Nie lubię jeść oliwek. Wyrzucam je z wszelakiego jedzenia, gdzie się znajdują. Są dla mnie zbyt gorzkie w smaku. Jakim więc cudem skusiłam się na oliwkowy peeling solny pod prysznic - tego nie wiem ???
Od producenta:
Solny peeling pod prysznic o kojącym, przyjemnie świeżym zapachu czarnych i zielonych oliwek doskonale myje i pielęgnuje skórę, opóźniając procesy jej starzenia. Kryształki soli dokładnie usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, idealnie wygładzając ciało, a ekstrakt z oliwek głęboko nawilża i odżywia oraz sprawia, że skóra staje się zachwycająco miękka i delikatna. Dodatkowo świeży zapach oliwek pozwala na osiągnięcie harmonii i wyciszenia oraz wyraźnie poprawia nastrój.
Opakowanie: plastikowy zakręcany pojemnik utrzymany w kolorystyce granatowo-zielonej. Pod spodem opakowania znajduje się data ważności peelingu. Produkt zabezpieczony jest folią na początku.
Konsystencja: bardzo gęsta papka koloru zielonego. Jest to gruboziarnisty peeling.
Zapach: no ujdzie, chociaż wcale nie uznałabym go za przyjemnie świeży.
Działanie: peeling spełnia swoją podstawową funkcję - a mianowicie złuszcza skórę. Nie przesusza jej przy tym. Ogólnie byłabym bardziej zadowolona z jego działania, gdyby nie to, że pozostawia taką tłustą warstewkę na skórze. Jest ona zbyt mocna jak dla mnie. Zaraz po wyjściu z kąpieli jeszcze ją toleruję. Jednak po dłuższym czasie nie podoba mi się uczucie, że mam tą warstwę na skórze. Poza tym robi się z niego tłusty osad na wannie, którego nie jest łatwo spłukać. Z wydajnością tego peelingu też nie jest zbyt dobrze - trzeba go dużo użyć. Firma ta jest na wizażowej liście firm nie testujących kosmetyków na zwierzętach. Nie wiem czy jeszcze skusze się na tego typu kosmetyk, a to dlatego, że wypróbowałam peeling kawowy - żaden peeling, który do tej pory używałam nie robił takiej mocnej ścierki. A dodatkowo ten peeling z Farmony ma w składzie pełno parabenów.
Pojemność: 270 g
Cena: ok 11 zł
Sklad: Sodium Chloride, Paraffinum Liquidum, Isopropyl Myristate, Cera Alba, Glyceryl Dibehenate / Tribehenin / Glyceryl Behenate, Helianthus Arnuus Seed Oil, Butyrospermum Parkll, Phenoxyethanol / Methylparaben / Butylparaben / Ethylparaben / Propylparaben, Parfum, PEG-40 Hydrogenated Castrol Oil, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Glycerin, Canola Oil, Cyclomethicone, Propylene Glycol, Olea Europea (Olive) Leaf Extract, Tocopheryl Acetate, BHA, Geraniol, CI 16255, CI 19140, CI 42090.
ja oliwki bardzo lubię w potrawach ale kosmetyki oliwkowe do mnie nie przemawiają nie wiem czemu ;)
OdpowiedzUsuńale kolor :D i też to mam - od kiedy wypróbowałam peeling kawowy szkoda mi kasy na kupne peelingi ;)
OdpowiedzUsuńJedyny peeling jaki kupiłam to ten z Biedronki. Tak to wolę wykonywać domowy peeling solny lub kawowy :).
OdpowiedzUsuńciekawy, mocno ściera Maxslim Lirene peeling, aż ciało mam całe czerwone
OdpowiedzUsuńale spróbować można :) super recenzja :)
OdpowiedzUsuńdzięki za pytanie :) rzadko kiedy kupuję peelingi, ale tego na pewno nie kupię ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle ma ładny shrekowy kolorek:)
OdpowiedzUsuńA co do samych peelingów, to mam ochote zrobić sobie kawowy, jednak obawiam się zapchania brodziku....
miałam go, jest swietny...i ten kolor mnie powala..nie wiem w sumie dlaczego:)
OdpowiedzUsuńojj oj oj sama go miałam kupić, choć oliwki lubie! ale jeśli jest taki jak piszesz to odpuszczam, poszukam czegoś innego
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie, dodaje do obserwowanych
Mam ten peeling i trochę mi zalega w łazience. Jest niby fajny, jednak nie zawsze mam ochotę, aby skóra po kąpieli była tak natłuszczona...
OdpowiedzUsuńja tez nigdy nie jem oliwek, ale zapach oliwkowych kosmetyków bardzo lubie
OdpowiedzUsuń;)
lubię pillingi, zawsze je kupowałam, ale od dłuższego czasu stosuję tylko domowe i efekt jest taki sam, albo nawet lepszy.:)
OdpowiedzUsuńOo ciekawy peeling! :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie stosowalam peelignu ;d
OdpowiedzUsuńnie uzywałam, ale wygląda fajnie :)
OdpowiedzUsuńWygląda całkiem fajnie :)
OdpowiedzUsuńa ja lubię jeść oliwki :) z tego co piszesz, to ten peeling ma więcej wad niż zalet, te tłuste osady to koszmar. bez problemu można znaleźć peeling, który będzie równie dobrze złuszczał bez takich dodatkowych atrakcji :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili na mój blog poświęcony pielęgnacji włosów i zdrowemu żywieniu :)
Ja za oliwkami też nie przepadam, ale jak peeling dobrze ściera to już dużo! Choć najbardziej lubię peelingi Lirene, kawowy bardzo dobrze działa, ale niestety bardzo mi ciapie wszystko naokoło
OdpowiedzUsuńZnam tą firmę, ale ten kosmetyk widzę po raz pierwszy:)
OdpowiedzUsuńoj mycie wanny z osadu:/ nie lubię tego. Ja mam prysznic to jak jest osad to można sobie krzywdę zrobić jak się poślizgnie. Więc wolę peeling kawowy:)
OdpowiedzUsuńostatnio polubiłam peeling kawowy:) wedle humoru raz używam do niego oliwki, raz balsamu, a czasami żelu pod prysznic:)
OdpowiedzUsuńnie wygląda zachęcająco :P
OdpowiedzUsuńfajny kolorek.^^
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog. Chętnie będę czytała Twoje recenzje dlatego też dodaję do obserwowanych ;)
OdpowiedzUsuńja tez nie lubie oliwek :D
OdpowiedzUsuńwygląda bardzo apetycznie ;p
OdpowiedzUsuńfajny xd
OdpowiedzUsuńWygląda ciekawie. Też nie lubię oliwek, więc ja pewnie bym się na niego nie skusiła ;-)
OdpowiedzUsuńTen peeling mnie zaciekawił od dłuższego czasu używam cukrowych DAX może czas na zmianę
OdpowiedzUsuń