31 lipca 2012

Zakupy lipcowe

W tym miesiącu post o kosmetykach, które kupiłam jest związany również z akcją: cel na lipiec przeżyć za 50 zł.



Na początku miesiąca bardzo dobrze mi szło. Otóż przez pierwsze dwa tygodnie nie kupiłam żadnego kosmetyku !!! Myślałam sobie: idzie mi nieźle i nawet jak coś kupię to dam rade zmieścić się w kwocie 50 zł. Potem przyszła druga połowa miesiąca i ..... nastało szaleństwo zakupowe.  


Wszystko zaczęło się od tego jak znajoma była w Mydlarni u Franciszka i skusiła mnie, aby kupić kilka kosmetyków na pół na wypróbowanie ich:

1. Mydło Aleppo (to takie zielonkawe w kartoniku) pół kostki za 12,50 zł
2. Olej jojoba (żółty płyn w przezroczystym, plastikowym opakowaniu z Sephory) pół czyli 25 ml za 12,50 zł
3. Olej z pestek śliwek tłoczony na zimno (znajduje się w zielonym pojemniczku) pół za 7,50 zł
4. Solny peeling z masłem shea i wysokiej jakości olejami roślinnymi (znajduje się w małym opakowaniu z białą nakrętką) dostałam za darmo od znajomej
5. Szampon z glinką Ghassoul i proteinami jedwabiu (to jest ten brązowy kwadracik, bo to jest szampon twardy) 4,50 zł
6. Mydła - magnolia (ten ciemno różowy kwadracik) za 5 zł oraz jogurtowe (ten biało-różowy kwadracik) za 4,50 zł. Pod nimi leży zapakowana kosmka mydła, które dostałam w prezencie za pewną przysługę.

W sumie: 46,50 zł

Potem oglądnęłam makijażowy film Aliny Rose pt. "Brązowe smoky eyes dla niebieskich oczu krok po kroku" i zapragnęłam mieć dwa z prezentowanych przez nią kosmetyków. A mianowicie rozświetlający sypki cień Vipera Galaxy w kolorze 145 oraz błyszczyk Bell Royal Glam w brzoskwiniowym kolorze. Udało mi się tylko dostać ten cień do powiek. Kosztował 16 zł.

Skusiłam się też na kosmetyk z przeceny w Naturze: lakier do paznokci Essence z limitowanej kolekcji Fruity za ok 4 zł.

A jak byłam z babcią w aptece kupić lekarstwa, które przepisał jej lekarz, to stojąc w kolejce upatrzyłam dwa ciekawe kosmetyki do kąpieli: olejek do kąpieli z drzewa herbacianego z witaminami A i E oraz olejek do kąpieli z witaminami A i E z olejem wiesiołkowym. Są to kosmetyki w kapsułkach. Za każde opakowanie zapłaciłam 5,50 zł

Dostałam też odlewki dwóch kosmetyków do wypróbowania za darmo:
- BeBeauty krem do rąk ochronny shea&olejek kokosowy (znajduje się on w opakowaniu po peelingu z BeBeauty)
- Organicum - odżywka do włosów (znajduje się ona w takim małym przezroczystym, plastikowym pudełeczku).

Podsumowując: na zakupy w tym miesiącu wydałam 77,50 zł. Nie udało mi się osiągnąć celu akcji: przeżyć za 50 zł.

Czytaj dalej »

30 lipca 2012

Zużycia lipcowe

Dzisiaj powracam na kosmetyczną stronę bloga i przychodzę do Was z postem o kosmetykach, które skończyły mi się w tym miesiącu. Nie wszystkie z nich zużyłam w przeciągu tylko samego lipca - większość zaczekałam używać już wcześniej. Wydawało mi się, że co chwilę tam coś wrzucałam do pudełka, w którym zbieram zdenkowane kosmetyki. Jak teraz (z końcem miesiąca) je wyjęłam, to nie wiem czemu myślałam, że jest ich więcej.


1. PHARMACERIS - skoncentrowany szampon wzmacniający do włosów osłabionych - bardzo go lubię używać. To było już kolejne jego opakowanie, które zmiałam. A więcej napisałam o nim TUTAJ.

2. LIRENE - żel + oliwka pod prysznic - mi ten żel średnio przypadł do gustu, ale polubiła go moja mama i teraz jak się skończył to kupiła nowe opakowanie. Ja pisałam o nim TUTAJ.

3. YES TO CUCUMBERS - krem łagodząco-nawilżający do twarzy na dzień - bardzo mi go brakuje. To był mój ulubiony krem pod makijaż na lato. Jak tylko znajdę go na promocji, to kupię go kiedyś ponownie. Jego recenzja pojawiła się TUTAJ.

4. CLAIRE'S - pomadka sugar cookie - przeciętna pomadka do ust, która co prawda dość dobrze je nawilża, ale nie podobał mi się jej zapach - był zbyt chemiczny.

5. LILAS BLANC - 5-cio mililitrowa próbka kremu do twarzy, który właściwie niczym mnie nie zachwycił.

6. THE SECRET SOAP STORE - rewitalizujący żel pod prysznic pomarańcza z kurkumą - uwielbiam jego zapach :)) Chętnie kopiłabym jego pełnowymiarowe opakowanie. A parę słów na jego temat napisałam TUTAJ.

7. DERMAHEAL - maseczki pielęgnacyjne - jak ostatnio byłam w Super-Pharmie to rozglądałam się za jedną z tych maseczek - a mianowicie maseczką rozświetlającą i przeciw przebarwieniom. Niestety nie były na promocji wiec jej nie kupiłam. Jednak będę je mieć na oku. O moich wrażeniach po ich używaniu napisałam TUTAJ.

8. ZRÓB SOBIE KREM - hydrolat lawendowy - na zdjęciu nie pojawiło się jego opakowanie. Miałam jego tylko 100 ml i musiałam do czegoś to odlać. Teraz do tego opakowania przelałam już coś innego. Myślę, że jeszcze kiedyś go kupie. Parę słów na jego temat napisałam TUTAJ.
Czytaj dalej »

28 lipca 2012

Zwierzęta, które można spotkać u mnie w ogrodzie

Dzisiejszy post to będzie trochę taka ciekawostka. Powiązany jest on z poprzednim wpisem o ogrodzie, który znajduje się wokół domu. A dotyczyć on będzie zwierząt, które można tu napotkać.
W ogrodzie bardzo lubi spędzać czas nasz kot. Najczęściej można się na niego natknąć jak śpi pod którąś z tuj. Na tym zdjęciu ma taką zaspaną minę :))


Jako, że w ogrodzie jest dużo kwiatów kręci się tu też sporo owadów. Nie wiem co się w tym roku dzieje, ale jest bardzo mało motyli. A przeważnie przylatywało ich tu wiele, nieraz w różnych rzadko spotykanych kolorach.


Ogród upodobały sobie też przeróżne żaby. Są duże i małe, brązowe i zielone. Nawet się nie boją tak bardzo, bo wiedzą, że tu im nikt krzywdy nie zrobi. Jedna siedziała kiedyś koło schodów.


Najbardziej ciekawym zwierzęciem było to, które mieszkało tu w tamtym roku w norce przez kilka dni. Nie wiem co to jest, ale to chyba jakaś jaszczurka. Przypuszczamy, że wyniosła się tak szybko, bo kot nie dawał jej spokoju.


Poza tym w tamtym roku były jeszcze dwie sowy, ale ich zdjęcia gdzieś mi się zapodziały. Nie wiem czy jeszcze kiedyś tu wrócą i czy jeszcze w ogóle żyją, bo słyszałam jak ktoś do nich strzelał. Nie rozumiem jak ludzie mogą strzelać do wszystkiego co żyje, bo to fajnie jest mieć wypchaną sowę w domu. Ja wolę je na wolności.
Czytaj dalej »

27 lipca 2012

Lato w ogrodzie

Pomyślałam, że dobrze będzie trochę odpocząć od kosmetyków i wyciszyć się w ogrodzie. Przez kilka dni powróciła ładna pogoda i z chęcią przebywam na zewnątrz. Było tak aż do wczoraj kiedy to dość szybko przyszła burza. Nie mogłam przez pioruny spać w nocy. Ale wróćmy do tematu posta. W maju zabrałam Was na spacer po ogrodzie w czasie wiosny - klik. Kwitną teraz inne kwiaty niż w tedy, dlatego pomyślałam, że czas pokazać nowe zdjęcia. Zapraszam do oglądania :))
Wiosną kwitło bardzo dużo tulipanów, potem był czas na lilie. Na pierwszym zdjęciu są pokazane akurat różowe, ale mamy też bordowe, białe i czerwone.


Kwitnie teraz też wiele innych kwiatów:


Bardzo dużo owoców ma jarzębina. Sporo z nich opadnie na ziemię, ale też pewną cześć zjedzą ptaki.


A na koniec jeszcze baszta z pięknie rozrośniętymi na niej roślinkami.


Czytaj dalej »

25 lipca 2012

Dziś trochę o książkach

Bardzo lubię czytać książki. Najbardziej oczywiście kryminały. Jednak lubię również książki, które opisują życie ludzi w rożnych czasach lub skupiają się na pokazaniu pewnych problemów. Właśnie kilka takich książek ostatnio przeczytałam.

JEAN-CHRISTOPHE RUFIN
"ZAPACH ADAMA"


SPRAWA: włamanie do laboratorium biologicznego; dewastacja sprzętu; kradzież fiolki z przecinkowcem cholery.
PODEJRZANA: młoda Francuzka związana z fanatycznym odłamem organizacji ekologicznej. Motywy: nagłośnienie idei ochrony Ziemi? Przygotowywanie ataku bioterrorystycznego?
ŚLEDCZY: byli agenci CIA (prywatnie dawni kochankowie) - lekarz i specjalistka w dziedzinie psychologii.
MIEJSCA DOCHODZENIA: Wrocław, Nowy Jork, pustynia Kolorado, Paryż, Wyspy Zielonego Przylądka, Londyn, Rio de Janeiro, Wiedeń, itd.
CECHY SZCZEGÓLNE AKCJI: szybkie tempo, niespodzianki, liczne wątki, przecinające się w nieoczekiwanych momentach.
ZAGROŻENIA: skutki zastosowania radykalnych teorii ekologicznych.


Książka ta zwróciła moją uwagę ponieważ: jest to powieść kryminalna, jej akcja toczy się po części w Polsce, a dodatkowo zaczyna się od tego, że pewna kobieta wdziera się nocą do wrocławskiego laboratorium badawczego i uwolnienia z jego pomieszczeń zwierzęta doświadczalne. Dodatkowym faktem przemawiającym za jej zakupem była przecena z 39,90 zł na 9,90 zł. Pierwszy rozdział był dla mnie nudny, ale z każdym następnym coraz bardziej wciągałam się w ta sprawę. Nigdy wcześniej nie słyszałam takiej radykalnej teorii ochrony środowiska, ale tydzień po przeczytaniu tej książki pojawiła się informacja we wiadomościach o śmiertelnym wirusie w Kambodży, który dziesiątkuje dzieci do 3 roku życia, na którego nie znaleziono do tej pory lekarstwa - popatrzyłyśmy z mamą po sobie i pomyślałyśmy o teoriach z tej książki. 

JODI PICOULT 
"DZIEWIĘTNAŚCIE MINUT"


Siedemnastoletni Peter Houghton przez lata był obiektem szykan rówieśników. porzuciła go nawet najlepsza przyjaciółka, Josie Cormier, na rzecz grupy najpopularniejszych dzieciaków w szkole, które należały do najzagorzalszych prześladowców Petera. W końcu dochodzi do przesilenia - jeden szczególny akt okrucieństwa popycha chłopaka do czynu, który zmieni życie wielu mieszkańców jego rodzinnego miasteczka. Dziewiętnaście minut zemsty Petera wpłynie znacząco na życie - także zawodowe - sędzi Alex Cormier, której córka, Josie, znalazła się w samym centrum dramatycznych wydarzeń; natomiast Lacy i Lwewis Houghton, rodzice nastolatka, znajdą się niemal dosłownie w kręgu piekła.

Pierwszą książkę Jodi Picoult, którą przeczytałam było 'Bez mojej zgody". Bardzo poruszyła mnie ona, dlatego chciałam przeczytać inne książki tej autorki. Miałam możliwość przeczytać dwie - jedną z nich jest właśnie "Dziewiętnaście minut". Książka ta porusza ważne problemy - prześladowanie przez rówieśników w szkole oraz brak pomocy i niezrozumienie ze strony dorosłych. Wiele dzieci jest prześladowanych i przeżywa to w sobie. Peter postanowił się zemścić na oprawcach. Dużo miejsca w książce zajmuje też przedstawienie jak jego zemsta wpłynęła na życie otaczających go ludzi. Najbardziej zaskakujące jest jej zakończenie - nie spodziewałam się czegoś takiego.


JODI PICOULT
"ŚWIADECTWO PRAWDY"


W oborze na farmie amiszów w Pensylwanii znaleziono zwłoki noworodka. Lokalna społeczność jest w szoku. O odebranie dziecku życia zostaje oskarżona jego domniemana matka, osiemnastoletnia Katie Fisher. Sprawę Katie przyjmuje Ellie Hathaway, adwokatka z wielkiego miasta. Po raz pierwszy w swojej karierze spotyka się z wymiarem sprawiedliwości rządzącym się innymi zasadami niż ten, który zna na wylot. Musi znaleźć sposób, aby dotrzeć do swojej klientki i porozumieć się z nią w jej języku. Praca nad tą zawiłą sprawą prowadzi Ellie w głąb własnego ja, a kiedy w jej życiu pojawi się mężczyzna z przeszłości, będzie zmuszona stanąć oko w oko ze swoimi najtajniejszymi lękami i pragnieniami.

Jest to olejna świetna książka Jodi Picoult. Miałam możliwość przeczytać ją dzięki temu, że pożyczyła ją mamie koleżanka z pracy. Autorka przedstawia w niej życie Amiszów, a zarazem pokazana jest tu sprawa śmierci noworodka - czy ktoś przyczynił się do jego śmierci? Sprawa jest o tyle nietypowa, że Amisze to spokojna ludność, wśród której nie było do tej pory takich przypadków.

WOJCIECH DUTKA
"TANIEC SZARAŃCZY"


Paryż, rok 1940. Jean Gilbert, paryski przedsiębiorca, w rzeczywistości sowiecki szpieg Leopold Trepper, przygotowuje się do tajnej misji. Ciąży na nim przeszłość - udział w krwawej hiszpańskiej wojnie i wolta, jakiej dokonał, okradając kompanów z NKWD. Po piętach depcze mu niemiecki kontrwywiad, poszukujący tajemniczego, zmieniającego tożsamość agenta, dla celów operacyjnych nazwanego "Kameleonem", i fanatyczny francuski policjant tropiący sprawcę serii zbrodni ...
Paryż, rok 1998. Przy rue St-Lazare, w przerobionej na hotel kamienicy, w której niegdyś mieszkał Gilbert, ginie starszy człowiek z izraelskim paszportem. Komisarz Yves Festider odkrywa, że morderstwo było w rzeczywistości sprawnie wykonanym wyrokiem śmierci na emerytowanym generale wywiadu. Śledztwo przyjmuje nieoczekiwany obrót, a Fostiger staje oko w oko z liczącą sobie pół wieku obsesją zemsty i tajemnica, której korzenie tkwią w wojennej przeszłości.

Tym razem książka polskiego autora. Jest to thriller szpiegowski oparty na faktach. Książka opowiada o wydarzeniach, które nigdy nie miały miejsca, lecz zawiera także fakty historyczne. Na przykład bohater powieści, Leopold Trepper, żył naprawdę. Już od pierwszych stron książka bardzo mnie wciągnęła - historia toczy się szybko, nie ma tu zbędnych, rozwlekłych opisów. Akcja książki toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych - czasy wojny i bardziej współczesne. Nie są one poukładane chronologicznie, tylko przeplatają się ze sobą w każdym rozdziale. I tu pojawia się pewien problem - autor nie opisał dokładnie kiedy co się dzieje. Przez to momentami trochę się plątałam czy to fragment o czasach wojny czy już po. Zorientowanie się w tym wszystkim utrudniał fakt, że występuje tu bardzo wielu bohaterów, którzy z racji tego, że są szpiegami często zmieniają nazwiska. Gdyby rozdziały były podpisane  - chociażby rokiem - to ułatwiło by to czytanie.
Czytaj dalej »

23 lipca 2012

Moje róże do policzków

Przez dość długi czas nie używałam w ogóle żadnych róży do policzków. Aż w końcu nadszedł moment, w którym stwierdziłam najwyższy czas jakiś wypróbować. Dlatego kupiłam jeden, potem drugi ... Aktualnie w moich zbiorach kosmetycznym znajdują się trzy róże :))

Pierwszy róż do policzków, który kupiłam (to było chyba w październiku) pochodzi z kolekcji limitowanej Essence - Ballerina Backstage.


Róż znajduje się w szklanym słoiczku z czarną nakrętką, która bardzo łatwo się brudzi. Niestety ciężko potem ją wyczyścić. Jego wydobywanie z tego słoiczka jest mało higieniczne. Opakowanie to ma pojemność 6,1 g.


Ma on bardzo lekką musową konsystencję. Jego zapach jest taki trochę chemiczny. Róż ten ma piękny, delikatny kolor, troszkę wpadający pod liliowy. Jest to odcień chłodny, dlatego nie do końca się w nim dobrze czuję, bo preferuję odcienie ciepłe. Jest bardzo jasny - nawet dla takiego bladziocha jak ja jest trochę za jasny i muszę nałożyć kilka jego warstw, aby było go widać. Dlatego jest mało wydajny. Dobrze rozsmarowuje się na skórze, ale trzeba z nim dłużnej popracować niż w przypadku różu w kamieniu. Daje ładne matowe wykończenie. Jego wadą jest trwałość - niestety dość szybko zaczyna znikać z twarzy. Kosztował ok. 11 zł. Na opakowaniu nie ma podanego jego składu.


Potem zamarzyłam sobie róż, o którym opowiadała Alina Rose w jednym ze swoich filmików (chodzi mi o TEN FILM). Jest to róż do policzków firmy Paese numer 36 o świetnej nazwie "Różane Omdlenie".


Ma on bardzo proste, plastikowe opakowanie, łatwo dające się otworzyć. Jest ono dość trwałe - do tej pory nie popękało mi jeszcze. Tylko troszkę ten biały plastik się porysował. Opakowanie ma pojemność 9 g. Róż nie osypuje się w opakowaniu.


Produkt ten nie ma zapachu. Jest to róż matowy - nie ma ani jednej drobinki, nie jest też perłowy. Jeśli chodzi o kolor to jest to taki słodki, cukierkowy róż. Nałożony na skórę wygląda bardzo naturalnie i świeżo. Ma bardzo delikatny kolorek i na mojej jasnej karnacji wygląda bardzo dobrze. Ciężko przesadzić i nałożyć go za dużo. Jest bardzo trwały - trzyma się cały dzień, nie trzeba nic poprawiać. Dzięki temu jest bardzo wydajny, a na zdjęciu możecie zobaczyć ile zużyłam go od stycznia. Wystarczy mi jeszcze na bardzo długo. Kupiłam go za ok 18 zł. Nie wiem czy jeszcze można go kupić, ponieważ nie znalazłam go na stronie internetowej producenta.
Skład INCI: talc, mica CI77891, titanium dioxide, parafinum liquidum, petrolatum, cera alba, methylparaben, propylparaben CI[+/-]77491, 77492, 77499, 15850.


W maju kupiłam kolejny róż do policzków, tym razem z limitowanej kolekcji Catrice - Nymphelia Unbeleaf'able.


Znajduje się on w prostym, plastikowym, przezroczystym opakowaniu. Jest ono bardzo nietrwałe - raz mi spadł, a opakowanie od razu pokruszyło się i pękło w jednym miejscu. Róż jest dość mały w porównaniu z tym z Paese. Opakowanie ma pojemność 6,3 g. Róż trochę osypuje się w opakowaniu.


Jest to mozaikowy, wypiekany róż. Nie ma zapachu. Kupiłam go pod wpływem chwili, a po powrocie do domu zastanawiałam się co ja takiego narobiłam, że kupiłam róż, który wygląda na brązowo-rudy i może być za ciemny jak na moją jasną karnację. Jednak nie ma co sugerować się jego wyglądem, po nałożeniu na skórę okazuje się, że jest on morelowy - nie pomarańczowy czy marchewkowy czy tym bardziej brązowo-rudy. Jest to odcień ciepły. Ma delikatny kolor, ale mimo to trzeba uważać, aby nie przesadzić przy jego nakładaniu. Jego trwałość jest dobra - wytrzymuje spokojnie cały dzień na twarzy. Na skórze wygląda bardzo naturalnie i na chwilę obecną jest to mój ulubiony róż. Uwielbiam go używać teraz latem, bo daje efekt skóry muśniętej słońcem, takiego zdrowego rumieńca. Kupiłam go za 17,99 zł. Na opakowaniu nie ma podanego jego składu.

Róże prezentują się następująco na skórze:

  1.  Essence - Ballerina Backstage
  2.  Paese numer 36 "Różane Omdlenie"
  3.  Catrice - Nymphelia Unbeleaf'able

A Wy używacie różu do policzków ???
Może polecacie jakieś ??? 
To, że mam ich już trzy nie znaczy, że się na jakiś jeszcze nie skuszę ;))
Czytaj dalej »

22 lipca 2012

Sentymentalnie ...

Jak zerkam na pulpit nawigacyjny pokazuje mi się liczba 223 opublikowanych już postów. Lubię tak czasem powspominać jak to pisało mi się pierwsze wpisy. Albo sprawdzić, które są najbardziej popularne. Wiem, że przeważnie czyta się bieżące posty, ale pomyślałam, że warto wspomnieć kilka ważniejszych, zamieszczonych już wcześniej.

Największą popularnością cieszy się wpis, gdzie pokazuję zakupy popełnione na stronie Zrób Sobie Krem (klik).


Temat powiązany z tym postem to moje wrażenia po używaniu części z tych produktów (klik).

Kolejny popularny post traktuje o zawartości pewnego czerwonego pudełeczka (klik) :))


Spodobał Wam się też post o moim zwierzu (klik), który aktualnie skończył się już marcować i zrobił się grzecznym, siedzącym w domu koteczkiem.


Dużym zaskoczeniem dla mnie jest fakt, że wiele osób zerknęło na recenzję bazy pod cienie Essence z limitowanej kolekcji - You Rock (klik). Chociaż mogłoby się wydawać, że jest inaczej, bo post ten ma bardzo mało komentarzy. Jak teraz - z perspektywy czasu - patrzę na ten post, to przypominają mi się początki prowadzenia przeze mnie bloga. Nie wiedziałam w tedy jeszcze jak pisać recenzje, jak zrobić, aby zdjęcia były duże, ale milo wracam pamięcią do tego momentu.


A na koniec chciałam jeszcze przypomnieć o bardzo ważnym poście, w którym opisałam zmagania moje i dwóch dziewczyn (które leżały razem ze mną na tej samej sali) z torbielem jajnika. Profilaktyka jest naprawdę ważna (klik) !!!

Czytaj dalej »

21 lipca 2012

IWOSTIN - ASPIRIA trójaktywny antyperspirant nawilżający


Od producenta:
Trójfazowe działanie:
- hamuje wydzielanie potu,
- powstrzymuje rozwój bakterii odpowiedzialnych za przykry zapach,
- hamuje bakteryjny rozkład lipoprotein (składników potu apokrynowego), który jest odpowiedzialny za przykry zapach.

Właściwości:
- nawilża i łagodzi podrażnienia skóry,
- nie zawiera alkoholu.

Wskazania: 
- polecany do każdego rodzaju skóry, także wrażliwej i alergicznej.

Sposób użycia: stosować na umytą i dokładnie osuszona skórę pod pachami.


      Opakowanie: typu roll-on. Mimo że nie jest przezroczyste, to jak się ustawi go pod światło widać ile antyperspirantu jeszcze zostało.


      Zapach: bardzo delikatny i przyjemny, prawie niewyczuwalny.

      Działanie: zaraz po nałożeniu na skórę troszkę klei się, ale na szczęście szybko schnie. Nie zostawia białych śladów i nie brudzi ubrań. Delikatnie nawilżania - pachy po jego użyciu nie są przesuszone. Nieraz stosowałam go niedługo po depilacji, a mimo to nie podrażnił mnie ani nie uczulił. Sprawdza się jeśli chodzi o hamowanie wydzielania potu i ochronę przed nieprzyjemnym zapachem. Jest niezwykle wydajny. Używam go od kwietnia i jeszcze jest go ponad połowę w opakowaniu.

      Moja opinia: w moim przypadku ten antyperspirant się sprawdził i jestem zadowolona z efektów jego działania. Dodatkowo firma Iwostin jest na wizażowej lisice firm nie testujących kosmetyków na zwierzętach.

      Pojemność: 60 ml

      Cena: od ok 14 zł do 26 zł

      Dostępność: apteki

      Skład:
      Czytaj dalej »

      19 lipca 2012

      DERMAHEAL - maseczki pielęgnacyjne

      Kupiłam je jeszcze w styczniu na promocji w Super-Pharmie. Przyznaję - troszkę im się przeleżało czekając na swoją kolej, ale daty ważności jeszcze nie straciły, bo to aż do 2014r. Skusiłam się w tedy na trzy rożne maseczki:
      - oczyszczającą,
      - rewitalizującą,
      - rozświetlająca i przeciw przebarwieniom.


      Od producenta:
      MASECZKA OCZYSZCZAJĄCA:
      Występujące w produkcie peptydy biomimetyczne, które dzięki małym cząsteczkom wnikają w skórę, zostały specjalnie wyselekcjonowane dla potrzeb Twojej skóry. Peptydy zawarte w masce pielęgnacyjnej Clean Pore Mask Pack maja działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Odpowiadają za wygładzenie cery, zwężanie porów i wyrównywanie kolorytu skóry. Produkt stanowi idealną bazę pod makijaż i jest bardzo wygodny w użyciu.

      MASECZKA REWITALIZUJĄCA:
      Występujące w produkcie peptydy biomimetyczne zostały specjalnie wyselekcjonowane dla potrzeb Twojej skóry. Peptydy zawarte w masce pielęgnacyjnej Vitalizing  Mask Pack są odpowiedzialne za powstrzymywanie procesów starzenia, wygładzanie skóry i stymulacje syntezy i kolagenu. ich rolą jest tez optymalne nawilżanie i odżywianie skory. Produkt stanowi idealną bazę pod makijaż i jest bardzo wygodny w użyciu.

      MASECZKA ROZŚWIETLAJĄCA I PRZECIW PRZEBARWIENIOM:
      Występujące w produkcie peptydy biomimetyczne, które dzięki małym cząsteczkom wnikają w skórę, zostały specjalnie wyselekcjonowane dla potrzeb Twojej skóry. Peptydy zawarte w masce pielęgnacyjnej Skin Delight Mask Pack są odpowiedzialne za wyrównywanie kolorytu skóry i niwelowaniu przebarwień oraz hamowanie syntezy melaniny. Ponadto działają wygładzająco i dodają skórze blasku. Zalecana do codziennej pielęgnacji, jak również po zabiegach zapobiegających przebarwieniom. Produkt stanowi idealną bazę pod makijaż i jest bardzo wygodny w użyciu.

      Wszystkie maski mają ten sam sposób użycia:
      Wyjmij maseczkę z opakowania i delikatnie rozłóż. Nałóż na suchą oczyszczoną skóre twarzy, lekko dociskaj. Pozostaw na 25-30 minut, aż całkowicie wyschnie, a następnie delikatnie usuń. Maskę nakładaj natychmiast po wyjęciu z opakowania.


      Opakowanie: maseczki znajdują się w dwóch opakowaniach - pierwsze jest kartonowe. Znajdują się na nim opisy działania tych maseczek, sposób aplikacji, skład, data ważności. W środku jest foliowe szczelnie zamknięte opakowanie, w którym znajduje się maska.

      Konsystencja: jest to bardzo mocno nasączony płatek fizelinowy, z otworami na oczy, nos i usta.


      Zapach: maseczki są bezzapachowe.

      Działanie: 

      - maseczka rewitalizująca - skóra po jej użyciu jest bardzo dobrze nawilżona i odżywiona. To bardzo dobrze, bo spełnia obietnice producenta, jednak takie samo działanie można uzyskać kupując inne - dużo tańsze - maseczki, dlatego nie czuję się skuszona do jej ponownego zakupu.

      - maseczka oczyszczająca - po jednym użyciu tej maseczki nie widzę żadnych zadowalających mnie efektów. A maseczka ta miała zwężać pory i wyrównywać koloryt skóry. Może użycie jej raz to za mało ??? Przydałoby się pewnie wypróbować ich więcej. Nie skusiło mnie to na ponowny jej zakup.

      - maseczka rozświetlająca i przeciw przebarwieniom - po użyciu poprzednich maseczek po tej nie spodziewałam się niczego specjalnego, a tu okazuje się, że jestem bardzo zaskoczona z efektów jej działania. Ta maseczka jest po prostu świetna. Gdy stoję przed lustrem to nie mogę się napatrzeć jak pięknie wygląda po jej użyciu moja skóra: ma bardzo zdrowy i jednolity koloryt, a efekt ten utrzymuje się przez kilka dni. Niestety nie zauważyłam, aby nadawała skórze blasku, ale i tak ją lubię. Bardzo chciałabym kupić więcej takich maseczek, ale ich cena jest powalająca.

      Pojemność: 22g

      Cena: standardowa cena to ok 30 zł, ja kupiłam na promocji za 9,99 zł za sztukę

      Skład:
      - maseczka oczyszczająca: Water, Glycerin, Butylene Glycol, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Beta-glucan, Citrus Medica Limonum (Lemion) Fruit Extract, Aloe Barbadensis leaf Juice, Portulaca Oleracea Extract, Hamamelis virginiana (Witch Hazel) Water, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Polysorbate 80, Glycine Soja (Soybean) Oil, Hydrogenated Lecithin, Panthenol, Niacinamide, Disodium EDTA, Lactoferrin, Fragrance, Copper Tripeptide-1, Acethyl Decapeptide-3, Oligopeptide-24, Oligopeptide-34;

      - maseczka rewitalizująca: Water, Glycerin, Butylene Glycol, Aloe Barbadensis leaf Juice, Portulaca Oleracea Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Hydrolyzed Collagen, Beta-glucan, Xanthan Gum, Arbutin, Phenoxyethanol, Glycine Soja (Soybean) Oil, Hydrogenated Lecithin, Panthenol, Sodium Hyaluronate, Polysorbate 80, Disodium EDTA, Fragrance, Copper Tripeptide-1, Oligopeptide-24,Decapeptide-4, Acetyl Decapeptide-3, Tripeptide-6;

      - maseczka rozświetlająca i przeciw przebarwieniom: Water, glycerin, Butylene Glycol, Hydrolyzed Collagen, Camellia Sinensis Leaf Extract, Beta-Glucan, Morus Alba Bark Extract, Xanthan Gum, Arbutin, Phenoxyethanol, Ethyl Ascorbyl Ether, Polysorbate 80, Glycine Soja (Soybean) Oil, Hydrogenated Lecithin, Panthenol, Sodium Hyaluronate, Disodium EDTA, Fragrance, Copper Tripeptide-1, Tripeptide-6, Pentapeptide-13, Oligopeptide-34.
      Czytaj dalej »

      17 lipca 2012

      CATRICE - Quick Dry & High Shine Top Coat



      Od producenta:
      Absolutny niezbędnik w nowym wydaniu: lakier nawierzchniowy szybko schnie, a także dodaje połysku kolorowemu lakierowi. Nie zawiera formaldehydu.

      Opakowanie: przezroczysta, szklana buteleczka z białą nakrętką

      Konsystencja: lakier ten jest dość rzadki.

      Zapach: typowy chemiczny zapach, jaki mają lakiery do paznokci.

      Działanie:
      • szybkoschnące: kupiłam go, ponieważ spodobało mi się, że ma to być nawierzchniowy lakier szybkoschnący. Jednakże jakież było moje wielkie rozczarowanie, gdy okazało się, że wcale tak nie jest. Po nałożeniu go na lakier i tak z 30 minut trzeba poczekać, aż całkiem wyschną. Jeśli chodzi o jego szybkie schnięcie, to następuje ono tylko, gdy nakładam go samego na paznokcie - wtedy zanim pomaluję ostatni, reszta już jest wyschnięta. 
      • nabłyszczające: tu go muszę pochwalić, bo pięknie nabłyszcza lakiery. Chociaż czasem lubię pomalować tylko nim samym paznokcie, bo chcę, aby się ładnie błyszczały. Tak oto ten efekt prezentuje się na zdjęciu:

      • inne cechy: posiada dość duży pędzelek, dzięki czemu łatwo i szybko można go nałożyć.

      Cena: 9,90 zł 

      Pojemność: 10 ml 

      Skład: niestety nie ma podanego składu na buteleczce. Lakier ten też nie był zapakowany w kartonik, na którym skład mógłby się znajdować. Producent podaje tylko, że nie zawiera formaldehydu.


      Czytaj dalej »

      16 lipca 2012

      AVON - krem do rąk z minerałami z Morza Martwego

      Krem ten kupiłam już bardzo dawno temu, gdy był na dość dużej promocji. Potem sporo czasu przeleżał, bo używałam inne kremy do rąk, aż w końcu nadszedł jego czas. Dlatego postanowiłam nie kupować więcej kosmetyków (mimo że są na promocji) dopóki nie skończę tych, co aktualnie używam, bo potem za dużo ich czeka w kolejce na użycie.


      Od producenta:
      Zmiękcza szorstka, odwodnioną skórę i zapobiega łamaniu się paznokci. poprawia kondycję skóry.
      Sposób użycia: wmasowywać w dłonie i wokół paznokci za każdym razem, gdy skóra wymaga intensywnego nawilżania.


      Opakowanie: szara, plastikowa tubka. Jest bardzo miękka, dlatego łatwo z niej wydobyć krem.


      Konsystencja: ani za gęsta ani za rzadka - taka w sam raz. Krem jest koloru szarego.


      Zapach: mi się on nawet podoba - jest delikatny i niezbyt drażniący nos.

      Działanie: krem łatwo się rozsmarowuje i szybko się wchłania. Nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Pod tym względem krem ten jest dobry, bo jeśli ktoś pracuje dużo przy papierzyskach i po umyciu rak musi od razu zabrać się do pracy, to kremem tym nie zostawi sobie żadnych brudnych śladów na papierze. Natomiast jeśli chodzi o wykonywanie prac domowych polegających np. na długim kontakcie z wodą, a potem chcielibyśmy nawilżyć sobie ręce, to ten krem się tu nie sprawdzi. Co prawda nawilża dłonie, ale najwyżej przez kilka minut. Potem robią się takie, jakby kremem nie byly smarowane. Nie zauważyłam, aby zapobiegał łamaniu czy rozdwajaniu się paznokci.

      Moja opinia: nie kupię go już ponownie, ponieważ wolę kremy mocniej nawilżające. Dodatkowo firma Avon jest na liście PETA oraz wizażowej firm testujących kosmetyki na zwierzętach.

      Pojemność: 75 ml

      Cena: standardowa 20 zł, ale często jest na promocjach, np. za 12,99 zł. Ja natomiast kupiłam go, gdy kosztował ok 9 zł.

      Skład: AQUA, GLYCERIN, STERIC ACID, ISOPROPYL PALMITATE, PROPYLENE GLYCOL, PETROLATUM, PEG-20 METHYL GLUCOSE SESQUISTEARATE, CYCLOPENTASILOXANE, DIMETHICONE, GLYCERETH-26, STEARYL ALCOHOL, METHYL GLUCOSE SESQUISTEARATE, PARFUM, CERA ALBA, PHENOXYETHANOL, METHYLPARABEN, CARBOMER, SODIUM HYDROXIDE, BHT, PANTHENOL, MARIS SAL, TOCOPHERYL ACETATE, RETINYL PALMITATE, ALCOHOL DENAT, DISODIUM EDTA, TOCOPHEROL, CI 60730, CI 19140, CI 17200, CI 42090.
      Czytaj dalej »

      14 lipca 2012

      LIRENE - fluid intensywnie kryjący


      Od producenta:
      Innowacyjny fluid oparty na zaawansowanej technologii DoubleCoverTechnology, perfekcyjnie i długotrwale kryje i maskuje niedoskonałości (przebarwienia, cienie pod oczami, rozszerzone naczynka, blizny). Naturalnie dopasowuje się do koloru i struktury skóry, nie powodując efektu maski. Formuła zawiera kwas hialuronowy i wyciąg z ostropestu, dzięki czemu głęboko nawilża oraz zapewnia ochronę przed działaniem wolnych rodników. Efekt makijażu jest doskonały, a skora staje się miękka i idealnie wygładzona.

      Zalety naszego produktu:
      - doskonale kryje
      - daje efekt naturalnego kolorytu cery
      - dlugo utrzymuje się na skorze - 16h
      - zawiera filtr SPF 10


      Opakowanie: lekkie, estetyczne i wygodne w użyciu dzięki higienicznej pompce. 


      Konsystencja: gęsta, ale łatwo dająca się rozprowadzić po skórze.

      Zapach: trochę chemiczny, niezbyt intensywny. Najbardziej wyczuwalny tylko w opakowaniu, na skórze już nie.

      Działanie: jest to fluid mocno kryjący. Radzi sobie z przebarwieniami czy też cieniami pod oczami. Jak go nakładałam, to nie używałam już dodatkowo korektora. Po nałożeniu na twarz potrzebuje chwili by się stopić ze skórą. Podkład ten nie wysusza skóry. Ale niestety potrafi podkreślić suche skórki. Jest wydajny - wystarczy jego niewielka ilość na pokrycie całej twarzy. Jeśli chodzi o jego trwałość, to dość długo się utrzymuje na skórze, no ale bez przesady na pewno nie 16 godzin. Matuje skórę też w granicach dość dobrych, ale po pewnym czasie bez bibułek matujących się nie obędzie.

      Moja opinia: myślę, że ten fluid świetnie sprawdzi się w okresie jesienno-zimowym. Jak na okres letni ma dla mnie trochę za mocne krycie i jest za ciężki. Posiadam odcień numer 707 beżowy, który jest dla mnie za ciemny. Ciekawa jestem jakby dopasował się do mojej bladolicej karnacji odcień 704, ale czytałam opinie, że te podkłady mają dość ciemne odcienie. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak odcień tego podkładu prezentuje się przy podkładzie z Pharmaceris, którego kolor jest do mojej cery dobrze dobrany.


      Pojemność: 30 ml

      Cena: ok 30 zł

      Sklad: Aqua, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Butylene Glycol, Cyclohexasiloxane, C12-15 Alkyl Benzoate, Vinyl Dimethicone/ Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Titanium Dioxide, Polysilicone-11, Polyglyceryl-4 Isostearate, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Magnesium Sulfate, Dimethicone, Polyglyceryl-3 Polydimethylsiloxyethyl Dimethicone, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Propylene Glycol, Candelilla Cera, Stearic Acid, Aluminum Hydroxide, Triethoxycaprylylsilane, Sodium Hyaluronate, Ethylhexylglycerin, Silybum Marianum (Lady`s Thistle) Extract, Phenoxyethanol, Methylparaben, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Butylparaben, Propylparaben, Ethylparaben, Polyaminopropyl Biguanide, Parfum, CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499.

      ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

      Dziękuję firmie Lirene za udostępnienie mi tego produktu do przetestowania. Pragnę zaznaczyć, że fakt otrzymania kosmetyku za darmo w żaden sposób nie wpłynął na obiektywność mojej recenzji.


      Jeśli jest ktoś chętny wypróbować ten podkład,
      to go oddam pierwszej osobie, 
      która zgłosi chęć posiadania go w komentarzu pod tym postem
      i zostawi swój adres e-mail do kontaktu.
      Czytaj dalej »