31 lipca 2015

Zakupy popełnione w lipcu


OCEANIC For Long Lashes serum przyspieszające wzrost rzęs - zużyłam już jedno opakowanie tego serum. Mimo że nie używałam go zbyt systematycznie, to rzęsy są po nim znacznie dłuższe i gęstsze. Osiągnęłam efekt fajnie wyglądających, ale zarazem niezbyt nachalnych, tylko takich bardziej naturalnych firanek rzęs. Standardowo kosztuje ok. 70 zł. Ale w lipcu była świetna promocja w SuperPharm i zapłaciłam za niego 44,99 zł.


MAX FACTOR 2000 Calorie - w lipcu skończyły mi się dwa tusze, więc potrzebowałam nowego. Kupiłam go przy okazji, gdy byłam w SuperPharm. Była też na niego promocja i kosztował 15,99 zł. Lubię ten tusz i co jakiś czas po niego sięgam.


INGLOT odświeżająca mgiełka do twarzy - wstapiłam też do Inglota. Chciałam wypróbować nową mgiełkę to twarzy. Występuje ona w dwóch wersach. Ja kupiłam tą do skóry tłustej i mieszanej. Jest jeszcze wersja do skóry suchej. Opakowanie pojemności 50 ml kosztuje 25 zł.

Dodatkowo skusiłam się na lipcowy ShinyBox. Już dawno żadnego pudelka nie kupowałam, a zawartość tego mi się spodobała:
- NOREL krem hialuronowy (mini produkt)
- COSMODERMA pasta cukrowa Sweet Skin (produkt pełnowymiarowy)
- ETRE BELLE krem do opalania Sun Care (mini produkt)
- SILCATIL sztyft ochronny przed otarciami (produkt pełnowymiarowy)
- dezodorant DOVE Beauty (produkt pełnowymiarowy)
- SHEFOOT krem odżywczy do stóp (produkt pełnowymiarowy)
- FARMONA peeling myjący Tutti Frutti (travel size)


A jak tam Wasze zakupy w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

29 lipca 2015

Zużycia w lipcu


1. LE PETIT MARSEILIAIS żel pod prysznic i do kąpieli - miałam go w wersji pomarańcza i grejpfrut. Podobał mi się ten zapach. Ogólnie żel był dobry i sprawdził się w codziennym użytkowaniu. Więcej na jego temat napisałam TUTAJ.

2. ON LINE żel pod prysznic i do kąpieli - drugi dobry żel, który używałam. Ten również dobrze oczyszczał, ale jego zapach już nieco mniej mi się podobał. Była to wersja Lotus Flower, z dodatkiem ekstraktu z kwiatu lotosu. Zapach jednak miał taki dziwnie mydlany.


3. PILOMAX szampon codzienny do włosów cienkich bez objętości - był on delikatny dla włosów, skutecznie je oczyszczał i nie plątał przy tym. Sam szampon jednak nie nada włosom objętości. To już zależy od sposobu ich suszenia i wymodelowania. Zawiera on SLS, ale w składzie ma też kasztanowiec, pokrzywę, pantenol i kolagen morski. Problem jaki miałam z tym produktem stanowiło opakowanie. Niby płaskie od góry, więc można bez problemu trzymać je do góry dnem, aby wspomóc wydobycie zawartości. Niestety nie sprawdziło się to rozwiązanie. Z powodu twardej butelki szampon wyciskało się bardzo ciężko. Jak widzicie na zdjęciu butelka jest cała zmasakrowana.

4. EXCLUSIVE COSMETICS SPA dla dłoni - jest to produkt w postaci foliowych rękawiczek nasączonych kompleksem różnych składników. Między innymi znajduje się tutaj kwas hialuronowy, kolagen, proteiny kaszmiru, masło Shea, mocznik, olej jojoba. Rękawiczki takie trzyma się ok. 20-30 minut na dłoniach, a następnie zdejmuje. Pozostałą warstwę wmasowuje się w skórę aż do całkowitego wchłonięcia. Jest to produkt jednorazowego użytku. Jestem zadowolona z tych rękawiczek. Po ich ściągnięciu skóra jest fajnie nawilżona i odżywiona.


5. ORIFLAME Mascara Wonder Lash - był to jeden z lepszych tuszy jaki miałam. Podoba mi się jego formuła, szczoteczka i efekt jaki daje. Zdjęcie jak prezentuje się na rzęsach i trochę więcej na jego temat znajduje się TUTAJ.

6. L'OREAL Volume Million Lashes - miałam już kilka wersji tej maskary. Moją ulubioną jest fioletowa. Ale chciałam wypróbować też i czarną. Ma ona szczoteczkę taką samą jak wersja złota. Różnić się ma on niej tym, że ma być bardziej czarna. Stąd też jej nazwa Extra Black. Nie zauważyłam, aby ta czerń była mocniejsza od innych tuszy, które używałam. Na rzęsach wygląda tak jak inne czernie. Ale z wszystkich wersji, które miałam tą polubiłam najmniej. Na rzęsach daje taki naturalny delikatny efekt. Ja jednak wolałabym mocniejszy. A poza tym okropnie odbija się na powiekach. Nie lubię potem zmywać tych czarnym plamek z makijażu.

7. OCEANIC For Long Lashes serum przyspieszające wzrost rzęs - chciałam wypróbować jakąś odżywkę do rzęs, ale nie chciałam dużo za nią płacić. Ta standardowo kosztuje ok. 70 zł. Jednak co jakiś czas w SuperPharm są na nią świetne promocje i można wtedy dostać ją za ok. 40 zł. Nie pisałam jej recenzji na blogu, ponieważ używałam ją bardzo niesystematycznie. Czasem używałam ją 3 razy w tygodniu, a czasem tylko raz. Jednak mimo to zauważyłam efekty jej działania. Rzęsy stały się mocniejsze i znacznie dłuższe. Jestem z niej zadowolona i już kupiłam kolejną. 


A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

27 lipca 2015

Ulubieńcy lipca 2015r.

Marka Evree jest jedną z tych, które bardzo lubię. Miałam już kilka ich kosmetyków. Jak dotąd nie trafiłam jeszcze na taki, który by mi się nie spodobał. W tym miesiącu nawet dwa z nich trafiają do moich ulubieńców.

EVREE POWER FRUIT
nawilżająca specjalistyczna kuracja do ciała 


Jest to nowość marki, którą dostałam do wypróbowania. Olejek ten przeznaczony jest do wszystkich rodzajów skóry. Polubiłam go używać nawet bardziej niż olejek Super Slim tej marki. To znaczy lubię oba, ale olejek Power Fruit pod wieloma względami podoba mi się bardziej. Ciekawe w nim jest to, że jest to olejek dwufazowy. Przed użyciem należy nim wstrząsnąć, aby połączyć obie fazy. Konsystencje ma typową jak dla olejku - jest tłusty. Po rozsmarowaniu pozostawia jednak przyjemny i kojący film, a nie lepką, tłustą warstwę. Jak na olejek to nawet dość szybko się wchłania. Zajmuje to więcej czasu niż w przypadku balsamów, ale ogólnie nie jest źle. Znajduje się w plastikowym opakowaniu z aplikatorem typu "press". Jest bardzo wydajny - nie trzeba używać go zbyt dużo na raz. Wiadomo, że skóra wchłonie i tak tylko tyle składników ile jej potrzeba. Nie używam go codziennie. Wystarczy mi tak 3-4 razy w tygodniu. Rozprowadza się go szybko i bez problemów. Dobrze nawilża skórę. Nadaje jej sprężystości i gładkości. Ma bardzo przyjemny, słodki zapach. W jego składzie znajduje się wiele wspaniałych substancji. Zawiera m.in. olejek migdałowy, olejek malinowy, olejek winogronowy, olejek jojoba, olejek sezamowy, olejek awokado.

Pojemność: 100 ml
Cena: ok. 28 zł
Skład: Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Glycerin, Rubus Idaeus (Raspberry) Seed Oil, Simmondsia Chinesis (Jojoba) Seed Oil, Sodium Hyaluronate, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium Chloride, Disodium EDTA, BHA, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde.



EVREE MAX REPAIR
regenerujący krem do rąk


Przeznaczony jest on do skóry bardzo suchej i podrażnionej. Moja skóra dłoni, aż taka nie jest. Staram się wykonywać jak najwięcej prac w rękawiczkach, aby ograniczać kontakt z detergentami. Ale mimo to skóra potrzebuje dobrego nawilżenia i działania regenerującego. A ten krem mi to zapewnia. Dłonie są gładkie jeszcze przez długi czas po jego użyciu. Zapobiega też przesuszaniu skóry. Ma on dość gęstą i treściwą konsystencje, jednak wchłania się dość szybko. Pozostawia na skórze delikatną powłoczkę, ale nie jest to nieprzyjemny, tłusty film. Ma przyjemny, delikatny zapach. Krem ten ma bardzo fajny skład. Zawiera olej arganowy, migdałowy, awokado, masło shea, a także d-pantenol, allantoine, glicerynę, mocznik (urea). Jest wydajny - wystarczy użyć jego niewielką ilość. Znajduje się w estetycznie wyglądającej tubce, która zamykana jest na klips. Dzięki temu wygodnie się go używa (nie lubię zakręcanych tubek). Nosze go w torebce, aby sięgać po niego w razie potrzeby. Zdobył on nagrodę "Wybór konsumentów - produkt roku 2014".

Pojemność: 100 ml
Cena: ok.9 zł
Skład: Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Urea, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glyceryl Stearate, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Cera Alba (Beeswax), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil, Glycine Soja (Soybean) Sterols, Hexyl Laurate, Sodium Acrylate / Acryloyldimethyltaurate Copolymer, Isehexadecane, Polysorbate 80, Argania Spinosa Kernel (Argan) Oil, Panthenol, Allantoin, Dimethicone, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Xanthan Gum, Disodium EDTA, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Parfum (Fragrance).


Mieliście któryś z tych kosmetyków ???
Co o nich sadzicie ???
Czytaj dalej »

25 lipca 2015

Metaliczne "tatuaże"

Nazywane są tatuażami, ale nimi nie są. To są po prostu naklejki, które mają zdobić. W zależności od wzoru i miejsca gdzie je przykleimy, potrafią wyglądać jak biżuteria. Od pewnego czasu jest ich spory wysyp i wiele osób je miało. Ja też postanowiłam wypróbować.


Bardzo mi się podobają jako ozdoba na wyjątkowe okazje, chociaż niektórym osobom (w zależności od ich stylu) pasują również na co dzień. Tatuaże te są coraz popularniejsze, a w zawiązku z tym coraz łatwiej dostępne i można kupić je bardzo tanio. Mają je w swojej ofercie między innymi Biedronka, Rossmann, SuperPharm, ale mozna je kupić też na Allegro. Moje dostałam od BornPrettyStore


Można je naklejać wszędzie. Ładnie wyglądają jako naszyjniki, czy bransoletki. Jednak przy wyborze miejsca trzeba brać pod uwagę to, że szybko się ścierają. Dlatego przyklejanie ich tam, gdzie będziemy je często pocierać, np. o ubranie, spowoduje, że szybciej się zetrą. Ładnie wyglądają tak średnio jeden dzień, ale jak się je dobrze naklei i w mało trącym miejscu, to potrafią wytrzymać nawet 4-5 dni.


Aplikuje się je na skórę bardzo prosto. Wystarczy wyciąć wybrany wzór, przyłożyć do skóry i zmoczyć wodą. Potem odciągnąć kartonik i gotowe. 
Warto jednak uwzględnić przy tym kilka wskazówek:
- przyklejać je na czystą, nie natłuszczoną skórę (aby nie była posmarowana balsamem ani oliwką), bo naklejka dobrze nie przylgnie i będzie się słabiej trzymać.
- trzeba uważać, gdy się je przykleja na włoski, na przykład te na rękach - naklejka może na nich nieładnie wyglądać. 
- na początku dobrze jest przymierzyć czy naklejka będzie pasować i jakie wybrać dla niej najlepsze ułożenie. W tym celu dobrze jest przyłożyć naklejkę do skóry nie zdejmując foli. 
- gdy już wszystko jest sprawdzone, to odklejamy folie i przykładamy tatuaż. Najlepiej, gdy przykleimy go na raz, bez żadnych poprawek. Tak, aby już nie przesuwać nim po skórze.
- potem naklejkę polać wodą lub przyłożyć do niej zmoczone płatki kosmetyczne. Kartonik powinien być całkowicie mokry. Wtedy lekko go odginamy, aby sprawdzić czy naklejka już przykleiła się do skóry i odrywamy go. 


Naklejki te są odporne na mycie wodą z mydłem. Potrafią wytrzymać kilka kąpieli. Ale tarcie ręcznikiem po umyciu może im zaszkodzić. Aby zachować je na dłużej, gdy je wycieramy, to tylko poprzez delikatne przyłożenie ręcznika. Sposobów na zmycie tatuaży znalazłam kilka. Można użyć oliwki albo oleju - naklejki dobrze schodzą, bo tłuszcz sprawia, że się odklejają. Stosując tą metodę nie będzie bolało, gdy będzie się ściągać tatuaż z mikro-włosków, które się ma na ciele. Można je też zmywać przy pomocy zmywacza do paznokci. 


Mieliście takie tatuaże ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

21 lipca 2015

Rajstopy w sprayu - Sally Hansen oraz Lirene

Produkty, które mają poprawić wygląd nóg nie są nowością na rynku. Czytałam o nich już wiele recenzji. Jednak nie zdecydowałam się na zakup żadnego. Dopiero w tym roku będę je testować. Na dodatek aż dwa różnych marek: Lirene oraz Sally Hansen. Oba te produkty mają nadać natychmiastowy efekt opalonej skóry. Nogi zawsze opalają mi się znacznie wolniej niż ręce czy brzuch. Dlatego dobrze jest wyrównać tą dysproporcje między górną, a dolną częścią ciała.

 
Aplikacja rajstop w sprayu:

Oba te produkty aplikuje się w ten sam sposób. Znajdują się w opakowaniu z atomizerem, takim jak dezodoranty. Przed użyciem należy nimi wstrząsnąć i rozpylać w odległości ok. 15 cm od dłoni. Potem dokładnie rozprowadzić na skórę nóg tak, aby nie było smug. Najlepiej zrobić to szybkimi, kolistymi ruchami. Produkty mają przyjemną, płynną konsystencje. Łatwo rozprowadzają się na skórze. Już od pierwszej ich aplikacji nie miałam z tym żadnego problemu. Szybko zastygają. Potem należy umyć dłonie przy użyciu mydła i wody. Tym samym sposobem zmywa się potem też i rajstopy z nóg.
Dodatkowo warto pamiętać, aby nakładać je na wydepilowaną skórę, ponieważ nieestetycznie osiadają na włoskach. Dobrze jest też dzień przed aplikacją zrobić peeling skóry na nogach. Nierówny i złuszczający się naskórek spowoduje, że rajstopy będą gorzej wyglądać. Trzeba też pilnować, aby skóra było dobrze nawilżona. Ale przed aplikacją rajstop należy zmyć balsam. Rajstopy w sprayu nakładać na suchą, pozbawioną jakiejkolwiek tłustej warstwy skórę.



To zdjęcie pokazuje jak na nogach wyglądają oba te produkty. Po prawej widać rajstopy w sprayu Sally Hansen w odcieniu Light Glow, natomiast po lewej jest Lirene rajstopy w sprayu w odcieniu do jasnej karnacji. Te z Lirene są troszkę jaśniejsze, a ich kolor bardzo cielisty. Natomiast te z Sally Hansen są znacznie ciemniejsze, mimo że to jest najjaśniejszy odcień. Wpadają lekko w pomarańczowy kolor. Jednak oba te produkty po rozsmarowaniu i zaschnięciu ładnie dopasowują się do skóry i naturalnie na niej wyglądają. Sprawiają, że skóra wygląda na bardziej gładką i napiętą. Ukrywają też niedoskonałości na nogach: wyrównują nierówny koloryt, zasinienia, bladość, pęknięte naczynka (ale tylko te mniejsze).




SALLY HANSEN
 Airbrush Legs
kolor Light Glow


To był pierwszy produkt do poprawy wyglądu nóg, o którym usłyszałam. Cieszy się on dużą popularnością. Występuje w  trzech odcieniach. Jako, że mam jasną karnację, to posiadam najjaśniejszy z nich, czyli Light Glow. Jest dla mnie wprost idealny. Po wyschnięciu wygląda bardzo naturalnie. Trochę tak jakby były to rajstopy. Ale daje efekt ładnej opalenizny. Rajstopy te są bardzo wytrzymałe i odporne na wiele czynników. Najpierw jednak należy odczekać aż porządnie wyschną, czyli tak ok. 10 minut. Potem produkt staje się wodoodporny. Nie ścierają się, dzięki temu nie brudzą ubrań (również tych białych). Wytrzymują duże upały - nawet jak skóra się spoci, to nic się nie smuży, ani nie roluje. Jeszcze w tamtym roku były dość trudno dostępne. Trzeba było ich szukać w Douglasie lub na Allegro. Aktualnie są lepiej dostępne - można je też kupić w Rossmannie czy SuperPharm. Dają ładne matowe wykończenie. Mi się to bardzo podoba, ponieważ nie lubię błyszczenia na skórze. Jeśli chodzi o ich wady, to z powodu ich dużej trwałości, trudno je zmyć. Nie wystarczy tylko sama woda z mydłem, potrzebuję jeszcze gąbkę i trzeba mocno trzeć. Jest to też dość drogi produkt, ponieważ w regularnej cenie kosztuje ok. 57 zł za 75 ml. Na szczęście są na nie nieraz promocje, więc można je kupić nawet i o ok. 20 zł taniej.



LIRENE 
Leg make-up
kolor dla jasnej karnacji


Pod wieloma względami rajstopy te podobne są do tych z Sally Hansen. Nie tylko dlatego, że są w opakowaniu z atomizerem i tak samo się je aplikuje. Ale także dają podobny efekt i mają podobną trwałość. Cieszę się, że Lirene stworzyło ten produkt, aby był konkurencją dla innych marek. Pod względem ceny i pojemności wypadają znacznie lepiej niż te z Sally Hansen, ponieważ za 200 ml zapłacimy 29,99 zł (a na promocji ok. 23 zł). Występują w dwóch kolorach: dla jasnej i ciemnej karnacji. Jako że jestem wielkim bladziochem, to używam te jaśniejsze. Efekt jaki dają również mi się podoba. Wyglądają bardziej naturalnie niż te z Sally Hansen, ponieważ mniej wpadają w pomarańczowe tony. Jednak mają słabsze krycie i abym uzyskała zadowalający mnie efekt potrzebuje nałożyć ich dwie warstwy. Trzeba z nimi nieco bardziej uważać, ponieważ charakteryzują się mniejszą trwałością. Należy poczekać chwile aż wyschną, ale mimo to nieco brudzą ubrania. Poza tym, gdy mam je na skórze, to muszę uważać, aby nie zakładać nogi na nogę, ponieważ w miejscu styku skóry rolują się. Na szczecie nie powoduje to powstania wielkich ubytków, ale w miejscu tym jest mniej produktu, robi się małe przebarwienie. Zrolowany produkt trzeba strzepać, bo wygląda nieestetycznie na skórze. Znacznie łatwiej też je zmyć. Wystarczy tylko mydło i woda. Nie trzeba mocno trzeć. 

Podsumowując: Jaka będzie wydajność obu tych produktów jeszcze się okaże, bo używam je dopiero od lipca. Jestem z ich bardzo zadowolona i już nie wyobrażam sobie, abym miała ich nie mieć. Dla mnie te produkty są teraz "must have" na lato. Takiego efektu nie daje samoopalacz, ani balsam brązujący. Nie mają nieprzyjemnego zapachu jak niektóre samoopalacze. Optycznie też wyszczuplają nogi. 

Miałyście któreś z tych rajstop w sprayu ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

15 lipca 2015

3 RAZY NIE #6 - czyli kosmetyki, na których się zawiodłam

W dzisiejszej odsłonie tej serii postów chciałabym wylać swoje żale na trzy kosmetyki, które mnie bardzo rozczarowały swoim działaniem. A właściwie brakiem działania. Jest to dla mnie duże zaskoczenie, a zarazem przykra sprawa, ponieważ pokładałam w nich duże nadzieje. Kosmetyki te mają dobre składy, zbierają wiele pozytywnych opinii, dlatego tak bardzo się dziwie, że się u mnie nie sprawdziły.



BIOLIQ 
balsam intensywnie odżywiający

Balsam ten ma za zadanie intensywnie odżywiać i pielęgnować skórę ciała. Zawiera między innymi ekstrakt z ziela skrzypu polnego, który ma poprawiać metabolizm kolagenu, działać odbudowująco, wygładzająco i ujędrniająco. Balsam ma zmiękczać i uelastyczniać naskórek, dawać skórze poczucie długotrwałego ukojenia i odprężenia. Dodatkowo łagodzić podrażnienia oraz przywracać prawidłową równowagę wodno-lipidową. Wszystko to pięknie i ładnie brzmi, niestety ja nie zaobserwowałam żadnego z tych efektów. Latem moja skóra nie potrzebuje dużego nawilżenia. Poza tym nie jest bardzo sucha, nie mam problemów z jej przesuszeniem czy nadmiernym rogowaceniem. Lecz mimo to balsam ten okazał się dla mnie za słaby. Dobre w nim jest to, że szybko się wchłania i nie zostawia na skórze tłustej warstwy. Jednak zaraz po wchłonięciu nie czuć, że w ogóle się czymś smarowałam. Nie zauważyłam żadnego odżywienia ani nawilżenia.


OLEJ MARULA

Jest on porównywany do oleju arganowego. Ale jest od niego znacznie przyjemniejszy w użyciu. Ma łagodniejszy i delikatniejszy zapach. Jest też lżejszy od oleju arganowego - to znaczy mniej tłusty i szybciej się wchłania. Pod tym względem bardzo mi przypasował. Oba też pochodzą z Afryki. Olej marula posiada liczne właściwości: ma poprawiać stopień nawilżenia skóry, wykazywać działanie gojące i regenerujące, działać przeciwzmarszczkowo, poprawiać elastyczność skóry, działać antybakteryjnie. Używam go już dość długi czas, bo od lutego. Aplikuję go na skórę twarzy przynajmniej raz dziennie, przeważnie na noc. Jest bardzo wydajny, ponieważ jeszcze nie zużyłam go nawet połowy. Jednak nie widzę, aby moja skóra przez ten czas jego używania zrobiła się lepsza. Wiem, że część z jego działania (na przykład to przeciwzmarszczkowe) trudno jest zaobserwować tak od razu. Jednak zastanawiam się czy nie zacznę też używać go na włosy, aby zużyć przed terminem ważności.


BIELENDA PROFESSIONAL
 krem na dzień do twarzy na naczynka 
z rutyną i witaminą C

Krem ten przeznaczony jest do cery skłonnej do zaczerwienień i rozszerzonych naczynek. Ja jeszcze problemów z naczynkami nie mam, ale skłonność do zaczerwienień już tak. Używam go od marca. Przez ten czas nie zauważyłam, aby mi coś pomógł. Zawiera potrzebne do tego składniki aktywne takie jak: witamina C, rutyna, ekstrakt z kasztanowca, witamina B3. Co z tego jak nie widać efektów jego działania. A jest to przecież kosmetyk przeznaczony do stosowania w gabinetach kosmetycznych, dlatego spodziewałam się, że będzie lepiej działał. 


Mieliście któryś z tych kosmetyków ??? 
Jak się u Was sprawdziły ???
Czytaj dalej »

13 lipca 2015

Urodziny bloga - wyniki

W tym roku przypadła czwarta rocznica odkąd prowadzę bloga. Z tej okazji przygotowałam dla Was małe co nieco. W moim konkursie można było wygrać:


- Douglas lakier do paznokci w kolorze 184 Heartbreak
- Douglas Lipstick Matte numer 6 Smoothie framboise
- Batiste suchy szampon floral and flirty Blush
- L'Oreal Casting Sunkiss żel rozjaśniający do włosów
- Ziaja liście manuka krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc
- Purederm kolagenowa maseczka pod oczy
- Purederm głęboko oczyszczająca maseczka peel-off

Nastała pora, aby ogłosić wyniki. Kosmetyki te otrzymuje:

Żaneta Serocka

Gratuluję Ci wygranej. Zaraz piszę do Ciebie mail.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za udział w zabawie :))
Czytaj dalej »

7 lipca 2015

KOBO Transcullent Loose Powder

Znajduje się w zakręcanym słoiczku. Opakowanie to jest proste i estetyczne. Ale wykonane ze słabej jakości plastiku, który bardzo łatwo się rysuje. Przez to traci na swym wyglądzie. Nie używałam tego opakowania zbyt długo, ale przez ten czas zrobiło się na nim sporo rys. Widać je dokładnie na zdjęciu. 


W środku opakowanie zaopatrzone jest w sitko. Niestety nie używa mi się go dobrze. Moim zdaniem dziurki w sitku są zbyt duże. Co prawda producent napisał, aby zerwać tylko połowe z folii zabezpieczającej. Jednak nie udało mi się uniknąć zbyt dużej ilości wysypanego pudru. Dlatego przesypałam go do innego opakowania. Moim ulubionym jest to, które mam po pudrze z LilyLolo. Aktualnie trzymam w nim puder z Kobo. Jestem zadowolona z takiego rozwiązania.


To są właściwie jedyne zastrzeżenia, które mam do tego produktu. Są one związane z opakowaniem, a nie z samym pudrem. Tak się składa, że znalazłam wiele negatywnych opinii o nim. Nie rozumiem czemu zbiera tyle negatywów.  Jeśli o mnie chodzi, to ja go bardzo lubię. Spełnia wszystkie moje oczekiwania jakie mam odnoście pudru sypkiego. 


Jest on drobno zmielony i ma lekko żółtawe zabarwienie. Po przypudrowaniu twarzy ładnie stapia się z odcieniem skóry. Nie bieli jej, ani nie pozostawia efektu jakby przyprószenia mąką. Nie jest widoczny na skórze, daje naturalny efekt. Dobrze komponuje się z każdym podkładem, który posiadam. Ale ostatnio, gdy rozpoczęły się upały, stosuję na twarz sam puder. Potrzebuję tylko lekko zmatowić skórę i nie martwić się, że podkład w ciągu dnia spłynie.


Dobrze matowi skórę. Przy mojej mieszanej cerze, gdy nie ma upałów, tak do 6 godzin bez poprawek. Co uważam, za dobry wynik. Ma bardzo delikatny i przyjemny zapach. Puder jest bardzo wydajny. Na przypudrowanie całej twarzy wystarczy wysypać na wieczko jego niewielką ilość. Używam go już 1,5 miesiąca i nie ubyło mi go przez ten czas dużo.


Pojemność: 8 g
Cena: 23 zł (ja kupiłam go na promocji za ok. 14 zł)
Skład: Talc, Mica, Titanium Dioxide, Corn Starch, Kaolin, Zinc Stearate, Polyethylene, Silica, Benzophenone – 3, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum, Citronellol, Hexyl Cinnamal, CI 77492.


Mieliście ten puder ???
Co o nim sądzicie ???
Czytaj dalej »

1 lipca 2015

Urodziny bloga i coś dla Was

Witajcie kochani !!!
Kolejny rok blogowania za mną. Jak ten czas szybko leci. Tak szybko, że w tym roku nieco przegapiłam tę rocznicę. Przypadała ona w maju, ale w lipcu przecież też można świętować z tej okazji. Prowadzę blog już parę lat i na razie nie wyobrażam sobie, że abym miała przestać. Mam nieraz na to mniej czasu, ale jak nie dam rady pisać postów, to chociaż staram się czytać Wasze. Jednak przede wszystkim blog żyje dzięki Wam - moim czytelnikom. Dziękuje, że tu jesteście i zaglądacie na mojego bloga. W ramach podziękowania przygotowałam mały konkurs. Mam nadzieję, że nagroda spodoba się Wam. 

W skład nagrody wchodzi:


- Douglas lakier do paznokci w kolorze 184 Heartbreak
- Douglas Lipstick Matte numer 6 Smoothie framboise
- Batiste suchy szampon floral and flirty blush
- L'Oreal Casting Sunkiss żel rozjaśniający do włosów
- Ziaja liście manuka krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc
- Purederm kolegenowa maseczka pod oczy
- Purederm głęboko oczyszczająca maseczka peel-off


Aby zdobyć ten zestaw trzeba:
- być obserwatorem bloga lub fanem na facebooku

- odpowiedzieć na pytanie konkursowe:
które urodziny obchodzi w tym roku blog "Uwielbiam być kobietą?"

- podać swój adres e-mail do kontaktu w razie wygranej.


Zgłoszenia proszę wysyłać poprzez wypełnioną ankietę.


Konkurs trwa od 01.07.2015 do 10.07.2015



Regulamin konkursu:

1. Konkurs trwa od 01.07.2015 do 10.07.2015 do godz. 23:59.
2. Sponsorem wszystkich nagród jestem ja - właścicielka bloga http://pure-morning123.blogspot.com/
3. Konkurs przeznaczony jest dla pełnoletnich użytkowników, lub dla niepełnoletnich za zgodą rodziców.
4. Zwycięzcą zostanie jedna osoba, która otrzyma zestaw widniejący na zdjęciu.
5. Nagroda nie podlega wymianie na inną lub na ekwiwalent pieniężny.
6.  Wysyłam tylko do Polski.
7. Zgłoszenia z blogów, które są stworzone tylko do brania udziału w rozdaniach nie będą brane pod uwagę.
8. Wyniki zostaną ogłoszone do 5 dni od zakończenia konkursu, poprzez informację na blogu oraz przesłaniu maila do wygranej osoby. 
 Jeśli w ciągu 3 dni nie otrzymam adresu, wybieram kolejną osobę.
 9. Nagrodę wyślę pocztą w ciągu 5 dni od otrzymania adresu.
11. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych 


Mam nadzieję, że formularz zadziała dobrze, bo dawno z niego nie korzystałam.

Zapraszam wszystkich do zabawy :)))
Czytaj dalej »