29 czerwca 2015

Zużycia / zakupy / prezenty w czerwcu

To będzie taki wielki miks. Wszystko w jednym poście. Na początku miałam zużycia i zakupy rozbić na osobne części, ale stwierdziłam, że nie ma tego aż tak dużo, więc lepiej jak zamieszczę wszystko razem.


Na początek zużycia. W tym miesiącu mało ich. Ale to wynika z tego, że sporo nowych kosmetyków zaczęłam używać i jeszcze się one nie zużyły.


1. VELVETIC PROFI łagodny krem do depilacji - co prawda jest on przeznaczony do depilacji miejsc wrażliwych takich jak pachy i okolice bikini, ja jednak potrzebowałam go do depilacji nóg. Zapodziałam sobie gdzieś mój depilator, a zaszła potrzeba, aby nogi były ogolone. Pod ręką miałam tylko ten krem. Dostałam go już dawno temu i leżał sobie czekając, aż będzie potrzebny. Sprawdził się dobrze.

2. BIODERMA Sensibio płyn micelarny do demakijażu - bardzo go lubię. Kupiłam jakiś czas temu dwa opakowania, gdy były na promocji. Na razie zużyłam jedno. 

3. GARNIER Ultra Doux odżywka pielęgnacyjna - moje włosy po jej użyciu nie wyglądały dobrze. Nie były sypkie, ani miękkie, za to zbyt mocno obciążone. Potem gorzej się układały, zwijały się w brzydkie strąki. Jedyne jej zalety to fajne opakowanie, które jest lekko prześwitujące, dzięki czemu widać ile odżywki jeszcze zostało. Ma bardzo przyjemny zapach i ciekawy kolor. Dobrze się ją nakłada na włosy, mimo że jest gęsta. Zużyłam ją w końcu i nie kupię ponownie.


4. MAYBELLINE Mega Plush Volum Express Mascara - producent klasyfikuje ten produkt jako maskarę pogrubiającą. Ja niestety tego nie zauważyłam. Efekt jaki daje jest bardzo słabiutki, nawet po nałożeniu dwóch warstw. Ja lubię mocniej podkreślone rzęsy. Tusz ma dużą szczoteczkę, którą niewygodnie mi się używało. Często zdarzało mi się pobrudzić nim wykonany już makijaż. Ładnie rozczesuje górne rzęsy, ale dla dolnych jest zbyt nieprecyzyjna ta szczoteczka. W ciągu dnia osypuje się. Po prostu jestem nim mega rozczarowana.

5. WIBO czarny eyeliner - bardzo dobry i tani eyeliner. Jestem z niego zadowolona i co jakiś czas go kupuję.

6. MARIZA pomarańczowy peeling do ust - z peelingu tego w sumie jestem zadowolona. Ma odpowiednią konsystencje. Nie jest zbyt zbity, a jednocześnie podczas nakładania na skórę nie osypuje się. Cukrowe kryształki masują skórę i wygładzają ją. Zaobserwowałam też właściwości nawilżające. Ma ładny pomarańczowy zapach.

Zużyłam też kilka próbek. Staram się z nich korzystać na bieżąco, aby mi się ich znów zbyt dużo nie nazbierało.


Przejdźmy teraz do zakupów, które też nie są duże. W Rossmannie zakupiłam:
- ISANA Professional szampon Repair Nutrition do włosów mocno uszkodzonych i łamliwych za 4,99 zł
- CAREX antybakteryjny żel do rak za 9,99 zł.
- LOVELY rozświetlacz do twarzy o ciepłym odcieniu za 8,99 zł
- WIBO brązowy żel stylizujący do brwi za 9,49 zł.

W aptece kupiłam Biostyminę (25,67 zł). Stosuje się ją doustnie w celu poprawienia odporności. Ja jednak natrafiłam na post Aliny Rose, która stosowała ją jako składnik wcierki do włosów. W taki sposób zamierzam ją wypróbować.
W Douglasie kupiłam pielęgnujący olejek do twarzy marki Artemis (125 zł). Zawiera on olej sezamowy, olej rokitnikowy, olej z pestek moreli i winogron, olej z nasion kwiatu pasyjnego. 
A od koleżanki dostałam do wypróbowania rajstopy w sprayu Sally Hansen. Niestety na razie nie mam ich jak wypróbować, bo zimno się zrobiło.




W tym roku marka Dr Irena Eris (Pharmaceris, Lirene, Under Twenty) znów zrobiła miłą niespodziankę w postaci kosmetyków do testowania. Znalazło się tutaj sporo nowości, których jestem bardzo ciekawa. Będę je stopniowo prezentować na blogu.


A jak tam Wasze zużycia i zakupy w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

27 czerwca 2015

Ulubieńcy czerwca 2015r.

W tym miesiącu nadal używam i tak samo lubię kosmetyki, które były moimi ulubieńcami w maju, czyli hibiskusowy tonik do twarzy oraz lekki krem nagietkowy. Oba produkty są marki Sylveco. Nadal dobrze się sprawdzają i są bardzo wydajne. Jednak do grona moich ulubieńców w czerwcu dołączyły jeszcze dwa produkty.


Jeden z nich to łagodzący żel-krem oczyszczający firmy Iwostin z linii Rosacin. Są to kosmetyki przeznaczone dla skóry z trądzikiem różowatym. Od pewnego czasu zaczynam mieć problemy z zaczerwienioną skórą na policzkach. Występuje to zaraz po demakijażu, czy też po aplikacji kremu. Na początku nie wiedziałam co się dzieje. Jednak okazuje się, że są to pierwsze objawy trądziku różowatego. Nigdy nie miałam ze skórą twarzy jakiś większych problemów, a teraz nagle zaczyna się. Moja mama zmaga się z trądzikiem różowatym, to właśnie ona kupiła ten żel-krem. Ja akurat jestem w fazie, że wszystko się uspokoiło i skóra wróciła do normy. Ale muszę mieć się na baczności i nieco zmieniam pielęgnacje, dlatego zaczęłam używać ten produkt. Jest on określany jako żel-krem, ponieważ jest to zgodne z jego konsystencją. To żel do mycia twarzy o konsystencji kremowej i białym kolorze. Jest bardzo delikatny i nie podrażnia skóry. Wystarczy jego niewielką ilość nanieść na dłoń lub wacik kosmetyczny, a następnie przemyć nim twarz. Pozostałość produktu można spłukać wodą lub usunąć czystym wacikiem kosmetycznym. Po jego użyciu nie zostaje też efekt ściągniętej i suchej skóry. Główne składniki aktywne w nim zawarte to:
- Biolin (prebiotyk) sprzyja rozwojowi korzystnej flory bakteryjnej skóry wzmacniając jej barierę ochronną,
- Pronalen Aesculus zmniejsza rumień poprzez regulację mikrokrążenia skórnego,
- Pullalan tworzy na powierzchni skóry warstwę ochronną, zabezpieczającą przed nadmierna naskórkową utratą wody (TEWL) oraz zmniejsza ryzyko powstawania zaczerwienienia skóry i podrażnień spowodowanych czynnikami zewnętrznymi,
- Hialurinian sodu wiąże wodę w naskórku, dzięki czemu zapewnia wysoki poziom nawilżenia skóry,
- Alantiona wykazuje silne właściwości łagodzące i kojące,
- Lipex Omega 3/6 przywraca równowagę hydrolipidowa naskórka i poprawia funkcjonowanie jego bariery ochronnej.

W skład serii  Rosacin wchodzi jeszcze kilka innych kosmetyków, czyli kremy do twarzy na dzień i na noc, emulsja oczyszczająca, a ostatnio pojawiła się nowość płyn micelarny. Zastanawiam się czy nie spróbuję jeszcze innych kosmetyków z tej linii.


Skład: Aqua, Propylheptyl Caprylate, Glycerin, Methylpropanediol, Inulin, Sodium Cocoyl Alaninate, Sodium Hyaluronate, Propylene Glycol, Aesculus Hippocastanum Seed Extract, Decyl Glucoside, Alphaglucan Oligosaccharide, Olus Oil, Camelina Sativa Oil, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Pullulan, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Xanthan Gum, Allantoin, Disodium EDTA, Parfum, Sodium Hydroxide, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid.


Drugim kosmetykiem jest coś z kolorówki: Oriflame Maskara Wonder Lash. Na początku nie lubiłam tego tuszu, bo był zbyt rzadki i efekt na rzęsach dawał kiepski. Dopiero po jakimś czasie nieco zgęstniał i zrobił się w sam raz taki jaki lubię, aby był tusz. Stał się teraz znacznie lepszy. Ma mocny, czarny kolor oraz ciekawą dwustronną szczoteczkę. Z jednej strony ma ona dłuższe włoski, a z drugiej krótsze. Najpierw maluję rzęsy tą krótszą częścią szczoteczki, która fajnie je rozdziela i układa. Jest też odpowiednia do dolnych rzęs. Tymi dłuższymi włoskami aplikuję drugą warstwę tuszu, aby nadać rzęsom objętości i długości. Uzyskany efekt bardzo mi się podoba. Rzęsy nie są posklejane, nie robią się też tzw. "pajęcze nóżki". W trakcie dnia maskara dobrze się trzyma i nie kruszy się.
A jacy są Wasi ulubieńcy w czerwcu ???
Czytaj dalej »

24 czerwca 2015

AVON Natura Effects nawilżający krem na dzień z nasionami chia


Ostatnio w ofercie Avonu pojawiły się nowe produkty do pielęgnacji twarzy. Jest w czym wybierać, ponieważ seria Natura Effects składa się z 6 linii dopasowanych do różnych potrzeb skóry:

  • nawilżająca (zawiera kompleks na bazie nasion chia),  
  • matująco-nawilżająca (zawiera kompleks na bazie nasion chia), 
  • rozświetlająca (zawiera kompleks na bazie nasion strelicji królewskiej), 
  • ujędrniająca 35+ (zawiera kompleks na bazie nasion granatu), 
  • przeciwzmarszczkowa 45+ (zawiera kompleks z ceramidami i nasionami granatu), 
  • kosmetyki oczyszczające w postaci toniku i pianki (zawiera kompleks na bazie nasion i orzechów oczyszczających).

Mnie te nowości na początku w ogóle nie zainteresowały. Nie przepadam za kremami do twarzy z Avonu. Miałam kilka, ale nie sprawdziły się u mnie. Dlatego przestałam je kupować. Czemu jednak mam krem z serii Natura Effect w swojej kosmetyczce? To proste - mnóstwo reklam w telewizji i prasie, a dodatkowo konsultantki Avonu, z którymi ostatnio często przebywałam - to wszystko spowodowało, że postanowiłam wypróbować tą nowość. Zdecydowałam się na krem z linii nawilżającej. Posiadający dodatkowo SPF 15. Poza tym kupiłam go też dlatego, że udało mi się go dostać za 9 zł, podczas gdy jego cena standardowa to 16,99 zł


Producent podaje, że krem Natura Effects Hydration nadaje się do wszystkich rodzajów skóry. Ma nawilżać, wygładzać i przywracać skórze zdrowy wygląd. A dodatkowo zaciekawił mnie zawarty w nim kompleks na bazie nasion chia, które wchłaniają 12 razy więcej wody niż same ważą. Mojej skórze potrzebne jest  nawilżenie, więc niech będzie ten krem. Dodatkowo te wszystkie wspaniale opisy w katalogu. Brzmi kusząco - ale jak to się przekłada na faktyczne działanie ???


Krem jest bardzo lekki i łatwo rozprowadza się na skórze. Dość szybko się wchłania. Czytałam, że u niektórych osób zostawia lepką warstwę, ale u mnie tego nie zaobserwowałam. Dlatego używałam go też pod makijaż. Co ważne nie zapychał skóry - nie przyczynił się do powstania większej ilości zaskórników. Ma bardzo delikatny i przyjemny zapach. Krem ten z nawilżaniem skóry poradził sobie nawet nieźle. Przynajmniej na początku tak mi się wydawało. Jednak z czasem zaczęłam obserwować, że skóra zaczyna mi się bardziej niż zwykle złuszczać. Suche skórki były bardzo dobrze widoczne na policzkach. Tak nie powinno być - to są oznaki, że krem nie działa. Odstawiłam go i już nie używam.

Krem ma bardzo długi skład, który po głębszej analizie wypada słabo. Byłam ciekawa co tak właściwie zawiera. Bardziej szczegółowo rozpisałam tylko początkowe składniki, występujące przed substancjami zapachowymi (Parfum). Nie odnalazłam wśród nich kompleksu na bazie nasion chia. Okazuje się, że jest to jeden z końcowych składników, który występuje w znikomej ilości. Jednak skoro znajduje się w kremie, to można przecież zachwalać jego wspaniałe właściwości.

Skład:
Aqua - woda rozpuszczalnik
Glycerin - humektanty/środki rozpuszczające. Pochodzenie różne (także petrochemiczne), zatrzymuje wodę w skórze, nawilża, daje wrażenie miękkiej skóry.
Ethylhexyl Methoxycinnamate - metoksycynamonian etyloheksylu, filtr UVB, chroni kosmetyk przed pogorszeniem się jego jakości pod wpływem światła. Składnik zaburzający GOSPODARKĘ HORMONALNĄ (opublikowane przez Komisję Europejską w 2007 roku).
Homosalate - filtr UV, chroniący skórę przed szkodliwym wpływem promieniowania słonecznego. Jego maksymalne dopuszczalne stężenie to 10%.
Propanediol - otrzymywana z kukurydzy naturalna substancja nawilżająca, emulgująca, poprawiająca konsystencję, doskonały nośnik substancji aktywnych oraz naturalny konserwant.
Dimethicone - syntetyczny emolietnt odpowiadający za wygładzenie skóry bądź włosów, silikon. Może zatykać pory (działanie komedogenne).
Butyl Methoxydibenzoylmethane - jeden z najczęściej wykorzystywanych  w kosmetyce filtrów UVA, dopuszczony do stosowania na całym świecie. Niestety, jest związkiem fotoniestabilmym, co oznacza, że traci od kilkunastu do kilkudziesięciu procent swojej aktywności po nałożeniu na skórę, czyli jego działanie ochronne spada z upływem czasu. Dopuszczalne maksymalne stężenie 5%
Hydrogenated Polyisobutene - uwodorniony poliizobuten - emolient, środek kondycjonujący skórę.
Hydroxyethyl Urea - hydroksyetylomocznik. Substancja nawilżająca, mająca zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka. Działa zmiękczająco, utrzymuje wilgotność.
Benzophenone-3 składnik pochodzenia chemicznego. Filtr przeciwsłoneczny. Substancja alergizująca. 
Lauryl Lactate - emolient
Cetearyl Alcohol - kat. emulgatory/emolienty/regulatory lepkości. Biała, woskowata substancja nadająca skórze miękkość i gładkość, natłuszcza.
Silica - krzemionka, naturalny minerał, powszechnie stosowany jako składnik pudrów kosmetycznych. Nadaje skórze gładkość.
PEG-100 Stearate - emulgator
Pentylene Glycol glikol pentylenowy, substancja rozcieńczająca, czynnik nawilżający, dobrze tolerowany przez skórę.
Parfum - substancje zapachowe 

Pełen skład wygląda następująco. Na czerwono zaznaczyłam, gdzie znajdują się substancje zapachowe, a gdzie kompleks z nasion chia. Są tam też i inne substancje aktywne jak na przykład masło shea, panthenol i inne ekstrakty roślinne.
 
 
Mieliście ten krem ???
Co sądzicie o nowej linii Natura Effects z Avonu ???
Czytaj dalej »

22 czerwca 2015

żel pod prysznic i do kąpieli Le Petit Marseiliais

Witam wszystkich po krótkiej przerwie. Nazbierało mi się na raz tyle obowiązków i rzeczy do zrobienia, że ledwo mogłam się z tym wszystkim wyrobić. Dużo czasu spędzałam poza domem, a gdy wracałam, to byłam tak zmęczona, że padałam i musiałam odespać. Na szczęście wszystko się już ustabilizowało i unormowało, a ja mogę powrócić do blogowania. Tak na początek, abym się mogła rozkręcić w pisaniu, pojawi się opinia o żelu 2 w 1, czyli pod prysznic i do kąpieli marki Le Petit Marseiliais o zapachu pomarańcza i grejpfrut.


Żel ten znajduje się w dość ciekawie wyglądającym opakowaniu. Jest ono prostokątne, ale bardzo poręczne. Nie zawiera pompki (tylko otwór dozujący zamykany na klips), dlatego obawiałam się, że gdy będzie go już mniej niż połowa opakowania, to będzie się go ciężko wydobywało. Aktualnie zostało mi go już niedużo, a nadal nie mam z jego dozowaniem żadnych problemów. Pozostając jeszcze w temacie opakowania, to ma ono szatę graficzną charakterystyczną dla produktów tej marki. Prezentuje się ładnie, kolorowo, wyróżnia się na półce wśród innych kosmetyków do mycia ciała. 
 

Jego konsystencja mi odpowiada - jest dość gęsty, ale nie za bardzo. Dzięki czemu dobrze wydobywa się go z opakowania, a zarazem nie spływa za bardzo z dłoni. Żel ma pomarańczowe zabarwienie, dobrze się pieni, łatwo spłukuje. Jego zapach bardzo mi się podoba. Jest on bardzo owocowy, energizujący i egzotyczny. Czuć w nim nutkę pomarańczy jak też i grejpfruta. Niestety nie utrzymuje się on zbyt długo. Najlepiej wyczuwa się go w opakowaniu. W trakcie kąpieli tylko na samym jej początku, potem z czasem się ulatnia. Szkoda, bo fajnie było by, gdyby unosił się w łazience jeszcze w trakcie kąpieli i jakiś czas po niej. 


Sprawdza się jeśli chodzi o oczyszczanie skóry. Poza tym nic więcej nie robi. Na szczęście nie wysusza skóry. Ot po prostu jest to taki zwykły żel do mycia ciała. Uważam go za dobry kosmetyk, ale nie rozumiem o co tyle szumu wokół tych produktów. Na początku, gdy marka ta wchodziła na polski rynek, to nie interesowałam się nią za bardzo. Dopiero liczne recenzje na blogach trochę mnie skłoniły czy by nie wypróbować. Zresztą lubię testować nowe kosmetyki. Co jakiś czas dostaję wiadomości, aby zostać ambasadorką marki. Ale ja się nie zapisuję. Wolałam sama kupić ten żel. Kosztuje on ok. 20 zł, ale ja załapałam się na promocję i za opakowanie pojemności 650 ml zapłaciłam ok. 14 zł. Myślę, że to dobra cena jak za taką pojemność. W składzie nie zawiera SLS, ale za to ALS (Ammonium Lauryl Sulfate). Jest nieco delikatniejszy, ale też należy do grupy detergentów, które mogą podrażnić. Dla mnie to nie stanowi problemu - nie przeszkadzają mi takie składniki w kosmetykach do mycia ciała. 


Skład: Aqua, Ammonium Lauryl Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Citrus Aurantium Dulcis Fruit Extract, Citrus Grandis Fruit Extract, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Lauryl Alcohol, Polyquaternium-7, Propylene Glycol, Ammonium Chloride, Ammonium Sulfate, Sodium Chloride, Citric Acid, Sodium Benzoate, Parfum, Limonene, Linalool, CI 15985, CI 1914.

Używaliście produktów Le Petit Marseiliais ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

6 czerwca 2015

AVON - serum na zniszczone koncówki

Używałam to serum parę lat temu i już wtedy nie byłam z niego zadowolona. Po prostu nic nie robiło na moich włosach. Nie pomagało w zapobieganiu rozdwajania się końcówek, nie wygładzało włosów, nie regenerowało ich. Nawet jak nałożyłam go w bardzo dużej ilości, to nie obciążało ich. To tak jakbym nic nie nałożyła na włosy. Zużyłam je wtedy i nie kupowałam już kolejnego. Jednak ostatnio dostałam je od koleżanki, która jest konsultantką Avonu. Podeszłam do tego produktu sceptycznie, ale postanowiłam dać mu szansę. Przez ten czas zaczęłam stosować inne kosmetyki, zmięło się moje podejście do pielęgnacji włosów. Dlatego chcialam sprawdzić czy teraz to serum lepiej zadziała. Pochodzi ono z linii Advance Techniques, a jego nazwa to Dry Ends Serum. Znajduje się w przezroczystej butelce z zielonymi akcentami, zaopatrzonej w pompkę. Gdy jest na promocji, to można je kupić za ok. 9 zł.


Teraz, gdy zaczęłam używać to serum, na początku efekty były dalej takie same jak wtedy, co poprzednio je stosowałam. Nic się nie zmieniło. Ale skoro już je miałam, to stwierdziłam, że je zużyję. No bo co z nim zrobię? Produkt ten miał nawet znaleźć się w kolejnej odsłonie kosmetyków, które się u mnie nie sprawdziły. Jednak w między czasie postanowiłam zmienić kolor włosów. Do tej pory miałam brązy lub ciemne brązy na głowie. Teraz coś mi się odmieniło i zachciałam rozjaśnić włosy (głównie końcówki), aby zobaczyć jak będę się czuła w takiej innej odsłonie. Niby taka mała zmiana, ale rozjaśniane włosy sprawiają mi więcej problemu w codziennej pielęgnacji. Do tej pory zmagałam się z ich puszeniem, ale to puszenie, które mam po rozjaśnianiu jest jeszcze większe i trudniejsze do opanowania. Próbowałam używać na nich różnych preparatów, aż przyszła pora na serum z Avonu. Nagle okazało się, że serum zadziałało. Wygładza strukturę włosów i sprawia, że mniej się puszą. Nadaje im też nieco blasku. Wreszcie to serum mi się na coś przydało. Dzięki niemu mogę zdyscyplinować włosy, które nie są jednocześnie zbyt obciążone, a efekt prezentuje się następująco:


Podsumowując: Co mi się podoba w tym serum, to jego zapach - piękny i przyjemny dla nosa. Jeszcze nie wiem czy kupię kolejne opakowanie tego produktu. Na razie sprawdza się do dyscyplinowania włosów, ale zobaczę co będzie się działo dalej. Jego skład mnie nie zachwycił. Same silikony i alkohol, a ekstrakty roślinne i pantenol są na końcu po substancjach zapachowych, czyli tak jakby ich nie było. Na chwilę obecną widzę jakieś plusy z używania tego serum, ale podchodzę do niego nadal sceptycznie.

Skład:  
Cyclopentasiloxane (silikon odparowujący z włosa, do zmycia wystarczy odżywka), 
Cyclomethicone (silikon odparowujący z włosa, do zmycia wystarczy odżywka),
Alcohol Denat.,
Dimethicone (silikon rozpuszczalny w wodzie),
Phenoxyethanol (konserwant),
Ethylhexyl Methoxycinnamate (filtr chemiczny),
Parfum, Benzophenone-2, Panthenol, Phytantriol, Aqua, Propylene Glycol, Creatine, Laminaria Digitata Extract, Pelvetia Canaliculata Extract, Methylparaben, Propylparaben, Hexyl Cinnamal, Limonene, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Coumarin, Hydroxycitronellal, Amyl Cinnamal, Alpha-Isomethyl Ionone, Geraniol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde.

Mieliście to serum ???
Jakie produkty stosujecie na puszące się włosy ???
Czytaj dalej »

3 czerwca 2015

PUREDERM - kolagenowa maseczka pod oczy

Skóra wokół oczu jest cienka i delikatna. Ma niewiele gruczołów łojowych i bardzo małą podściółkę tłuszczową, a w związku z tym słaby system podporowy, co predysponuje ją do utraty napięcia, jędrności i szybszego starzenia. Dlatego do pielęgnacji okolic oczu przykładam dużą uwagę. Na co dzień stosuję krem pod oczy. Ostatnio wprowadziłam do mojej pielęgnacji również kolagenową maseczkę w postaci płatków z cienkiej fizeliny. Natknęłam się na nie przypadkiem. Były akurat na promocji w Hebe. Ich cena regularna to 11 zł, a ja kupiłam je za ok. 7 zł. Jest to produkt koreańskiej firmy Adwin Korea Corp.


Spodobała mi się idea, że tych płatków jest 30 sztuk w jednym opakowaniu. Czyli wystarczy ich na 15 aplikacji. Przeważnie, gdy kupujemy na przykład płatki kolagenowe, są tylko dwa na jedno użycie i trzeba za nie zapłacić podobną cenę. Płatki te są obficie nasączone substancjami odżywczymi. Zawierają kolagen, witaminę E, wyciąg z zielonej herbaty i owoców tropikalnych. Płatki mieszczą się w szczelnej torebce strunowej. Dzięki temu można je zamknąć i zabezpieczyć zawartość przed wysychaniem. Płatki podzielone są na dwie kupki po 15 sztuk w każdej. Nieco problemu sprawia rozdzielenie ich, bo są mocno sklejone. Ale daję sobie z tym radę. To jest jedyny minusik z nimi związany.


Lubię takie płatki, ponieważ są bardzo łatwe w użyciu. Po demakijażu wystarczy nałożyć je na skórę pod oczy, tak aby dobrze przylegały. Nie ma z tym żadnych problemów, ponieważ łatwo je ułożyć i dopasować. Dobrze się przyklejają, nie zsuwają, ani nie odpadają. Są wygodne, nie przeszkadzają, ani nie powodują żadnego dyskomfortu. Potem wystarczy pozostawić je tak na 15-20 minut. Przez ten czas płatki wysychają, oddając zawarte w nich substancje do skóry. Nie zdarzyło mi się, aby trzeba było wetrzeć resztę niewchłoniętej substancji.


Ich działanie zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Przede wszystkim świetnie nawilżają skórę, która staje się bardziej napięta. Rozjaśniają także cienie pod oczami. Można je trzymać w lodówce i robić z nich zimne okłady pod oczy. Pomagają w ten sposób zmniejszyć opuchliznę i sprawiać, że oczy wyglądają na bardziej wypoczęte. Używam je 2-3 razy w tygodniu. Zawarte w nich substancje nie podrażniły mnie, ani nie uczuliły. Ja jestem z nich zadowolona i zapewne będę kupować kolejne.

Skład: Aqua, Glycerin, Hydroxyethylcellulose, Natto Gum (naturalny kolagen pozyskiwany ze sfermentowanej soi), Allantoin, Arbutin (ma działanie rozjaśniające), Disodium EDTA, Panthenol, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Rosa Centifolia Flower Water, Camellia Sinensis Leaf Extract, Morus Alba Bark Extrac (wyciąg z białej morwy), Beta-Glucan, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Methylparaben.

Mieliście tę maseczkę pod oczy ???
Jak się u Was sprawdziła ???
Stosujecie może inne maseczki/płatki pod oczy ???
Czytaj dalej »