tragiczny. Chociaż aż tak całkiem idealny to on niestety nie jest. Ma dość mocny i słodki zapach. Ale jest on bardzo przyjemny - taki waniliowy. Nie przepadam za tego typu zapachami, ale ten nawet mi się podoba. Jego konsystencja jest nie za rzadka, ani nie za gęsta. Jest żółtego koloru. Zawiera w sobie malutkie drobinki. Są one drobniutkie - złuszczają skórę, ale bardzo delikatnie. Dlatego można go spokojnie używać nawet i do codziennego mycia ciała. Jednak osoby lubiące mocne zdzieraki będą tym produktem rozczarowane. Zgodnie z zaleceniami producenta należy nim masować skórę przez około 3 minuty, a potem jeszcze zostawić na kilka minut na ciele, po czym spłukać. Nie jest to fajne rozwiązanie dla osób używających go pod prysznicem, bo stoi się i marznie. Ja myję się nim i od razu spłukuję. Ma to być połączenie balsamu z peelingiem. Jak pisałam wyżej - jako peeling jest za bardzo delikatny. Niestety jako balsam również się nie sprawdza. Ma za słabe działanie - po kąpieli i tak trzeba się posmarować jakimś mazidłem, bo skóra jest sucha. Dostałam go, to używam, ale raczej po kolejny nie sięgnę. 

Pojemność: 200 ml
Cena: 17,99 zł
Skład: Aqua, Glycerin, Polyethylene, Parfum, Cetyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Urea, Glycyne Soja Oil, Sodium Polyacrylate, Butyrospermum Parkii Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Dimethicone, Hyaluronic Acid, Cetereath-20, Propylene Glycol, Betaine, Juglans Regia Shell Powder, Citrus Limon Fruit Extract, Mel Extract, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Theobroma Cacao Extract, Rosa Canina Fruit Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Glycyrrhiza Glabra Root Extract, Tocopheryl Acetate, DMDM Hydantoin, Benzyl Alcohol, Dehydroacetc Acid, Benzoic Acid, Sorbic Acid, CI 16255:1, Lilial, Linalool, Linomene, Hexyl Cinnamal, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol.


Masło do ciała
-------------------


Jak na masło do ciała, to konsystencje ma bardzo delikatną. Inne tego typu produkty przyzwyczaiły mnie do bardziej gęstej i treściwej konsystencji. A to masło w opakowaniu wygląda na zbity i kremowy kosmetyk, ale na skórze (w trakcie aplikowania go) robi się z niego taka lepka maź. Źle się je przez to rozsmarowuje i długo się wchłania. Daje uczucie nawilżenia, ale tylko do momentu aż się wchłonie. Potem skóra jest dalej sucha. Z tej serii kosmetyków jego zapach najmniej mi się podoba. Niby waniliowy, ale bardzo mdły, mocny i okropnie chemiczny. Długo nie da się go wąchać. Masło to ma też inny kolor niż reszta kosmetyków z tej serii. Tamte są żółte - to jest brązowo-beżowe. Podsumowując - jest to jakość nieadekwatna do ceny.

Pojemność: 200 ml
Cena: 16,99 zł
Skład: Aqua, Mineral Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Parfum, Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-75 Stearate, Ceteth-20, Steareth-20, Ceteareth-20, Glycerin, Argania Spinosa Kernel Oil, Sodium Hyaluronate, Urea, Dicaprylyl Carbonate, Propylene Glycol, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Acrylates/C10-30 Akyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Tohopheryl Acetate, DMDM Hydantoin, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Phenoxyethanol, CI 19140, Lilial, Linalool, Limonene, Hexyl Cinnamal, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol.


Krem-maska do rąk i paznokci
----------------------------------------


Zapach ma wybitnie słodki, waniliowy. Momentami zbyt mocny i trudny do wytrzymania, ale na szczęście nie tak chemiczny jak zapach masła do ciała. Nawilża skórę, ale bardzo słabiutko. Daje uczucie nawilżenia, ale tylko do momentu aż się wchłonie. Ogólnie taki średniaczek pod tym względem. Producent obiecuje intensywną regeneracje i długotrwałe nawilżenie. Krem ten niestety tego nie robi, nie odżywia też, ani nie regeneruje skóry. Jedynie konsystencje ma odpowiednią - nie za rzadką i nie za gęstą. Dobrze się go rozsmarowuje na skórze. Ma bardzo intensywny, żółty kolor.

Pojemność: 100 ml
Cena: 9,59 zł
Skład: Aqua, Glycerin, Parfum, Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-75 Stearate, Ceteth-20, Steareth-20, Sodium Hyaluronate, Propylene Glycol, Glycyrrhiza Glabra Root Extract, Argania Spinosa Kernel Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Betaine, Triticum Vilgare Germ Oil, Acrylates/C10-30 Akyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Panthenol, Allantoin, Tohopheryl Acetate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Benzoic Acid,Sorbic Acid, DMDM Hydantoin, Disodium EDTA, Lilial, Linalool, Limonene, Hexyl Cinnamal, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol.


Mieliście kosmetyki z linii Argan i Vanilla z Eveline ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

11 grudnia 2015

serum BODETKO LASH - efekty po 4 miesiącach kuracji

W połowie sierpnia rozpoczęłam używanie serum do rzęs Bodetko Lash. Od tego czasu minęły już 4 miesiące. Gdy rozpoczynałam je używać rzęsy miałam już dość długie - ponieważ wcześniej stosowałam serum 4LongLashes. Między tymi dwoma kuracjami miałam miesiąc przerwy. Zaczęłam używać serum Bodetko Lash, ponieważ byłam ciekawa czy można osiągnąć jeszcze lepsze efekty. Okazuje się, że można - z czego jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Podobają mi się mega długie firanki rzęs. Obecnie ja takie posiadam. Rzęsy stały się dłuższe i nieco bardziej zagęszczone. Serum Bodetko Lash chwaliła również Maxineczka w jednym z filmów ze swoimi ulubieńcami. Pomyślałam sobie wtedy, że ja też chciałabym je wypróbować. Tak się też stało - otrzymałam możliwość współpracy i testowania tego produktu.


Przez pierwsze trzy miesiące stosowałam to serum codziennie wieczorem. Po demakijażu i umyciu twarzy nakładałam je cieniutką warstwą tuż przy linii rzęs. Pierwsze rezultaty zaobserwowałam po około miesiącu stosowania. Rzęsy zrobiły się znacznie dłuższe. Miałam wtedy tylko mały problem, gdy jakaś rzęsa wypadła - robiła mi się dziura w szeregu. Trzeba było poczekać, aż następna odrośnie i zajmie jej miejsce. Rzęsy stały się nierówne długością i wykręcały się w różne strony - co znacząco utrudniało ich pomalowanie (był to jednak efekt przejściowy). Aktualnie wszystkie są równiutkie i ładnie się prezentują. Nawet jak jakaś wypadnie, to już nie robią się brzydkie dziury. W czwartym miesiącu dalej używam tą odżywkę, ale już rzadziej. Co 2-3 dni - tak dla podtrzymania efektów.



Nie zauważyłam żadnych skutków negatywnych stosowania tej odżywki. Nie czuję żadnego dyskomfortu, ani pieczenia. Trudno mi było zrobić zdjęcia prezentujące efekty po kuracji. Teraz, gdy mam tak długie rzęsy, to zaczęły mi się fajnie podkręcać. Jestem z tego powodu bardzo zadowolona, ponieważ nie potrzebuję już używać zalotki. Jednak zrobić zdjęcie takim podkręconym rzęsom, aby pokazać jakie są długie, jest trudno.


Na koniec pozostaje jeszcze kwestia opakowania. Serum znajduje się w opakowaniu o takim samym kształcie jak i inne tego typu odżywki, ale też i eyelinery. Aplikator jest bardzo malutki i precyzyjny. Opakowanie utrzymane w czarno złotej kolorystyce, która prezentuje się bardzo elegancko. Jedynie plastik na nakrętce pękł i trzeba uważać przy odkręcaniu, bo odpada ta złota część. W takim opakowaniu nie widać stopnia zużycia produktu, ale na razie, gdy zanurzam w nim pędzelek, to wydostaje się odpowiednia jego ilość. Nie widać oznak, że zaczyna się kończyć. Jestem z tej odżywki bardzo zadowolona. Mam nadzieję, że jeszcze na trochę mi wystarczy. Producent zapewnia, że nawet na 6-8 miesięcy.


Serum Bodetko Lash można zamówić na stronie producenta: sklep.bodetkolash.eu w cenie 149 zł za 3 ml pojemności. Jest również wersja mniejsza: 1,5 ml - za 89 zł. Jeśli chodzi o skład, to nie znajdziemy Bimatoprostu - substancji najbardziej kontrowersyjnej w odżywkach do rzęs. Można więc wnioskować, że Bodetko Lash jest bezpieczniejsza. Jednakże Bimatoprost jest tutaj obecny pod inną nazwą: Trifluoromethyl Dechloro Ethylprostenolamide. Umieszczony jest na 4 miejscu. Jest to drugi skład tej odżywki (nowy - zmieniony). Wcześniej składnik ten figurował na pozycji 2-giej.

Skład: Aqua, Euphrasia Officinailis Extract, Sodium Chloride, Trifluoromethyl Dechloro Ethylprostenolamide, Alkohol Denat., Benzalkonium Chloride.

Mieliście to serum do rzęs ???
Co o nim sądzicie ???
Czytaj dalej »

7 grudnia 2015

ISANA PROFESSIONAL: szampon Repair Nutrition oraz kuracja Oil Care

Niestety przez to, że zamarzyły mi się rozjaśniane włosy - zobaczyłam co znaczy mieć problem z przesuszonymi, mega puszącymi się włosami. Wcześniej włosy miałam w kolorze brązowym, bez jakikolwiek udziwnień. Fryzjerka przekonała mnie do ombre z rozjaśnionymi końcami. Efekt bardzo mi się podoba, ponieważ zawsze to coś nowego i innego niż zazwyczaj. Jednak włosy od połowy ich długości zrobiły się bardzo suche, matowe i okropnie puszące. Narzekałam na te, co miałam wcześniej, ale w porównaniu do tego co mi się porobiło po farbowaniu, to poprzednio miałam super włosy prawie bezproblemowe. 


Zaczęłam więc zmieniać pielęgnację tak, aby bardziej nawilżyć, dociążyć włosy, by lepiej wyglądały i układały się. Od trzech tygodni stosuję duet z serii Isana Professional (te w złoto-żółtych opakowaniach przeznaczone do włosów uszkodzonych, łamliwych i suchych), wspomagany olejem makadamia i jestem bardzo zadowolona z zaobserwowanych efektów.

ISANA PROFESSIONAL
Szampon Repair Nutrition do włosów mocno uszkodzonych i łamliwych
-------------------------------------------------------------------------------------------


Normalna cena tego szamponu to około 10 zł, ja kupiłam go na promocji za 4,99 zł za butelkę o pojemności 250 ml. Jeśli chodzi o jego działanie, to spełnia swoją podstawową funkcje, czyli oczyszcza włosy. Nie podrażnia przy tym skóry głowy i dobrze się pieni. Ma przyjemny zapach. Znajduje się w fajnie wykonanej tubce, która jest wygodna w użyciu. Dobrze się go z niej wyciska. Jest bardzo wydajny. Nie stosuję go nigdy samego, tylko z maską po myciu włosów.

Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Parfum, Sodium Chloride, Panthenol, Polyquaternium-10, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Wheat Protein, Avena Strigosa Seed Extract, Lecithin, Glycerin, Glycol Distearate, Laureth-4, Citric Acid, Linalool, Lominene, Formic Acid, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate, Benzoic Acid.


ISANA PROFESSIONAL
Kuracja do włosów Oil Care z olejkiem arganowym
-------------------------------------------------------------------


Na opakowaniu pisze, aby używać jej przed myciem. Jednak takie stosowanie miało za słabe działanie na moje włosy. Ja używam tą kuracje na włosy już umyte. Ma ona w składzie olej makadamia, ale ja jeszcze troszkę go do niej dodaję, ponieważ olej ten dobrze służy moim włosom i lepiej wyglądają, gdy jest go więcej niż tylko to, co w samej odżywce. Trzymam tą mieszankę na włosach tak około 5-10 minut, a potem spłukuję wodą (już nie szamponem). Teoretycznie powinno to włosy przetłuścić, ale nie moje. Są one tak suche, że po wysuszeniu wyglądają co prawda na nieco przetłuszczone, ale przez noc wszystko to się wchłania. Rano włosy są idealnie dociążone, puszyste, miłe w dotyku, wygładzone, błyszczące i dobrze się rozczesują. Nie plączą się w ciągu dnia, gdy chodzę w rozpuszczonych. Są odbite u nasady i nie są już tak suche. To nadaje włosom taki efekt jaki potrzebuję, ale pod warunkiem, że po umyciu nie aplikuję na nasadę włosów ani oleju ani odżywki. Te włosy to odrosty, a także włosy mniej razy farbowane. Są one w lepszej kondycji i nie potrzebują aż tak mocnego nawilżenia.


Kuracja Oil Care jest produktem hukumentowo-emolientowym, czyli opiera się na składzie mającym nawilżyć włosy i zabezpieczyć przed utratą wody. Nie ma tu silikonów. Konsystencja odpowiednia: nie za gęsta, nie za rzadka. Dobrze aplikuje się ją na włosy, a potem nie spływa z nich. Dodatkowo jest to bardzo tani produkt, bo standardowo kosztuje 4,99 zł za opakowanie pojemności 150 ml. Czytałam różne opinie na jej temat. Większość osób jest z niej bardzo zadowolona. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni sposób jej stosowania. U jednych sprawdza się lepiej przed myciem włosów, u innych po umyciu. A są jeszcze osoby, które stosują ją do zabezpieczania końcówek - niewielką ilość bez spłukiwania. 

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Isopropyl Palmitate, Propylene Glycol, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cetrimonium Chloride, Panthenol, Quaternium-87, Argania Spinosa Kernel Oil, Parfum, Citric Acid, Sodium Citrate, Limonene, Sodium Benzoate.

Mieliście któryś z tych kosmetyków Isana Professional ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

3 grudnia 2015

Zakupy kosmetczne w listopadzie: Ecco Verde, Iwos, Biochemia Urody, SuperPharm, Hebe

W listopadzie poszalałam z zakupami. Jednak wszystko to było mi potrzebne (no może prawie wszystko, ale nie mogłam się powstrzymać). Na początek zacznę od zamówienia ze sklepu internetowego Ecco Verde. Zakupy te zostały poczynione głównie ze względu na dezodorant naturalny Schmidt's - polecany przez Agnieszkę (nissiax83). Akurat potrzebowałam dezodorantu i postanowiłam wypróbować właśnie ten. A oprócz tego wskoczyło do koszyka kilka innych rzeczy.


Dr. Scheller Olej krokosza barwierskiego i nasiona chia - nocna pielęgnacja odbudowująca 50ml,
47,56 zł

Dr. Scheller Organiczna dzika róża - dzienna pielęgnacja 50 ml,
63,96 zł

Schmidt's Deodorant - Dezodorant z bergamotką i limonką 56.7 g,
48,89 zł

Bioearth 99% żel z aloesu 100 ml,
39,96 zł



W sklepie internetowym IWOS kupiłam sporo kosmetyków do pielęgnacji włosów. Głównie produkty w saszetkach Bania Agafii, a także parę innych:


Szampon do włosów Rokitnik - Planeta Organica - 17,99 zł
Olej musztardowy - Dabur - 14,99 zł
Szampon aktywator wzrostu włosów Bania Agafii - 5,00 zł
Balsam aktywator wzrostu włosów Bania Agafii - 5,00 zł
Serwatkowy szampon pielęgnacyjny - Ochrona koloru Bania Agafii - 4,00 zł
Pielęgnacyjny balsam do włosów - Ochrona koloru Bania Agafii  - 4,01 zł
Maska do włosów "Siedem sił" Bania Agafii - 5,00 zł
Błyskawiczna maska do włosów pielęgnacyjna Bania Agafii  - 4,00 zł
Biała glinka myjąca do włosów i ciała Bania Agafii - 6,90 zł
Ekspresowa regenerująca maska do włosów Bania Agafii - 4,00 zł
SYLVECO - Lniana maska do włosów - 23,39 zł
Spray wygładzający włosy, wzmacniający - Ecolab - 21,00 zł
Olej z czarnuszki 30ml - Nacomi - 16,25 zł

Zamówienie z Biochemii Urody to dwa pudry i coś do mycia twarzy:


Puder bambusowy z jedwabiem  - ZESTAW (16,80 zł)
Puder bambusowy anty-UV (jedwab+cynk)  - ZESTAW (18,80 zł)
Olejek myjący - RUMIANKOWY - ZESTAW (15,50 zł)

Będąc w SuperPharm kupiłam:


Schwarzkopf Gliss Kur eliksir z olejkami pielęgnacyjnymi miękkość i blask  75 ml - 24,99 zł
Tisane balsam do ust w słoiczku - 4,99 zł
Life bibułki matujące do twarzy - 8,99 zł

No i jeszcze zakupy w Hebe:


Catrice Liquid Camouflage w odcieniu 010 - 14,99 zł
Catrice korektor Light-Reflecting w kolorze 005 Light Nude - 16,99 zł
Catrice baza pod cienie - 14,99 zł
Nacomi Czarne mydło-peeling enzymatyczny - na promocji za 15,99 zł (cena standardowa 24,99 zł)

A jak tam Wasze zakupy w listopadzie ???
Czytaj dalej »

30 listopada 2015

Zużycia w listopadzie

W tym miesiącu skończyło mi się kilka kosmetyków do włosów, głównie maski:


1. EVELINE arganowa maska do włosów 8 w 1 - dobra maska dla włosów lubiących proteiny. Ale trzeba uważać, aby nie przeproteinować sobie nią włosów, czyli uzyskać sianowate, przesuszone kosmyki. Dlatego używałam ją maksymalnie dwa razy w tygodniu. Była bardzo wydajna (wystarczyła mi na wiele miesięcy) i dobrze sprawdzała się na moich włosach. Więcej na jej temat napisałam TUTAJ.

2. SCHWARZKOPF Schauma, Beauty Oil, olejek upiększający do włosów - olejek ten świetnie radził sobie z wygładzeniem i zmniejszeniem puszenia się włosów. Miał przyjemny zapach, dobry skład i był bardzo wydajny. Jego pełna recenzja pojawiła się TUTAJ


3. STARA MYDLARNIA Eco Receptura, Vitamin C, maska do włosów farbowanych, suchych i zniszczonych - lubiłam tą maskę, bo dobrze działała na moje włosy. Miała też dobry skład i była wydajna. Więcej informacji na jej temat znajduje się w recenzji TUTAJ.

4. STARA MYDLARNIA Eco Receptura, maska do włosów z olejem arganowym i keratyną - ma ona podobny skład jak maska opisywana powyżej, jednak nie sprawdziła się ona u mnie. Nie będę się tu o niej rozpisywać, ponieważ jej recenzja jest dostępna TUTAJ.


A teraz coś z kosmetyków do pielęgnacji ciała i twarzy:


5. LIRENE Lactima, DUO FORTE, płyn do higieny intymnej - jakiś czas temu dostałam kilka płynów do higieny intymnej od Lirene i teraz powoli je zużywam. Są to dobre kosmetyki, które spełniają swoje zadanie.

6. OCEANIA żel pod prysznic - lubię te żele dostępne w Biedronce. Są niedrogie, ale skuteczne. Tym razem miałam żel o zapachu bezy cytrynowej.

7. NATUR VITAL DEO Fresh Care, dezodorant roll-on -  zainteresował mnie ze względu na swój skład, ponieważ nie zawiera aluminium, alkoholu, parabenów i PEG. Za to zawiera w składzie olejek z drzewa herbacianego, który ma działanie antyseptyczne i grzybobójcze. Niestety jego działanie jest bardzo słabe. Nie zamierzam go więcej kupować, a dlaczego opisałam TUTAJ.


8. LIRENE kremy z linii AGE reGENeration - z tej linii Lirene mam dwa kremy: jeden na dzień - Nawilżający krem matujący, a drugi na noc - Hialuronowy krem wygładzający. Na kremach znajduje się oznaczenie 30+, ale ja je używałam, mimo że jeszcze jetem under thirty. Zresztą na temat tego od kiedy można stosować kremy przeciwzmarszczkowe napisała świetny post Alina Rose, do którego odsyłam TUTAJ. Producent obiecuje wiele, ale nie należy się bać ich stosować. Ja chciałam troszkę zliftingować skórę. Zresztą przeciwzmarszczkowo działamy jeszcze zanim zmarszczki się pojawią. Z działania tych kremów jestem zadowolona. Jakiś wielkich cudów nie robią. Ale zauważyłam, że skóra po ich używaniu zrobiła się bardziej napięta i wygładzona.

Zużyłam także trzy próbki. Dwie bazy pod cienie Urban Decay: Original oraz Eden. A także tonik do twarzy Inglot do cery normalnej.


A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

27 listopada 2015

Ulubińcy października i listopada 2015 r.

W październiku nie wykrystalizowali mi się żadni konkretni ulubieńcy. Miałam tylko kosmetyki, które zaczęłam wtedy używać i jeszcze nie wiedziałam jak się u mnie sprawdzą. Nie chciałam do ulubieńców dawać niesprawdzonych produktów. Na chwilę obecną używam te kosmetyki na tyle długo, że już wiem, że mają to "coś" co sprawia, że mogę zaliczyć ich do grona ulubieńców.


INGLOT - konturówka do brwi w żelu
-------------------------------------------------

Używam tą konturówkę nieco ponad miesiąc. Mam ją w odcieniu numer 12, czyli jest to jasny, ciepły brąz. Znajduje się w malutkim zakręcanym słoiczku o pojemności 2 g, ale jest bardzo wydajna. Ładnie rozprowadza się na brwiach. Ma kremową konsystencje, ale nie skleja włosków, ani nie tworzy grudek. Łatwo się nią pracuje, a uzyskany efekt wygląda bardzo naturalnie. Z łatwością można ją cieniować: można nałożyć bardzo mało, tak aby tylko delikatnie podkreślić brwi, można też budować mocniejsze krycie. Kosztuje 37 zł.

BALNEOKOSMETYKI 
Malinowy Zdrój - biosiarckowy żel głęboko oczyszczający do mycia twarzy
---------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam go z pierwszej edycji ShinyBoxa Inspired by Charlize Mystery. Między innymi ze względu na ten żel skusiłam się na to pudełko. Bardzo chciałam go wypróbować. Ma on pojemność 200 ml i kosztuje 29 zł. Jest bardzo wydajny - używam go dwa miesiące i jeszcze powinien wystarczyć na grudzień. Ma przyjemny i delikatny zapach. Skutecznie oczyszcza skórę - nawet z azjatyckiego kremu BB, który przecież nie jest tak łatwo zmyć, aby go skutecznie usunąć, bez pozostawiania resztek. Wszelkie inne zanieczyszczenia skóry też usuwa. A przy tym jest bardzo delikatny - nie podrażnia, nie uczula, nie powoduje uczucia ściągnięcia. Zawiera w sobie delikatne, malutkie drobinki jojoba, które podczas mycia rozpuszczają się. Ma dobry skład. Podsumowując - jestem z niego zadowolona.

KOSMETYKI Z KWASAMI
--------------------------------

Do mojej pielęgnacji skóry twarzy włączyłam też kosmetyki zawierające kwasy Jednym z nich jest NOREL żelowy tonik z kwasem migdałowym. Zawiera on w składzie: 6% kwas migdałowy, glukonolakton, kwas laktobionowy, pantenol. Używam go wieczorem, po zmyciu makijażu. Nakładam go na skórę twarzy, szyi i dekoltu. Jest bardzo wydajny, bo wystarczy mi tylko jedna pompka. Potem odczekuję trochę czasu i nakładam krem na noc. Tonik ten złuszcza martwy naskórek, nie powodując przy tym podrażnień. Ujednolica koloryt skóry - stopniowo pozbywam się przebarwień po lecie. Można go stosować do cery delikatnej, naczyniowej - ja taką mam i pomaga złagodzić zaczerwienienia. Powoduje oczyszczenie skóry, dlatego na początku jego używania miałam wysyp pryszczy. Jednak bardzo się z tego ucieszyłam, ponieważ pomógł mi się pozbyć takich podskórnych gól, które gromadziły mi się na czole. Wydobył je na wierzch i mam z nimi na razie spokój. Efekty jego działania są widoczne stopniowo. Pierwsze pojawiły się po miesiącu. Ale jest to korzystniejsze dla skóry - każdy chce widzieć duże efekty już od razu. Lepiej jednak jest osiągać je stopniowo. Jest bardzo wydajny. Używam go dwa miesiące, a zużycie jest bardzo minimalne (około 1 cm mierząc od góry opakowania). Dodatkowo udało mi się go kupić w hurtowni kosmetycznej w korzystnej cenie, czyli 33 zł za 200 ml. Na internecie widziałam, że kosztuje ok. 45 zł. 


Drugi produkt to tonik z kwasem laktobionowym i glukonolaktonem - 100 ml kosztuje 29 zł. Zawiera: kwas laktobionowy, glukonolakton, ekstrakt z lukrecji, witaminę B3, pantenol, alantoinę. Ten tonik również pomaga w uzyskaniu efektu rozświetlonej skóry z wyrównanym kolorytem. Delikatnie złuszcza skórę, bez nadmiernego podrażnienia. Hamuje stany zapalne. Aplikuję go rano - przemywam nasączonym wacikiem skórę twarzy. Potem po około 10 minutach nakładam krem. Użynam go dwa miesiące. Zostało mi go już niewiele - wystarczy pewnie jeszcze na pierwszy tydzień grudnia. Kupiłam go dzięki poleceniu tego typu produktów na swoim kanale przez Agnieszkę (nissiax83). U niej zawsze coś dobrego podpatrzę.

Mieliście któryś z tych kosmetyków ???
Jacy są Wasi ulubieńcy w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

24 listopada 2015

32 TARGI I KONGRES KOSMETYCZNY LNE & SPA W KRAKOWIE - RELACJA

W dniach 14-15 listopada odbył się 32 Kongres i Targi Kosmetyczne LNE & spa w Krakowie. Miałam okazje pierwszy raz pojawić się na takich targach. Niestety czas na wyjazd mogłam wygospodarować tylko w sobotę. W związku z tym nie dałam rady posłuchać żadnego wykładu ani prezentacji. Skupiłam się na ofercie wystawców.


Kongres odbył się w Międzynarodowym Centrum Targowo-Kosmetycznym EXPO w Krakowie przy ul. Galicyjskiej 9. Byłam tam pierwszy raz i nie wiedziałam jak tam trafić. Dlatego bardzo spodobało mi się to, że były podstawione darmowe autobusy spod Dworca Głównego dowożące uczestników na targi. Mi się akurat tak udało, że ledwo przyszłam na przystanek, a autobus już tam był i za chwilę odjeżdżał. Po przyjeździe na miejsce nie uniknęłam półgodzinnego czekania w kolejce po identyfikator. Ale w końcu dostałam się na targi.


Było bardzo dużo wystawców. Jedni cieszyli się mniejszym zainteresowaniem, jak na przykład OPI. Tam można się było dostać bez kolejki. Jednak były też stoiska bardzo oblegane. Na tych stoiskach trzeba było wystać około 15-20 minut w kolejce, aby wybrać interesujące nas kosmetyki. A potem w następnej kolejce do kasy, aby za nie zapłacić. Tak naczekałam się m.in. do Semilaca, Bielendy, Maestro. Ale było warto.


Przy wejściu dostałam katalog z dokładnie rozpisanymi wystawcami, numerami ich stoisk, a także programem wykładów i prezentacji. A gdyby ktoś go zgubił, to moża było skorzystać z darmowej mobilnej aplikacji kongresowej.


A teraz to, co udało mi się kupić na targach. Przede wszystkim udałam się na stoisko Bielendy po kwasy. Kupiłam wszystko co jest potrzebne, czyli pre-peel, neutralizator maskę - no i oczywiście kwas. Wybrałam migdałowy w stężeniu 40%. Cała reszta kosmetyków ze zdjęcia to gratisy od Bielendy. 


Kupiłam też cztery lakiery Semilac. Ich numery to: 144, 086, 105, 072.


A reszta to już takie drobne zakupy, jak: pilniki, próbnik do lakierów, pyłek do efektu syrenki, pędzel do kwasów, chusteczki kosmetyczne, itp. Nie co już tego wszystkiego pokazywać.


A Wy byliście na tych targach ???
Kupiliście coś ???
Uczestniczyliście w wykładach i prezentacjach ???
Czytaj dalej »