29 lutego 2012

Zakupy popełnione w lutym

Teraz czas na prezentację kosmetyków, które kupiłam w tym miesiącu. Na początek lakiery i zmywacz do paznokci.


Idąc po kolei są to:
- szybkoschnący i nabłyszczający lakier nawierzchwiowy z Catrice za 9,99 zł;
- czerwony laier do paznokci numer 119 z My Scret za 6,49 zł;
- laier do paznokci Essence z serii Vampire's Love kolor 03 True Love za 5,59 zł;
- zmywacz do paznokci o zapachu winogron z Sensique za 1,99 zł.

Trzy cienie do powiek:
- KOBO 501 Natural Shine za 11,00 zł;
- Catrice Absolute Eye Color w odcieniu 050 The Noble Knight za 11,99 zł;
- Catrce Intensif'Eye wet&dry shadow w kolorze 040 Have You Seen Alice? za 15,99 zł.


Bardzo byłam ciekawa działania tych dwóch kosmetyków: Acne Camouflage korektor lecziczy za ok 22 zł oraz IKOS Ziemia Egipska 7g za za 69 zł. Kupiłam też bazę pod podkład z KOBO. Właściwie nie lubię stosować tego typu kosmetyków, ale będąc w Naturze posmrowałam się jej testerem na dłoni, która zrobiła się miła i gładka w dotyku. To przekonało mnie, że może warto wyróbować  tę bazę. Zapłacłam za nią 19,90 zł.


Kupiłam też:
- DermaSel SPA sól kąpielowa z Morza Martwgo - Lawendowa Kąpiel za 7,99 zł;
- Farmona - oliwkowy peeling solny pod prysznic za 10,99 zł;
- Biały Jeleń mydło natualne za 7,20 zł. Musiałam kupić cos do umycia ran po zabiegu, a w szpitalu mieli tylko ten kosmetyk;
- Palmolive  pielęgnacyjne i aromtyczne mydło w płynie lawenda i rumianek. Niestety nie pamiętam ile kosztowalo, bo zgubiłam paragon.


A na koniec coś nie kosmetycznego, ale bardzo podoba mi się ten kwiatek więc go tu pokazuję. Można go używać jako broszkę, ale ja wpinam go do włosów. Kupilam go w H&M za 9,90 zł.

Czytaj dalej »

27 lutego 2012

Zużycia lutego / Products that I used up in February

Luty zbliża się powoli do końca czas więc na post o kosmetykach, które zużyłam w tym miesiącu.


1. Avon - są to moje ulubione perfumy z Avonu, a mianowicie: Pur Blanca, Pur Blanca blush oraz Slip into.  Piękne zapachy, szkoda się z nimi rozstawać, ale lubię zmieniać perfumy na inne. Za jakiś czas pewnie do nich powrócę.


2. Yves Rocher - szampon zwiększajacy objętość z wyciągiem z malwy - pisałam o nim TUTAJ.
3. Yves Rocher - żel pod prysznic ziarna kawy - żel ten kupiła moja mama. Nie pisałam na blogu jego recenzji, ponieważ go nie używałam. Wspominam o nim jako ciekawostkę dla osób, która lubią kawę, ponieważ ma on bardzo mocny zapach kawy. Ja kawy nie piję i drażnił mnie ten zapach. Moja mama natomiast go uwielbia. Jest to drugie zużyte przez nią opakowanie. Żel ma pojemność 200 ml i kosztuje 9,90 zł.



4. Tisane - znany zapewne wszystkim balsam do ust, dlatego uznałam, że nie muszę pisać o nim recenzji. Balsamik bardzo lubię i zapewne kupię ponownie.
5. Pierre Rene - bezbarwny lakier, o którym troszkę pisałam TUTAJ.
6. Pierre Rene - bezacetonowy zmywacz do paznokci z odżywką - dobrze się spisywał przy zmywaniu lakierow. Lubiłam go też za to, że nie wysuszał mi paznokci. Zmywacz ma pojemność 145 ml i kosztuje ok 7 zł. Produkt nie był testowany na zwierzętach.
Czytaj dalej »

25 lutego 2012

BIELENDA - musujący piasek do kąpieli z ekstraktem z owoców figi

Do tej pory używałam głównie sole do kąpieli. Jednak jak zobaczyłam ten kosmetyk postanowiłam od razu go kupić i wypróbować. Uznałam, że może to być miła odmiana. Poza tym buteleczka ładnie się prezentuje i jego nazwa brzmi bardzo kusząco: Powitanie z Afryką - rytuał kąpieli - musujący piasek z ekstraktem z owocow figi.  A jak przeczytałam opis producenta, to od razu wylądował w koszyku. 


Od producenta:
Wyjątkowy musujący piasek z owocami figi zapewnia zmysłową i odprężajacą kąpiel. Jego egzotyczny, ciepły i korzenny aromat poprawia samopoczucie, pobudza, dodaje siły, zwinności i lekkości. Owoce figi przywracają energię i siły witalne, dzięki bogactwu witamin, cukrów i soli mineralnych. Ekstrakt z figi zmiękcza i dogłębnie nawilża naskórek, nadaje skórze jedwabistą gładkość.
Stosowanie: do wanny napełnionej ciepłą wodą wsyp garść piasku i zanurz się w wodospadzie pęcherzyków i musującej piany.


Opakowanie: plastikowa butelka o pojemnosci 475 g zakręcana korkiem.

Konsystencja: produkt ma postać proszku powstałego po zmieszaniu dwoch rodzajów ziarenek. Jedne są bardzo drobniutkie i mają kolor brązowy. Drugie są większe i białe.


Zapach: mocny, dość egzotyczny, ale wyczuwam tu nutkę chemii.

Działanie: opis producenta o działaniu tego kosmetyku brzmi pięknie, nieprawdaż ??? Dlatego skuszona tymi obietnicami zaraz wykorzystałam go do kąpieli. Moje zdziwienie było ogromne, gdy okazało się, że piasek ten musuje, ale bardzo słabo i krótko; tworzy niewieklą pianę; zapach szybko się ulatnia; w wannie pozostaje woda o podejrzanie żółtawym kolorze. Trochę miałam opory, aby się w tym kąpać - i powtórzyć to jeszcze potem kilka razy. Kąpiel wcale nie była zmysłowa i odprężająca. Dodatkowo piasek ten wcale nie nawilża skóry. Na szczęście też jej nie wysusza i nie uczulił mnie.  Obojętnie czy wrzucę go mniej czy więcej efekt wizualny jest taki sam. Z tym, że jak wsypie się go dość dużo to zapach robi się bardzo duszący. Jedyne zalety jakie w nim widzę to: dobrze się rozpuszcza nie pozostawiając niczego drapiącego w wannie, jest wydajny i nie był testowany na zwierzętach.

Moja opinia: nie polecam

Cena: 6,99 zł

SKŁAD: Sodium Chloride, Citric Acid, Sodium Bicarbonate, Sodium Carbonate, Sodium Lauryl Sulfate, Silica, S.D.A. 40, Ficus Carica (Fig)Fruit Extract, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnnamal, Limonene, Lyral, Linalool, CI 77491 (Iron Oxides), CI 77492 (Pigmen Brown 6), CI 77499 (Iron Oxides).
Czytaj dalej »

24 lutego 2012

TAG: 5 kosmetycznych rzeczy, których wcale nie chcę mieć.

Do zabawy zaprosiła mnie MONIA - jest mi bardzo miło, że pomyślałaś o mnie. Dziękuję :))



ZASADY:

- napisz kto Cię otagował i zamiesć zasady,
- zamieść banner TAG'u i opisz 5 rzeczy z działu kosmetyki (akcesoria, pielęgnacja, przechowywanie, kosmetyki kolorowe, higiena), które Twoim zdaniem są całkowicie zbędne bo:
  • mają tańsze odpowiedniki,
  • są przereklamowane,
  • amatorkom są niepotrzebne,
  • bo to sposób na niepotrzebne wydatki.
- krótko wyjasnij swój wybór i zaproś do zabawy 5 lub wiecej innych bloggerek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

MOJA LISTA 5 RZECZY:

1. Mleczko do demakijażu - ostatnio używałam kilka mleczek do demakijazu oczu i twarzy. O ile przy demakijażu twarzy nie mam żadnych zastrzeżeń. To po demakijażu oczu z użyciem mleczka widzę przez pewiem czas jak przez mgłę. Do demakijażu wolę używać miceli.

2. Samoopalacze  - mój typ karnacji jest taki, że opalam się na czerwono. Dopiero potem brązowieje. Dlatego nie lubie się opalać. Jakis czas temu miałam z tym problem. To głównie przez ludzi, którzy uważali, że jak to można latem chodzić taka biała. Pytali czy ja jestem chora czy co ??? Starałam się chodzić do solarium i używać samoopalaczy. Teraz już się tym nie przejmuję. Chodzę biała latem i jest mi tak dobrze.

3. Tipsy, sztuczne rzęsy - może i jestem wyjątkiem, ale nigdy nie miałam na paznokcie nałożonych tipsów, ani innych tym podobnych rzeczy. Nie podoba mi się to i nawet na wesele nie skuszę się na sztuczne paznokcie. Chcę mieć delikatny frencz na moich naturalnych paznokciach. Nie chcę ich też sztucznie przedłużać. Jeśli chodzi o sztuczne rzęsy, to mogę je używać w makijażu na sesjach zdjęciowych. Poza tym - nie.

4. Prostownice, żele, pianki i lakiery do włosów - kiedyś używałam bardzo często, ale i tak nie uzyskiwałam zamierzonego efektu. Moje włosy są podatne na kręcenie i prostowanie, ale po krótkim czasie wracają do swojego stanu pierwotnego. Musiałabym używać tony żeli, pianek i lakierów, aby utrzymać fryzurę. Aja lubię, gdy włosy wyglądają naturalnie. Nawet jeśli są potargane przez wiatr, to wole to niż, gdy są tak utwardzone, że na wietrze nawet się nie poruszą.

5. Bardzo drogie kosmetyki - powiem tak, że czasem jeśli kosmetyk jest dobry, ale drogi to go kupię. Jednak cena, którą mogę zapłacić ma pewne granice. Wiem też, że nie wszystko co drogie jest dobre. Nieraz lepszy jest tańszy odpowiednik.


Do odpowiedzi na TAG zapraszam wszystkich, którzy jeszcze nie brali w nim udziału. Proszę samo-się-nominować :)) Z tego co widziałam, to większość osób już odpowiadała na TAG.

(edit) Znalazłam kogoś, kto jeszcze nie brał udzialu w TAGu - zapraszam do odpowiedzi maxcom.
Czytaj dalej »

22 lutego 2012

O zawartości pewnego czerwonego pudełeczka :))

Dziś co by nie mówić już o smutnych, ale jednak ważnych sprawach opowiem Wam o czymś dużo weselszym. Ale na początek tajemnicze pudełeczko, które prezentuje się nastepująco:


A jego zawartość cieszy mnie bardzo, gdyż jest to pierścionek zaręczynowy.


Zaręczona jestem od Wigilii. Jednak pierścionek, który wtedy dostałam był dla mnie za duży i bardzo niewygodny w noszeniu. Ale z wyglądu był przepiękny. Postanowiliśmy go jednak wymienić. Wymiana trwa około miesiąca. Mogę teraz cieszyć się moim nowym pierścionkiem, który jest jeszcze piękniejszy niż tamtem i wygodnie się go nosi. 


Przy okazji dodam jeszcze, że ślub planujemy na wrzesień tego roku. Większość przygotowań została już poczyniona. Tylko poszukiwania sukni ślubnej przerwał mój zabieg.


Czytaj dalej »

20 lutego 2012

Ku przestrodze

Dzisiejszy wpis nie będzie ciekawy, bo może wyjść trochę zdyt długi i nie będzie w nim zdjęć. Przedstawię w min dlaczego trafiłam do szpitala. A także trzy historie - moją i dwóch dziewczyn, które leżaly ze mną na sali - odnośnie naszych zmagań z torbielem jajnika. Myślę, że trzeba zamieszczać informacje na taki temat, bo może kogoś uchroni to przed późniejszymi skutkami.

Niestety wszystko zaczyna się od tego, że czytając podobne posty część osób myśli, że mnie to nie dotyczy, że nie mam czasu, aby chodzić po lekarzach, albo zrobię badania później. Ja też tak do tego podchodziłam. Do ginekologa chodziłam jak sobie przypomniałam, że już dawno nie byłam. U mnie wszystko zaczeło się w grudniu 2011 r. kiedy to pewnego dnia zaczął mnie boleć brzuch. Był to ból okropny - źle mi było siedzieć, leżeć a nawet stać. Wybrałam się do lekarki rodzinnej, która stwierdziła, że to grypa żołądkowa, mam brać Nospe i siedzieć w domu. Pytałam się jej wtedy czy dużo ludzi przychodzi z takimi objawami jak ja, aby sie jeszcze upewnić. Powiedziała, że tak. Brzuch bolał mnie przez 7 dni. Męczyłam się okropnie, ale przeszło. Ten sam ból dopadł mnie 12 stycznia 2012 r. Stwierdziłam, że to nie może być grypa żołądkowa. Może jakieś problemy kobiece. Pojechałam do szpitala na oddział ginekologiczny, aby zbadali mnie i aby dowiedzieć się co mi w końcu jest. Na oddział przyjęli mnie od razu po badaniach, gdyż okazało się, że to torbiel prawego jajnika. Spędziłam w szpitalu 3 dni. Ból minął i rozpoczęłam leczenie hormonalne, aby torbiel sam zniknął. Miał wtedy 22 mm. Na drugiej wizycie kontrolnej okazało się, że on nie znika -  tylko rośnie. Trzeba go wyciąć, dlatego dostałam skierowanie do szpitala, gdzie zgłosiłam się 13 lutego. Torbiel miał już 41 mm. Jednak był jeszcze na tyle mały, że nie trzeba było go oparować. Przeszłam zabieg laparoskopii. Mam 3 dziurki w brzuchu i 5 szwów. Zabieg miałam w środę, a że dobrze się czułam i wszystko było wporządku w piątek puścili mnie do domu. W przyszłym tygodniu mam ściagnąć szwy.

Jednak nie każdy torbiel daje znać, że się pojawił w ten sposób, że boli. Moje koleżanki z sali nie miały takich objawów. Jedna z nich z racji tego, że w kwietniu ma wesele i zaraz po zamierza zajść w ciążę, poszła do ginekologa, aby się do tego przygotować. Okazało się, że ma torbiel lewego jajnika. Przeszła zabieg laparoskopii i razem ze mną w piątek opuściła szpital.

Moja druga koleżanka z sali była już na trzeciej operacji usunięcia torbiela. Pierwszy raz było to w 2007 r., kiedy to poczuła, że coś dzieje się nie tak w jej organiźmie. Okazało się, że miała torbiel lewego jajnika, który sobie rósł i rósł i nie mając już miejsca na jajniku zaczął rozrastać się na nerkę i pęcherz. Skutki: wycięcie lewego jajnika i niesprawna nerka. W lutym 2011 r. trafila znów do szpitala, tym razem z torbielem prawego jajnika. Po przebytej operacji usunięto jej torbiej z kawałkiem jaknika. W lutym tego roku trafiła znów do szpitala z torbielem na prawym jajniku i mięśniakiem na macicy. Przeszła kolejną operację.
Czytaj dalej »

18 lutego 2012

Powrót :))

Witam wszystkich po mojej krótkiej nieobecności. W piątek wyszłam ze szpitala i teraz powoli dochodzę do siebie. Mam 5 szwów na brzuchu i przez kilka tygodni mogę jeść tylko biszkopty, kaszki, suchary, itp. Cieszę się, że już jestem w domu. Nie lubię pobytów w szpitalu.

Zabieram się powoli za nadrabianie zaległości na blogu. Na początek poczytałam i pokomentowałam trochę Wasze blogi. Dziś postanowiłam napisać post, w którym pokażę Wam kosmetyki, które dostałam do testów od Pani Magdy i Ani. Nie spodziewałam się, że będzie ich aż tyle.

PHARMACERIS:


  • krem peelingujący II stopień złuszczania, 10 % kwsu migdałowego;
  • intensywnie matujący krem do twarzy SPF 10;
  • fluid matujący z laktoflawiną SPF 20;
  • delikatny płyn do demakijażu oczu;
  • emolientowy żel do mycia ciała skóra sucha i bardzo sucha,
  • specjalistyczny szampon narmalizujący do skóry łojkotowej do włosów przetłuszczających sie;
  • odżywka odbudowująca do włosów cienkich i delikatnych.

LIRENE i UNDER TWENTY:

  • 2 w 1 fluid + baza aksamitna gładkość;
  • fluid intensywnie kryjący Intensive Cover;
  • lekki krem bioaktywnie nawilżający do twarzy na dzień SPF 5;
  • krem jedwabiście regenerujący z kwasem hialuronowym i wyciagiem z jablek na noc do cery normalnej i mieszanej;
  • peeling do ciała skóra sucha i szorstka formuła gruboziarnista;
  • mleczko skóra sucha i normalna głębokie nawilżenie;
  • żel + oliwka pod prysznic;
  • krem regenerujący do stóp;
  • krem antyaging witaminowy do rąk;
  • lukrecjowy płyn do higieny intymnej;
  • 2 w 1 kremowy peeling mycie + złuszczanie skóra bez energii wymagająca nawilżania;
  • 2 w 1 aktywny żel-peeling myjacy skóra z widocznymi niedoskonałościami.


Marka Lirene otrzymała w ostatnim okresie kilka nagród.


Czytaj dalej »

12 lutego 2012

e.l.f. Cosmetics - płynny eyeliner

Mróz troszkę się zmniejszył, dlatego ruszyłam zrobić kilka zdjęć w plener. Wyszła z tego kolejna sesja w śniegu. Głównym modelem był płynny eyeliner firmy e.l.f Cosmetics w kolorze Cobalt Blue.


Od producenta:
Płynny eyeliner ze zintegrowanym precyzyjnym aplikatorem. Doskonały do podkreślania oczu kreskami każdej grubości - od ultra cienkich po mocne i wyraziste. Długotrwała formuła utrzymuje eyeliner na właściwym miejscu przez długi czas. Sprawdza się również przy tworzeniu graficznych dzieł sztuki na twarzy lub ciele.




Właściwie, to jestem z niego zadowolona. Jest łatwy w użyciu. Ma mocny i nasycony niebieski kolor. Nie zawiera żadnych brokatowych ani błyszczących drobinek. Aplikator jest bardzo sztywny, z bardzo cienkim końcem  Nie jest to pędzelek, tylko jakiś rodzaj gąbki. Na początku z rysowaniem kresek różnie mi wychodziło. Trzeba trochę poćwiczyć, aby go wyczuć. Jedyne co mogę mu zarzucić to po wyciągnięciu aplikatora z pojemniczka z eyelinerem, zbiera się na nim zbyt duża ilość produktu i przed rysowaniem kreski trzeba go trochę wytrzeć. Możecie to zobaczyć na zdjęciu, specjalnie nie wycierałam aplikatora. Zmywa się bez problemu. Nie podrażnia oczu. Producent podaje, że nie był testowany na zwierzętach.



Pojemność: 5 ml

Cena: 1,79 Euro (na stronie http://www.elf-kosmetik.de/pl)

Skład: Water (Aqua), Polyethylene Terephalate, Acrylates Copolymer, cyclomethicone, PVP/VA Copolymer, Methylparaben, Propylparaben, Fragrance May Contain: Iron Oxides (CI 77491, CI 77492, CI 77499), Titanium Dioxide (CI 77891), Maganese Violet (CI 77742), Ultramarines (CI 77007), chronium Hydroxide Green (CI 77289), Yellow No. 5 Lake (CI 19140), Ferric Ferrocyanide (CI 77510), Blue No. 1 Lake (CI 42090), Copper Powder, Aluminum Powder.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuję za udostępnienie mi tego produktu do przetestowania. Pragnę zaznaczyć, że fakt otrzymania kosmetyku za darmo w żaden sposób nie wpłynął na obiektywność mojej recenzji.
Czytaj dalej »

10 lutego 2012

BIOCOSMETICS - maska na bazie czerwonej glinki, naturalnego gipsu i suchej wody morskiej

Maska ta przeznaczona jest dla skóry tłustej i mieszanej, a jednocześnie wrażliwej. Czyli coś w sam raz dla mnie. Dlatego chętnie zabrałam się do testów.


Od producenta:
Maska ma działanie:
- ściągające, matujące,
- modelujące, kojące i wygładzające skórę,
- doskonałe nawilżenie skóry i znaczne złagodzenie alergicznych podrażnień,
- a jeśli jest składnikiem szamponu, to dzięki nawilżeniu i leczniczym właściwościom zniknie łupież,
- leczy i łagodzi trądzik różowaty,
- zapobiega także pękaniu naczynek krwionośnych,
- łagodnie ściąga pory i wygładza skórę,
- systematyczne stosowanie glinki czerwonej zapewni obkurczenie i uszczelnienie naczynek krwionośnych,
- w rezultacie skóra staje się świeża, gładka i aksamitna o brzoskwiniowym zabarwieniu. Można to zauważyć już od razu po pierwszym użyciu. Czerwonawe plamy jaśnieją, a szorstka i przesuszona skóra staje się gładsza i nawilżona.



Opakowanie: maska znajduje się w foliowej torebce strunowej, która zapewnia wielokrotność użytku. Opakowanie chroni też zawartość przed dopływem wilgoci. Przyklejona jest na nim naklejka zawierająca informacje o produkcie, jego działaniu, sposobie przygotowania, kraju pochodzenia, składzie i dacie ważności.

Konststencja: maska ma postać miałkiego proszku o czerwonawym kolorze.


Sposób przygotowania:  wsypać odpowiednią porcję proszku do miseczki i zmieszać z wodą. Powstaje jednolita zawiesina. Producent zwraca uwagę, że przy przyrządzaniu maseczek z glinką bardzo ważne jest, by nie używać żadnych metalowych przedmiotów (łyżek, kubków, itp.).


Stosowanie: zgodnie z zaleceniem producenta dla intensywnej regeneracji maskę należy stosowac raz w tygodniu przez 6 tygodni, natomiast profilaktycznie jeden zabieg raz na 2-3 tygodnie. Maska może być stosowana w zabiegach na twarz lub w miejscowych zabiegach na ciało. Ja stosowałam ją na twarz, szyję i dekolt.


Działanie: na poczatku muszę wspomnieć, że maska ta dosć szybko zaczyna zastygać, dlatego dobrze jest nakładać ją zaraz po przygotowaniu. A po nałożeniu na twarz - spryskiwać wodą. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak wyglada po zastygnięciu.


Maska dziwnie się spłukuje, ponieważ kruszy się pod palcami. Z twarzy odpadają kawałki przypominające pokruszoną cegłę, które uwielbiają zalegać w umywalce czy też w wannie. Trzeba potem chwilę bawić się w ich spłukiwanie. Zmyta maska wygląda tak:


Plusy:
  • trochę matowi moją świecącą się strefę T. Nie na długo, ale najbliższe dwa dni po zastosonawiu maski ze strefą T jest OK;
  • wygładza skórę;
  • podoba mi się też to, że ściąga i zmniejsza pory. Aby ten efekt utrzymać trzeba ją stosować regularnie;
  • skóra wygląda na świeżą i promienną, 
  • czerwone plamki na skórze jaśnieją.
Minusy:
  • moja skóra zaraz po zmyciu maski jest trochę zaczerwieniona.
  • nie zauważyłam, aby maska ta nawilżała skórę.

Producent podaje, że glinka ta zapobiega też pękaniu naczynek krwionośnych, a także leczy i łagodzi trądzik różowaty. W tej kwestii nie powiem jakie jest jej działanie, gdyż nie mam takich problemów.

Waga: 125g (producent podaje, że powinno to wystarczyc na 15-20 zabiegów).

Cena: 9,30 zł

Dostepność:  sklep internetowy Biocosmetic (TUTAJ)

Skład: Calcium Sulfate, Illite, Sodium Chloride, Xanthan Gum, Sodium Carrageenan

Moja ocena: polecam

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuję za udostępnienie mi tego produktu do przetestowania. Pragnę zaznaczyć, że fakt otrzymania kosmetyku za darmo w żaden sposób nie wplynął na obiektywność mojej recenzji.

Czytaj dalej »

8 lutego 2012

Panna Cotta

Jest to deser na bazie śmietanki, który pochodzi z północnych Włoch. Panna Cotta z języka włoskiego oznacza "gotowaną śmietankę" i jako deser tradycyjnie podawana jest w formie małej babeczki z owocowymi sosami. (Źródło: opakowanie produktu)



Deser ten wypatrzyła w sklepie moja mama.  Do jego wykonania potrzeba (składniki na 4 porcje):
  • saszetkę z bazą do Panna Cotta oraz bazą do sosu truskawkowego, ja  mam z Winiar "Pomysł na...", ok. 3,50 zł
  • 250 ml śmietanki 30%
  • 250 ml mleka

Sposób przygotowania:
  • Zagotować 250 ml mleka. Zawartość większej saszetki wymieszać z 250 ml śmietanki.
  • Zdjąć naczynie z mlekiem z ognia i wlać przygotowany miks. Całość mieszając doprowadzić do wrzenia. Przygotowany deser rozlac do 4 foremek/filiżanek. Chłodzić w lodówce do stężenia (ok. 1,5 godziny).
  • Sos truskawkowy: zawartość mniejszej saszetki wsypać do naczynia i zalać 50 ml gorącej wody. Dokładnie wymieszać. Ostudzić i schłodzić w lodówce. (Źródło: opakowanie produktu)

Pomysł na deser bardzo mi się podoba. Chciałam się dowiedzieć czy może któraś z Was go robiła ??? Nam coś poszło nie tak. Postępowałyśmy zgodnie z instrukcją, a mleko ze śmietanką się przypaliło. Zepsuło to smak deseru. Zastanawiamy się czy spróbować robic go jeszcze raz, ale nie jesteśmy do tego przekonane.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zastanawiam się czy wprowadzić jakieś zmiany w wyglądzie bloga. Nie chciałabym bardzo szaleć, ale nie do końca wszystko mi tu pasuje. Może macie jakieś propozycje ??? Wasze uwagi mogą mi bardzo pomóc.
Czytaj dalej »

6 lutego 2012

BIELENDA - daktylowy olejek do kąpieli ze śmietaną

Pewnego styczniowego dnia będąc w Biedronce natknęłam się na ten oto produkt. Jego nazwa wydała mi się bardzo kusząca: Powitanie z Afryką - rytuał kąpieli - daktylowy olejek do kąpieli ze śmietaną. Dodatkowo ciekawie wyglądał w tym opakowaniu i cena była bardzo przystępna. Już po pierwszym użyciu przypadł mi on do gustu, dlatego będąc ostatnio w Biedronce chciałam kupić jeszcze jedno opakowanie, ale ich już nie było.


Od producenta:
Holistyczna koncepcja wellbeing łącząca piękno ciała i wewnętrzną harmonię była inspiracją stworzenia oryginalnej linii kosmetyków "Powitanie z Afryką",  wykorzystujacej niezwykłe właściwości roślin rytualnych z Czarnego Lądu. Daktylowy olejek zapewnia niezwykłe doznania zmysłowe i pielęgnację ciala. Delikatne substancje myjące oraz bogactwo składników odżywczych pozostawiają skórę czysta, nawilżoną i gładką. Ciepły, słodki zapach daktyli poprawia nastrój, energizuje i dodaje wigoru.
Stosowanie: wstrząsnać do uzyskania jednolitej konsystencji, wlać pod strumień bieżącej wody, lub bezposrednio na gąbke podczas kąpieli pod prysznicem.



Opakowanie:  plastikowa butelka o pojemności 400 ml.  Nie ma dozwonika.

Konsystencja: ten produkt, tzw. olejek - raczej nim nie jest. Jest dość rzadki i powiedziałabym raczej, że to żel pod prysznic tylko ma dwufazową formułę, która dobrze się miesza i długo wraca do pierwotnego stanu.

Zapach: ciepły, słodki i mocny. Nie wiem czy jest to zapach daktyli, bo nie znam ich zapachu. W każdym bązdź razie ma piękny zapach.

Działanie: skóra po umyciu jest nawilżona i miękka w dotyku. Tworzy dużo piany, a ten intrygujacy zapach utrzymuje się dość długo w wodzie. Niestety, aby tak było, trzeba go dość sporo wlać do kąpieli. Używany jako żel pod prysznic będzie bardziej wydajny. Na plus mogę jeszcze dodać to, że nie podrażnia skóry. Sprawdza się świetnie jako wieczorny "poprawiacz nastroju" po całym dniu.

Cena: kupilam go za 6,99 zł.


SKŁAD: Aqua (Water), Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Sodium Laureth Sulfate, Propylene Glycol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Cocamidopropyl Betaine, Parfum, Phoenix Dactylifera (Date) Fruit Extract, Sodium Chloride,  Disodium EDTA, diethylheyl Syringylidene Malonate, Caprylic / Capric Triglyceride, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Limonene, CI 16255 (Acid Red 18), CI 19140 (Acid Yellow 23), CI 42090 (Acid Blue9).
Czytaj dalej »

5 lutego 2012

trochę z innej beczki

Witajcie dziewczyny !!!
Na początek chcę pokazać Wam dzisiejszy wschód słońca widziany z kuchni. Okno zaparowało, a potem mróz pokazał jakim jest artystą.


Ostatnio kupiłam bardzo dobrą herbatę firmy Bioactive o smaku żurawiny, granatu, yerba mate i guarany. Polowałam jeszcze na herbatę o smaku czerwonej pomarańczy z lapacho, ale w tych sklepach gdzie wstąpiłam była wykupiona.


W moje ręce wpadł też fajny kalendarz z kotami. Dostala go moja mama, gdy kupowała jedzenie dla naszego kota. A oto kilka obrazków z tego kalendarza.


Czytaj dalej »

3 lutego 2012

e.l.f. Cosmetics - baza pod cienie

Pierwszym kosmetykiem e.l.f, który zaczęłam testować jest baza pod cienie.


Od producenta:
Baza o lekkiej formule, która nie obciąża i nie wysusza powieki. Łatwo i szybko wchłania się umożliwiając profesjonalne przygotowanie powieki do aplikacji cieni. Wygładza skórę powieki tworząc idealną kanwę dla cieni. Utrwala kolor oraz zabezpiecza cienie przed zbijaniem się i rolowaniem w załamaniu powieki.



Opakowanie:
Baza znajduję się w plastikowym opakowaniu o pojemności 5 ml. Ma ono formę taką jak błyszczyk, dlatego pod koniec może być trudno ją wydobyć.


Aplikacja:
Bazę nakładam za pomocą takiego aplikatora. Natomiast na powiece roźcieram ją już palcem.  Producent zaleca, aby poczekać aż baza wyschnie zanim zacznie się aplikować cienie.

Odcienie:
Baza występuje w czterech kolorach: nude, champagne, pearl, golden. Ja mam odcień nude.
Zapach:
Dziwny, niezbyt przyjemny.



Jak widać na zdjęciu, po roztarciu baza ładnie stapia się ze skórą. Nie ujednolica jednak koloru powieki. Nie udało mi się zrobić ładnego zdjęcia jak wygląda na powiece, ale na skórze prezentuje się tak samo. Makijaż zrobiony rano, trzymał się na tej bazie aż do wieczora, bez żadnego zbierania się cieni w załamaniu powieki. Nie zauważyłam, aby ta baza zwiększała intensywność koloru cieni, ale też go nie gasi. Mi to nie przeszkadza. Dla mnie najważniejsze jest to, aby cienie na bazie dobrze się trzymały. Wystarczy użyć jej niewielką ilość, dlatego przypuszczam, że będzie wydajna. Kosmetyk ten nie uczulił mnie, ani nie podrażnił. Producent podaje, że produkt nie był testowany na zwierzętach.


Pojemnosć : 5 ml

Cena : 1,79 Euro (na stronie http://www.elf-kosmetik.de/pl)

SKŁAD: Cyclopentasiloxane, Octyl Palmitate, Disteardimonium Hectorite, Dimethicone, Kaolin, Triacontanyl PVP, Propylene Corbanate, titanium Dioxide, Barium Sulfate, Iron Oxides (CI 77491, CI 77492, CI 77499), Mica (CI 77019).

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za udostępnienie mi tego produktu do przetestowania. Pragnę zaznaczyć, że fakt otrzymania kosmetyku za darmo w żaden sposób nie wplynął na obiektywność mojej recenzji.
Czytaj dalej »

1 lutego 2012

KARAJA - utrwalacz do brwi i rzęs

Karaja jest to firma kosmetyczna praktycznie mi nie znana. Nie widziałam kosmetyków tej firmy w żadnej drogerii, ani sklepie kosmetycznym. Kosmetyki Karaji, które posiadam kupiłam przypadkiem będąc u kosmetyczki. Z tego, co czytałam na ich stronie internetowej, to firma została założona we Włoszech w 1985 r. Więcej o historii firmy możecie poczytać TUTAJ. Jednym z kosmetyków, na który się skusilam jest utrwalacz do brwi i rzęs.


Od producenta:
Żel utrwalajacy lekko zabarwiony, dla podkreslenia i intensyfikacji, w naturalny sposób, rzęs i brwi.
Rzęsy: zaleca się używanie żelu przed czynnoscią podkręcania rzęs, aby wspomóc nadanie i utrzymanie formy. Nieodzowny do grubych, prostych i niesfornych rzęs.
Brwi: czesze i modeluje brwi nadając im lekki woal koloru, wypełniając puste przestrzenie między włoskami. Odnawia architekturę twarzy, intensyfikując spojrzenie.



Utrwalacz ten występuje w dwóch kolorach nr 1 (jaśniejszy) oraz nr 2 (ciemniejszy). Ja mam ten jaśniejszy.  Niestety nie podam Wam dokładnie objętości opakowania, ponieważ nie jest to na nim napisane. Kosmetyk ten nie miał też żadnego kartoniku. Tak na oko jest go ok. 2 ml. Kosmetyk ma postać żelu. Nakłada się go za pomocą szczoteczki.


Używałam go tylko do układania brwi. Muszę przyznać, że jestem zadowolona z efektów jego działania. Szczoteczką tą bardzo dobrze rozprowadza się odpowiednią ilośc żelu, a także układa włoski. Brwi pozostają utrwalone cały dzień. Wyglądają przy tym dość naturalnie. Jedyne co nie podoba mi się w tym produkcie to fakt, że posiada złote brokatowe drobinki. Nie lubię brokatu w kosmetykach. Na imprezę moze taki efekt być ciekawy, ale nie na co dzień. Zużyję go do końca, ale będę się rozglądać za utrwalaczem do brwi, który nie ma brokatu.


Pojemność: ok. 2 ml
Cena: ok. 25 zł
Dostepność: lista salonów partnerskich
Czytaj dalej »