29 kwietnia 2014

Zużycia w kwietniu

Zużycia w tym miesiącu wyszły skromniutkie. Jednak jak to mówią powoli, ale do przodu. Znajduje się tu nawet dość sporo kosmetyków, które się u mnie nie sprawdziły. Jakoś ich w końcu zmęczyłam. Jednak jest tu także kilka bardzo dobrych, które mogę Wam polecić.


1. BINGOSPA solanki borowinowe - jestem zadowolona z ich działania. Lubię stosować takie dodatki do kąpieli. Więcej na ich temat rozpisałam się TUTAJ.

2. FARMONA kawowy suflet do ciała - taki średniaczek. Miałam go, to go zużyłam. Nie zamierzam kupować kolejnego opakowania. Pisałam o nim TUTAJ.

3. LIRENE żel do higieny intymnej - dobrze działał, a zarazem był bardzo delikatny. Jakoś jednak nie zdecydowałam się, aby napisać jego recenzje. Brzmiała by ona bardzo podobnie jak recenzja innego płynu do higieny intymnej tej marki, którą pisałam już dawno temu TUTAJ.


4. BIOCHEMIA URODY płyn micelarny do demakijażu - płyn ten zaciekawił mnie, dlatego zdecydowałam się go wypróbować. Sprawdził się dobrze i może jeszcze kiedyś przy okazji zamówienia na Biochemii Urody kupię go ponownie. Jego recenzja znajduje się TUTAJ.

5. BIOCHEMIA URODY hydrolat truskawkowy - lubię stosować różne hydrolaty. Te, które dotychczas miałam, okazały się być bardzo dobre. Do czasu aż postanowiłam wypróbować hydrolat truskawkowy. Zużyłam już całe jego opakowanie i nie zauważyłam żadnych plusów jego działania. Osoby chętne poczytać dlaczego go nie polubiłam odsyłam TUTAJ.

6. GARNIER MINERAL antyperspirant - niby ma być lepszy, bo wzbogacony o jakiś naturalnie absorbujący minerał, jednak u mnie nie sprawdził się totalnie. Może i coś tam chroni przez potem i nieprzyjemnym zapachem. Nie polubiłam go głównie za to, że niszczy ubrania pod pachami. Na białych zostają żółtawe plamy, które nie chcą się puścić, na czarnych ubraniach natomiast białe ślady. W sumie to nawet nie napisałam jego recenzji.

7. PANTENE PRO-V odżywka do włosów normalnych - nic zachwycającego na moich włosach nie zdziałała. Miałam ją, to ją zużyłam. Nie widziałam nawet sensu pisania jej recenzji.

A na koniec jeszcze kilka próbek. Staram się je systematycznie zużywać. Zostało mi ich już niewiele.


Czytaj dalej »

28 kwietnia 2014

BINGOSPA - sól borowinowa z ekstraktem z krwawnika

Ostatnio zachciało mi się wypróbować preparaty borowinowe. Dlatego korzystając ze współpracy z marką BINGOSPA wybrałam sobie właśnie trzy takie produkty. O dwóch solankach borowinowych już Wam pisałam TUTAJ. Zużyłam je już całkowicie. Dlatego aktualnie używam sól borowinową z ekstraktem z krwawnika.


Od producenta:
Kąpiel w borowinowej soli BingoSpa skutkuje de­tok­sy­ka­cją oraz oczysz­cze­niem skó­ry, re­duk­cją cel­lu­li­tu i tkan­ki tłusz­czo­wej oraz wy­gła­dze­niem i po­pra­wą na­pię­cia skó­ry. Wszechstronne działanie borowiny poszerza ekstrakt z krwawnika, który łagodzi podrażnienia, działa przeciwzapalnie, przyspiesza gojenie i odnowę uszkodzonego naskórka. Działa przeciwbakteryjne i aseptyczne.

Zawartość składników aktywnych:
- ekstrakt borowinowy 20000 mg
- ekstrakt z krwawnika 3300 mg


Sól borowinowa znajduje się w torebce strunowej. Przyklejona jest do niej naklejka zawierająca informacje o produkcie m.in. sposobie jego używania i składzie. Czyli wszystko to, co najpotrzebniejsze. Obawiałam się o trwałość tego opakowania. Jednak mimo tego, że parę razy capnęłam je mokrą ręką, to jak na razie nic mu się nie stało.

Jeśli chodzi o sól, to ma ona postać drobnych kryształków o pomarańczowym zabarwieniu. Ma przyjemny, lekko ziołowy zapach, który traci w trakcie rozpuszczania się w wodzie. Ale za to barwi wodę na lekko pomarańczowy kolor. Kryształki nie rozpuszczają sie same. Trzeba im pomóc i wymieszać w wodzie. Nie tworzą piany.


Stosowanie:
  • do kąpieli: do wody o temp. 40 stopni Celsjusza wsypać 300 g soli. Przebywać w kąpieli 20 minut. Następnie ciało spłukać wodą i zawinąc w ręcznik na kilka minut. Profilaktycznie stosować dwa razy w tygodniu. 
  • do okładów: 100g soli wymieszać z niewielką ilością ciepłej wody. Otrzymaną papkę nałożyć na wybrane miejsca ciała. Można stosować pod prysznicem. Profilaktycznie stosowac raz w tygodniu. 
  • do peelingu: nałożyć sól na gąbkę i delikatnie masować skórę.

Ja stosowałam sól borowinową do kąpieli i jako peeling. Swym działaniem nie ustępuje tym poprzednim opisywanym przeze mnie solankom borowinowym. Jako sól do kąpieli fajnie relaksuje i rozluźnia zmęczone mięśnie. Jest to bardzo dobre zwłaszcza po męczącym dniu. Jako peeling też się sprawdza. Pozostawia skórę gładką, ale zarazem nie jest zbyt ostra. Okazuje się być takim średnio-mocnym zdzierakiem. Po kąpieli skóra nie jest wysuszona, ani podrażniona. Jestem zadowolona z działania preparatów solankowych. Zapewne się w nie jeszcze zaopatrzę.

Pojemność: 1000g

Cena: 20 zł

Dostępność: stacjonarnie (np. Tesco, Auchan) lub przez internet (np. w sklepie internetowym BINGOSPA).

Skład: Sodium Chloride, Bog Moss Extract, Magnesium Dulphate, Fertlizer Urea, Alcohol (and) Water (and) Yarrow Extract, Alcohol (and) Water (and) Lavender Extract, CI 20285.

Używałyście już sól borowinową ???
Czytaj dalej »

25 kwietnia 2014

MAYBELLINE - podkład Super Stay Better Skin

Od pewnego czasu polubiłam używać podkłady mineralne. Dobrze się u mnie sprawdzają i świetnie się w nich czuję. Niemniej jednak od czasu do czasu potrzebuje też użyć klasyczny podkład w płynie. A jak jeszcze nadarza się okazja wypróbować jakąś nowość, to staram się z niej skorzystać. Dosyć sceptycznie podchodzę do podkładów drogeryjnych, ponieważ mam problem z doborem odpowiedniego koloru. Jednak najnowszy podkład Maybelline Super Stay Better Skin bardzo pozytywnie mnie zaskoczył pod tym względem.


Od producenta:
NIEDOSKONAŁOŚCI, PRZEBARWIENIA, ZMĘCZONA SKÓRA? PRZESTAŃ TYLKO MASKOWAĆ PROBLEM! POSTAW NA PERFEKCYJNY WYGLĄD NATYCHMIAST I WIDOCZNIE LEPSZĄ SKÓRĘ DZIEŃ PO DNIU. NASZ PIERWSZY PODKŁAD Z FORMUŁA Z ACTYL C DLA WIDOCZNEJ POPRAWY KONDYCJI TWOJEJ SKÓRY JUŻ W 3 TYGODNIE.

Z dostępnej gamy kolorów zdecydowałam się na odcień najjaśniejszy, czyli 005 light beige. Przeważnie te najjaśniejsze odcienie drogeryjnych podkładów są dla mnie za ciemne. A tu szok - okazuje się, że ten odcień pasuje do mojej karnacji. Może nie jest on idealnie najjaśniejszy, jednak gdy zaaplikuję go na twarz, to nie odcina się ona od koloru szyi. Co jest całkiem niezłym osiągnięciem. Nie tylko ja to zauważyłam. Ostatnio jak byłam u kosmetyczki, to pytała się mnie co to za podkład mam na twarzy, bo bardzo ładnie się on prezentuje. Dodatkowo podkład ten nie ciemnieje z upływem czasu. Utrzymuje swój kolor przez cały dzień.


Jego krycie określiłabym jako średnie. Mi takie pasuje. Better Skin jest w stanie zakryć moje niedoskonałości i przebarwienia. Ostatnimi czasy mam ich niewiele, dlatego radzi sobie z nimi. Jednak jak ktoś ma wiele do zakrycia, będzie to dla niego podkład zbyt słabo kryjący. Zwłaszcza, że niestety nie będzie w stanie dołożyć jego kolejnych warstw, aby poprawić jego krycie. Podkład ten dobre prezentuje się tylko po zaaplikowaniu jednej, cienkiej warstwy. Każda kolejna sprawia, że uzyskujemy coraz większą maskę na twarzy, coraz mniej naturalny wygląd i coraz więcej smug.

Poniżej możecie zobaczyć jak prezentuje się na twarzy:
1. bez podkładu
2. sam podkład
3. makijaż (podkład + puder + róż)


Mimo swej lekkiej konsystencji, aplikuje się go jednak ciężko. Jest on dziwny pod tym względem, bo dość szybko zaczyna wysychać. Muszę go natychmiastowo nakładać, aby nie narobić sobie smug. Najlepiej do tego sprawdza się pędzel, ponieważ daje równomierną warstwę podkładu na skórze. Nie lubię rozprowadzać go palcami, bo efekt uzyskany tą metodą wygląda nieciekawie.  
Better Skin po nałożeniu na skórę staje się nieco pudrowy, co daje ładny efekt matu i wygląda naturalnie. Na koniec jeszcze nieco pudru i efekt jest bardzo zadowalający. Z biegiem czasu niestety podkład ten zaczyna znikać ze skóry. Jednak to wynika raczej z mojej winy, ponieważ lubię podpierać twarz na rękach co ściera go.


U mnie podkład Better Skin dobrze się sprawdza. Nie rozumiem czemu zbiera tyle negatywnych opinii na wizażu. Ja mam mu do zarzucenia jedynie to, że trochę ciężko się go aplikuje, no i jego cena jest nieco zbyt wygórowana. Uważam, że te niecałe 40 zł to trochę za dużo. Tak poza tym pasuje mi jego krycie oraz efekt jaki daje na skórze. Ma wygodne opakowanie z pompką, które też całkiem nieźle się prezentuje. Jedynie nie wierzę w to, że poprawi kondycję skóry. Moja skóra odkąd zaczęłam używać podkłady mineralne znacznie się poprawiła. Ten podkład musiałby zdziałać cuda, abym dostrzegła jego pozytywne efekty działania. Jednak jak na razie mi nie zaszkodził i nie spowodował, że stan mojej skóry pogorszył się.

Używałyście podkład Better Skin ???
Jak się u Was sprawdził ???
Czytaj dalej »

22 kwietnia 2014

L'Oreal - maskara Volume Million Lashes So Couture

So Cuture to najnowszy tusz do rzęs L'Oreal Paris. Bardzo mnie on zaciekawił, ponieważ miałam już kilka maskar z serii Volume Million Lashes i chciałam przekonać się jak ta będzie działać. Ta linia maskar ma charakterystyczne opakowanie. Jednak pomiędzy poszczególnymi produktami zachodzą pewne różnice. Różnią się one między sobą głównie kształtem szczoteczki, kolorem opakowania i działaniem. Miałam już do czynienia z wersją całą złotą i czerwono-złotą (Excess Noir).


Od producenta:
Ultra-precyzyjna szczoteczka Couture definiuje i otula tuszem każdą rzęsę. Bogata formuła o zniewalającym zapachu, zawiera płynny jedwab i czarne pigmenty, aby nadać rzęsom intensywną objętość bez grudek. Rzęsy jak zwielokrotnione.


Wersja So Couture znajduje się w opakowaniu utrzymanym w fioletowo-złotej kolorystyce. Prezentuje się ono bardzo ładnie, elegancko i przyciąga wzrok. Dodatkowo jest trwałe, bo nie pościerały mi się z niego napisy, ani nigdzie nie popękało. Nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń. Jeśli chodzi o konsystencję tego tuszu, to bardzo mi się ona podoba. Głownie dlatego, że już od pierwszego użycia jest ona odpowiednia. Nie za gęsta, nie za rzadka - idealna taka jaką lubię. Maskarę używam już ponad miesiąc i jak do tej pory utrzymuje taką konsystencje - nie zaczęła jeszcze gęstnieć. Ma też ładny, intensywny, czarny kolor. 


Poprzednie wersje VML miały udziwniane szczoteczki. Nie powiem, że źle mi się je używało. Jednak trzeba było się przyzwyczaić do nich. Ta maskara też ma silikonową szczoteczkę. Jednak jest ona mniejsza i ma bardzo klasyczny kształt (szeroki u nasady, zwężający się ku końcowi). W dobie, gdy producenci wymyślają coraz to bardziej dziwaczne szczoteczki, powrót do takiej standardowej okazał się moim zdaniem bardzo udany. Nabiera ona odpowiednią ilość tuszu. Dobrze mi się nią też manewruje po rzęsach - nawet tych najmniejszych, bo nie brudzi skóry i nie odbija się na powiekach.


Efekt jaki daje na rzęsach nie do końca mi się jednak podoba. Co prawda ładnie wydłuża i nieźle rozczesuje rzęsy. Nie tworzy też grudek i nie skleja rzęs. Jej trwałość jest dobra - nie kruszy się, ani nie osypuje po całym dniu. Jednak brakuje mi w niej tego efektu pogrubienia, które dawały inne wersje. Tego samego, który obiecuje też producent. Aby efekt był zadowalający trzeba nałożyć dwie warstwy.

Nietypowe w tej maskarze jest to, że ma pachnieć. Nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi i nie wąchałam maskar. W tym przypadku producent wspomina coś o zniewalającym zapachu. Dlatego musiałam to sprawdzić. Okazuje się, że coś w tym jest. Nie jest to jakiś mocny zapach, ponieważ trzeba się w niego dobrze wczuć. Jednak dużo przyjemniejszy niż ten, który mają inne posiadane przeze mnie tusze do rzęs. Określiłabym go jako nieco waniliowy.

Nie jest to tusz wodoodporny, jednak mimo to dość ciężko go zmyć zwłaszcza u nasady rzęs. Zauważyłam też, że nie rozpuszcza się do końca, tylko w trakcie demakijażu oczu na płatku kosmetycznym widoczne są odkruszone jego fragmenty. Nie jest to jakiś duży problem. Przekłada się to tylko na to, że trzeba bardziej przyłożyć się do demakijażu.


Podsumowując mogę stwierdzić, że mimo małych niedociągnięć jest to dobry tusz do rzęs. Nie dostrzegam w nim jakiś większych wad. Jedynie jego cena jest dla mnie dość wysoka, bo kosztuje około 60 zł. Dlatego skorzystałam z okazji, że mogłam go otrzymać do testów. Gdy kupowałam maskary z serii VML, to starałam się polować na promocje. Warto wypróbować tą maskarę, jednak dla mnie najlepszą wersją nadal pozostaje ta, która ma całe złote opakowanie.

Miałyście okazje używać maskarę So Couture ???
Lub inną z wersji tuszy VML ???
Czytaj dalej »

19 kwietnia 2014

Wesołych Świąt Wielkanocnych !!!



Składam wszystkim najserdeczniejsze życzenia
zdrowych, radosnych i spokojnych świąt Wielkiej Nocy,
smacznego jajka, mokrego dyngusa,
odpoczynku w rodzinnym gronie.
A także wielu chwil radosnych,
cudownej i ciepłej wiosny !!!


Czytaj dalej »

18 kwietnia 2014

Bransoletkomania

Mój zbiór bransoletek ostatnio dalej się powiększył. Spodobało mi się noszenie właśnie takich zrobionych z koralików. Do dwóch bransoletek GOTI z walentynkowej edycji, dokupiłam jeszcze nowe - tym razem postawiłam na pastele.


Każda bransoletka jest indywidualnie dopasowana. Przy składaniu zamówienia wybieramy jej kolor, podajemy obwód nadgarstka, aby dopasować rozmiar. Można poprosić też o zmianę zawieszki. Ja właśnie z tego skorzystałam i je nieco pozamieniałam.


Dodatkowo Pani Gosia bardzo mnie zaskoczyła, gdy niedługo po złożeniu zamówienia zadzwoniła do mnie i dopytywała się czy wiem, że do tej pory zamawiałam korale wielkości 8 mm, a pastelowy róż zamówiłam 10 mm. Czy to był specjalny zamysł czy pomyłka? Okazało się, że nie popatrzyłam na rozmiar, tylko interesowałam się jedynie kolorem. Jak widać kontakt ze sklepem jest bardzo udany. To wszystko co opisałam sprawia, że lubię zamawiać tan bransoletki. Zastanawiam się jeszcze nad plecionymi.


Podobają Wam się takie bransoletki ???
Czytaj dalej »

17 kwietnia 2014

Witam wszystkich w nowej odsłonie bloga

Od pewnego czasu zmieniam coś w wyglądzie bloga. Jednak nigdy tak do końca nie potrafiłam tego zgrać tak, aby wyglądało to spójnie, ładnie i wszystko do siebie pasowało. Zaczęłam szukać kogoś, kto by się znał na tych całych kodach html i miał ciekawe pomysły na grafikę. Aż tu nagle dowiedziałam się o Cathy. Jej prace bardzo mi się spodobały. Postanowiłam więc zagadać do niej w sprawie nowego szablonu na bloga. 

Kasia zapoznała się z moimi podstawowymi oczekiwaniami. Chciałam, aby wyglądało to wszystko bardzo prosto, bez dużej ilości grafiki. A z resztą zdałam się na nią. Już pierwszy projekt, który zaproponowała spodobał mi się. Potem ustaliłyśmy ostatnie szczegóły. I tak oto prezentuje się mój nowy szablon, z którego jestem bardzo zadowolona.


Z Kasią współpracowało mi się bardzo miło. Jest ona otwarta na wszelakie sugestie, a przy tym bardzo rzeczowa. Szablon powstał szybko i sprawnie dzięki dobremu kontaktowi jaki z nią miałam. 

Mam nadzieję, że nowy wygląd bloga przypadnie Wam do gustu, 
i że teraz milej będzie się go przeglądało :))

Pozdrawiam Was cieplutko :))
Czytaj dalej »

14 kwietnia 2014

LIRENE MEN balsam po goleniu oraz żel do mycia twarzy, ciała i włosów

Kiedy okazało się, że w ostatniej paczce z kosmetykami od Dr Irena Eris znalazły się też kosmetyki dla mężczyzn, mój mąż był bardzo zadowolony. Powiedział, że wreszcie jakaś firma pomyślała też i o mężczyznach. Od razu zabrał je do łazienki i zaczął używać. Napisanie ich recenzji nie jest jednak takie proste, ponieważ z męża ciężko jest wydobyć opinie o kosmetykach, musiałam więc zadawać mu wiele pytań. 


Czytaj dalej »

12 kwietnia 2014

Głęboko odżywcze serum olejowe



Z jednego ze spotkań blogerek przywiozłam do domu paczuszkę kosmetyków od sklepu Blisko Natury. Znajdowały się w niej same wspaniałości. Część z nich już używałam jak masło Shea i olej jojoba. Natomiast olej ryżowy oraz olej z dzikiej róży są dla mnie nowościami. Bardzo chętnie je wypróbowałam.

O nierafinowanym maśle Shea nie muszę się chyba wiele rozpisywać, bo zapewne jest to produkt każdemu znany. Aktualnie najczyściej stosuję je jako krem do rąk. Do torebki kupiłam sobie krem w tubce. Do domu miałam też kupić, ale uznałam, że po co skoro mam masło Shea. Świetnie nawilża skórę i mimo swej tłustości szybko się wchłania. Czasem smaruję nim też przesuszoną skórę na kolanach i łokciach, a także usta. Jest go trochę ciężko wydobyć ze względu na jego zbitą i twardą strukturę. Ja jednak przyzwyczaiłam się już do tego. Tak samo jak do jego charakterystycznego zapaszku, który mi już nie przeszkadza. 


Znalazły się tu też trzy oleje: olej jojoba, olej ryżowy oraz olej z dzikiej róży. Można stosować je pojedynczo na skórę. Niektóre też na włosy (jojoba). Ojej ryżowy można również spożywać. Wszystkie nadają się także do produkcji kosmetyków. Ja postanowiłam wypróbować metodę zaproponowaną przez sklep Blisko Natury i wykonać serum olejowe. Olejki mieszam w proporcji 1:1:1. Do posmarowania twarzy, szyi i dekoltu wystarczy mi po dwie krople każdego z nich. Aplikuję je wieczorem na umytą skórę, pod krem. Dzięki temu skóra jest bardzo dobrze nawilżona i elastyczna. Wiadomo, że oleje potrzebują trochę czasu, aby się wchłonąć. O dziwo jednak wymieszane razem wchłaniają się szybciej niż jak próbowałam używać je osobno.

Więcej informacji o tych produktach znajdziecie w sklepie bliskonatury.pl

Używałyście któregoś z tych produktów ???
Co sądzicie o takim serum olejowym ???
Czytaj dalej »

10 kwietnia 2014

Arsenał 24 pędzli wkracza do akcji

Jakiś czas temu mąż zaczął zagadywać mnie o pędzle do makijażu. Pokazywał mi jakieś na internecie. Potem to ucichło. Nie spodziewałam się, że szykuje mi taką niespodziankę. Aż tu nagle w tym tygodniu odebrałam przesyłkę adresowaną do mnie, a w niej był ten oto zestaw 24 pędzli.


Czytaj dalej »

8 kwietnia 2014

Ochronny krem do rąk "Silikon"

Jeszcze w grudniu skusiłam się na mojego pierwszego boxa. Było to debiutanckie pudełko PinkJoy. Jego zawartość pokazywałam TUTAJ. Edycja ta poświęcona była kosmetykom rosyjskim. Znalazł się tam między innymi ochronny krem do rak "Silikon".


Informacje o kremie:
Krem stworzony został by chronić skórę dłoni nawet, w najbardziej ekstremalnych warunkach. Specjalna silikonowa formula tworzy na skórze niewidzialną barierę ochronną zarówno przed bardzo niskimi temperaturami, chłodnym wiatrem jak i przed działaniem kwasów, soli i zasad czyli substancji zawartych w niemal każdym stosowanym w domu środku czystości. Krem zmiękcza, nawilża, skutecznie eliminuje suchość czy nawet łuszczenie skóry. 

Czytaj dalej »

6 kwietnia 2014

BIOCHEMIA URODY hydrolat truskawkowy

Lubię od czasu do czasu poużywać jakiś hydrolat. Do tej pory miałam już hydrolat z kwiatu pomarańczy, hydrolat z róży damascena, hydrolat lawendowy. Podczas ostatniego zamówienia kosmetyków z Biechemii Urody postanowiłam wypróbować tym razem hydrolat truskawkowy. Zwłaszcza, że jest on dostępny w limitowanej ilości do wyczerpania zapasów.

Hydrolat znajduje się w plastikowej, przyciemnionej butelce. Posiada ona otwór dozujący, aby lepiej aplikować go na wacik. Ma postać bezbarwnego, przezroczystego płynu. Z opisu tego produktu wynika, że ma mieć on soczyście truskawkowy zapach. Niestety rzeczywistość przynosi brutalne rozczarowanie. Zapach tego hydrolatu nie jest ładny. Przypomina mi on raczej ten, który towarzyszy zgniłym truskawkom. 

Czytaj dalej »

3 kwietnia 2014

BIOCHEMIA URODY płyn micelarny do demakijażu

Przy okazji ostatniego zamówienia z Biochemii Urody postanowiłam zakupić też ten płyn micelarny. Mam swoje ulubione micele, jednak zawsze jak mam okazję, to chcę wypróbować inne. Dzięki temu mogę poznaćkolejne fajne produkty lub docenić jak bardzo lubiłam te dotychczas używane.


Kupując ten płyn micelarny otrzymujemy już cały gotowy zestaw. Jedyne co nam pozostaje to zmieszać wszystkie składniki. Można też dokupić kompleks silikonowo-malinowy, który ma za zadanie m.in. zwiększać działanie oczyszczające i nawilżające płynu (dlatego go dokupiłam). Na stronie producenta znajduje się instrukcja wykonania, gdzie krok po kroku opisane jest jak zmieszać składniki. Nie zajmuje to wiele czasu - zaledwie kilka minut.

Zawartość zestawu to:
- hydrolat z kwiatu pomarańczy
- D-Pantenol (witamina B5)
- alantoina
- ekstrakt z lukrecji
- ekstrakt z białych kwiatów
- emulgator - glyceryl cocoate
- etykieta na gotowy produkt

Czytaj dalej »