1 lipca 2016

Ulubieńcy maja i czerwca 2016 r.

Wyszedł mi dość długi post. Ale jak tu się nie rozpisać o swoich ulubieńcach kosmetycznych. No to zapraszam do czytania :))


Porządny nawilżacz, czyli DR. SCHELLER krem organiczna dzika róża - dzienna pielęgnacja

 


Jakiś czas temu kupiłam dwa kosmetyki marki Dr. Scheller. Pierwszy raz miałam do czynienia z tą marką, ale działanie obu kremów bardzo mi się spodobało. Jeśli ktoś poszukuje dobrego, mocno nawilżającego kremu, który jest przeznaczony do stosowania na wieczór, to może zapoznać się z recenzją kremu Dr Scheller w wersji olej z ostu i nasion chia. Dziś skupię się na drugim kremie - tym w wersji dzika róża. Ma on bardzo gęstą, tłustą i treściwą konsystencje. Może się wydawać, że taki krem nie nada się do porannej pielęgnacji. Gdy go pierwszy raz użyłam byłam bardzo zdziwiona, że potrafi się tak fajnie i szybko wchłonąć. Dzięki temu stanowi dobrą bazę pod makijaż - gdyż zadbana i nawilżona skóra nie potrzebuje już dodatkowych baz. Przyjemnie mi się go rano używało, aż do tej fali upałów. Niestety zaczął on męczyć moją skórę, dlatego obecnie przerzuciłam go do pielęgnacji wieczornej. Wtedy skóra potrzebuje większej dawki nawilżenia, aby się przez noc zregenerować. W ten właśnie sposób, starając się dobrze odczytywać potrzeby mojej skóry, dobieram jej pielęgnację.


Krem nie należy do tanich, ponieważ za opakowanie pojemności 50 ml zapłaciłam 63,96 zł. Jednak jest bardzo wydajny - nie ma potrzeby używać zbyt dużej jego ilości na raz. Dodatkowo ma dobry skład. Zawiera między innymi: olej kokosowy,  olej makadamia, olej z dzikiej róży i wyciąg z róży, olej z pestek moreli, kwas hialuronowy.

SKŁAD (INCI): Aqua (Water), Glycerin, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil**, Hydrogenated Coconut Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Glyceryl Stearate Citrate, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Shorea Stenoptera Seed Butter, Cetearyl Alcohol, Rosa Canina Seed Oil**, Cetearyl Glucoside, Sodium Hyaluronate, Aloe Barbadensis Leaf Juice**, Rosa Gallica Flower Extract**, Sclerocarya Birrea (Marula) Seed Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Prunus Persica (Peach) Leaf Extract**, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract**, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract**, Parfum (Fragrance)***, Citronellol***, Geraniol***, Linalool***, Eugenol***, Limonene***, Citral***, Xanthan Gum, Gellan Gum, Stearic Acid, Palmitic Acid, Tocopherol, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Silica, Alcohol, Lecithin, Caprylic/Capric Triglyceride, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, Ascorbic Acid, Mica, Tin Oxide, Titanium Dioxide (Ci 77891).
** ingredients from certified organic agriculture
*** from natural essential oils


Opis ma trochę przesadzony, ale i tak to dobry kosmetyk: NACOMI mus do ciała w wersji mango 

 


Produkt ten jest opisany jako wyszczuplający i antycellulitowy. Nie rozumiem czemu niby ma tak działać? W składzie zawiera typowo nawilżające składniki jak: masło shea, olej makadamia, jojoba i słonecznikowy oraz ekstrakt z mango i witaminę E. Nie mają one właściwości wyszczuplających. Dlatego ja używam ten produkt po prostu jako balsam do ciała. Jest mi potrzebny, aby nawilżyć i odżywić skórę. A że dodatkowo bardzo przyjemnie się go używa, to jeszcze lepiej. Nie ma on konsystencji typowej jak na balsam, czyli kremowej. Faktycznie ma w sobie coś z musu, ponieważ jest bardzo "puszysty". Chodzi o to, że przypomina mi jakby pianę ubitą na bardzo gęsto. Posiada ładny zapach. Nie kojarzy mi się on z mango, ja tam raczej wyczuwam gumę balonową. Nie jest on zbyt mocny, ani za słodki.

Z racji tego, że jego skład jest głównie oparty na maśle shea, zachowuje się tak jak ono. W opakowaniu jest zbity, ale po wyjęciu jego porcji na dłoń zaczyna się topić. Dzięki temu łatwo się go rozprowadza, a także jest bardzo wydajny. Najlepiej małą ilość rozprowadzić na jak największej powierzchni skóry. Jego skład jest bogaty w oleje - dlatego, gdy się go zostawi za dużo na skórze, to potem bardzo długo się wchłania. Mus ma pojemność 150 ml i kosztuje ok. 23 zł. Dostępny jest też w innych wersjach zapachowych: Borówka, Malina i Ciastko.

SKŁAD (INCI): BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER, MACADAMIA TERNIFOLIA SEED OIL, CAPRIC TRYIGLYCERIDE, CERA ALBA, HELANTHUS ANNUS (SUNFLOWER) SEED OIL, GLYCERIN, SIMMONDSIA CHINENSIS OIL, ALCOHOL CETYL, MANGIFERA INDICA EXTRACT, TOCOPHERYL ACETATE, PARFUM.


Mineralne odkrycie, czyli ANABELLE MINERALS podkład mineralny

 


Gdy robi się bardzo ciepło moja skóra nie toleruje podkładów w płynie. Za bardzo ją obciążają i robi się przez to nieładna. Dlatego latem stosuję podkłady mineralne. Do tej pory miałam je z LILY LOLO. Jednak w tym roku postanowiłam wypróbować jak sprawdzą się u mnie te z Anabelle Minerals. Czytałam wiele pozytywnych opinii o nich, dlatego kupiłam kilka próbek. Podkłady te występują w trzech wersjach. Od razu odrzuciłam rozświetlającą, bo nie lubię tego efektu na skórze. Wypróbowałam dwie pozostałe. Wersja matująca nie zachwyciła mnie efektem jaki daje. O dziwo moja skóra świeciła się po niej jeszcze bardziej niż zazwyczaj.


Za to podkład w wersji kryjącej, to dla mnie strzał w dziesiątkę. Może się wydawać, że taki "proszek" nic nie zakryje. Ale to nieprawda, ładnie kryje i to już przy jednej, cienkiej warstwie. Nie jest on aż tak kryjący jak typowe płynne, ciężkie podkłady. Jednak ja wolę bardziej naturalny efekt, aby koloryt skóry był ładnie wyrównany, a na większe przebarwienia nałożyć troszkę korektora. Podkład ten łatwo łączy się ze skórą i przede wszystkim (co dla mnie jest ważne) nie obciąża jej ani nie wysusza. Najlepiej dobranym do mnie odcieniem jest obecnie Beige Fairest oraz Beige Fair.



Odrobina luksusu w mojej łazience: SKIN 79 Pearl Luminate Brilliant Deep Cleanser / żel głęboko oczyszczający z wyciągiem z pereł AKOYA

 


Jest to żel, przeznaczony jest do oczyszczania twarzy. Niby nic nadzwyczajnego, ale jak przyjemnie się go używa. Nie tylko oczyszcza skórę, ale jednocześnie też ją nawilża. Po umyciu nie mam uczucia ściągniętej i suchej skóry. Znajduje się w higienicznym opakowaniu z pompką  Jakże ślicznie wgląda ono na półce wśród innych kosmetyków. Dzięki temu, że jest przezroczyste widać dokładnie ile produktu pozostało, a dodatkowo ciekawie wyglądają zatopione w nim perełki. Tworzy to fajny wizualny efekt. 


Wszystko to sprawia, że kosmetyk ten wygląda na bardzo luksusowy. Podkreśla to też jego cena, ponieważ opakowanie pojemności 100 ml kosztuje 130 zł. Ja kupiłam go na promocji. Na szczęście jest to produkt wydajny - używam go już 3 miesiące i zużyłam pół opakowania. Jest taki wydajny, ponieważ ma dość płynną konsystencje i nawet już wyciśnięcie pół pompki wystarcza na dokładne oczyszczenie skóry. Jego pełnego składu nie będę tu przytaczać, ponieważ zawiera aż 50 substancji aktywnych!!! Znajdują się wśród nich: ekstrakty i oleje z kokosa, pomarańczy, ryżu, sezamu, eukaliptusa, migdału. Ponadto zawiera też kwas glikolowy, który ma za zadanie spowalniać proces starzenia się skóry. A do tego ma bardzo przyjemny i świeży zapach.

A jak tam Wasi ulubieńcy???

45 komentarzy

  1. Uwielbiam ten mus z Nacomi :) aktualnie używam tej samej wersji zapachowej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jakoś tak ostatnio miałam okazje kilka ich kosmetyków wypróbować i je polubiłam.

      Usuń
  3. Krem DR. SCHELLER Do bardzo drogich też nie należy, pewnie byłabym z niego bardzo zadowolona, super, że jest taki bogaty. Uwielbiam kremy bb SKIN 79, ale nic po za nimi nie miałam z tej marki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten krem Dr. Scheller bardzo lubię. Jego cenę rekompensuje wydajność, więc w przeliczeniu na jak długo wystarczy, to nie wychodzi tak drogo. Ja też najpierw miałam ich kremy BB. A potem skusiłam się jeszcze na jeszcze inne kosmetyki.

      Usuń
  4. Niestety nie miałam okazji stosować żadnego z Twoich ulubieńców. Kusi mnie mus z Nacomi o zapachu ciasteczek, ale obawiam się tej tłustej konsystencji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest on trochę tłusty. Jeśli używałaś kiedyś masło shea, to jest on właśnie taki, bo jest na nim bazowany. Jak używa się jego małą ilość na duża powierzchnię skóry, to nie jest aż tak tłusty.

      Usuń
  5. nioe znam nic, ale mam te annabell minerals więc może w końcu odważę się uzyć :D!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ten mus z Nacomi o zapachu malinowym i bardzo go lubię!

    OdpowiedzUsuń
  7. Poza AM dla mnie same nowości ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Krem z dziką różą bardzo mnie kusi, mam suchą skórę więc myślę że jest w sam raz dla mnie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jest właśnie przeznaczony do skóry suchej. Ja używam go do mojej mieszanej cery i dobrze sprawdza się na tych suchych partiach.

      Usuń
  9. Miałam próbki tej pianki ze Skin79 i była całkiem fajna, świetnie domywają twarz;)

    OdpowiedzUsuń
  10. kuszą mnie minerały AM, ale póki co zapoznaję się bliżej z firmą Skin79 - ładnie wygląda ten perłowy żel :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te żel nie tylko fajnie wygląda, ale też dobrze działa.

      Usuń
  11. Nie miałam nic z Twoich ulubieńców, ale zwróciłam szczególną uwagę na mus z Nacomi :D Wypróbuje ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawią mnie kosmetyki Nacomi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Używałam kilka kosmetyków tej marki i mnie też inne zaciekawiły.

      Usuń
  13. Ciekawa konsystencja tego pierwszego kremu! :)
    pozdrawiam, mikrouszkodzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. minerały całkiem zacnie wyglądają. może zrobią kolejne podejście do nich:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wypróbować minerały różnych firm. Ja do tej pory miałam głównie z Lily Lolo. A te z AM są nieco inne.

      Usuń
  15. Nie miałam okazji testować żadnego z tych kosmetyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle ich teraz jest dostępnych na rynku, trudno jest używać wszystkie.

      Usuń
  16. nacomi ma świetne kosmetyki:)

    OdpowiedzUsuń
  17. zaciekawił mnie ten krem do twarzy pod kątem właściwości łagodzących

    OdpowiedzUsuń
  18. chciałabym ten żel z Avonu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie używam za bardzo kosmetyków z Avonu, więc nie wiem o jaki żel chodzi.

      Usuń
  19. Bardzo zaciekawiłaś mnie tym kremem różanym i na pewno zerknę na ofertę tej marki. Jeśli chodzi o mojego ulubieńca ostatnich upałów to był to tonik różany Evree w sprayu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam kilka recenzji tego toniku i zaciekawił mnie on.

      Usuń
  20. Ciekawe produkty - wszystkie widzę po raz pierwszy :) melodylaniella.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

  21. Ja właśnie zamówiłam sobie próbki z Am, mam nadzieje, że się sprawdzą ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie używałam niczego z Twoich ulubieńców; )

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten żel ze SKIN79 chciałabym mieć :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Podkłady mineralne. Brzmi zachęcająco. Lubię lekki, naturalny look.:)

    OdpowiedzUsuń