30 marca 2015

Zaużycia z marca + porządki w kosmetykach

W marcu zużyłam kilka bardzo fajnych kosmetyków. Ale także przyłożyłam się do wykończenia takich, których działanie mi się nie spodobało, aby nie zalegały już więcej na półkach. Zrobiłam też takie małe wiosenne porządki, po których wyrzucam trochę przeterminowanych kosmetyków.


1. SYLVECO lipowy płyn micelarny - to było drugie opakowanie tego micela, które zużyłam. Aktualnie używam inny - z BingoSpa. Ale bardzo lubię ten z Sylveco i jeszcze kiedyś go kupię. Jego recenzja znajduje się TUTAJ.

2. BIOCHEMIA URODY hydrolat lipowy - stosowałam go głównie do rozrabiania peeligu enzymatycznego, który był też z BU. Ale czasem też przecierałam nim twarz, jak tonikiem. Wykazywał działanie łagodzące, fajnie odświeżał i niwelował uczucie "ściągnięcia" skóry. Miał intensywny ziołowy zapach - jak ziołowa herbata.

3. BIOCHEMIA URODY peeling enzymatyczny - lubiłam ten peeling. Zwłaszcza, że od pewnego czasu peelingi ziarniste mnie podrażniają. Jego recenzja pojawiła się TUTAJ.

4. AURIGA Flavo-C serum - to już trzecia buteleczka tego serum, którą zużyłam. Lubię je za jego działanie, które opisałam TUTAJ. Jednak moja skóra się do niego za bardzo przyzwyczaiła i nie działa na mnie już tak jak kiedyś. Dlatego na pewien czas robię sobie od niego przerwę.

5. ZIAJA Ulga peeling enzymatyczny - peeling ten zrobił olbrzymią masakrę na mojej skórze twarzy. Użyłam go trzy razy i już nigdy więcej. Opisałam to wszystko TUTAJ. W zużyciach pojawia się wykończony do samego końca, aż nawet rozcięty, ponieważ nie chciałam, aby się zmarnował. Dlatego zrobiłam nim peeling enzymatyczny nogom. Tam skóra jest bardziej odporna i efekt był całkiem spoko.

6. VICHY Normaderm Hyaluspot - był to punktowy preparat zwalczający miejscowe niedoskonałości.  Nieco zbyt długo zalegał w mojej kosmetyczce, dlatego nawet nie rozcinałam go, aby wydobyć go do samego końca. Zużyłam tyle ile dałam rade i czas się z nim pożegnać. Gdyby ktoś był ciekawy jego recenzji, to zamieściłam ją TUTAJ.

7. HIMALAYA krem kojąco-osłaniający - bardzo fajny krem, a do tego tani. Zużyłam kilka jego opakowań. Na razie robię sobie przerwę w jego używaniu i nie kupuję następnych. Jego recenzja pojawiła się TUTAJ.


8. PANTENE PRO-V szampon ochrona koloru i blask - szampon jak szampon. Oczyszczał włosy i w sumie był nawet dość dobry. Nie pisałam jego recenzji, bo nie było się o czym więcej o nim rozpisywać.

9. APART mydło w płynie - miałam wersję olive and buriti. Miało całkiem przyjemny zapach i dobrze oczyszczało skórę.

10. DOVE kremowy płyn myjący - miałam wersję o zapachu ogórka i zielonej herbaty. Jak dla mnie to pachniało jak każde inne mydło - nic specjalnego. Dobrze się nim myło, nie wysuszało skóry.

11. FARMONA Sweet Secret kokosowy mus do ciała - pod względem właściwości nawilżających szału nie robił. Ale miał genialnie piękny zapach - taki słodko kokosowy. Najlepsze w nim było to, że był to aromat niezwykle mocny. Nie tylko długo utrzymywał się na skórze, ale jego zapach unosił się po całym domu. 

12. BINGOSPA solanka borowinowa z arniką i eukaliptusem - świetny produkt. Lubię używać takie solanki. Więcej na jej temat pisałam TUTAJ.  

13. NOREL krem-żel ujędrniający biust, szyja, dekolt -  sama bym tego produktu raczej nie kupiła. Trafił do mnie w ShinyBoxie, więc postanowiłam go wypróbować. Okazał się świetnym kosmetykiem, ale rzadko używałam go zgodnie z przeznaczeniem. Bardzo lubiłam smarować nim ręce, a także nogi po depilacji. Świetnie nawilżał skórę.

14. PROPODIA peeling zmiękczający do stóp - bardzo fajny i skuteczny produkt. Niestety zabrakło mi systematyczności w jego używaniu. Dlatego nie pisałam jego recenzji. Używałam go, gdy sobie o nim przypomniałam. Ale mimo to dało się zauważyć efekty jego działania. 

15. SCHWARZKOPF Gliss Kur natychmiastowa terapia włosów - taka tubka wystarczyła mi na dwa użycia. Nie działa naprawczo na zniszczone włosy, ale za to fajnie je nawilża. 

W tym miesiącu zainspirowały mnie dwa filmiki dotyczące zrobienia porządków w kosmetykach. Pierwszy  z nich nagrała Agnieszka (nissiax83). Nosi on tytuł: Minimalizm kosmetyczny - proces pozbywania się zbędnych kosmetyków. Zrobiłam, tak jak to opisała Agnieszka. Przejrzałam moje kosmetyki kolorowe i zadałam sobie pytania:
- czy kolor nadal jest ładny ???
- dlaczego go kupiłam ???
- kiedy ostatni raz go używałam ???
- czy będę nadal używać ???
- czy kupiłabym go dzisiaj ???
- w jakim jest stanie ???
Drugi filmik nagrała Baby Jane Hudsnon. Pokazała w nim jak zrobiła czystkę kosmetyczną. Postanowiłam zrobić to samo z moimi kosmetykami.


A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

28 marca 2015

Ulubieńcy marca 2015r.

Prezentuję te kosmetyki w ulubieńcach marca, ale tak właściwie to lubię je już od stycznia. Kupiłam je w świątecznym zestawie, które był dostępny w Drogerii Natura w grudniu. W skład zestawu wchodziły: Hyaluron 3D Elixir, Hyaluron 3D Milk, Hyaluron 3D Cream. W końcu nadeszła pora, aby je opisać. Są to kosmetyki, które mają mieć działanie silnie nawilżające i ujędrniające. Dedykowane są osobom ze skórą suchą i wrażliwą. Ja mam cerę mieszaną, która jest ostatnio nieco wrażliwa, ale u mnie też się dobrze sprawdzają.


Kosmetyki z linii Hyaluron 3D zawierają:.

HYACARE® FILLER CL - usieciowany kwas hialuronowy, który zaaplikowany na powierzchnię skóry stanowi idealny wypełniacz zmarszczek, lokuje się wzdłuż ich przebiegu po czym niczym „magnez wilgoci” przyciąga wodę z głębszych warstw dermy i „wypycha” skórę ku górze.

EPIDERMIST 4.0 - morski egzopolisacharyd odpowiedzialny za tzw. hydro-pamięć. Hydro pamięć inicjuje mechanizm pompowania wody z rezerwuarów leżących w głębi skóry.

CRISTALHYAL - wysokocząsteczkowy kwas hialuronowy, który ze względu na swój rozmiar nie penetruje w głąb skóry, ale przylega do niej tworząc jednolity film który ogranicza odparowywanie wody z powierzchni naskórka.


Ich opakowania prezentują się bardzo estetycznie i są solidnie wykonane. Utrzymane są w niebiesko-szarej kolorystyce. Mleczko do demakijazu oraz eliksir znajdują się w bardzo higienicznych opakowaniach zaopatrzonych w pompki. Tylko krem znajduje się w zakręcanym słoiczku. Jedynie małe zastrzeżenie mam do pompki dozującej mleczko, która wydobywa go w niewielkich ilościach. Aby dało się nim dobrze oczyścić skórę potrzebuję 3-4 pompki. Wtedy mam ilość, którą inne kosmetyki tego typu dają przy jednym naciśnięciu pompki.
Ich formuły są bardzo lekkie i kremowo-żelowe. Przyjemnie się je używa. Krem i eliksir szybko się wchłaniają i nie rolują się. A przy tym dobrze nawilżają skórę. Zaczęłam używać je zimą i sprawdziły się. Mleczko do demakijażu dobrze oczyszcza skórę z resztek makijażu i sebum. Kosmetyki te mają delikatne i przyjemne zapachy. Są bardzo wydajne i nie trzeba ich dużo na raz aplikować. Używam je od stycznia i powinny mi wystarczyć jeszcze na cały kwiecień. Od otwarcia należy je zużyć w przeciągu 12 miesięcy.


Mleczko do demakijażu ma pojemność 200 ml, kosztuje 33 zł
Krem nawilżający ma pojemność 50 ml, kosztuje 70 zł
Eliksir ma pojemność 30 ml, kosztuje 72 zł
Za cały zestaw zapłaciłam ok. 140 zł.

Znacie te kosmetyki ???
Jacy są Wasi ulubieńcy w tym miesiącu ???
Czytaj dalej »

26 marca 2015

DIADEM - podkład kryjący ze skwalanem

Na początku chciałam wspomnieć, że będę opisywać jak sprawdził się przy moim typie skóry, czyli mieszanej. Zaklasyfikowałabym go jako podkład średnio kryjący. Mniejsze niedoskonałości zakrywa bez problemu i ładnie wyrównuje koloryt skóry. Na większe trzeba użyć jeszcze korektora. Ładnie stapia się ze skórą i daje krycie bez efektu maski. Nie ciemnieje w trakcie dnia. Dobrze się go rozprowadza, nie tworzy smug. Nie aplikuję go palcami, bo nie lubię tak nakładać podkładów, tylko pędzlami.


Znajduje się w szklanej butelce, która jest dobrze wykonana. Posiada pompkę, która sprawnie dozuje podkład i solidną nakrętkę, która jeszcze mi nie popękała mimo noszenia go w kosmetyczce. Jedynie napisy za każdym dotknięciem opakowania zaczynają się coraz bardziej ścierać. Na razie są jeszcze widoczne, ale za jakiś czas ich już nie będzie.


Podkład ten jest trwały, nie znika ze skóry w ciągu dnia. Ścierałam go nadmiernie tylko wtedy, gdy miałam katar i okolica nosa miała częsty kontakt z chusteczkami. W utrzymaniu jego trwałości przeszkadza też to, że często podpieram głowę rękami. Gdybym tego nie robiła wytrzymałby dłużej na skórze. Podkład ma fajną konsystencje - nie jest zbyt lejący, ani zbyt gęsty. Jest bardzo lekki. Nie trzeba go mieszać przed użyciem. Nałożony na skórę lekko się świeci, ale po przypudrowaniu wygląda dobrze. Daje to efekt matu przez parę godzin. Potem niezbędne jest użycie bibułki matującej w strefie T, ale to normalne przy moim typie cery.


Do wyboru jest 5 odcieni. Ja wybrałam najjaśniejszy, czyli 01 jasna porcelana. Ma on ładny odcień wpadający delikatnie w beż - na żółte tony. Jest dość jasny, ale niestety dla mnie teraz jest nieco za ciemny. Dlatego używam go mieszając z podkładem Pierre Rene, który jest bardzo jasny. Ale jak tylko zrobi się nieco cieplej i troszkę opali mnie słońce, to kolor ten będzie w sam raz. Jak widzicie na zdjęciu daje naturalne, świeże wykończenie. 

Wśród składników podkładu producent wyróżnia skwalan. Jest to substancja aktywna w postaci bezbarwnego i bezzapachowego olejku pozyskiwanego z oliwy z oliwek, która ma za zadanie poprawić kondycję skóry. Dodatkowo w składzie znajduje się też D-panthenol, witaminy C i E, które odpowiadają za pielęgnację i poprawę elastyczności skóry. Są to dobre składniki, które występują tak pośrodku listy wszystkich składników. Dobrze, że nie na samym końcu. Jednak chciałam jeszcze wspomnieć, że jednym ze składników występującym zaraz na początku składu jest parafina (Paraffinum Liquidum). Ma ona działanie komedogenne i są osoby, które jej nie tolerują. Mnie jak na razie podkład ten nie zapchał - nie mam po jego używaniu wysypu pryszczy, ani większej ilości zaskórników. Ale będę obserwować czy to się nie zmieni.

Pojemność: 30 ml

Cena: ok. 29 zł

Dostępność: sklep internatowy producenta, a także w drogerie, których lista znajduje się TUTAJ.

Skład: Aqua, Cycopentasiloxane, Titanium Dioxide, Paraffinum Liquidum, Aluminium Starch Octenylsuccinate, Polybutene, Glycerin, Propylene Glycol, Lauryl PEG/PPG-18/18 Methicone, Sodium Chloride, Caprylic/Capric Triglyceride, Hydrogenated Polydecene, Squalane, Panthenol, Magnesium Sulfate, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Disodium EDTA Polyglyceryl-3 Diisostearate Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum, CI77492, CI77491, CI77499.

Używałyście go ???
Co o nim sądzicie ???
Czytaj dalej »

22 marca 2015

DIADEM - cień do powiek w kredce SZAFIR

Przeważnie używam cieni do powiek w formie prasowanej lub sypkiej. Ten jest w postaci kredki. Dlatego w jego opisie będę się posługiwać tym określeniem, bo tak będzie prościej. Produkt ten jest solidnie wykonany z dobrej jakości plastiku i drewna. Nie powiem się zniszczyć, ani popękać. Kredka ta jest bardzo miękka. Dzięki temu łatwo się ją nanosi na powiekę, a także rozciera. Tworzy cieniutką warstewkę, nie zastyga na "skorupę". Producent podaje, że nie wymaga stosowania bazy. Ja jednak się z tym nie zgodzę, ponieważ na moich powiekach bez bazy zaraz się roluje. Gdy ją używam, to tylko z bazą pod cienie. Wtedy jest trwała.


Cienie te dostępne są w wielu kolorach - 15 odcieni. Także jest w czym wybierać. Ja mam kredkę o numerze O-13 złoty ecru. Podoba mi się w niej to, że ładnie się błyszczy. Jest to lekko perłowy odcień złota. Daje efekt delikatnego, świetlistego makijażu. Jednak kolor ten jest zbyt połyskliwy do stosowania na całą powiekę w makijażu dziennym. Ale taki kolor właśnie chciałam, ponieważ świetnie sprawdza się do rozświetlania kącików i na linię wodną oka. Tak właśnie ją używam. 


Kupując tą kredkę wspiera się Inicjatywę 2H. Kosztuje 16,90 zł. Dostępna jest w sklepie internatowym producenta, a także w drogeriach, których lista znajduje się TUTAJ.

Mieliście cienie w kredce ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

20 marca 2015

BINGOSPA kąpiel mleczna SPA

Ostatnio pisałam o żelach pod prysznic, dziś też naszło mnie na napisanie posta o produkcie do mycia ciała. Zachciało mi się wypróbować coś innego, nowego dla mnie. Czyli coś co ma zapewnić domowe SPA. Byłam ciekawa jak sprawdzi się mleczna kąpiel od BingoSpa.

Produkt znajduje się w wielkiej plastikowej butelce zakręcanej na korek. Szatę graficzną ma bardzo minimalistyczną - tylko nieduża naklejka z nazwą i składem. Nie wygląda to źle. Dzięki temu przyciąga naszą uwagę biała zawartość. W butelce wygląda jak mleko - zresztą nazwa nam to sugeruje. Dopiero, gdy zaczynamy wylewać ten produkt do wanny okazuje się, że to nie mleko, bo ma inną konsystencję - bardziej gęstą i żelową. Jednak nie za gęstą - łatwo daje się wydobyć z butelki. Zapach ma taki troszkę dziwny. Na pewno nie pachnie mlekiem. Raczej tak nieco słodko, nieco waniliowo.


Używa się go w ten sposób, że wlewa do wanny pod strumieniem wody. Producent zaleca do jednaj kąpieli używać go ok. 100 ml produktu, czyli powinien wystarczyć na 10 kąpieli, bo jego pojemność to 1000 ml. Już w trakcie pierwszego kontaktu z wodą płyn ten tworzy dużą pianę, która w trakcie kąpieli jeszcze się zwiększa za każdym razem, gdy poruszymy wodą. Miłośnicy dużej piany w trakcie kąpieli będą zadowoleni. Mi to tak nie za bardzo pasuje, bo potem nie tylko cała wanna jest w pianie, ale również i ja. 
Jeśli chodzi o działanie tej "Mlecznej kąpieli", to trochę nie wiadomo czego oczekiwać, ponieważ producent nie rozpisał się nic na ten temat. Użył tylko lakonicznego sformułowania, że "daje uczucie błogości i relaksu". W sumie może to zostać osiągnięte, ponieważ produkt ten spełnia swoje podstawowe zadanie, czyli oczyszcza skórę. Jednak nie zaobserwowałam nic ponadto. Nie wpływa jakoś dodatkowo na skórę, nie nawilża jej, ani nie wysusza. Co może być nieco dziwne, bo spodziewałam się nieco lepszych efektów, zwłaszcza, że zawiera w składzie kilka wyciągów, jak na przykład z rumianku, arniki górskiej czy sosny. Zachowuje się tak, jak każdy inny żel pod prysznic, z tą różnicą, że twarzy dużą pianę. Fajnie było go wypróbować, ale raczej nie skusi mnie ten produkt kolejny raz.


Pojemność: 1000 ml

Cena: 20 zł

Dostępność: sklep internetowy BINGOSPA, a także w hipermarketach, osiedlowych drogeriach, sklepach zielarskich

Skład: Aqua, Sodium Laureth 2 Sulfate, Lauramidopropyl Betaine, Cecamide DEA, Sodium Chloride, Propylene Glycol, Yogurt Filtrate, Prunus Dulcis, Passiflora Edulis Fruit Extract, Saccharum Officinale Extract, Citrus Limon Fruit Extract, Ananas Sativus Fruit Extract, Vitis Vinifera Fruit Extract, Kaolin Clay, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Chamomilla Recutita Flower Extract, Arnica Montana Flower Extract, Lamium Album Extract, Salvia Officinalis Leaf Extract, Pinus Sylvestris Bud Extract, Nasturtium Officinale Flower Extract, Arctium Majus Root Extract, Citrus Limon Peel Extract, Hedera Helix Extract, Calendula Officinalis Flower Extract, Tropaeolum Majus Flower Extract, Parfum, Citric Acid, Acrylates / PEG-10 Maleate / Styrene Copolymer, DMDM-Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone.

Znacie ten produkt ???
Co o nim sądzicie ???
Czytaj dalej »

15 marca 2015

Lirene - pobudź zmysły i rozpieść swoje ciało pod prysznicem

W ostatnim pudełku z różnościami kosmetycznymi, które otrzymałam od Lirene znalazły się trzy żele pod prysznic, które są nowością w ofercie marki:
  • szampańska truskawka z wyciągiem z truskawki i ekstraktem z jogurtu
  • różany ogród z ekstraktem z kwiatu róży i proteinami jedwabiu
  • brzoskwiniowy deser z ekstraktem z brzoskwini i miodu


Żele znajdują się w opakowaniach o kształcie charakterystycznym dla kosmetyków Lirene. Czyli są w przezroczystych, plastikowych opakowaniach zamykanych na klips, które można bez problemu postawić do góry dnem, aby lepiej wydobyć ich zawartość. Różnią się tylko kolorem, ponieważ każdy wariant zapachowy ma inny odcień: truskawkowy jest w czerwonym opakowaniu, różany - w różowym, brzoskwiniowy - w pomarańczowym. Z dołączonym obrazkiem ukazującym dany wariant, ładnie się prezentują te opakowania.  

Żele te nie wysuszają skóry, ale też jej jakoś specjalnie nie nawilżają. Skóra nie domaga się od razu po kąpieli użycia balsamu do ciała, ale bez niego się nie obejdzie. Dobrze oczyszczają - czyli spełniają swoje podstawowe zadanie. Są wydajne, ponieważ ich konsystencja jest taka w sam raz: nie za rzadka, ani nie za gęsta. Dodatkowo znajdują się w opakowaniach o dużej pojemności. Pienią się dość dobrze. Jeśli chodzi o ich zapachy to:
- najbardziej podoba mi się wersja "różany ogród", ponieważ ma ładny różany zapach. Jest on dość intensywny, ale zarazem nie nachalny. Osobom lubiącym tego rodzaju zapachy (wśród nich jestem też i ja) powinien się on spodobać.
- w następnej kolejności plasuje się zapach "szampańskiej truskawki", który jest dość słodki. Pachnie truskawkowo, ale ja wyczuwam w nim jeszcze jakby delikatny aromat wiśniowy. Ale ogólnie ujmując zapach ten też jest przyjemny i dość mocny.
- najmniej spodobał mi się "brzoskwiniowy deser", który jest najsłabszy z tych trzech i jak dla mnie nieco zbyt słodki. Przez tą słodkość traci na swojej brzoskwiniowatości.


Pojemność:  400 ml
Cena: 11,99 zł
Skład: 
  • różany ogród:  Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Lauramidopropyl Betaine, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Cocamide DEA, Glycerin, Sodium Chloride, Rosa Canina Flower Extract, Hydrolyzed Silk, Propylene Glycol, Citric Acid, Diazolidinyl Urea, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Parfum, Citronellol, Geraniol, CI 17200.
  • szampańska truskawka: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Lauramidopropyl Betaine, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Cocamide DEA, Glycerin, Sodium Chloride, Fragaria Ananasa Fruit Extract, Yogurt Filtrate, Propylene Glycol, Citric Acid, Diazolidinyl Urea, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Parfum, Benzyl Alcohol, Linalool, Amyl Cinnamal, Limonene, Geraniol, CI 19140, CI 17200.
  • brzoskwiniowy deser: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Lauramidopropyl Betaine, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Cocamide DEA, Glycerin, Sodium Chloride, Prunus Persica Fruit Extract, Hydrolyzed Gelatin, Mel, Propylene Glycol, Citric Acid, Diazolidinyl Urea, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Parfum, Linalool, Benzyl Benzoate, Limonene, CI 15985.

Używałyście któryś z tych żeli ???
Co o nich sądzicie ???
Czytaj dalej »

12 marca 2015

BINGOSPA płyn micelarny

Płyny micelarne to jest to, co ja lubię stosować przy demakijażu i codziennej pielęgnacji skóry. Dlatego, gdy wybierałam kosmetyki do testów musiał się tam znaleźć ten produkt. Producent wymienia tylko kilka składników aktywnych zawartych w płynie micelarnym BingoSpa:
  • Aloes - intensywnie nawilża, łagodzi podrażnienia,
  • Len - reguluje poziom wilgoci w naskórku, chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych i zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry,
  • Rumianek - łagodzi podrażnienia, zmniejsza obrzęki, odświeża skórę,
  • Alantoina - działa regenerująco, łagodzi, nawilża, wygładza i zmiękcza skórę.
Jednak po przeanalizowaniu składu okazuje się, że jest ich tam więcej. 


Płyn znajduje się w przezroczystym, plastikowym opakowaniu. Jest ono bardzo minimalistycznie ozdobione, ale mimo to ładnie i schludnie się prezentuje. Znajdują się na nim same najpotrzebniejsze informacje, takie jak nazwa produktu, skład i data ważności. Nietypowy w tym opakowaniu jest dozownik. Przeważnie płyny micelarne wylewa się przez otwór dozujący, tutaj mamy do czynienia z pompką. Jest to rozwiązanie za razem dobre, ale też ma swoje wady. Wygodnie używa się tej pompki, nie zacina się. Ale trzeba uważać przy pierwszym jej psiknięciu na wacik, ponieważ płyn wydobywa się z niej mocnym  strumieniem. W związku z tym micel często odpija się od jego powierzchni i rozchlapuje się. Gdy już wacik namoknie, to nie robi się już tak. Sam płyn nie rożni się niczym pod względem konsystencji od innych miceli - jest bezbarwny i ma bardzo delikatny, prawie niewyczuwalny zapach.


Jego działanie jest całkiem w porządku. Przede wszystkim jest bardzo łagodny i nie podrażnia. Dobrze zmywa zanieczyszczenia ze skóry, ale z makijażem oczu trzeba się bardziej wysilić. Przyzwyczaiłam się do tego, że gdy potrzymam wacik chwilę na zamkniętych powiekach, to potem wszystko ładnie się rozpuszcza i dobrze schodzi. Ten micel z BingoSpa potrzebuje na to troszeczkę więcej czasu i zmyć. W trakcie pocierania wacikiem o skórę rozciera resztki rozpuszczonego makijażu. Pozostaje pełno śladów po tuszu i czarnej kredce, które trzeba domyć czystymi wacikami. Za to, gdy przemywam nim twarz to zostawia miłe uczucie ukojenia i odświeżenia. A kiedy po umyciu pozostaje uczucie suchej, ściągniętej skóry, to micel ten niweluje to. Nie pozostawia tłustej ani lepkiej warstwy na skórze. W składzie ma dużo ekstraktów ziołowych, dlatego sprawdza się jako odświeżający tonik. Przez to, że łatwo go rozchlapać z wacika, a także dużo do demakijażu go potrzeba może okazać się niezbyt wydajny. Potrzeba 3-4 psiknięcia, aby dobrze zmoczyć wacik. Gdybym miała go ocenić w skali od 1 do 5, to dałabym mu 4 z malutkim minusikiem za demakijaż.

Pojemność: 150ml
Cena: 16 zł
Dostępność: sklep internetowy BINGOSPA, a także w hipermarketach, osiedlowych drogeriach, sklepach zielarskich

Skład:
Aqua (demineralized water)
Glycerin 
Linum Usitatissimum Extract - wyciąg z lnu
Aloe Vera Extract - wyciąg z aloesu
Chamomilla Recutita Extract - wyciąg z rumianku
Propylene Glycol
Sodium Cocamphoaelate
Allantoin
Lactid Acid
Romsarinus Officinalis Leaf Extract - wyciąg z liści rozmarynu lekarskiego
Chamomilla Recutita Flower Extract - wyciąg z kwiatów rumianku pospolitego
Arnica Montana Flower Extract - wyciąg z kwiatów arniki górskiej
Lamium Albun Extract - wyciąg z jasnoty białej
Salvia Officinalis Leaf Extract - wyciąg z liści szałwii lekarskiej
Pinus Sylvestris Bud Extract - wyciąg z pędów sosny
Nasturtium Officinale Extract - wyciąg z rukwi wodnej
Arctium Majus Root Extract - ekstrakt z korzenia łopianu
Citrus Medica Limonum Peel Extract - wyciąg ze skórki cytryny
Hedera Helix Extract - wyciąg z bluszczu pospolitego
Calendula Officinalis Flower Extract - wyciąg z kwiatów nagietka lekarskiego
Tropaeolum Majus Flower Extract - wyciąg z kwiatów nasturcji większej
Disodium EDTA
DMDM-Hydantoin
Sodium Benzoate
Parfum
Lillial
Linalool
Hexyl Cinnamal
Citronellol
Eugenal
Geraniol

Używałyście już ten płyn micelarny ???
Co o nim sądzicie ???
Czytaj dalej »

9 marca 2015

BIODERMA Sebium Pore Refiner

czyli dziś będzie mowa o korygującym preparacie zwężającym pory. Jest on przeznaczony dla skóry tłustej lub mieszanej z problemem rozszerzonych porów spowodowanym nadmiernym wydzielaniem sebum, stresem, paleniem, zanieczyszczeniem, itp. Zdarza mi się borykać z rozszerzonymi porami, dlatego postanowiłam wypróbować właśnie ten preparat. Znajduje się on w tubce wykonanej miękkiego plastiku. Nie jest ona jak typowe tubki okrągła, tylko spłaszczona. Dobrze się jej używa i wygodnie wydobywa jej zawartość. Napisy na opakowaniu są w kilku językach. Niestety nie ma tam nic po polsku. Jest tylko naklejka na kartoniku z opisem działania i sposobem użycia preparatu.


Preparat można stosować 1 lub 2 razy dziennie na dokładnie oczyszczoną i osuszoną skórę twarzy. Ja używam go raz dziennie - rano. Ma bardzo lekką, żelową konsystencje. Jest koloru białego. Posiada delikatny, przyjemny zapach. Ja już wspominałam o nim jakiś czas temu przy okazji akcji "Kosmetyczne skarby" w poście prezentującym produkty do pielęgnacji twarzy. Napisałam tam o nim tylko kilka zdań, które teraz chciałabym bardziej rozwinąć. Preparat ten polubiłam stosować ze względu na to, że po rozsmarowaniu skóra staje się bardzo gładka, jakby satynowa w dotyku. Szybko się wchłania, dając efekt matu na skórze. Nie roluje się. Dlatego świetnie potem aplikuje się na niego podkład. Pod tym względem stanowi fajną bazę pod makijaż. Dodatkowo jest bardzo wydajny - nie trzeba do dużo używać. 


Po dłuższym używaniu zauważyłam, że jednak ma on też pewne wady, które powodują, że ostatnio nie używam go zbyt często. Nie można stosować go samego, ponieważ niestety nie ma on właściwości nawilżających. W opisie jego działania producent nic takiego nie obiecuje, ale wspomina, że można aplikować sam preparat. Ja muszę nakładać go na krem. Rano nie mam dużo czasu do wyjścia na autobus, dlatego nie lubię bawić się z mazianiem kilkoma kremami. W związku z tym w okresie zimowym rzadko go używam, bo podstawa dla mnie to dobry krem nawilżający. Natomiast jeśli chodzi o kwestię porów, to zaaplikowany na skórę wypełnia je tak, że nie są widoczne spod podkładu. To było widać już od pierwszego użycia. Jednak sam w sobie nie zwęża porów. Używam go już bardzo długo, pory dopiero od pewnego czau mi się pozmniejszały. Przypuszczam, że może miał w to jakiś swój wkład, ale to też kwestia stosowania innych kosmetyków.


Podsumowując: Ma on swoje plusy i minusy. Jestem z niego zadowolona jako z bazy pod makijaż. Jednak nie wiem czy kupię kolejne opakowanie. Efekty jego działania ustępują po jego odstawieniu. Niestety nie nawilża też skóry. Dlatego nie sięgam po niego już tak często jak kiedyś. Ma on pojemność 30 ml, jego okres ważności od otwarcia to 9 miesięcy. Ja kupiłam go na promocji za 34,99 zł.

Skład: Aqua/Water/EAU, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Dipropylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Dimethicone, Glycerin, Butylene Glycol, Fomes Officinalis (Mushroom) Extract, Sodium Polyacrylate, Salicylic Acid, Dodecyl Gallate, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Mannitol, Xylitol, Rhamnose, Fructooligosaccharides, Laminaria Ochroleuca Extract, Silica, Trideceth-6, C30-45 Alkyl Cetearyl Dimethicone Crosspolymer, Lauryl PEG/PPG-18/18 Methicone, Caprylic/ Capric Triglyceride, Mineeral Oil, Pentylene Glycol, 1, 2-Hexanediol, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Caprylyl Glycol, Propylene Glycol, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Disodium EDTA, Fragrance (Parfum).


Znacie ten preparat ???
Używaliście go może ???
Czytaj dalej »

6 marca 2015

BINGOSPA - solanka borowinowa z arniką i eukaliptusem

Po solanki borowinowe z BingoSpa sięgam już od pewnego czasu i chętnie je używam. Miałam już wersje:

Tym razem postanowiłam wypróbować inną, czyli z arniką i eukaliptusem. Zawarte w niej składniki mają mieć następujące działanie:
  • borowina jest bogata w kwasy huminowe, enzymy i mikroelementy. Poprawia krążenie krwi i rozgrzewa. 
  • arnika górska działa ściągająco, antyseptycznie, rozgrzewająco i przeciwzapalnie, poprawia ukrwienie skóry,
  • olejek eukaliptusowy ma właściwości łagodzenia bóli reumatycznych, artretycznych, mięśniowych i ścięgien.


Solanka znajduje się w sporym, plastikowym opakowaniu. Ma postać jasno pomarańczowego proszku o dość mocnym, ziołowym zapachu. Producent zaleca, aby użyć jej dwie płaskie nakrętki. Mi jednak w zupełności wystarczy jedna, co daje ok. 7-8 kąpieli. Rozpuszczona w wodzie lekko barwi ją na pomarańczowo. Jej zapach nie jest już wtedy odczuwalny. Kryształki nie rozpuszczają się same - trzeba je zamieszać z wodą. Nie tworzy się piana. Dla niektórych osób mogą być to cechy powodujące zniechęcenie od wypróbowania tej solanki. Jednak dla mnie są to jej zalety, które świadczą o prostocie składu. Nie ma tu zbędnych składników poprawiających wygląd, zapach czy konsystencję.

Stosowanie:
  • do kąpieli solankowych: do wanny wsypać dwie płaskie nakrętki solanki;
  • do okładów zawijanych: w naczyniu wymieszać solankę z wodą do uzyskania konsystencji pasty. Grubą warstwą nakładać na wybrane części ciała. Zawinąć folią. Po ok. 10 minutach folię zdjąć, a okład zmyć. 


Z działania poprzednich solanek byłam zadowolona. Również i tą nie jestem rozczarowana. Nie jest to tylko taki zwykły umilacz kąpieli, ale produkt dzięki, któremu po wyjściu z kąpieli czuję się bardzo świeżo i odprężona. W pewnym stopniu zmniejsza ona napięcie mięśni, na przykład po dniu pracy spędzonym w większości przed komputerem. Dodatkowo po kąpieli z solanką skóra nie jest wysuszona. Nie czuję żadnej suchości i nie muszę od razu smarować się balsamem. W składzie znajdują się obiecane ekstrakty, czyli z borowiny, arniki i olejek eukaliptusowy. Ale są też dwa dodatkowe: z pokrzywy zwyczajnej (Urtica Dioica Extract) oraz z miłorzębu japońskiego (Ginko Biloba Extract). Wiadomo, że muszą być też środki przeciw-zbrylające i ułatwiające rozpuszczenie w wodzie. Ale skład ogólnie jest krótki, prosty i z licznymi ekstraktami. Nie używałam solanki do okładów zawijanych, bo uważam, że za dużo zabawy jest z tym. Prościej jest mi ją stosować do kąpieli.

Pojemność: 600g

Cena: 11,00 zł

Dostępność: sklep internetowy BINGOSPA, a także w hipermarketach, osiedlowych drogeriach, sklepach zielarskich

Skład: Sodium Chloride, Sodium Bicarbonate, Fertilizer Urea, Magnesium Sulfate, Bog Moss Extract, Eucalyptus Oil, Propylene Glycol, Ginko Biloba Extract, Arnica Montana Extract, Urtica Dioica Extract, CI 20285.

Znacie solanki z BingoSpa ???
Czytaj dalej »

1 marca 2015

Co mi w lutym przybyło kosmetycznego i nie tylko

Moje kosmetyczne zakupy były bardzo minimalistyczne. Skończyło mi się serum termoochronne do włosów z Marionu, a że spodobało mi się jego działanie, to kupiłam następne opakowanie. Trafiłam akurat na promocje w Drogerii Natura, na której kupiłam je za 5,99 zł. Przy okazji skorzystałam z promocji na cienie do powiek KOBO Luminous Baked Colour i kupiłam jeden za 9,99 zł. Próbuję kolejny kosmetyk Sylceco. Tym razem skusiłam się na hibiskusowy tonik do twarzy za 14,99 zł. Na zdjęciu brakuje jeszcze jednego kosmetyku, który odłożyłam do kosmetyczki i zapomniałam wyciągnąć go zdjęcia. Kupiłam też wazelinę kosmetyczną Ziaja za 2,99 zł. 


Jeśli chodzi o zakupy niekosmetyczne, to zainwestowałam w książki. Wszystkie akurat wydane przez blogerki:
- "Jadłonomia" Marty Dymek
- "Radzka radzi: Tobie dobrze w tym!"
- "Jak dbać o włosy" książka Anwen


W lutym przybyło mi też kilka kosmetyków ze współprac. Jedna z nich to kontynuacja współpracy z marką BingoSpa. Do testowania wybrałam trzy kosmetyki. Przede wszystkim płyn micelarny polecany przez Alinę Rose. Fajnie, że natrafiła się okazja, aby go wypróbować. Poza tym wybrałam jeszcze Kąpiel mleczną oraz solankę borowinową z arniką i eukaliptusem.


Testuję też nowość w ofercie marki Evree, czyli olejek do ciała Super Slim.


A jak tam Wasze zakupy w lutym ???
Czytaj dalej »