31 grudnia 2012

Zakupy grudniowe + paczki

W tym miesiącu również nie szalałam na zakupach kosmetycznych. Kupiłam właściwie tylko 3 rzeczy, które mnie bardzo ciekawiły. Resztę kosmetyków, które wzbogaciły moje zasoby kosmetyczne stanowią paczki i wymianka. Zacznę od moich zakupów:

- dwa lakiery z Golden Rose Jolly Jewels numer 102 i 103 za ok 12 zł każdy.
- Original Source żel pod prysznic Plum&Maple Syrup za ok 6 zł.

Czytaj dalej »

29 grudnia 2012

Zużycia grudniowe



1. DERMASEL SPA - sól kąpielowa z Morza Martwego - kupiłam ją jakiś czas temu w Drogerii Natura na przecenie za 5,99 zł. Jej pojemność to 500g. Producent zaleca, aby rozpuścić cale opakowanie soli w wodzie, ale ja podzieliłam ją na trzy użycia. Lubię sobie co jakiś czas użyć taką sól, ponieważ ma w składzie tylko Maris Sal, czyli sól z Morza Martwego.

2. LIRENE - krem chłodzący do modelowania ciała oraz serum ujędrniające do biustu - tak się złożyło, że recenzje tych kosmetyków napisałam w jednym poście, razem się też zużyły - ich recenzja znajduje się TUTAJ.

3. FARMONA - Tutti Frutti cukrowy peeling do ciała brzoskwinia i mango - uwielbiałam jego zapach. Jeśli chodzi o jego działanie to już mniej - jego recenzję możecie przeczytać TUTAJ.

4. FEMI - olejek antycellulitowy - miał świetny zapach i dobrze nawilżał skórę. Niestety jego cena jest za wysoka jak na możliwości finansowe mojego portfela. Dlatego cieszę się, że miałam możliwość, aby go wypróbować. Jego recenzja znajduje się TUTAJ.

5. BIELENDA - olejek do kąpieli afrodyzjak piżmo i jaśmin - pisałam o nim TUTAJ.

Czytaj dalej »

28 grudnia 2012

BINGOSPA - mandarynkowa kąpiel do skórek i paznokci z proteinami jedwabiu


Od producenta:
Mandarynkowa kąpiel BingoSpa dogłębnie zmiękcza zrogowaciały naskórek wokół paznokci ułatwiając przeprowadzenie kolejnych etapów manicure. Proteiny jedwabiu intensywnie nawilżają, uelastyczniają i wzmacniają płytkę paznokcia czyniąc go jednocześnie podatnym na zabiegi. Regularne stosowanie kąpieli BingoSpa zapewnia paznokciom zdrowy wygląd i wspaniały połysk.


Moja opinia: 
Preparat  znajduje się w plastikowym, przezroczystawym słoiczku dodatkowo zabezpieczonym nakładką. Posiada on naklejkę z nazwą produktu, pojemnością, sposobem użycia, składem i datą ważności. Jest to pomarańczowy proszek, który rozpuszcza się w wodzie. Po rozpuszczeniu woda przyjmuje intensywnie pomarańczowy kolor. Od razu po otwarciu opakowania czuć śliczny mandarynkowo-pomarańczowy zapach. Jest on bardzo ładny i przyjemny. Po rozpuszczeniu preparatu w wodzie zapach słabnie. Aby przygotować miksturę należy rozpuścić 1 łyżeczkę preparatu w 100 ml ciepłej wody. Następnie moczyć paznokcie przez ok. 5 minut. Zaraz po wyjęciu z tej mikstury skórki stają się miękkie - w sam raz do odsuwania - paznokcie też lekko się błyszczą. Efekt ten jest niestety krótkotrwały - u mnie utrzymywał się tylko do czasu wyschnięcia palców. Po dłuższym stosowaniu nie zauważyłam efektów pielęgnacyjnych: preparat ten nie wzmocnił paznokci, ani w jakiś inny sposób pozytywnie wpłynął na ich kondycję. Za to jest bardzo wydajny i wystarczy na długo. Mandarynkową kąpiel dla skórek i paznokci mogłabym określić jako taki przyjemny w użyciu gadżet.

Waga: 300 g

Cena: 14 zł

Dostępność: w mojej okolicy nie widziałam nigdzie kosmetyków tej firmy w sklepach stacjonarnych. Można je kupić np. na stronie producenta: www.bingosklep.com

Skład: Sodium Hydrogen Carbonate, Sodium Chloride, Fertilizer Urea, Sodium Lauryl Sulfate, Cocoamide DEA, Hydrolyzed Silk, Parfum, Aqua, CI I 5985.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję firmie BingoSpa za udostępnienie mi tego produktu do przetestowania. Pragnę zaznaczyć, że fakt otrzymania kosmetyku za darmo w żaden sposób nie wpłynął na obiektywność mojej recenzji.
Czytaj dalej »

27 grudnia 2012

Świąteczne paznokcie

Nie jest to może jakieś skomplikowane zdobienie. Niestety nie mam do tego talentu. Postawiłam na proste zdobienie, które powstało z pomalowania paznokci niebieskim lakierem numer 309 z Inglota oraz lakierem Jolly Jewels numer 102 z Golden Rose

Efekt jest następujący:

Czytaj dalej »

23 grudnia 2012

Świątecznie :)

Zostałam otagowana przez wiolkaa93 do TAGu Magiczne Święta:

Zasady:
Po prostu umieść powyższy obrazek w swojej notce oraz napisz, co zrobisz w tym roku, aby te święta były jeszcze bardziej magiczne! Chodzi o to, aby oderwać swoje myślenie o świętach od przystrojonych witryn sklepowych, okazyjnych promocji, czy jarmarków świątecznych i pomyśleć, co możesz dać od siebie, aby magia świąt wypłynęła prosto z serducha, zamiast z telewizora i reklam Coca-Coli. :) Nie muszą to być wielkie zamierzenia, może w tym roku upieczesz pierwsze w swoim życiu pierniczki? Może naszpikujesz pomarańcze goździkami, aby ich aromat wypełniał cały dom? A może wraz z bliską osobą w spokoju ubierzesz choinkę i zatrzymasz się na chwilę, aby porozmawiać z nią dłużej i wypić ciepłe kakao? Pełna dowolność dozwolona! :)
Kiedy już podzielisz się swoimi pomysłami, otaguj kolejnych pięć osób :)


Czytaj dalej »

21 grudnia 2012

AVA LABORATORIUM - serum maska do twarzy intensywnie rozjaśniająca przebarwienia


Od producenta:
Intensywnie dzialające serum przeznaczone dla skóry o nierównej pignentacji:
- wybiela przebarwienia,
- redukuje piegi i plamy posłoneczne,
- zmniejsza ich intensywność i wielkość,
- wyrownuje koloryt skóry.
Zawiera wybielający kompleks ActiWhite o innowacyjnym mechanizmie działania ograniczającym syntezę melaniny i proces pigmentacji. Będąc inhibitorem tyrozynazy hamuje wytwarzanie barwnika melaniny w skórze. Serum zawiera dodatkowo Witaminę C w nanosferach i ekstrakt z morwy czarnej rozjaśniajace cerę oraz dzialajace przeciwstarzeniowo. Przy regularnym stosowaniu poprawia ogólny wygląd skóry, rozjaśnia ją, nawilża, delikatnie napina i wygładza. Może być używane przez osoby nie tolerujące hydrochinonu.

Czytaj dalej »

19 grudnia 2012

LIRENE - maseczka samowchłaniająca z proteinami ze słodkich migdałów

Od producenta:
Jak działa: formula maseczki opracowana została z myślą o skórze potrzebującej ukojenia oraz łagodniejszego, ale skutecznego działania pielęgnującego. Proteiny ze słodkich migdałów wraz z innymi składnikami stymulują wzrost energii w komórkach, dzięki czemu usuwają oznaki zmęczenia i stresu, przywracają skórze witalność i blask. Twarz jest optymalnie nawilżona, odzyskuje świeżość i aksamitną gładkość.
Jak stosować: raz lub dwa razy w tygodniu nałożyć maseczkę na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu i pozostawić do wchłonięcia. Nadmiar nie wchłoniętej maseczki usunąć płatkiem kosmetycznym.
 

Moja opinia:
Znajduje się ona w saszetce o pojemności 10 ml. Maseczka ma postać kremową. Jest koloru białego. Dobrze się ją rozprowadza po skórze. Nie spływa. Z czasem wchłania się. Nie trzeba jej spłukiwać. Ma bardzo przyjemny i delikatny zapach. Jest on taki troszkę słodkawy. Maseczka przeznaczona jest do każdego typu cery. Opakowanie wystarcza na jedno bogate pokrycie twarzy, szyi i dekoltu, ale ja podzieliłam ją na dwa użycia. Już po ok 15 minutach spora część maski się wchłonęła. Reszcie wniknięcie w skórę zajęło jeszcze tak ok 1,5 godziny. Ewentualny jej nadmiar można zetrzeć wacikiem. Po jej użyciu moja skóra jest dobrze nawilżona i odżywiona. Maseczka przez ten czas nie zasycha, nie tworzy twardej skorupy na twarzy, ani nie powoduje pieczenia skóry. Kosztuje ok. 2,50 zł.

Skład: Aqua, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Isopropyl Palmitate, Dimethicone, PEG-20 Methyl Glucose Sesquistearate, Glyceryl Polyacrylate, Methyl Gluceth-20, Methyl Glucose Sesquistearate, Ceteareth-20, Tocopheryl Acetate, Ethoxydiglycol, Ascorbyl Teraisopalmitate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Peopylene Glycol, Butylene Glycol, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Protein, Arnica Montana (Arnica) Flower Extract, Lactic acid, Glucose, Ethylhexylglycerin, Caprylyl Glycol, 1,2-Hexanediol, Methylparaben, Phenoxyethanol, Diazolidinyl Urea, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Sodium Benzoate, Potssium Sorbate, Benzic Acid, Parfum, Hexyl Cinnamal, Limonene, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Citronellol.

Maseczkę tą otrzymałam od Maliny w ramach testowania kosmetyków w Malinowym Klubie. Ciesze się, że miałam możliwość ją wypróbować :))
Czytaj dalej »

17 grudnia 2012

SENSIQUE - cukrowy 2-fazowy peeling do rąk o zapachu pomarańczy


Od producenta:
2-fazowy drobnoziarnisty peeling cukrowy do rąk Sensique o zapachu pomarańczy delikatnie złuszcza zrogowaciały naskórek odsłaniając młode warstwy skóry. Kompleks pielęgnacyjny na bazie oleju ze słodkich migdałów, bogaty w witaminy i posiadający właściwości promieniochronne, masło shea oraz witaminy A działa kojąco, pilęgnacyjno i ochronnie. Polecany zwłaszcza do skóry dojrzałej, przesuszonej i zniszczonej działaniem detergentów.


Opakowanie: plastikowa, przezroczysta butelka. Doskonale widać w niej ile produktu jeszcze zostało, a także czy został dobrze zmieszany. Opakowanie posiada zamknięcie, które jest wygodne w użyciu i dobrze wydobywa się przez nie peeling. Jednak ma ona też swoje wady - butelka jest sztywna i ciężko się ją naciska, aby szybciej wydobyć peeling.

Konsystencja: jest to kosmetyk dwu fazowy. Składa się z kryształków cukru, które osadzają się na dnie butelki, oraz fazy płynnej. Przed użyciem należy je wymieszać. Dość długą chwile zajmuje zanim się zmieszają. Na zdjęciu obok przedstawiony jest peeling już po zmieszaniu.

Zapach: ma prześliczny pomarańczowy zapach. Jest on bardzo aromatyczny, nie jakiś chemiczny.


Działanie: kosmetyk ten ma dość prosty skład. Wysoko znajduje się w nim olej z migdałów. Peeling ten dobrze złuszcza naskórek, ale jest przy tym zarazem delikatny dla skóry. Pozostawia dłonie dobrze złuszczone, ale nie podrażnione. Po zmyciu nie ma uczucia suchej skóry, ponieważ produkt ten pozostawia na skórze tłustawą warstewkę. Skóra jest wtedy nawilżona i ukojona. Nie trzeba od razu sięgać po krem do rąk. Jednak warstewka ta dość szybko się wchłania i gdy zaczyna zanikać, to po jakimś czasie trzeba jednak posmarować dłonie. Po wylaniu produktu na dłonie wydaje się, że tych drobinek cukru jest zbyt mało. Jest to mylne wrażenie, ponieważ podczas rozcierania okazuje się, że jest to wystarczająca ilość. Dodatkowo jest to kosmetyk bardzo wydajny, ponieważ wystarczy użyć jego niewielką ilość, aby złuszczył skórę. Peeling ten wpłynął bardzo pozytywnie na kondycje moich dłoni. Do wyboru są jeszcze inne jego zapachy: limonki oraz czekolady. Chętnie bym je również wypróbowała.

Pojemność: 100 ml

Cena: standardowa to 9,99 zł, ale na promocji można go kupić za 6,99 zł.

Dostępność: Drogerie Natura

Skład: Sucrose, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cyclopentasiloxane, Isopropyl Myristate, Butyrospermum Parkii Butter, Retinol, Citrus Sinesis (Orange) Oil, CI 47000, Parfum.
Czytaj dalej »

15 grudnia 2012

BIOCHEMIA URODY - olej monoi

Dzisiejszy post jest bardzo wyjątkowy - i to nawet aż z dwóch powodów. Po pierwsze jest to 300-setny post opublikowany na blogu. Brzmi nieźle :)) Taka okrągła liczba już ich się nazbierała. Drugi powód wyjątkowości tego posta jest taki, że dokonałam kosmetycznego odkrycia tego roku. Jest nim olej monoi, który stał się moim wielkim ulubieńcem. Żałuje, że wcześniej nie zaczęłam próbować różnych półproduktów, bo można niezłe perełki znaleźć.

 
Od producenta: 
MONOI - to unikalny, tradycyjny olej wywodzący się z rejonów wyspy Tahiti, produkowany ręcznie od zamierzchłych czasów przez ludy Polinezji, według ściśle określonej procedury. Monoi, w starym języku Tahitańskim, oznacza "perfumowany olej". Jest to produkt, który łączy w sobie właściwości pielęgnacyjne z wyjątkowym zapachem egzotycznych kwiatów.
Olej MONOI stanowi połączenie dwóch, naturalnych składników:
- ekstraktu z kwiatów Gardenii tahitańskiej, o egzotycznym zapachu oraz
- bazowego oleju kokosowego, tłoczonego na zimno z kopry, czyli suszonej na słońcu pulpy owocu palmy kokosowej.
Więcej informacji znajdziecie na stronie www.biochemiaurody.com.

Opakowanie: olej przychodzi do nas w plastikowym przyciemnionym opakowaniu - takim jak na pierwszym zdjęciu. Na początku jest ono zabezpieczone taką twardą tekturką - nie wiem dokładnie co to jest, ale na pewno nie folia. Moja część oleju znajduje się w innym opakowaniu - tym białym ze zdjęcia obok. Jak widać olej już mi się kończy.

Konsystencja: kremowa masa tłuszczowa o białym kolorze. Po podgrzaniu przyjmuje postać płynnego, lekko żółtego oleju.


Zapach: jest dość mocny. Bardzo mi się on podoba. Producent pisze o nim, że jest to "egzotyczny zapach kwiatów tahitańskiej gardenii, z nutą kokosową w tle".

Działanie: stosowałam go na trzy sposoby:
  •  jako maskę do włosów - podgrzewałam jego porcję, aby przybrał postać płynną, rozprowadzałam go na suche włosy, zawijałam je w foliowy czapek i trzymałam na włosach około godziny. Następnie myłam włosy szamponem. Producent podaje, że można go stosować również na końcówki włosów i zostawić bez spłukiwania. U mnie ten sposób się nie sprawdził - włosy wyglądały po nim jakby były przetłuszczone. Dlatego wolę go zmyć. Olej spisuje się na moich włosach świetnie. Odpowiednio zregenerował moje przesuszone włosy. Stały się one teraz bardziej nawilżone. A także są takie sypkie i miękkie w dotyku. Moje włosy znoszą również bardzo dobrze olej kokosowy - tak się składa, że olej monoi ma go też w swoim składzie.
  • bezpośrednio na skórę jako balsam - w tym przypadku nie trzeba podgrzewać tego oleju, ponieważ nawet gdy ma konsystencję stałą również da się go zaaplikować na skórę - topi się przy kontakcie z ciepłem skóry. Olej monoi świetnie nawilża skórę, ale dość długo się wchłania. Producent podaje opcję, że można go mieszać również z balsamem do ciała lub kremem do twarzy. Ja tego nie próbowałam, bo wolę sam olej monoi, który dodatkowo służy jako delikatne perfumy w kremie, ponieważ jego zapach utrzymuje się jeszcze przez pewien czas na skórze.
  • jako dwufazowy nawilżacz - w tym przypadku stosuje się go z wybranym żelem hialuronowym. Tak się złożyło, że akurat mam taki żel, wiec postanowiłam wypróbować i ten sposób. Na oczyszczoną skórę twarzy wsmarowuję trochę oleju monoi, czekam kilka minut, a następnie aplikuję warstwę żelu hialuronowego - dobrze wszystko wmasowuję i wklepuje w skórę. Takiego poziomu nawilżania mojej skórze nie dostarczył jeszcze żaden krem, który do tej pory stosowałam. Sam olej monoi bardzo długo się wchłania, a z żelem to po prostu błyskawicznie. Po paru chwilach mogę nakładać na nie podkład, ponieważ świetnie nadaje się pod makijaż. Dodatkowo strefa T wolniej mi się przetłuszcza, a policzki są mniej przesuszone, bo dostarczam im odpowiedni poziom nawilżenia.
Podsumowując: nie wiedząc czy się u mnie sprawdzi kupiłam go na pół. Olej monoi nie podrażnił mnie, ani nie uczulił. Stal się on jednym z moich ulubionych olei i zapewne zakupię następne jego opakowanie - tym razem całe. Olej ten jest też dobry pod tym względem, że może być stosowany na całe ciało, także okolice oczu, szyję, dekolt czy włosy.

Pojemność: 50 ml - ja mam pół z tego

Cena: 12,60 zł

Skład: Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Tiare (Gardenia Tahitensis) Flower Extract.
Czytaj dalej »

13 grudnia 2012

BINGOSPA - maska do twarzy ze 100% olejem sojowym


Od producenta: 
Maska do twarzy BingoSpa zawiera 4% czystego oleju sojowego oraz ekstrakt algowo-roślinny. Olej sojowy BingoSpa zawiera 15% nasyconych kwasów tłuszczowych, kwas linolowy, olejowy, palmitynowy, bogaty jest również w witaminę E i naturalną lecytynę. Olej sojowy jest doskonałym emolientem odbudowującym naturalną barierę ochronną skóry oraz dzięki zawartości kwasu linolowego, przywraca skórze właściwy poziom nawilżenia. Olej sojowy jest dobrze wchłaniany przez skórę, chroni ją przed utratą wilgoci. Kompleks roślinno-algowy wspomaga regeneracyjne i ujędrniające działanie maski BingoSpa. Maska BingoSpa ze 100% olejem sojowym polecana jest dla skóry tłustej, mieszanej, ze skłonnościami do łojotoku, zanieczyszczonej i wrażliwej.
Sposób użycia: nanieść maskę BingoSpa na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu omijając okolice oczu. Pozostawić na ok. 15 minut, po czym zmyć letnią wodą.


Opakowanie: przezroczysty, plastikowy słoiczek zakręcany czarną nakrętką. Niestety produkt nie jest na początku zabezpieczony folią. Znajduje się na nim naklejka z nazwą produktu, opisem sposobu używania maski, jej składem, datą ważności. Lubię, gdy maski są w tego typu opakowaniach. Nie lubię wyciskać ich z tubki.

Konsystencja: pierwszy raz mam do czynienia z maską o takiej konsystencji. Niby jest ona żelowa, ale wygląda tak trochę kremowo. Maskę łatwo daje się wydobyć z opakowania i zaaplikować na twarz. Nie spływa ze skóry. Delikatnie zasycha, ale nie tworzy twardej skorupy. Mimo że w opakowaniu widać, że maska jest koloru białego, to na twarzy robi się przezroczysta. Łatwo daje się zmyć - ja najbardziej lubię używać do tego celu gąbeczki.

Zapach: delikatny, dość przyjemny. Nie wyczuwam w nim żadnych szczególnie wybijających się nut zapachowych. Czuć go tylko w opakowaniu. Po aplikacji na skórę już nie.

Działanie: maska ta trafiła do mnie w niezbyt nieodpowiednim czasie do jej stosowania. Już wyjaśniam dlaczego. Po pierwsze zaraz po nałożeniu daje uczucie ogromnego chłodu na twarzy. Ja odczuwam to tak jakbym miała twarz obłożoną lodem. Producent zaleca trzymać ją przez 15 minut. Akurat teraz jak robi się coraz zimniej, to niezbyt przyjemnie jej się używa. Pod tym względem nadawałaby się idealnie na lato, gdy potrzebuję nieraz takiego ochłodzenia. Zwłaszcza po czasie spędzonym na słońcu. Po drugie moja skóra potrzebuje teraz większego nawilżenia niż zapewnia go ta maska. Przywracała by mojej skórze odpowiedni poziom nawilżenia, ale latem. Obecnie to nie wystarcza. A tak poza tym, to maska ta nie podrażniła mnie, ani nie uczuliła. Podczas trzymania jej na twarzy nie ma uczucia szczypania skóry. A po zmyciu nie ma uczucia ściągnięcia skóry. Nie zostawia też tłustego filmu na skórze. Jest to produkt bardzo wydajny - niewielka jej ilość wystarcza na twarz i szyję.

Waga: 120g

Cena: 12 zł

Dostępność: w mojej okolicy nie widziałam nigdzie kosmetyków tej firmy w sklepach stacjonarnych. Można je kupić np. na stronie producenta: www.bingosklep.com.

Skład INCI: Aqua [woda], Glycerin [gliceryna], Glycine Soja (Soybean) Oil [olej sojowy], TEA [emulgator, składnik umożliwiający powstanie emulsji], Acrylates/Steareth-20 Mathacrylate Copolymer [substancja żelująca], Propylene Glycol [rozczynnik nadający kosmetykowi pożądaną konsystencję emulsji], Aqua [ponownie ???], Echinacea Angustifolia Extract [jeżówka wąskolistna], Centella Asiatica Extract [wąkrota azjatycka], Fucus Vesiculosus Extract [alga występująca w chłodnych strefach Oceanu Spokojnego i Atlantyckiego, w Morzach Północnym i Bałtyckim], Trigonella Foenum-Graecum Extract [kozieradka pospolita], Carbomer [zagęstnik, zwiększa lepkość preparatu], Propylene Glycol [ponownie ???], Parfum, DMDM-Hydantoin [substancja konserwująca], Methylchloroisothiazolinone [substancja konserwująca], Methylisothiazolinone [substancja konserwująca], Ethylparaben, Methylparaben, Propylpraben.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję firmie BingoSpa za udostępnienie mi tego produktu do przetestowania. Pragnę zaznaczyć, że fakt otrzymania kosmetyku za darmo w żaden sposób nie wpłynął na obiektywność mojej recenzji.
Czytaj dalej »

12 grudnia 2012

Jesienne umilacze - podsumowanie

Akcja trwała trzy tygodnie: od 18.11.2012 r. do 09.12.2012 r. Szkoda, że tak krótko. Z jednej strony fajnie było poszukiwać jesiennego umilacza. Teraz pewnie przerzucę się na poszukiwania zimowego umilacza. A z drugiej strony nie zdążyłam w trakcie jej trwania znaleźć umilaczy w niektórych kategoriach w tym czasie. Dlatego znajdują się tutaj dwa kosmetyki opisywane jeszcze przed trwaniem jej akcji. Postanowiłam zaliczyć je do jesiennych umilaczy, ponieważ jeden z nich używam aż do tej pory, a drugi z chęcią bym ponownie użyła.


Czytaj dalej »

10 grudnia 2012

ALTERRA - krem do rąk z granatem i aloesem


Od producenta:
Każda skóra zasługuje na indywidualną pielęgnację. Krem do rąk Alterra został opracowany specjalnie do zniszczonej skóry dłoni. Połączenie substancji czynnych z oleju z pestek granatu*, ekstraktu z aloesu* i masla shea pielęgnuje zniszczone i suche dłonie z aksamitną delikatnością. Krem do rąk Alterra szybko się wchłania, nie pozostawiając na skórze warstewki tłuszczu.
* z kontrolowanej biologicznie uprawy
Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego.


Opakowanie: miękka tubka, z której łatwo jest wycisnąć krem. Jest ono wygodne i poręczne, dlatego noszę go na co dzień w torebce. Utrzymane jest w przyjemnej dla oka kolorystyce.


Konsystencja: bogata, dość gęsta. Mimo to dobrze się rozsmarowuje i szybko się wchłania. Ręce nie kleją się po nim. Krem jest koloru białego.

Zapach: krem ten ma taki swój specyficzny zapach - jakby owocowy. Jest on bardzo mocny - jak smaruję nim ręce, to unosi się on po całym pomieszczeniu i nie raz jak ktoś przyszedł to pytał: co tu u tak ładnie pachnie?. Mi bardzo podoba się jego zapach. Niestety na skórze już się nie utrzymuje. 

Działanie: przede wszystkim krem ten jest bardzo wydajny. Wystarczy zaaplikować jego niewielką ilość - używam go od października i jeszcze się nie kończy. Producent zaleca go dla bardzo suchej skóry, jednak moim zdaniem nie zawsze sprawdzi się w tym przypadku. Jak było cieplej, to był dla mnie odpowiedni i nawilżał dłonie w sam raz. Stawały się one gładkie i miękkie. Aktualnie na to zimno, które nastało, trochę nie daje sobie rady - w kilku miejscach przesuszyła mi się skóra. Dodatkowo po umyciu rąk dalej trzeba go użyć, bo nie czuć jego działania już. Znalazłam opinie, że niektórzy go nie lubią, bo zostawia taką tłustą, jakby silikonową warstwę na skórze. Dla mnie ta warstewka jest prawie nie wyczuwalna. Powiedziałabym nawet, że jej nie ma. Miałam kremy, które zostawiały na rękach większy film, który był zdecydowanie za mocny.

Cena: standardowa to 7,99 zł, ja kupiłam go na promocji za 5,59 zł

Pojemność: 75 ml

Dostępność: Rossmann

Skład: Demineralisiertes Wasser, Sojaoel*, pflanzliches Glycerin, Weingeist*, Fettalkohol, Olivenoel*, Cellulose, Glycerinfettsaeureester, Disteloel*, Granatapfelkernoel*, Xanthan, Sheabutter*, Aloe Vera Extrakt*, Beerenwachs, Granatapfelextrakt*, Ginkoextrakt, Jojobaoel*, Sonnenblumenoel, Vitamin E, Vitamin C, Mischung aetherischer Oele.
*z kontrolowanej biologicznie uprawy
Czytaj dalej »

8 grudnia 2012

ulubiony misiak :))

Musiałam Wam pokazać to zdjęcie, bo kota, który by tak lubi maskotki jeszcze nie mieliśmy. Ma trzy - najbardziej lubi tą na zdjęciu. Nosi je po całym domu, bawi się mini, nieraz nawet z nimi śpi. Ostatnio udało mi się uchwycić go na zdjęciu z ulubionym misiakiem.


Czytaj dalej »

6 grudnia 2012

BARWA MISS- pielęgnacyjny krem do nóg z wyciągiem z kasztanowca

Od producenta:
Krem przeznaczony do codziennej pielęgnacji zmęczonych nóg. Szczególnie polecany dla osób z problemami naczynkowymi. Zawarty w nim ekstrakt z kasztanowca uszczelnia ścianki naczyń włosowych, zmniejszajac ich kruchość. Ekstrakt z lnu uelastycznia skórę, witamina F zapobiega wysuszeniu i pękaniu naskórka, a alantoina łagodzi podrażnienia. Regularne stosowanie łagodzi obrzęki i przynosi ulgę zmęczonym nogom. Krem bardzo dobrze się wchłania, a dzięki zawartości mentolu daje uczucie przyjemnego chłodu i świeżości.


Moja opinia:
Krem znajduje się w miękkiej, plastikowej tubce. Łatwo daje się go z niej wycisnąć. Bez problemu się ją też otwiera. Konsystencja kremu jest taka średnio-gęsta. Dobrze się go rozsmarowuje. Krem szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze tłustawego filmu. Jego zapach niezbyt mi się podoba, bo jest zbyt chemiczny. Jednak ostatecznie wytrzymać się go da. Na szczęście po rozsmarowaniu na skórze już go nie czuć. Pod względem działania krem spisuje się całkiem nieźle. Muszę przyznać, że jestem z niego zadowolona. Faktycznie przynosi ulgę zmęczonym stopom. Nie wiem jakim sposobem on to robi, ponieważ poprzedni krem kasztanowiec (z Green Pharmacy - recenzja tutaj), który używałam dawał uczucie chłodu, i to właśnie ten chłodek tak fajnie koił zbolałe stopy. W przypadku kremu z Barwy właściwości chłodzących nie zaobserwowałam. Za to nawilża skórę i sprawia, że staje się ona miękka i elastyczna. Nie wiem czy działa na problemy naczyniowe, ponieważ jeszcze takich problemów nie mam. Krem ten nie podrażnił mnie, ani nie uczulił. Firma Barwa znajduje się na wizażowej liście firm nie zaangażowanych w testy na zwierzętach.

Pojemność: 75 ml

Cena: jest bardzo tani - kosztuje ok 3-4 zł

Dostępność: weszłam w posiadanie tego kremu niespodziewanie. Był wśród kosmetyków, które dostałyśmy na spotkaniu blogerek. Gdzie go kupić nie wiem. Jest raczej trudno dostępny.

Skład: Aqua, Paraffium Liquidum, Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth-20, Cetearyl Alcohol, C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl Stearate (and) PEG-100 Stearate, Dimethicone, Glycerin, Propylene Glycol, Propylene Glycol (and) Aesculus Hippocastanum Seeds Extract, Aqua (and) Propylene Glycol (and) Linum Usitatissimum Seed Extract, Lanolin, Linoleic Acid (and) Linolenic Acid, Menthol, Allantoin, Phenoxyethanol (and) Methylparaben (and) Ethylparaben, (and) Propylparaben (and) Butylparaben, Imidazolidinyl Urea, Parfum, Citric Acid.
Czytaj dalej »

4 grudnia 2012

BINGOSPA - balsam kokosowy do dłoni

A może by tak poszukać jesiennego umilacza do smarowania rąk ??? Dzięki BingoSpa mam okazję wypróbować balsam kokosowy do dłoni.

Od producenta:
Balsam kokosowy BingoSpa do dłoni posiada przyjemną, lekką konsystencję i zniewalający kokosowy zapach. Dokładnie nawilża i głęboko odżywia skórę, wzmacnia jej warstwę lipidową. Sprawia, że skóra dłoni na długo zachowa gładkość i delikatność. Balsam BingoSpa wchłania się szybko i równomiernie, wzmacnia osłonę lipidową skóry, ogranicza utratę wody własnej z naskórka. Chroni skórę dłoni przed negatywnym wpływem detergentów i innych czynników środowiskowych podrażniających i wysuszających skórę.

Czytaj dalej »

2 grudnia 2012

Wellness & Beauty - kremowy żel pod prysznic pomarańcza i owoc granatu

W dzisiejszym poście poszukuję jesiennego umilacza kąpieli w postaci żelu pod prysznic. Kupiłam go przypadkiem, bo byłam akurat w Rossmannie, a żel ten był na promocji. Byłam ciekawa jego zapachu, no i oczywiście działania. Było ich kilka do wyboru, a najbardziej zaciekawił mnie ten o zapachu pomarańczy i granatu.


Od producenta:
Spraw, by kąpiel stała się niezapomnianym doznaniem i zaczaruj swoje zmysły orzeźwiającym owocowym zapachem pomarańczy i owocu granatu. Specjalne połączenie ekstraktu z pomarańczy i granatu delikatnie oczyszcza skórę, a przyjazne dla skóry lipidy doskonale nawilżają i przywracają ciału naturalną równowagę. Podaruj sobie chwilę przyjemności każdego dnia. Produkt przebadany dermatologicznie, pH przyjazne dla skóry.

Moja opinia:
Żel ten znajduje się w przezroczystej, plastikowej butelce. Widać w niej dokładnie ile żelu jeszcze zostało, a gdy produkt zaczyna już się kończyć, można postawić ją do góry dnem, aby lepiej wydobyć to, co jeszcze zostało. Jego konsystencja jest taka w sam raz - nie jest za rzadka, ani też za gęsta. Przypomina mi ona trochę kisiel. Żel jest koloru pomarańczowego. Ma przepiękny zapach. Bardzo dobrze czuć w nim tę pomarańczową nutkę. Nie jest to jakaś chemiczna pomarańcza, tylko wydaje się tak jakby soczysta pomarańczka leżała gdzieś niedaleko i kusiła, aby ją zjeść. Zapach ten unosi się w łazience w trakcie kąpieli. Niestety na skórze się już nie utrzymuje. Pod względem działania spisuje się poprawnie. Spełnia swoje podstawowe zadanie jakim jest oczyszczanie skóry. Dobrze się pieni. Nie nawilża skóry, ale przy tym także jej nie wysusza. Świetnie nadaje się na jesiennego umilacza kąpieli :))

Pojemność: 200 ml

Cena: standardowa 5,99 zł, ja kupiłam go na promocji za 3,19 zł.

Skład: AQUA, SODIUM LAURETH SULFATE, COCAMIDOPROPYL BETAINE, GLYCERIN, SODIUM CHLORIDE, GLYCERYL OLEATE, COCOGLUCOSIDE, CITRIC ACID, PARFUM, LIMONENE, SODIUM BENZOATE, HEXYL CINNAMAL, PHENOXYETHANOL, POTASSIUM SORBATE, BENZOPHENONE-4, LINALOOL, BUTYLPHENYL, METHYLPROPIONAL, CITRONELLOL, CITRUS AURANPIONAL, CITRONELLOL, CITRUS AURANTIUM DULCIS PEEL EXTRACT, PUNICA GRANATUM FRUIT EXTRACT, CI 47005, CI 16035.
Czytaj dalej »

30 listopada 2012

Zakupy popełnione w listopadzie + paczka

Październik był miesiącem, w którym moja kosmetyczka zasiliła się w ogromną ilość nowych kosmetyków. Większości z nich nie zaczęłam nawet jeszcze używać. Dlatego w tym miesiącu kupiłam tylko to, co było mi niezbędne. Kusiła mnie promocja w Rossmannie, ale nie nie uległam jej. Kupiłam tylko dwa produkty:


Czytaj dalej »

28 listopada 2012

Zużycia odsłona listopadowa

Nie wszystkie z tych kosmetyków zużyłam tylko w przeciągu listopada. Niektóre miałam już od dłuższego czasu. Myślę, że nie jest tak źle i taką średnią ilość kosmetyków udało się zdenerwować. Zużycia prezentują się następująco:


Czytaj dalej »

26 listopada 2012

Porządki w moich kosmetykach

Uporządkować cienie chciałam już od dawna, tylko nie mogłam się za to zabrać. Denerwowało mnie to, że długo muszę szukać tego, którego akurat chcę użyć. Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest bałagan w pudelku, w którym przechowuję kolorówkę. Mam tam cienie, kredki, tusze, błyszczyki, itd. - wszystko to razem i często mieszały mi się ze sobą. Zaczęłam od tego, że wyrzuciłam wszystko, to co się w międzyczasie przeterminowało. Potem kredki, tusze i zalotkę umieściłam w kubeczku. Następnie poukładałam błyszczyki ze szminkami w jednym rogu pudełka, a w drugim róże, bronzery i podkłady. W trzecim rogu mam paletki, do których ostatnio dołączyła nowa - zrobiona przeze mnie z powyciąganych z opakowań cieni. Umieściłam je w paletce magnetycznej z Inglota - tej, którą niedawno kupiłam. 

Z pierwszym cieniem było ciężko, ale jak załapałam o co chodzi, to reszta poszła już szybko. Mam teraz w jednym miejscu cienie, które często używam i nie muszę już żadnego szukać pośród pozostałych kosmetyków. Większość z nich bez problemu przyczepiła się do paletki, tylko z dwoma jest problem: Cartice oraz Oriflame.


Czytaj dalej »

25 listopada 2012

Seria MAXSLIM od Lirene

Jakiś czas temu otrzymałam do wypróbowania kosmetyki z serii MAXSLIM firmy Lirene. Recenzje dwóch z nich ukazały się już na blogu, a mianowicie:

Dziś przyszła pora na opinię o pozostałych kosmetykach z tej serii.


Czytaj dalej »

23 listopada 2012

THE SECRET SOAP STORE - mydła cz. I

W poszukiwaniu jesiennych umilaczy kąpieli, postanowiłam wypróbować mydełka. Tak się akurat złożyło, że na spotkaniu lubelskich blogerek otrzymałam do wypróbowania kilka testerów mydełek firmy The Secret Soap Store. Na razie używam dwa z nich.

mydło luksusowe ARGAN&GOATS


Od producenta:
Mydło regenerująco-łagodzące na bazie roślinnej z dodatkiem olejku argonowego i protein mleka koziego. Ma właściwości silnie nawilżające, odżywcze i uelastyczniające skórę. Łagodzi podrażnienia, oczyszcza i rozświetla skórę. Polecane do każdego typu skóry.


Opakowanie: ja otrzymałam tester. Zapakowany był on w foliowy woreczek z naklejką, na której znajdują się takie informacje jak nazwa mydła, jego właściwości i producent.

Konsystencja: jest to mydło w kostce koloru białego. Nie wiem ile ma gramów, bo nie jest to podane na opakowaniu, ale kostka ma rozmiary 4 cm x 2,5 cm x 1cm.

Zapach: zwyczajny - pachnie tak jak wiele innych mydeł w kostce.

Działanie: na początek najbardziej zaciekawiło mnie mydełko z olejkiem arganowym. Wiele dobrego naczytałam się o tym olejku i pomyślałam sobie, że mydło to może mieć niezłe działanie. Stosuję go i jak na razie nie widzę opisywanych przez producenta efektów. Co prawda mydło to dobrze czyści skórę. Tu nie ma na co narzekać. Dość dobrze się również pieni. Najbardziej rozczarowana jestem tym, że nie ma obiecywanych przez producenta właściwości nawilżających. Po jego użyciu mam wręcz takie uczucie, że jak zaraz się jakimś mazidłem nie posmaruję to się "wścieknę" taką mam suchą skórę. Nie odżywia też, ani nie uelastycznia skóry

Cena / pojemność: 35 zł za 130g

Skład: Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate, Aqua, Glycerin, Palm Acid, Sodium Chloride, Palm Kernel Acid, Tetrasodium EDTA, Tetrasodium Etidronate, Argania Spinosa Kernel Oil, Butyrospermum Parkii (Shea ) Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Olea Europaea Oil, Goat Milk, PPG-5 Ceteth-20, Avocado Oil, Macadamia Oil, Jojoba Oil, Parfum, Linalool, d-Limonene, Hydroxycitronellal.

Podsumowując: mydełko to nie zostało jesiennym umilaczem kąpieli.


mydło rewitalizujące - PIEPRZ CZARNY Z OLIWKAMI


Od producenta:
Pieprz czarny - popularna przyprawa pochodząca z Indii. Owoc pieprzu zawiera żywicę o ostrym smaku, olejek lotny , piperynę, która nie tylko odpowiada za pikantny smak, ale zwiększa wchłanianie do organizmu selenu, witaminy B i beta-karotenu. Olejki eteryczne są zaś pomocne w leczeniu przeziębienia, kaszlu i bólów mięśniowych.

Opakowanie: tester zapakowany w foliowy woreczek z naklejką, na której znajdują się takie informacje jak nazwa mydła, jego właściwości i producent. Ma taką samą wielość jak to pierwsze mydełko.

Konsystencja: jest to mydło w kostce koloru ciemno-brązowego. Zawiera trochę takich czarnych drobinek - zapewne to zmielony pieprz.

Zapach: bardzo delikatny i przyjemny. Ale nie jest to zapach pieprzu.

Działanie: z tego mydełka jestem dużo bardziej zadowolona niż z jego poprzednika, bo nie wysusza tak skóry. Powiedziałabym nawet, że lekko ją nawilża i odżywia. Po jego użyciu jest inne uczucie, gdy nie muszę od razu sięgać po balsam do ciała. Poza tym dobrze myje i oczyszcza skórę. Pieni się tak samo jak to poprzednie mydełko - czyli dość dobrze. Próbowałam myć nim skórę twarzy, ale trzeba z tym uważać, bo jeśli piana dostanie się do oka, to strasznie to piecze i pali. Nie wiem właściwie co mam o nim więcej napisać, ponieważ producent nie napisał nic o jego działaniu i nie mam do czego się odnieść.

Cena / pojemność: 12,99 zł za 110g

Skład: Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate, Aqua, Glycerin, Palm Acid, Sodium Chloride, Palm Kernel Acid, Tetrasodium EDTA, Tetrasodium Etidronate, Piper Nigrum, Butyrospermum Parkii Butter/Shea Butter, Olea Europaea Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, PPG-5 Ceteth-20, Avocado Oil, Macadamia Oil, Jojoba Oil, Parfum, Cl.77491, Cl. 77266.

Podsumowując: mydełko to mogę uznać za jesiennego umilacza kąpieli - nie za zapach, ale za działanie na skórę.
Czytaj dalej »

21 listopada 2012

freshMinerals™ - róż do policzków

Róż ten otrzymałam od Glamourki89 do przetestowania. Za co Ci bardzo dziękuję :)) Zobowiązałam się napisać jego recenzję i tak oto dziś pojawia się ona na blogu. Cieszę się, że mogłam go wypróbować, bo firma freshMinerals jest mi nie znana.


Znalazłam o niej troszkę informacji i okazuje się, że jest to firma z USA. Kosmetyki tej firmy:
  • nie zawierają wypełniaczy, chemicznych substancji, sztucznych barwników i konserwantów;
  • nie powodują reakcji uczuleniowych;
  • są bezzapachowe, beztłuszczowe, wodoodporne i nie zawierają talku;
Składniki freshMinerals™ mają również właściwości pielęgnacyjne i lecznicze np. witamina E zapobiega starzeniu się skóry, a tlenek boru działa antybakteryjnie. Dzięki minerałom i naturalnym pigmentom makijaż freshMinerals™ pozwala skórze oddychać, nie blokuje porów, działa łagodząco i stanowi doskonałą ochronę przeciwsłoneczną SPF20. Są szczególnie polecane przez dermatologów i kosmetyczki po inwazyjnych zabiegach, przy problemach alergicznych skóry, trądziku młodzieńczym i różowatym.


Opakowanie: wygląda przeuroczo. Jest nieduże i bardzo poręczne. Jego średnica to 5 cm. Składa się z kilku poziomów: na pierwszym mamy róż, a pod nim jest schowany aplikator oraz lusterko. Niestety opakowanie to jest kiepskiej jakości. Nie noszę go ze sobą w kosmetyczce, tylko trzymam w domu w pudełku z innymi kosmetykami, a mimo to porysowało już się. 


Konsystencja: jest to róż w kamieniu. 

Zapach: jest to produkt bezzapachowy.

Działanie: muszę przyznać, że róż ten mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Gdy tak na niego patrzyłam myślałam sobie, że będzie to taki róż o delikatnym odcieniu, którego pewnie będzie trzeba użyć kilku warstw, aby było go w ogóle wiać. Po pierwszej aplikacji okazało się jednak, że róż ten jest bardzo dobrze napigmentowany i trzeba uważać przy jego aplikacji. Gdy go się zabierze za dużo, może być zbyt mocny na twarzy. Jak już się z nim oswoiłam, to potrafię zaaplikować odpowiednią jego ilość. Posiadam odcień o nazwie Hong Kong. Ma on śliczny, ciepły kolor. Dobrze się w nim czuje na twarzy. Jest go niedużo, bo tylko 5g. Jednak jest ogromnie wydajny - jedno pociągniecie pędzla po różu i to wystarczy na aplikację na policzek. Przy okazji dodam, że nie używam tego aplikatora, który jest dołączony do produktu, ponieważ jest on mały i wątpliwej jakości. Używam pędzla do różu firmy Maestro numer 170 rozmiar 22. Róż jest bardzo trwały - jak nałożę go koło godziny 6.45 to do 16 jest jeszcze na swoim miejscu na twarzy i nadal jest tak samo intensywny. Potem - po powrocie do domu - zmywam makijaż. Jednak myślę, że jakbym go nie zmywała to róż i do wieczora by się trzymał. Kosmetyki tej firmy nie są u nas za bardzo dostępne. Trzeba szukać ich na stronie producenta. Ale jak na nią się klika, to pisze tam, że wersja polska coming soon. A to znaczy, że mogą być i u nas dostępne.

Cena: na stronie brytyjskiej cena tego różu wynosi £15.00

Skład: MICA, BISMUTH OXYCHLORIDE, MICRONIZED TITANIUM DIOXIDE, MICRINIZED ZINC OXIDE, ZINC STEARATE, DIMETHICONE, BORON NITRIDE, SILICA, VITAMINE E, MAY CONTAIN: IRON OXIDES, TITANIUM DIOXIDE, CARMINE.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A tak przy okazji dla zainteresowanych podaje linka do recenzji, w której opisuję pozostałe używane przeze mnie róże do policzków: Moje róże do policzków.
Czytaj dalej »

20 listopada 2012

Akcja Maliny: Jesienne umilacze

Malina swoją kolejną akcją strzeliła i tym razem w 10-tkę :)) Po październikowej akcji maseczkowej dla twarzy przyszła pora na chwilę relaksu dla ciała. Jeszcze zanim Malina ogłosiła tę akcję, ja już zaczęłam szukać jesiennych umilaczy kąpieli. Malina trochę rozszerzyła zakres poszukiwań i w sumie postanowiłam przyłączyć się do niej. A teraz parę informacji o tej akcji:


Czytaj dalej »

19 listopada 2012

FARMONA Tutti Frutti Brzoskwinia i Mango cukrowy peeling do ciała

Poszukiwania umilacza jesiennych kąpieli trwają nadal. Dziś postanowiłam napisać moje przemyślenia dokonane po używaniu peelingu cukrowego z Farmony.


Od producenta:
Oszałamiająca radość życia! Tak pachnie szczęście! Cukrowy peeling do ciała Tutti Frutti zawiera fitoendorfiny z owoców noni - cząsteczki szczęścia, które wprowadzają w doskonały nastrój, stymulują pozytywną energię, radość i chęć do działania. Dzięki zawartości masła karite i czerwonych kapsułek z witaminą E głęboko nawilża, odżywia i ujędrnia, sprawiając że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie. Kryształki cukru usuwają martwy naskórek i idealnie wygładzają ciało, a owoce noni rosnące na bajecznych, przepełnionych słońcem wyspach Polinezji zwiększają wydzielanie endorfin, pozwalając cieszyć się wspaniałym nastrojem i pełnią szczęścia. Cukrowy peeling myje, delikatnie natłuszcza i odżywia skórę, dzięki czemu nie jest konieczne używanie balsamu.



Opakowanie: plastikowy zakręcany pojemnik utrzymany w kolorystyce czerwono-pomarańczowej. Pod spodem opakowania znajduje się data ważności peelingu. Produkt zabezpieczony jest folią na początku.

Konsystencja: bardzo gęsta papka koloru pomarańczowego. Jest to gruboziarnisty peeling.

Zapach: mocny, egzotyczny, orzeźwiający, owocowy zapach, który długo utrzymuje się w łazience, na skórze jednak niestety już nie. Zgodzę się z producentem, że stymuluje pozytywną energię i wprowadza w dobry nastrój. Fajnie się go używa w czasie kąpieli w te długie, ciemne, jesienne wieczory. Dodam jeszcze, że zapach tego peelingu cukrowego jest identyczny z zapachem soli do kąpieli brzoskwinia i mango tej firmy - jej recenzję pisałam TUTAJ.

Działanie: peeling ten ze złuszczaniem skóry radzi sobie dobrze. Posiada dość dużo drobinek cukru i dzięki temu można również wykonać przyjemny masaż skóry. Peeling nie podrażnia skóry, a to w sumie dlatego, że w trakcie mycia zaczyna rozpuszczać się w wodzie. Jeśli chodzi o obietnicę producenta, że nawilża skórę, to mogę się z tym zgodzić, ale nie do końca. Po jego użyciu skóra nie jest wysuszona i nie muszę od razu sięgać po balsam do ciała. Jednak pozostawia na skórze taką tłustą warstewkę. Jest to zapewne wspomniane przez producenta działanie nawilżające, ale nie czuję się dobrze z tą warstewką na skórze. Czuję się tak jakbym była dalej brudna i na dodatek jeszcze czymś oblepiona. No szkoda, że tak działa, bo ze względu na jego przepiękny zapach, chętnie bym używała go dłużej i może skusiła się na kolejne opakowanie. Na minus można jeszcze zaliczyć jego wydajność - trzeba go dużo użyć. Pod względem działania bardzo przypomina mi używany jakiś czas temu oliwkowy peeling solny pod prysznic tej firmy (jego recenzja - klik).

Pojemność: 300 g

Cena: 16,00 zł

Dostępność: drogerie, sklepy internetowe

Skład INCI: Sugar, Sodium Chloride, Isopropyl Myristate, Paraffinum Liquidum, Caprylic/Capric Triglyceride, Cera Alba, Glyceryl Dibehenate, Tribehenin, Glyceryl Behenate, Parfum, Butyrospermum Parkii, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, PEG-4, Glycerin, Agar, Alginic Acid, Polysorbate-20, Tocopheryl Acetate, Isobutylparaben, CI 73360, Morinda Citrifolia Fruit Extract, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, CI 19140, CI 16255, BHA.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Dziękuję firmie Farmona za udostępnienie mi tego produktu do przetestowania. Pragnę zaznaczyć, że fakt otrzymania kosmetyku za darmo w żaden sposób nie wpłynął na obiektywność mojej recenzji.
Czytaj dalej »

17 listopada 2012

BIOCHEMIA URODY - hydrolat z róży damascena

Od producenta:
Stosowany zewnętrznie na skórę Hydrolat z róży damascena:
- Działa odświeżająco i aromatycznie.
-
Delikatnie nawilża.
- Działa gojąco, przeciwzapalnie i łagodząco.
- Posiada działanie antyseptyczne, antybakteryjne i lekko ściągające; polecany jest przy drobnych ranach i poparzeniach oraz w formie okładów na podrażnione i zmęczone powieki.
- Dzięki antocyjaninom i olejkowi eterycznemu obecnym w płatkach róży - reguluje krążenie i wykazuje działanie wzmacniające wobec naczynek krwionośnych.
- Wykazuje działanie antyoksydacyjne i przeciwzmarszczkowe, poprawia elastyczność i gładkość skóry.
Od strony aromaterapeutycznej, zapach różany wykazuje działanie uspokajające, stosowany przed snem łagodzi napięcia, stresy i jest źródłem 'słodkich snów'.
» Hydrolat z róży damascena polecany jest dla cery suchej, naczynkowej, dojrzałej, wiotkiej, podrażnionej, także tłustej i trądzikowej (w tym z trądzikiem różowatym).

 [Źródło: http://www.biochemiaurody.com/sklep/hydrolatrosedamascena.html]


Czytaj dalej »

15 listopada 2012

BIELENDA - olejek do kąpieli afrodyzjak piżmo i jaśmin

Jak ja nie cierpię jesieni. Dni robią się coraz krótsze i jest coraz zimniej. Zaczyna się ten okres roku, w którym wychodzę do pracy jak jest ciemno i wracam z pracy jak jest ciemno. Dodatkowo dziś rano był przymrozek. Lubię sobie ten czas umilać przyjemnymi kąpielami. Dlatego zaczęłam poszukiwać jesiennych umilaczy kąpieli. I tak ostatnio w łazience "wyczaiłam" ten olejek do kąpieli piżmo i jaśmin z Bielendy. Kupiła go moja mama. Byłam bardzo ciekawa jak będzie działał, zwłaszcza, że opis producenta brzmi bardzo kusząco.

Od producenta:
Zawiera naturalny afrodyzjak Johimbina.
Rozpieść ciało i uwolnij zmysły w niezwykłym olejku miłości. Pobudzający kolor i wyrafinowany zapach odpręża, rozluźnia napięcie nerwowe, likwiduje stres, pobudza mikro-krążenie krwi, dodaje energii, przywraca siły witalne, poprawia samopoczucie i dodaje entuzjazmu. Kąpiel w Olejku Afrodyzjak wprowadzi Cię w romantyczny nastój. Innowacyjna formuła olejku oraz bogactwo składników aktywnych delikatnie natłuszcza, nawilża i wygładza skórę, przywraca jej niezwykłą miękkość i jedwabistość - ciało emanuje świeżością, namiętnością i erotyzmem. Zapach długo utrzymuje się na skórze.
Stosowanie: wlać pod strumień bieżącej wody lub bezpośrednio na gąbkę podczas kąpieli pod prysznicem.


Opakowanie: zwykła, prosta plastikowa butelka. Plusem jej jest to, że jest przezroczysta i dzięki temu widać ile olejku jeszcze zostało. Za minus uznaje brak dozownika, bo im będzie zawartości mniej, tym będzie gorzej ją wydobyć. Nie da się jej też ustawić do góry dnem. Jeśli chodzi o walory wizualne, to kolorystyka opakowania bardzo mi się podoba.

Konsystencja: jest to żel o takiej średniej gęstości - to znaczy nie za gęsty, ale też nie za rzadki.

Zapach: ładny i przyjemny, ale mało wyczuwalny. Już nawet w butelce jest słaby, to jakim cudem ma być wyczuwalny w trakcie kąpieli  ??? A tym bardziej utrzymywać się potem jeszcze na skórze ??? Jakby był mocniejszy, to pewnie faktycznie by odprężał, wprawiał w dobry nastrój, tym samym likwidując nieco stres. Może by wprowadzał też w romantyczny nastrój. Jednak, aby było czuć jakiś zapach w trakcie kąpieli, to trzeba było by wlać chyba pół opakowania lub nawet może i całe jego opakowanie na raz.

Działanie: używałam go na dwa sposoby:
  • wlewałam pod strumień bieżącej wody do wanny - niestety producent nie napisał nic o tym ile olejku zaleca użyć, gdy się go używa w ten sposób. Ja go testowałam na nakrętki. Z moich obserwacji wynika, że już dwie jego nakrętki wystarczą, aby utworzyła się dość duża piana. Ale jest to za mało, aby dało się czuć jego zapach i, aby zaczął działać na skórę. Trzeba wlać go dużo więcej. Przez to jest mało wydajny, a i tak nie daje tych opisywanych przez producenta nawilżających efektów.
  • bezpośrednio na gąbkę podczas kąpieli - dobrze się pieni i myje skórę. W ten sposób używa się go bardziej wydajnie. Niestety nadal nie nawilża ani nie natłuszcza skóry. Moja skóra taka jak była przed kąpielą, taka jest i po. Wychodzi na to, że przynajmniej nie wysusza skóry. Nie podrażnił jej też, ani nie uczulił. Jest to jeden z tych kosmetyków, które mają piękny opis producenta, ale niestety nic z tego nie zaobserwowałam u siebie. A szkoda, bo byłam ciekawa jak to będzie, gdy po jego użyciu moje ciało będzie emanować namiętnością i romantyzmem ;))
Pojemność: 400 ml

Cena: 17,50 zł

Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamodopropyl Betaine, Coco Glucoside, Glycerin, Parfum, Corynanthe Yohimbe Bark Extract, Polysorbate - 20, Citric Acid, Dimethylhexyl Syringylidene Malonate, Caprylic/Capric Triglyceride, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Limonene, Linalool, CI 17200 (Acid Red 33).
Czytaj dalej »

13 listopada 2012

ZIAJA - maseczka nawilżająca z glinką zieloną

Od producenta:
intensywnie nawilża naskórek: glinka zielona nawilżająca - naturalny surowiec z grupy minerałów ilastych, źródło mikroelementów: głównie krzemu (około 35%), glinu (około 13%), żelaza (około 4,5%), magnezu (około 3%) oraz wapnia ( około 19%).
przyspiesza regenerację skóry: ECO-certyfikowany olej Canola - bogaty w fitosterole, tokoferole oraz kwasy tłuszczowe. Doskonale odżywia i zmiękcza naskórek. ECO-certyfikowane glicerydy kokosowe - źródło NNKT bogatych w kwasy omega3 i omega6 niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania skóry. Zapewniają wysoką efektywność ochrony warstwy lipidowej naskórka. Prowitamina B5 - aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek.  
Skutecznie wygładza naskórek: ekstrakt z owoców drzewa Tara - bogaty w oligosacharydy, zapewnia długotrwałe nawilżanie skóry. Tworzy naturalny film wzmacniający barierę hydrolipidową w efekcie doskonale wygładza naskórek. [źródło: opakowanie]


Opakowanie/pojemność: saszetka o pojemności 7 ml. Nie przepadam za wydobywaniem maseczek z tego typu opakowania, bo źle się je wyciska, a poza tym zostaje jej jeszcze trochę w opakowaniu. Z drugiej jednak strony jestem w stanie szybko ją zużyć, bo maseczki w tubce stoją u mnie, i stoją, i zużyć ich nie mogę.

Konsystencja: dość gęsta, ale dobrze się ją rozsmarowuje po skórze. Nie spływa z twarzy. Maseczka jest koloru lekko zielonego.

Zapach: przyjemny, delikatny.

Działanie: saszetka ta wystarczyła mi na jedno użycie - rozsmarowałam ją na twarzy i szyi. Jakby ktoś używał jej tylko na twarz, to mogłaby wystarczyć na dwa użycia. Następnie trzymałam ją 10 minut na skórze. Przez ten czas lekko przyschła na twarzy, ale nie zrobiła się z niej skorupa. Łatwo dało się ją spłukać. Nie pobrudziła przy tym umywalki. Nie było żadnego szczypania, ani pieczenia i spokojnie mogłam wytrzymać z nią na twarzy do końca wyznaczonego czasu. Jeśli chodzi o efekty jej działania, to jestem z nich całkiem zadowolona. Moja skóra była nawilżona i gładka. Efekt ten utrzymuje się jeszcze na następny dzień. Przy systematycznym stosowaniu pewnie poprawiłaby dużo lepiej nawilżenie skóry. Ja niestety stosuję ją raz na jakiś czas - jak nie zapomnę jej kupić. Producent zaleca jej stosowanie 2-3 razy w tygodniu. Maseczka ta nie podrażniła mnie, ani nie uczuliła. Dodatkowo firma Ziaja jest na wizażowej liście firm nie testujących kosmetyków i składników kosmetycznych na zwierzętach.

Cena: 1,50 zł 

Dostępność: apteki, drogerie, markety - jest łatwo dostępna

Skład: Aqua, Canola Oil, Cetearyl Ethylhexanoate, Illite, Octyldodecanol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Glycerin, Cetyl Alcohol, Hydrogenated Coco-Glycerides, Caesalpinia Spinosa Gum, Dimethicone, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, Titanium Dioxide, Panthenol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1, 3-Diol, Diazolidinyl Urea, Parfum, Citric Acid, Cl 42090.
Czytaj dalej »

11 listopada 2012

Mydło Aleppo

Od producenta:
Bywa nazywane „MYDŁEM DOSKONAŁYM”, biorąc pod uwagę walory pielęgnacyjne jest to fakt niepodważalny. Mydło zrobione jest z trzech składników: oleju laurowego, oliwy z oliwek i dokładnie 0,01 % sody uzyskanej z wody morskiej.

Olej laurowy – Naturalny antybiotyk! Ma silne działanie antyseptyczne i mocno nawilża. Skutecznie łagodzi dolegliwości i problemy skórne, takie jak trądzik, łuszczyca, atopowe zapalenia skóry, łojotok. Miliony ludzi na świecie przekonały się o jego leczniczym działaniu.
Oliwa z oliwek skarbnica witaminy E, oprócz nawilżenia zapewnia odpowiedni poziom natłuszczenia i ochrony, ważny szczególnie dla skóry suchej. Regeneruje ją i opóźnia procesy starzenia.

W naszej ofercie występują mydła o różnej zawartości procentowej oleju laurowego: 20 %, 35 %, 50 % oraz 70 %. Im większe problemy dermatologiczne, tym mydło powinno zawierać więcej oleju laurowego - naturalnego antybiotyku. Jeśli skóra nie wykazuje żadnych zmian, stanów zapalnych zwracamy uwagę na zawartość oliwy z oliwek, ponieważ skóra sucha oprócz nawilżenia wymaga również natłuszczenia.

Mydło polecane do każdego rodzaju skóry, a  szczególnie do mieszanej, normalnej lub z problemami dermatologicznymi takim jak łuszczyca, egzema, trądzik, AZS, łojotok, o łagodnym przebiegu.

Receptura i sposób wytwarzania
nie zmieniły się od ponad 2000 lat.


 
Opakowanie: mydło sprzedawane jest w kartoniku. Potem należy trzymać je w mydelniczce.

Konsystencja: jest to mydło w kostce. Mimo że mam jej połowę, to i tak jest dosyć spora i przez to trochę niewygodna i toporna w użyciu. Ale za to mydło dobrze się pieni i szybko daje się spłukać z twarzy. Dobrze się go też używa jako szampon - łatwo się pieni, dobrze rozprowadza po włosach i nie ma problemu ze zmyciem.

Zapach: niezbyt przyjemny, ale przyzwyczaiłam się już do niego i nie zwracam na niego uwagi.

Działanie: Używałam go:
  • do codziennego mycia twarzy - na początku używałam go dwa razy dziennie - myłam nim twarz rano i wieczorem. Jednak po kilku takich myciach za bardzo zaczęła przesuszać mi się skóra. Dlatego do mycia twarzy używam go obecnie raz dziennie - wieczorem. Potem przecieram twarz hydrolatem lawendowym i nakładam krem. Bardzo dobrze oczyszcza skórę - chociaż jest to na początku jego używania dość dziwne uczucie. Ciężko jest mi je opisać. To jest coś takiego jak dobrze umyte naczynia, że jak przejedzie się po nich palcem, to aż "piszczą". Przy spłukiwania mydła ręce z oporem przesuwają się po skórze. Aktualnie przyzwyczaiłam się do tego uczucia, ale na początku było to dla mnie bardzo dziwne. Mydło idealnie zmywa całe sebum, które w ciągu dnia naprodukowała moja tłusta strefa T. Moje mydło ma 30% oleju laurowego - może trochę za dużo wybrałam na początek i stąd takie odczucia. Jednak jest to moje pierwsze mydło Aleppo jakiego używam. Na początku ciężko jest się zdecydować jaką zawartość procentową oleju laurowego wybrać.  Jak to mydło zużyję to myślę kupić następne, ale tym razem inny %.
  • do mycia całego ciała - tak stosuję go raz na jakiś czas. Dobrze się sprawdza w tej roli. Ale trochę przeszkadza mi to uczucie "tępej" skóry, które opisywałam powyżej.
  • jako naturalny szampon do włosów - ale tylko kilka razy, bo włosy po jego użyciu są za bardzo tępe i szorstkie w dotyku. Przez to stają się suche i plączą się. Trzeba też pamiętać o tym, że mydło to ma zasadowe pH i należy potem zakwasić włosy. Na koniec jeszcze nakładałam odżywkę. Po wyschnięciu włosy nie były takie złe, ale żebym częściej je myła tym mydłem musiałabym wypróbować mydło o innym składzie procentowym - trochę mniejszą zawartością oleju laurowego.
  • jako maseczkę oczyszczająco-odżywczą na twarz - robi się ją następująco: trzeba zrobić pianę i zostawić na kilka minut na buzi. Mydło nie sprawdziło się tutaj, bo piana spływa z twarzy, pęka i zaczyna znikać.
  • Producent podaje, że można go jeszcze stosować jako środek piorący do delikatnych tkanin, ale tego zastosowania jeszcze nie próbowałam.

Moja opinia: tak do końca to nie wiem jak je mam ocenić. Jestem zadowolona z jego działania, bo uspokoiło moją skórę i doprowadziło ją do większej równowagi. Nie uczula skóry, ani jej też nie podrażnia. Jednak kupiłam nieodpowiedni % i myślę, że jest trochę za mocne - gdy użyję go za często, to przesusza skórę. Dodatkowo jeszcze to dziwne uczucie jakie jest na skórze po jego użyciu - usuwa tłuszcz, ale myślę, że trochę za bardzo. Czy wpływa na zmniejszenie trądziku jeszcze będę obserwować. Na chwilę obecną tyle ile mi pryszczyków wyskakiwało, tyle cały czas wyskakuje. Ale mydło przyśpiesza trochę ich gojenie. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego wydajności - jest ona ogromna, aż ciężko mi uwierzyć, że jest tak wydajne. Myję nim twarz, używam do kąpieli i do mycia włosów, a go wciąż jeszcze sporo zostało. Używam go od połowy września.

Waga: 220 g +/- 10 % - ja mam pół z tego.

Cena: 25 zł

Dostępność: moje mydło pochodzi z Mydlarni u Franciszka, ale można je kupić również w wielu innych sklepach stacjonarnych i internetowych.

Skład INCI: Olea Europea Oil, Sodium Hydroxyde, Aqua.
Czytaj dalej »